ŁÓDŹ i łódzkie

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Pt lip 08, 2011 13:39 Re: Polecany Gabinet Weterynaryjny - Skierniewice

Dzięki :kotek:
Maluda jest już Skierniewiczanką i pewnie w styczniu, kiedy przyjdzie pora na sterylkę odwiedzi "Pręgowane i łaciate" :)
Nowy domek poinformowany aby szerokim łukiem omijać lecznicę dr Mozgi
Obrazek

Ania1

 
Posty: 43
Od: Sob gru 11, 2004 1:47
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon lip 11, 2011 20:36 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Pabianice

A ja polecam Przychodnię "Pies Kudłaty" na ul. Moniuszki 139 w Pabianicach.
Otwatra kilka miesięcy temu, przyjmują dwie lekarki- dr Ola i dr Ania. Obie bardzo sympatyczne, kontaktowe, wszystko tłumaczą i co dla mnie najważniejsze, lubią zwierzęta...
Sterylizowałam tam swoją kocicę i mogłam przy niej być, jak dostała zastrzyk usypiający, a potem została mi oddana zupełnie wybudzona, jakby nie była operowana...
Genaralnie moja Fiona nie przepada za wizytami u weta, a tutaj jest zupełnie wyluzowana:) Naprawdę polecam:)

Triss3378

 
Posty: 1
Od: Pon lip 11, 2011 17:55

Post » Czw sie 04, 2011 10:48 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Zgierz

Polecam lecznicę przy schronisku Medor - dopiero się wyposaża, ale pani doktor jest niesamowita - pełen profesjonalizm i życzliwość dla zwierzaków. Do tego odwiedzając tę lecznicę wspieracie schronisko.

nowa28

 
Posty: 4
Od: Pt lip 15, 2011 12:08

Post » Nie sie 07, 2011 14:39 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Łódź

A ja serdecznie polecam lecznicę LABRADOR http://www.labrador.go3.pl/przychodnia.html i dr Tomasza Szczepanika -kociarz z zamiłowania !!! Lecznica jest malutka ale nie droga i lekarze tam pracujący są naprawdę z powołania.

Lindusia

 
Posty: 8
Od: Wto lis 23, 2010 17:05

Post » Śro sie 24, 2011 15:56 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

ŁÓDŹ
Polecam bardzo mocno lecznicę FUTRZAK na Limanowskiego 182.
Leczy tam dwoje lekarzy. Pani doktor i Pan doktor. Oboje są świetni. Nie miałam jeszcze poważnych zabiegów w tej weterynarii, ale są na prawdę genialni.
Zwierzaki powierza im również Fundacja Niechciane i Zapomniane SOS Dla Zwierząt - jest to przynajmniej dla mnie genialna rekomendacja.
Przed szczepieniami moje kociaki są zawsze osłuchane i zmierzona temperatura.
Poczucie humoru Pana Doktora może niektórym wydać się dziwne, ale ja je lubię i na prawdę cenię tego lekarza.
Po wizycie kastracyjnej mojego kocura kolega, który tam ze mną pojechał stwierdził, że temu lekarzowi dałby nawet swoje zęby wyleczyć (kolega nieziemsko boi się dentystów i nie ma do nich zaufania). :D
Ceny też mają baaardzo przystępne. Wcześniej leczyłam koty w lecznicy PANDA na Piotrkowskiej i ceny są o prawie połowę niższe. Byłam tym bardzo mile zaskoczona.
Oboje mają super podejście do zwierzaków, choć to i tak moich kotów nie przekonuje, ale chyba żaden zwierz nie lubi weterynarzy ;)
Lecznica na Limanowskiego ma szpital i zabiegi chirurgiczne, których ta na radogoszczu nie wykonuje i nie ma opieki szpitalnej.

Podaję linka do strony lecznicy

Słyszałam też bardzo dobre opinie o FUTRZAKU na radogoszczu, ale osobiście nigdy tam nie byłam.

selya

 
Posty: 355
Od: Pon sie 22, 2011 16:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sie 27, 2011 11:20 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Bardzo mi przykro z powodu śmierci kociaka :(
Jednak na przyszłość polecam (bez względu na lecznicę) starać się, żeby kot "prowadzony" był przez jednego weta. Wtedy mamy gwarancję, że zwierzak nie jest obcy lekarzowi. W tamtej okolicy, na Bałutach, polecam lecznicę w Tesco na Pojezierskiej.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro wrz 21, 2011 21:57 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Amberka- rada na przyszłość- nie kupuje się kota z pseudohodowli/'chodowli". Bez rodowodu, nieszczepionego, ze świerzbem...Napedziliście koniunkturę pseudochom, którzy traktują koty jak maszynki do zarabiania kasy...Rasowy=Rodowodowy to jedno z haseł, jakie nam przyświeca :ok:

A co do "Sowy"- mnie nie zawiedli, choć słyszę coraz więcej negatywnych opinii. Wprawdzie diagnozować swoich zwierząt bym im nie pozwoliła, ale mają genialnego chirurga. Nazywa się Anna Hajdamowicz-serdecznie polecam.
ObrazekObrazekObrazek


_________________

marija

 
Posty: 2315
Od: Czw gru 28, 2006 22:44
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lis 10, 2011 11:18 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Zdecydowanie odradzam - lecznica Dog przy Łagiewnickiej.

Mieszkam blisko, znam okoliczne lecznice, mniej więcej znam opinię ludzi o nich.
Dawno, dawno temu miałam psa - bardzo łagodną foksterierkę. W tej lecznicy postawiono ją na stole i zamiast np. poprosić mnie o położenie jej na boku do badania - lekarz (?) energicznie podciął jej nóżki, tak, że upadła na tym stole na boczek. Więcej z lecznicy nie korzystałam.

Teraz znów zetknęłam się z tą lecznicą - wygrała przetarg miejski na sterylizacje kotów
Wolnożyjących na Bałutach, a my działamy na Bałutach…

I mam fatalne doświadczenia. Opiszę zaraz te związane z odbieraniem kotów przynoszonych przez karmicieli - odbieram i odwożę, bo chcę starszym Paniom choć trochę pomóc.
Zawsze koty leżą na zasikanych podkładach - nie lecznicowych, a tych, które włożyli do kontenera karmiciele. Odebrałam kotów może kilka - i albo z pawikiem w kontenerze - pani doktor poproszona o usuniacie tego z dziwnym wyrazem twarzy wręczyła mi kalek papieru. Albo z kupą. Albo na podkładzie z zasikanych gazet, lecznicowych - jeden z lekarzy na mój zarzut o przechowywaniu kotów ze świeżymi ranami pooperacyjnymi w odchodach z oburzeniem wyjąśnił, że mają zmieniane gazety. Lekarze przy okazji przepakowywania kotów do konteneró uszkodzili nam dwa - jeden pęknięty, ale nadaje się do użytku, w drugim połamano klipsy spinające dół z górą i tak mi oddano z dzikim kotem w środku bez ostrzeżenia, bez słowa przeprosin.

Lecznica generalnie nie nacina uszu, trzeba nacisnąć, by to zrobili. Dlaczego? A pewnie dlatego, że jeśli karmiciel przyniesie drugi raz tego samego kota, co się zdarza - lecznica spokojnie kasuje za premedytację i oględziny drugi talon miejski.

Lecznica nie ma zwyczaju informować, jakiej płci było przyniesione zwierzątko. Generalnie koty wydawane są bez słowa komentarza.

I pewnie poprzestałabym na piśmie w oo działaniach wysłanym do UMŁ, który Zr wspomniane usługi płaci, gdyby nie wczorajsze zdarzenie.

Kotka Honey - znaleziona przez Miodalik kilka dni temu trafiła do mnie. Przy wizycie lekarskiej wygolono jej brzuszek, by sprawdzić, czy była sterylizowana. Nie była - więc szczepienie, sterylka za kilka dni.
Wczoraj - 09.11.2011 ok.,godz.10tej p,Łucja zaniosła tę kotkę do lecznicy Dog. O godz.16tej kotka jeszcze nie była zoperowana. O godz.18tej oddano ją całkowicie wybudzoną, bez slowa komentarza.
Wieczorem zdziwiłam się i zaniepokoiłam jej stanem - jeszcze żaden kot tak szybko i sprawnie nie wybudził się z narkozy. Zaczęłam dokładnie oglądać - ucho nacięte, pewnie wskutek moich uwag sprzed kilku dni, zakrwawione, nie wytarte. Brzuszek wygolony, czyściutki, szwu brak. Znaczy co? Nacięli ucho i już? A sterylka? Czyżby poprzedni wet nie dojrzał blizny?
O 21.30 pojechałam do lecznicy całodobowej. Dwóch lekarzy ją oglądało. Wniosek - brak śladów interwencji chirurgicznej, lekarze nie są w stanie stwierdzić, czy podano jej narkozę. . Czyli w Dogu zamiast kotkę wysterylizować, nacięto jej ucho? Bo brak śladów interwencji chirurgicznej rozumiem jak brak także starych śladów, czyli blizny po starej sterylce.

Czekałam z napisaniem tego postu, bo p.Łucja miała zadzwonić do lecznicy i sprawę wyjaśnić. Wyjaśniła - lekarze z Doga uznali, że skoro kotka ma wygolony brzuszek, to była wysterylizowana. I nacięli uszko. I oddali bez słowa informacji.


Może to i prawda.

Ale mnie majaczy też czarny scenariusz - w świetle np. „kasowania” talonu miejskiego za już ciachnięte koty.

Kotce chyba nie podano narkozy - czyli ciachnięto już spory kawałek uszka na żywo. Dog nie nacina uszu kotom wolnożyjącym, bo to niehumanitarne.

Kotka łagodna, mogłam obejrzeć jej brzuszek. Ale czy mogę podejrzewać, że np. karmicielom oddaje się w kontenerach dzikie kotki poddane „sterylizacji” o podobnym zakresie? Dzikim kotkom nikt brzuszków nie ogląda, po odebraniu z lecznicy po prostu się je wypuszcza.
I co dalej???
W czarnym scenariuszu widzę kocięta urodzone przez kotki „wysterylizowane” na koszt miasta….

Zdjęcia uszka i brzuszka będą.

I ciąg dalszy w postaci pisma do UMŁ.
I może jeszcze w kilka miejsc.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lis 10, 2011 12:07 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

annskr pisze: /.../ Dzikim kotkom nikt brzuszków nie ogląda, po odebraniu z lecznicy po prostu się je wypuszcza.
I to jest niestety błąd. Aniu, rzecz w tym, że to jest błąd NASZ, czyli osób przywożących koty na sterylki.

Ja sobie po prostu nie wyobrażam sytuacji, w której dziczek jest wypuszczany kilka dni po sterylce, bez oględzin rany, bez zdjęcia szwów.
Jeśli tak to ma wyglądać w NASZYM (jw.) wydaniu, to naprawdę lepiej, żebyśmy sobie dali spokój. Osoby, które nie mogą zapewnić kotu bezpieczeństwa, tzn. opieki do momentu wyjęcia szwów, nie powinny, moim zdaniem, brać się za sterylki. Tu nie chodzi o naszą wygodę, ale o kocie życie. :?
I, nie, niestety nie wierzę w rozpuszczalne szwy. Czasami na skórze zostają końcówki, które dziwnie podsychają i niepokoją kotkę. Efekt: rozlizywanie, zgryzanie i rozwalenie świeżo zagojonej rany.
Lepiej mniej kotów kroić, a dobrze, Bez narażania ich zdrowia.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23812
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw lis 10, 2011 12:12 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Dopiszę, żeby było konstruktywnie :wink:
Dlatego, moim zdaniem, należy kłaść do głowy urzędnikom z UMŁ, że muszą tak skalkulować koszt talonu, żeby uwzględniał kilkudniową opiekę pooperacyjną na terenie lecznicy.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23812
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw lis 10, 2011 14:30 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Nie urządnicy kalkulują ceny. Lecznice skladają oferty cenowe.
W specyfikacji przetargowej jest zapis, nakladający na lecznicę zapewnienie koty pooperacyjnej opieki wet przez okres minimum 48godzin od chwili przeprowadzenia zabiegu.
Minimum 48 godzin.



A realia?
Te koty, które miałam okazję obserwować po sterylizacji (nie mówię o Dogu, to nowe doświadczenie), po 30godzinach szaleją jak nowe. Powikłania ze szwami - w tym roku jedno.
Ana, wypbrażasz sobie siedemdziesięparoletnią karmicielkę z niesprawnymi rękami usiłującą obejrzeć brzuszek kotki? To nalezy do obowiązków lekarza!!!
Albo mniej sterylek? Jeszcze mniej niż obecnie? To jaki byłby wysyp kociąt? Przecież niezależnie od ilości kociąt, które się rodzą, "rynek" jest w stanie wchłonąć stałą ograniczoną ilość. Czyli reszta zostałaby na ulicach - co jest równoznaczne ze śmiercią, niestety.
Narażam się na gromy, wiem - ale za każdym razem sterylizując jedną kotkę, nawet ryzykując jej życiem - jednym i tylko jednym - ocalam przed urodzeniem i śmiercią co najmniej dwa mioty rocznie.
Czyli ryzyko jednego życia - dość znikome zresztą - za pewną śmierć kilku-kilkunastu kociąt rocznie, kilkudziesięciu w ciągu całego życia kotki.


