Mój kot ma powiększone nerki i OSTRZEŻENIE

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Śro maja 17, 2017 15:47 Re: Mój kot ma powiększone nerki - prośba o pomoc

Bierz kota i jedź do Warszawy do SpecVetu. Są tam dwie Panie nefrolog, które działają cuda.

Marekna102

 
Posty: 13
Od: Pon sty 23, 2017 23:59

Post » Śro maja 17, 2017 18:09 Re: Mój kot ma powiększone nerki - prośba o pomoc

Pisałeś, że poszerzenie jest za klatka piersiowa, to gdzie ten kot musiałby mieć wklucie do żyły żeby było to efektem pójścia kroplowki obok? Chyba ktoś źle zrozumiał weta.
Czy ten kot miał zdiagnozowane powiększenie nerki poprzez usg (była zamierzona) czy tylko palpacyjnie? Może to nie nerka jest taka bolesna? Jak wygląda jej struktura?
Kot miał badania na białaczkę kiedykolwiek? Jak druga nerka?
Powiększone nerki mogą być przy niewydolności - częściej ostrej - ale poziom crea i urea na to nie wskazuje. Kreatynina 1.2 to przecież norma... Inna sprawa to chloniak też często powoduje powiększenie nerek.
Jaka kot miał temperature? Bo chyba ktoś mu ją zmierzyl skoro podejrzewał obniżenie?
I czy te wyniki o których piszesz na pewno są takie?

Yocia

 
Posty: 1597
Od: Sob sie 01, 2009 10:48

Post » Pon maja 22, 2017 17:33 Re: Mój kot ma powiększone nerki - prośba o pomoc

Yocia pisze:Pisałeś, że poszerzenie jest za klatka piersiowa, to gdzie ten kot musiałby mieć wklucie do żyły żeby było to efektem pójścia kroplowki obok? Chyba ktoś źle zrozumiał weta.
Czy ten kot miał zdiagnozowane powiększenie nerki poprzez usg (była zamierzona) czy tylko palpacyjnie? Może to nie nerka jest taka bolesna? Jak wygląda jej struktura?


Tak, pisałem w którymś z postów..było USG robione przez pierwszego miejscowego weta. Stwierdził po nim że kot ma b. powiększoną jedną nerkę i drugą tylko trochę - nic wiecej. Dodał oprócz tego ze rokowania są słabe.
Przypisano kroplówkę na trzy dni + zastrzyki. Na czwarty dzień kolejne dwa dni kroplówki. Problem pojawił się taki że na czwarty dzień , kot zerwał mi się tej z kroplówki - byłem przy nim jak zawsze pilnując, spojrzałem na tempo kroplówki i nagle mi wyskoczył do przodu skokiem..zerwał jakoś węzyk do kroplówki z weflonu, ale ani nie zajęknął ani nie było widać jakiegokolwiek naruszenia weflonu (był dość mocno przytwierdzony) - to była sobota - ani kontaktu z wetem ani nic. - stwierdziłem że skoro nie naruszony robie dalej - zastanawianie się miedzy ..czy robić dalej..czy ma byc odwodniony. Wybrałem pierwsze. To był chyba błąd - na drugi dzień tak włąsnie zaczeło mi się wydawać ze robi się szerszy/nalany (wcześniej patrzyłem czy nie robi się wezbranie np pod łokciem - ale nic nie było - więc wydawało mi się ok). To nie tak łatwo ocenić - sierść też inna wtedy jest. W poniedziałek pojechał do weta (był inny niż poprzedni) - stwierdził że prawd. igła w weflonie była częściowo poza i część kroplówki poszło bokiem i to dlatego takie powiększenie i nieco obwisła "nalana" skóra. Założył nowy weflon - ale nie kazał w tym dniu podawać kroplówki ale w następnym - kolejne pół litra.
Zadzwoniłem do pierwszego weta..przez tel. stwierdził że to nerki moga nie wyrabiać i ta woda się gromadzi obok..ale nie wie na pewno itd..itp..

Stwierdziłem że chyba nie do końca wie co robi pierwszy wet ...i pierwszy raz nie posłuchałem weta - nie dałem mu tej kroplówki na nast. dzień . W necie doczytałem jak sprawdzić czy kot jest nawodniony i okazało się że jest w miarę dobrze nawodniony. Ogólnie mam wrazenie że wiele rzeczy poszło nie tak. W ten sam dzień ten weterynarz zrobił ponowne badania o których wspomniałem - kreatynina i mocznik - obydwa zeszły w dół. Wtedy pisałem z pamięci teraz podaje z kartki:

1) badanie CREA =2.17 UREA=117
2) badanie Kreatynina =1.71; mocznik= 107

Na moją uwagę, że kot nie robił kupkacza już chyba przez tydzień ,a coś tam przegryza - dał parafinę.
I to tyle..ale to już nie ma żadnego znaczenia..i o tym jest drugi post.

