Umarł mi kot, nie wiem co robić

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Pon kwi 23, 2012 21:22 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

[*][*][*] :placz: :crying: przykro mi bardzo.... to nie Twoja wina, choc wiem, rozumiem, ze masz do siebie pretensje. TEz bym miala.... Fatalny zbieg okolicznosci, ze to akurat tak wypadlo, gdy ciebie nie bylo przy Niej....
Spoczywaj w pokoju, kiciuniu[*][*][*]

Ciesze sie, ze dalas dom innemu kotu, dla rezydenta to najlepsze co mozna bylo zrobic. To pewnie tez trudna decyzja byla, bo moze komus to wygladac na probe zastapienia nowa kicia tamtej kici. A przynajmniej ja bym sie tak czula.
Mysle, ze Kota jest ci wdzieczna, za wszystko co zrobilas dla niej i wie, ze to byl zbieg, fatalny zbieg okolicznosci wtedy i czuwa nad toba jako twoj Koci Aniol Stroz.

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Pon kwi 23, 2012 23:33 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

to było najgorsze co mogło się stać. nie było nas raptem dzień :-( kiedy ją zobaczyłam była już półprzytomna, miała ciągle ataki... mimo to walczyliśmy jeszcze ponad dobę, w nadziei, ze i tym razem się uda. nie udało się i każdego dnia o tym pamiętam :cry:

szybka decyzja o Tośce była przede wszystkim spowodowana stanem Klemensa, naszego rezydenta. przestał jeść, wołał, szukał. w domu pusto, nie mogliśmy się zupełnie odnaleźć. nawet przenieśliśmy spanie do innego pokoju, bo ja nie mogłam leżeć tuż obok miejsca gdzie Kota została znaleziona :-(

masz rację, trochę czuję się w obowiązku żeby tłumaczyć, że Tosi nie wzięliśmy żeby zastąpić Kotę i że to nie takie proste. Tosia jest, po prostu. Kotę odwiedzamy w jej nowym miejscu, tęsknię za nią strasznie, bo żaden inny kot nią nie będzie. nie zmienia to faktu, że Tosia jest słodkim stworzeniem i że się do niej powoli przywiązujemy. będzie po prostu naszym trzecim kotem.
Obrazek

zyraffa

 
Posty: 137
Od: Sob lip 15, 2006 9:31
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Wto kwi 24, 2012 17:54 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

no wlasnie, to jest sluszne podejscie. To, ze przygarneliscie nowa kocia biede i ja pokochaliscie, nie znaczy, ze o tamtej kotce zapomnieliscie. Ona na pewno to wie, rozumie wasza decyzje. Na pewno nie chcialaby, by jej koci kumpel cierpial z powodu tego, ze jej z nim nie ma. Bo nie ma jej tylko cialkiem, a duchem na pewno z wami jest caly czas.

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Wto kwi 24, 2012 21:59 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

Kociara82 pisze:no wlasnie, to jest sluszne podejscie. To, ze przygarneliscie nowa kocia biede i ja pokochaliscie, nie znaczy, ze o tamtej kotce zapomnieliscie. Ona na pewno to wie, rozumie wasza decyzje. Na pewno nie chcialaby, by jej koci kumpel cierpial z powodu tego, ze jej z nim nie ma. Bo nie ma jej tylko cialkiem, a duchem na pewno z wami jest caly czas.


Kota na pewno jest z nami. tego akurat jestem pewna. i myślę, że dobrze wie, że z żadnym zwierzęciem nie będę miała już takiego niesamowitego porozumienia jak z nią. ona nie była zwykłym kotem, wychowałam ją więc miała więcej moich zachowań niż typowo kocich. spała ze mną pod kołdrą, budziła mnie łaskotaniem wąsami w twarz, całowała nosem, patrzyła się intensywnie w oczy, dawała mi znaki, które bezbłędnie odczytywałam. Kota była jedyna w swoim rodzaju, całkowicie moja, mnie oddana i mi ufająca. u weta nie dała się nikomu dotknąć, ale jak ja się pojawiałam i byłam blisko (np. kładłam jej rękę na grzbiecie) uspokajała się. Koty nikt mi nie zastąpi. :cry:

ale Klemens też zasługuje na dobre życie. Tosia podobnie. oba zaczynają powoli wypełniać puste miejsce w domu, cieszę się patrząc na to jak się dobrze dogadują, jak się bawią, liżą, śpią przytulone. bardzo, bardzo się cieszę, że jakoś przebrnęliśmy przez ten najgorszy czas bez Koty. teraz będzie już tylko lepiej :kotek:
Obrazek

zyraffa

 
Posty: 137
Od: Sob lip 15, 2006 9:31
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Śro kwi 25, 2012 15:47 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

na pewno ona bedzie wam pomagac z gory :) I na pewno jej dusza tez zazna spokoju wiedzac, ze jej najlepszy przyjaciel jest szczesliwy, wesoly, ze nie jest sam :)

