Jakiś czas temu pisałam w tym wątku że polecam Lubelska Poliklinike Weterynaryjna...przez ok 7 lat szczepilas tam koty i było wszystko ok. Zwierzaki moje nigdy nie chorowały więc nie miałam z Nimi problemu. Wszystko się zmieniło dlatego opiszę Wam moja historie
Na początku marca jedna z moich kotek - czteromiesięczna Furia kilka godzin po zjedzeniu śniadania zwymiotowała. Poza tym incydentem nie działo się nic poważnego. Kotka była aktywna, piła wodę a nawet domagała się jedzenia! Po jakimś czasie podałam jej jedzonko w niewielkiej jednak ilości z obawy żeby wymioty się nie pojawiły ponownie. Kotka zjadła niewiele. Poszła spać. Po kilku godzinach znowu wymiotowała – wymioty były bardzo małe. Postanowiłam, że jeżeli sytuacja do rana się nie poprawi to pojadę do weterynarza. Następnego dnia z rana kotka po przebudzeniu poraz 3 zwymiotowała – samą żółcią. Zapakowałam ją od razu do transporterka i wyruszyłyśmy na wizytę do Polikliniki Weterynaryjnej. Na miejscu przyjął nas dr Chwastek. Zbadał kotkę, zmierzył temperaturę wypytał o wszystko...następnie podał leki i kazał obserwować.
Po południu kotka zrobiła się osowiała i właściwie na nic oprócz spania nie miała ochoty. Dodam, że piła ładnie wodę, siusiała normalnie. Po kilku godzinach (3-4) nie widziałam żadnych pozytywnych zmian więc zadzwoniłam do dr Chwastka i poraz drugi tego dnia wybrałam się do Polikliniki. Dr Chwastek zalecił zrobienie USG żeby sprawdzić czy kotka czegoś nie połknęła – było podejrzenie ciała obcego. USG wykazało zbite masy kałowe w jelicie grubym. Kotka dostała NoSpe i pastę Bezopet (do domu). Kotka nie miała apetytu (zresztą Pan dr kazał nie podawać jedzenia), ładnie piła ale nadal była osowiała. W niedziele rano znowu wybrałam się do Polikliniki zaniepokojona faktem, że stan kici nie ulega poprawie. Zasugerowałam, że najchętniej zostawiła bym kotkę w szpitaliku żeby porobili jej badania, podali kroplówkę… Furia została a ja miałam czekać na telefon. Pobrano jej krew na morfologie i zrobiono RTG. Morfologia nie wykazała niczego niepokojącego. Natomiast jak dowiedziałam się podczas rozmowy telefonicznej z dr Handwerkerem objawy radiologiczne wskazywały na niedrożność przewodu pokarmowego (wgłobienie jelita) i konieczna jest operacja. Po ok 2 godzinach odebrałam kolejny telefon, że operacja się udało. Wgłobienie zostało usunięte, wszystko poszło dobrze i kotka pewnie po 2-3 dniach wyjdzie do domku. Odetchnęłam z ulgą i już niemogłam doczekać się odwiedzin u Furii. Rano podjechałam do Polikliniki żeby zobaczyć mojego chorowitka. Pani dr Pomorska-Handwerker zaprowadziła mnie do kotki...Furia spała i była jeszcze troche otępiała po lekach, ale Pani dr zapewniała mnie że to normalne. Jako że był lekarz przeprowadzający operacje dr Handwerker i jego żona dr Pomorska skorzystałam z okazji żeby dopytać co jest właściwie przyczyną wgłobienia w jelicie, czy już wiedzą dlaczego wymiotowała (skoro ciała obcego nie znaleziono podczas operacji). Żadnej konkretnej odpowiedzi jednak nie otrzymałam. Oboje zgodnie stwierdzili, że wgłobienie spowodowane było wymiotami a skąd pojawiły się wymioty – tego nie wiedział jeszcze nikt. Pan Pan dr Ł.H stwierdził, że być może kotka przyniosła z hodowli jakąś chorobę zakaźną, a może wirusową (dodam, że kotka zabrana z hodowli – 3 tygodnie wcześniej była dwukrotnie szczepiona). Zapewniał mnie jednak, że już wszystko jest OK. Kotka miała mieć podawane jeszcze leki 2-3 dni i w środę miała wyjść do domku. Po południu podjechałam jeszcze raz żeby zobaczyć kotkę. Już nie pamiętam którego dnia dokładnie jaki był lekarz, ale przy okazji odwiedzin (przyjeżdzałam 2 razy dziennie) rozmawiałam i z dr. Ochal i z dr. Chwastkiem i nikt nie był w stanie udzielić mi odpowiedzi na pytanie DLACZEGO kotka wymiotowała! Po operacji pojawiła się biegunka. Oprócz tego lekarze zapewniali mnie, że jest poprawa i że kotka jest aktywna, zainteresowana wodą, natomiast z jedzeniem trzeba było poczekac do drugiego dnia po operacji. Podczas popołudniowej wizyty Pan dr zasugerował żeby następnego dnia w odwiedziny przyjść dopiero po południu po g.16 (z uwagi na remont). Rano zadzwoniłam do Polikliniki żeby zapytać o stan zdrowia kotki i czy dziś będzie mogła wyjść i dostałam informacje, że najprawdopodobniej nie ponieważ kotka nadal ma biegunkę i nie chce jeść