Matikf

 
Posty: 15
Od: Czw maja 11, 2017 20:00

Post » Pon maja 22, 2017 17:33 Re: Mój kot ma powiększone nerki - prośba o pomoc

Ostrzeżenie – nie czekajcie na jeden dzień więcej

No i nie ma już dzisiaj mojego ukochanego kota. Jeśli weterynarz mówi wam że kota należy natychmiast uśpić bo cierpi, bo nie ma szans, bo ma b. kiepskie wyniki – to zróbcie to – może nie od razu natychmiast, dajcie sobie czas na pożegnanie z kotem do końca dnia, może następnego – ale zróbcie to – bez względu na to jak wam się wydaje, że kot jeszcze spokojnie daje radę i że wcale nie cierpi. Bo nawet jeśli tak jest – nigdy nie wiesz kiedy ta sytuacja diametralnie i nagle się zmieni.
Moja historia zaczęła się od tego wątku – niedawno a dzisiaj miała swój tragiczny finał. To wszystko potoczyło się tak szybko...

Zaczynając od przed ostatniego postu na którym skończyłem wątek, udało mi się w końcu załatwić samochód aby pojechać z kotem do profesjonalnego i poleconego gabinetu weterynaryjnego w poznaniu w zeszłą środę. Diagnoza z USG była bezwględna - kot ma powiększone nerki bo jest na nich rak/guz i jest on bardzo duży, na dodatek jest trochę wody w jamie brzusznej. Rak zaś niedługo będzie naciskać na wątrobę. Wniosek z badania krwi – także jednoznaczny – to cud że kot żyje, a ilość hemoglobiny sugeruje że może się udusić praktycznie w każdym momencie. Polecenia weterynarza – natychmiast uśpić. Z tej całej histerycznej sytuacji jaka powstała w gabinecie ostatecznie stwierdziłem, że dobrze, ale z kotem jeszcze chciałbym się pożegnać na krótką chwilę i uśpić go tego samego dnia w gabinecie w mojej już miejscowości – weterynarz został już powiadomiony o sytuacji. Wyrwałem więc mojego kota na chwilę z objęć śmierci. I tutaj zaczęło się podczas jazdy powrotnej coś co nie powinno mieć miejsca – „ skoro ma jeszcze tyle życia w sobie i chęci to może jeszcze nie dziś”.

Ostatecznie wszyscy podjęliśmy decyzję, że skoro po zachowaniu kota nie widać jakby chciał odejść, że "strasznie cierpi" i ma w sobie wolę życia to poczekamy jeszcze z dwa dni, sprawdzimy czy wciąż nie chce jeść i dopiero wtedy pojedzie do uśpienia. Zdjęliśmy mu weflon – nie chcieliśmy go już tym męczyć. Te dwa dni sądzę były dla niego dobre – wśród traw, drzew na wolności – przesiadywał cały dzień. Pił normalnie, siusiał, chodził (choć b.słabo), potrafił wskoczyć czy zejść z niskiej ławki, wejść po schodach. O dobrym humorze mogło przekonywać też częste myrdanie swoim czarnym ogonem i pomrukiwanie gdy się do niego mówiło lub głaskało (dał się spokojnie głaskać i dotykać nawet na nerce), „obecne” oczy, oraz co najważniejsze, miarowy spokojny oddech – cały czas. Generalnie wbrew opinii weta nic nie wskazywało na to że mógłby cierpieć, a już na pewno nie w sensie takim jak przedstawiał to wet. Fakt faktem ze szukał odosobnienia i przestał lubieć być brany na ręce. I tutaj ta historia mogłaby nie zakończyć się tragicznie gdyby nie to że z powyższych powodów nie zdecydowałem się na zabieg uśpienia w sobotę (bo wciąż nie jadł sam) ..a przełożyłem to na poniedziałek - dać mu jeszcze jeden dzień wśród przyrody i z tą piękną słoneczną majową pogodą.

To był błąd od którego was wszystkich, którzy dobrnęli jakimś cudem do tego miejsca chciałem ostrzec abyście nigdy tak nie zrobili. Nigdy. Byłem tak blisko uśpienia mojego kota w sobotę a nie w poniedziałek… ale tak się nie stało. Omawiałem już to z pierwszym wetem, który jakby proroczo powiedział „oby nie o jeden dzień za późno”.

Dzisiaj wczesnym rankiem po prostu normalnie zszedł z kartonu, podszedł do kuwety, wrócił i w ktorymś momencie się zakołysał i położył się. Niestety wysiusiał się pod siebie i nie mógł wstać – coś się stało – nie wiem co – tak że nagle nie był w stanie poruszyć tylną częścią i po prostu wstać. Wkrótce zaczął miauczeć, ale tak, że wiedziałem że go coś boli..Boże…potrafił się ułożyć na bok i przestać ale za 15 min znowu. Najbliższy wet dostępny dopiero o 8 rano..a jest 6.00. Nie mogłem nic zrobić – moje ręce były bezużyteczne – przyłożyłem je do niego – mruczał lekko..pokiwał ogonem , chwila spokoju i znowu – boli go, boli go a musiał doczekać przynajmniej do 8.00 aby gdzieś go zawieźć i uśpić - a ja nic nie mogłem zrobić.