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Pt lip 06, 2012 19:29 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

Przeżyłam śmierć mojej kotki perskiej. Miała 16 lat i umierała z powodu torbielowatości nerek. Zabrałam ją do domu, poprosiłam wet. o prywatną wizytę, wzięłam ją na ręce, przytuliłam, lelarz podał jej narkozę, nosiłam ją taką przytuloną do mojego ramienia i kiedy usnęła położyłam ją na kołderce. Dostała zastrzyk w serce i umarła natychmiast. Płakałam po niej 2 tygodnie, a pamiętam ją do dzisiaj. Odejście zwierzęcia jest straszne, musisz przez to przejść, nie ma innego wyjścia. Pozdrawiam ania

anna125

 
Posty: 3
Od: Pt lip 06, 2012 19:16

Post » Pon lis 26, 2012 14:27 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

Ja wczoraj pożegnałem swojego przyjaciela. Był z nami niewiele ponad 5 lat. Dzisiaj wyć mi się chce i zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd ,czego nie zrobiłem, co mogłem zrobić. Kot był długowłosy i zaczęło się od braku apetytu. Zaraz do weta. Tam zastrzyk na poprawienie perestaltyki, kroplówka. Dwa dni później kolejne zastrzyki, lewatywa, parafina, a następnego dnia nagle okazuje się, że ma płyn w płucach. Dostał stery, chyba jakiś antybiotyk( z nerwów nie pamiętam jaki) i coś na odwodnienie. Wieczorem wymioty z krwią ipęcherzykami, znowu wet, znowu zaatrzyk na odwodnienie, strryd, antybiotyk. Cała noc w nerwach i zuwaniu przy nim. Rano znowu wymioty z krwią i pęcherzykami, znowu wet. Dostał kroplówkę, miałem wrażenie, że jest poprawa. Nagle potężne torsje znowu z krwią i umarł mi na rękach. Przy jednych z wcześniejszych wymiotów wyleciał mu kłąbek sierści. Teraz siedzę iwyję i cały czas obwiniam się za jego śmierć. Choć mam w domu jeszcze kilka nnych kotków, to ten był szczególnie bliski memu sercu.

bogoria

 
Posty: 1
Od: Pon lis 26, 2012 13:59

Post » Śro gru 19, 2012 22:02 Re: Umarł mi kot, nie wiem co robić

O matko ale to straszne ;( ja czytajac to plakalam jak dziecko i do teraz nie umiem sie pozbierac. Ja mam dwa kotki. Jedna starsza to ONA ma 7 miesiecy i drugi mlodszy ON 4 miesiace. Nie wyobrazam sobie zycia bez nich i gdy ich kiedys zabraknie to moj swiat sie chyba zalamie. Czytajac to patrze na nie.
Straszne co przezylas.
Zycze Tobie wszystkiego dobrego. Juz troche czasu minelo ale pewnie nadal jest Ci cieszko a to zrozumie tylko osoba kochajaca i majaca za czlonka rodziny te wspaniale istotki. Dla mnie moje kotki to sa moje dzieci i sa wazniejsze niz niektorzy ludzie. Nic mnie nie obchodzi co sobie teraz inni pomysla. Moje koteczki mnie witaja i zegnaja. Budza gdy zaspie i ze mna szaleja. Nawet tera jeden sie domaga glaskania a drugi siedzi inpatrzy - jest niedotykalski ;).
Jak ja Tobie bym chciala pomoc. Nie ma slow na to poprostu dramat.
Napewno masz zal do siebie , ze Cie wtedy nie bylo przy niej ale nie mozesz tak myslec gdyz moglo sie to stac kiedykolwiek i jakkolwiek inaczej. Biedna kicia i biedna Ty- jej mama. Strasznie mocno Cie pozdrawiam inwspieram na odleglosc.

Vinaroz

 
Posty: 1
Od: Śro gru 19, 2012 21:51

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości