Atja pisze:Druga sprawa: posiadałam szczury jako młoda dziewczyna. Pan Jachman poinformował mnie oraz moich rodziców o możliwości zarażenia się od gryzoni czymś, co mogło spowodować moją bezpłodność lub zaefektować w przyszłości problemami rozwojowymi płodu mojego ewentualnego dziecka. Wyburknął te informacje nie dbając zupełnie o to co z nimi zrobimy. Kiedy zaczęliśmy dopytywać jak pozbyć się wątpliwości i zdobyć pewność, że szczurki są zdrowe, powiedział jedynie że "20 lat temu takie badania były obowiązkowe w całej Polsce, teraz moooże jest z jedno laboratorium i to nad morzem, nie pomogę." Nie mam w tym momencie gryzoni, ani nie planuję póki co ciąży, jednak dręczy mnie tamta szczątkowa informacja. Z jednej strony jestem panu Jachmanowi bardzo wdzięczna za zasygnalizowanie takiej BARDZO WAŻNEJ KWESTII (żaden inny weterynarz w ogóle nie pofatygował się pisnąć choćby słówka o tym - cokolwiek to jest), z drugiej jednak czuję żal że nie pomógł w żaden sposób rozwiać naszych wątpliwości.
Powiem tak - zajmuję się szczurami od prawie 9 lat, udzielam się na szczurzych forach, należę do organizacji pomagającej szczurom w potrzebie, czytam fachową literaturę i planuję w przyszłości zawodowo zająć się leczeniem szczurów i innych drobnych ssaków (weterynarię studiuję). I prawdę mówiąc nigdy o czymś takim nie słyszałam... Też bywałam u dra Jachmana ze szczurami i mnie nigdy przed żadną tajemniczą chorobą nie ostrzegał. Biorąc to na zdrowy rozum - żeby zwierzę mogło Cię czymkolwiek zarazić, samo musi być zarażone. Niby skąd miałoby samo się zarazić? Czym? Nigdy nigdzie nie natrafiłam na podobne ostrzeżenia. Podejrzewam, że pan doktor przeczytał coś o szczurach dzikich, wędrownych, które przenoszą przeróżne zarazki (bo mają kontakt choćby z odpadami przez ludzi wyrzucanymi) i na domowe szczury tę wiedzę przeniósł. Na Twoim miejscu naprawdę bym się nie martwiła.