Miałem na to nadzieję – że doczeka w względnym spokoju. Jednak przed 7.00 po prostu nagle zaczął tracić mi oddech – widziałem to. Ostatecznie przed 7.00 po prostu nie miał powietrza - zadusił mi się – bo tak to trzeba nazwać – nie chcę opisywac jak to wyglądało – nie chcielibyście – wystarczy ze ja zapamiętam. Ostatecznie pozwoliłem by mój własny kot się zadusił na śmierć przy moich rękach. Z powodu mojej głupoty, tępoty, braku jakiejkolwiek inteligencji i wyobraźni, złudnych nadziei. Jak mogłem być tak ślepy, że nie widziałem że już nie zacznie jeść, że to już czas, że w tym stanie nie ma szans na więcej - czyż weterynarz z poznania mi nie mówił? nie uprzedzał?

Gdzie lezy wina? Wina leży u mnie. Gdyby ktoś wczoraj mnie zapytał o to czy może być coś gorszego od tego że go już jutro nie zobaczę -odpowiedziałbym – nie. Prawda jest taka ze jest coś o wiele gorszego - doprowadzenie swojego kota do okrutnej śmierci. Bo jak to nazwać inaczej. Patrzę na siebie w lustro i nie widzę siebie, ale kogoś kto jest łajnem, nikim i niczym. Przepraszałem go, że tak bardzo go zawiodłem, ale to nie daje żadnej ulgi.
Mnie z tego już nic nie usprawiedliwi – czy to ze chciałem „dobrze” – to nie zmienia wyniku.

Ale wy, jeśli ktoś to czyta i będzie miał kiedyś podobny dylemat - a będziecie mieć – nie czekajcie aż tyle. Oddajcie kociaka wtedy gdy jeszcze może z całą pewnością zasnąć spokojnie – nawet wtedy gdy wydaje się wam, że czuje się w miarę dobrze i jeszcze spokojnie możecie dać mu tydzień, kilka dni lub… dzień więcej....

Teraz muszę wrócić do pustki którą mam dookoła, do tego że nikt mi na biurku nie przeszkadza, ze nikt mi nie będzie "miągwić" na łóżku, że nikt mi nie wskoczy na kolana..i do strasznego poczucia winy.

Matikf

 
Posty: 15
Od: Czw maja 11, 2017 20:00

Post » Pon maja 22, 2017 19:59 Re: Mój kot ma powiększone nerki i OSTRZEŻENIE

Matikf, popełniłeś błąd, ale rozumiem, bo człowiek mimo wszystko chce mieć nadzieję na choćby jeszcze wspólną chwilę.
I powiem Ci jedno - jeśli zdecydujesz się we właściwym momencie, to wcale mniej nie boli.
Wiem co piszę, bo właśnie dziś mijają 3 miesiące od kiedy uśpiłam mojego najmłodszego kocurka (miał tylko 3,5 roku).
Wyrazy współczucia
Obrazek

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 23, 2017 7:07 Re: Mój kot ma powiększone nerki i OSTRZEŻENIE

Ogromnie Ci wspolczuje :( I wiem co czujesz :( z moja peirwsza kotką też czekałam za długo, też mi sie udusiła w drodze do weta :( Tez nie mogę sobie darowac.

To cholernie boli, ale nie warto sie katowac... Popelniamy bledy, bo nam sie cos wydaje, placa czasem za nie nasi podopieczni... Mysle jednak, ze by nam wybaczyli akurat to. Wiem, nie boli przez to mniej.

Spij spokojnie kotełku.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84527
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw maja 25, 2017 21:51 Re: Mój kot ma powiększone nerki i OSTRZEŻENIE

Dziękuję za ten wpis... Był mi potrzebny, bo 2 dni temu zdecydowaliśmy się na eutanazję kotki, żeby właśnie nie było za późno...

Nie mogłeś zrobić inaczej - nie wiedziałeś... Ogromnie mi przykro... On już nie cierpi i na pewno nie chciałby, żebyś ty cierpiał... Ale dobrze cię rozumiem...
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

Post » Nie cze 11, 2017 18:59 Re: Mój kot ma powiększone nerki i OSTRZEŻENIE

Po prostu trzymaj się Matikf. Znamy ten ból, oj znamy.

bea3

 
Posty: 4143
Od: Śro cze 26, 2013 12:23
Lokalizacja: opolskie

Post » Nie cze 11, 2017 22:27 Re: Mój kot ma powiększone nerki i OSTRZEŻENIE

Nigdy nie będziesz pewien.
Parę godzin za późno, parę za wcześnie.
Wyrzuty sumienia, ból ten sam.
Naprawdę.

Kot jak członek rodziny, kochamy, po prostu.

Może kiedyś przyjdzie dzień, że będziesz wiedział kiedy i nie będzie o parę godzin za wcześnie, albo za późno.
Ale boleć będzie tak samo. Naprawdę.

Miłość. Może to Ci pomoże.
Obrazek

ona szalona

 
Posty: 371
Od: Czw mar 24, 2005 12:45
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 27 gości