Moderator: Moderatorzy
Liwia pisze:
Fredziolina, z krwiopożądliwego punktu widzenia - Guciawski ma niesamowicie piękne uszy
Fredziolina pisze:Liwia pisze:
Fredziolina, z krwiopożądliwego punktu widzenia - Guciawski ma niesamowicie piękne uszy
i jak ja mam się powstrzymać od wampirzego zapędu![]()
![]()
![]()
O godz. 5,00 - 418 mg/dldziś ukłułam go tylko raz
jeden raz
kolejny raz będzie o godz. 17,00
![]()
tylko jak ja do godz. 17,00 wytrzymam![]()
![]()
Liwia pisze:
Wytrzymasz![]()
Jeśli poczujesz, że musisz bo się udusisz to dziabnij Jurka w ucho
Fredziolina pisze:Liwia pisze:
Wytrzymasz![]()
Jeśli poczujesz, że musisz bo się udusisz to dziabnij Jurka w ucho
a nawet mu do gardła zajrzę i węzły chłonne skontroluję, o!![]()
![]()
![]()
Liwia pisze:
ale zewnętrznie, ok?
AgnieszkaMo pisze:A mnie od jutra czekają kroplówki.... Jestem po wizycie u prof. Lechowskiego. Sama nie wiem, czy pisać o tym, co zalecił, bo się obawiam reakcjiNp. to, że przez najbliższy tydzień nie kłuję kotu uszu, a badam tylko mocz. Trudno, muszę komuś zaufać, a ten lekarz wydał mi się sensowny, tak jak jego argumenty na takie - krótkotrwałe - postępowanie.
AgnieszkaMo pisze:Natomiast mam okropnego cykora przed podawaniem kroplówki.... Niby teoretycznie wiem, jak to robić, kroplówka nie gigantyczna (co drugi dzień 2 x po 100 ml NaCl), ale ta igła w porównaniu z insulinówką....
Podzielicie się jakimiś wskazówkami, żeby to przeszło jak najmniej boleśnie (dla kota oczywiście..)?
casica pisze:Ja robię przy pomocy wlewnika. Oszczędza to kilkakrotnego kłucia czyli stresu. Robiłam też strzykawką, ale wydaje mi się, że ten drugi sposób jest łatwiejszy i dla mnie, i dla Puti przede wszystkim. Lekarz pokazał Ci jak to robić? Zrobiłas pierwszą kroplówkę samodzielnie, pod kontrolą lekarza?
AgnieszkaMo pisze:Niestety, nie. Przyglądałam się w ciągu pięciu ostatnich dni, kiedy jeździłam z Dudkiem na kroplówki. Tylko tyle. Umiem obsłużyć to ustrojstwo, igły mam podobno najcieńsze z możliwych (wiem, że to wydłuży samo nawadnianie, ale niech tak będzie na początek), ale i tak wyobrażam sobie żałośliwy protest Dudencjusza. Trudno, jutro będę improwizować. Im dłużej będę zwlekać, tym bardziej się będę bać![]()
AgnieszkaMo pisze:W Lechowskim bardzo podobało mi się podejście do kota-cukrzyka z maksymalnym naciskiem na ograniczenie stresu. Ale trudny jest chyba profesor w kontakcie z właścicielem, bo przekazuje bardzo dużo informacji, trzeba mieć już naprawdę jako taką wiedzę, żeby się w tym nie pogubić.... Poza tym zadaje mnóstwo pytań, żeby się zorientować, na ile właściciel obserwuje i zna swojego kota. Bo bez tego chyba ani rusz.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości