» Pon mar 23, 2009 13:49
Znalazłam ogłoszenie, że ktoś odda kotka 6 tygodni, że dorzuca legowisko, kuwete, miski. Zainteresowałam się sprawą kotka, łudziłam się, że kicia jeszcze przy mamie. Zadzwoniłam do babeczki, żeby zapytać się dlaczego oddaje takiego maluszka. Okazało się, że maluch jest u nich od paru dni, że mają z jakiegoś magazynu, gdzie się kotka okociła i stamtąd kiciunię mają. Babka sprawiała wrażenie, że nie widzi nic złego w braniu kota w takim wieku, a oddaje z powodu silnej alergii córki. Po rozmowie dyskutowaliśmy z TŻ na ten temat i doszlismy do wniosku, że ktoś może sie zgłośic po kota chocby dla samych gadżetów, kota potraktuje jak zabawke, a jak podrosnie - wywali. Postanowilismy, że wezmiemy małą, okazało się, że kicia wymaga leczenia, że dzisiaj trzeba pojechac na kolejny zastrzyk z antybiotem, to chyba zrażało potencjalnych chętnych, bo podobno telefonów w sprawie kotka było sporo.
Kicię mamy od soboty, wczoraj wieczorem przy mizianiu wyczułam zgrubienia w siersci, ma gdzieniegdzie takie ogniska strupków, trudno to okreslic. Dzisiaj zadzwoniłam do tej lecznicy na Fioletowej i okazało się, że antybiotyk miał być podany jeszcze w sobote, ale babka się nie stawiła, wetka ponoć też odkryła te miejsca ze strupkami i wyraziła opinię, że to może byc pasożyt i trzeba obserwować, ale tego tez mi kobieta nie przekazała. Naprawdę nie wiem czy faktycznie alergia była tu powodem pozbycia się kici, nie wnikam, może przeraziła ich myśl o leczeniu.
Najbardziej boli mnie brak szczerości, gdyby babka mi powiedziała o podejrzeniu wetki, to bym tak nie tuliła jej do siebie, nie całowałabym w łepek, ograniczyłabym synowi kontakty i zachowała po prostu normalne środki ostrozności. Wprawdzie teraz to wyrzucam sobie, że fujara jestem, bo mogłam najpierw ja dokładnie obejrzec, ale głupio się zasugerowałam informacją, że wet widział, że ma lekki katarek i wsio... I nosiłam to małe dziewcze wszędzie, wczoraj rano wzięłam do łózka, ona tak garnie się do człowieka, jest taka ufna i spragniona ciepła. Nic jej nie obchodzi, byle się wtulić i zasnąć. Teraz muszę ją izolować i serce mi pęka.
Ale się rozpisałam, ale przezywam bardzo te sytuację...
Wprawdzie powiedziałam babce z Fioletowej że przyjade do niej z kitką, ale jednak z TŻ ustaliłam ze mała pojedzie do Brzeskiego.
Kenya