Foka:) pisze:Hej,
Mój kot często choruje i szukam pilnie dobrej kliniki weterynaryjnej. Był ktoś z Was na tej przy ul. Toszeckiej 19 w Gliwicach? Polecacie?
Zdecydowanie
nie polecam Toszeckiej, chyba że ktoś ma sprawdzonego konkretnego weterynarza z tej przychodni. Jest ich tam wielu i różnie można trafić. Ja leczyłam tam zwierzęta nieraz i prawie nigdy nie byłam zadowolona z diagnozy, a ceny mają wygórowane. Raz się zdarzyło, że lekarz stamtąd okazał się sensowny i wyleczył mi świnkę - już tam nie pracuje, przyjmuje w Onkovecie.
Byłam tam kiedyś z psem chorym na serce i zrobili tylko USG, nawet mi nie zalecili echa serca. Innym razem, kiedy z nią byłam wsadzili ją bez sensu do klatki "na obserwację" i mimo że było to dwie godziny przed ich normalnymi godzinami otwarcia musiałam zapłacić za opiekę nocną 150 zł. A tak naprawdę nic nie zrobili, podali lek za który zapłaciłam osobno (to jest klinika całodobowa i jedyny powód, dla którego tam bywałam).
Miałam też kiedyś kociaka przygarniętego z działki z podejrzeniem panleukopenii i lekarz leczył go na "koci katar" stwierdziwszy, że może to to, a jak leki nie poskutkują to się zrobi test na panleuko. Głupia się zgodziłam bo to był pierwszy kot jakiego miałam i nie wiedziałam, że test trzeba robić natychmiast, bo czas gra ważną rolę. Jako uzasadnienie lekarz podał, że test jest drogi - 40 zł. Przez tydzień chodziłam z kotem codziennie na kroplówki płacąc po 25 zł, żeby się ostatecznie okazało, że to jednak panleukopenia - dla kociaka oczywiście było za późno. To jest wina mojej głupoty, ale co powiedzieć o lekarzu, który nie potrafi postępować z tak powszechną kocią chorobą? Moim zdaniem było to zrobione tylko po to, żeby wyciągnąć kasę. W sumie wydałam chyba z 300 zł na leczenie, które było kompletnie bezużyteczne. Jakby zrobili test jak należy mogłam jeszcze szukać surowicy i może kot by przeżył.
Dlatego Toszeckiej unikam, chyba że sprawa jest pilna, a wszystko wokół zamknięte.
Polecam Lovet na Spółdzielczej i Onkovet na Tarnogórskiej.