( bardzo mnie to zmartwiło. Wtedy napisałam na którejś z lubelskich grup prośbę o namiary na dobrego lekarza wet. (chciałam skonsultować Nasz przypadek z innym lekarzem). Dostałam namiary na Specjalwet. Zadzwoniłam i umówiłam się na wizyte na następny dzień do dr Majchera. Zgodnie z umową po południu pojechałam do Polikliniki. To był pierwszy raz kiedy przyniesiono mi ją do gabinetu i mogłam z Nią dłużej pobyć. Pani, która przyniosła mi Furię przyniosła mi owiniętą ją w podkład...na początku myślałam, że to dlatego żeby nic kotkę nie zabolało (wkońcu jest po operacji j.brzusznej), ale już po chwili wiedziałam, że powód jest inny. Kiedy wyciągnęłam kotkę z podkładu okazało się, że jest brudna, i śmierdząca (tak muszę to przyznać obrzydliwie śmierdząca!!!). Podczas wcześniejszych wizyt widziałam, że w klatce nie ma kuwetki, ale w pierwszej chwili myślałam, że po prostu jest akurat wyciągnięta do opróżnienia...no nie przyszło mi do głowy, że kuwety nie ma bo po prostu nie ma ;/ wtedy sobie to wyobraziłam...biegunka...kot który nie ma kuwety robi „pod siebie” i siedzi w swoich odchodach kilka godzin. Było mi niedobrze...zastanawiałam się jak ten kot musi się czuć...ja nie czuła bym się w takiej sytuacji dobrze. Siedziałam tego popołudnia z Furią ponad półgodziny. Przytulalam ją, głaskałam a Ona nadstawiała mi swój kochany pyszczek do miziania. Poprosiłam o przygotowanie mi wypisu ze szpitala i przygotowanie kotki do odbioru. Ok 10.30 rano następnego dnia przyjechałam po Furię...zabrałam ją domu a na 13.00 pojechałyśmy do Specjalwet. Pan dr Majcher zbadał kotkę i podczas badania palpacyjnego stwierdził dużą bolesność w podbrzuszu oraz wyczywalny twór 2/3cm w śródbrzuszu!!! Kotka była też niestety odwodniona Emotikon frown od razu skierował nas na USG – podczas którego okazało się, że jest ponowne wgłobienie!ostre zapalenie trzustki z nadtrawieniem okolicznych tkanek Emotikon frown kotka miała również pobraną krew na badania...(wyniki były po kilku godzinach) i okazało się, że ma Lamblie i Panleukopenie!!! Byłam załamana! I tu pojawia się pytanie dlaczego żaden z lekarzy Polikliniki Weterynaryjnej (na wypisie widnieją nazwiska wszystkich lekarzy pracujących w przychodni) nie badał mojej kotki pod kątem chorób zakaźnych/wirusowych, dlaczego nie był badany kał? Dlaczego moja kotka po operacji nie była WOGÓLE badana...na wypisie jest czarno na białym wszystko napisane...zresztą bez wypisu można wysnuć takie wnioski...bo jak wytłumaczyć fakt że tego samego dnia którego została wypisana z Polikliniki w Specjalwecie lekarze w ciągu kilku minut stwierdzili odwodnienie, ponowne wgłobienie, zapalenie trzustki a po kilku godzinach panleukopenie i lambie???
I skąd wzięła się Panleukopenia? Moja kotka była szczepiona dwukrotnie...w domu miała kontakt jedynie z moją drugą kotką która Panleuko nie miała i nie ma…
Tego samego dnia odbyła się operacja...wszystko poszło ok – wgłobienie zostało usunięte. Wieczorem w związku z Panleuko kotce została podana surowica. Wiem, że lekarze dwoili się żeby pomóc Furii. Od początku jednak „rokowania były ostrożne” a lekarze podkreślali, że największy problem stanowi trzustka
(( Jeździłam do małej dwa razy dziennie i ciągle byłam w kontakcie telefonicznym z lekarzami. Stan Furii niestety pogarszał się
( Mijały godziny, dni a ja mimo wszystko nie dopuszczałam do siebie myśli, że może odejść. Ciągle wierzyłam w to, że niedługo wróci do domu, do mnie, do Nas do swojej kociej przyjaciółki. Niestety tak się nie stało. W poniedziałek rano odebrałam telefon z informacją, że Furia umarła nad ranem. Nie wytrzymała. Przestała walczyć i odeszła. Zostawiła mnie. Zostawiła po sobie ogromną pustkę w moim sercu. Furia choć była z Nami tak krótko była dla Nas bardzo ważna. Bardzo ją kochałam. Była też bardzo ważną częścią życia mojej drugiej kotki Kobry. Były nierozłączne. Razem spały, bawiły się, jadły, nawzajem się myły...teraz Kobra ma tylko Nas a My mamy tylko Ją. Mam nadzieje, że ból po Jej stracie kiedyś minie.
To co teraz czuje to nie tylko ból. Czuje żal i złość, że są na tym świecie ludzie którzy nie potrafią swojej pracy wykonywać jak należy. Dodam że po wystawieniu na fb Polikliniki opini pisało do mnie wiele osób w tym studenci weterynarii i niezadowoleni z usług Polikliniki klienci i wiem że nie jestem ich pierwsza ofiarą
( skargę na Poliklinike złożyłam do Izby i lada dzień mam przesłuchanie w tej sprawie