Dowód? Niemal z ostatnich tygodni
Niełapalna Kłapouszka, która zdążyła nas uzczęsliwic chyba ośmioma miotami. W każdym rodziła po 4-5 kociąt. Jesli nie udało się ich zgarnąć zaraz po wyjściu z bezpiecznej piwnicy, po kilku dniach zostawały dwa kociaki.
Kociaki z 1go Maja - było sześć, w tydzień po zgłoszeniu żyły trzy.
Kociaki z Gdańskiej - zabralam tydzień po zgloszeniu w stanie krytycznym.
Kociaki ze Wschodniej z piwnicy - wydobyute cztery, przeżyl jeden, w piwnicy nie przezyłby żaden.
Kociaki ze Wschodniej z ruiny - dwa daly się zlapać zdowe, trzeci po miesiącu - z okiem do amputacji, z trudem odratowany.

Nie będę przedłużać dyskusji - funkcjonujemy w warunkach realnych, nie idealnych. O idealnych można pomarzyć, można do nch dążyć, ale na razie trzeba dzialać - tak, jak można.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lis 17, 2011 19:24 Re:

UWAGA - w tej lecznicy przyjmuje również pani Monika, która pracuje w Bernardzie. Najlepiej o jej rekomendacjach świadczy przypadek, gdy kiedyś przyszliśmy do Pani Kasi, kolejka była nawet na zewnątrz. Ale musiała uciekać, bo już 14 była, i musiała dziecko z przedszkola odebrać. I przyjęła nas Monika. Wychodzimy - poczekalnia pusta.


To nie prawda, że Pani Monika jest gorsza... Tak może się wypowiadać osoba która nie poznała do końca lekarza. Ja leczę tam moje zwierzaki i wszystkie mają się bardzo dobrze, obojętne mi jest kto mnie przyjmie bo zarówno Pani Kasia jak i Pani Monika są bardzo dobrymi lekarzami. Wielu moich znajomych też leczy tam swoje zwierzaki i nie wypowiadają się tak, że jedna jest lepsza, a druga gorsza. Jak dla mnie to jest żałosne... Jeśli zwierzakowi obojętne jest kto go przyjmie to dlaczego właściciel miałby się tym przejmować?

Polecam zarówno Panią Kasię jak i Panią Monikę:)

koszatka2008

 
Posty: 1
Od: Czw lis 17, 2011 19:13

Post » Czw lis 17, 2011 19:56 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

Nie znam tej lecznicy, ale znam annskr. Do tej pory nie umiałam sobie wyobrazić, co musiałoby się stać, żeby jednoznacznie, oficjalnie i tak kategorycznie wyraziła się negatywnie o jakiejś lecznicy czy o kimkolwiek. Jak przeczytałam jej posta, włos mi na głowie staną dęba. I wiem, że nie ma tam ani jednego przesadzonego przecinka.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt lis 18, 2011 16:25 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

ja polece już wspomniana wczesniej lecznice z ul. Lewej :) ludzkie podejscie do zwierzat:) widać ze weterynarze pasjonaci

dotkom123

 
Posty: 3
Od: Pt lis 18, 2011 16:21

Post » Śro lis 23, 2011 21:19 Re: ŁÓDŹ i łódzkie

bardzo polecam "Pod Koniem", od kilkunastu lat jestem do nich przekonana.

W latach 90-tych, kiedy jeszcze byłam mała i nasz pierwszy pies miał 'koci tyfus', jeżdżąc od lecznicy do lecznicy dostawaliśmy wyrok i propozycję uśpienia, jedynie dr Korczak szczerze i konkretnie powiedział, że leczenie będzie długie, kosztowne i bez 100% gwarancji powodzenia ale chce o niego walczyć. I wtedy wygraliśmy.

W 2006 roku mój czternastoletni kundel zasłabł w Boże Ciało- myśleliśmy, ze to udar. Trafił do "Pod Koniem" do dr Micor, okazało się, że pies ma nerki w strasznym stanie, mocznik i OB na niedopuszczalnym poziomie i do tego ogromnego guza śledziony (tu powinnam wspomnieć, że pies miał trzy tyg. wcześniej domowa wizytę z badaniami krwi u dr Pacałowskiej, ale jestem laikiem, nie znam się, więc nie oceniam). Walczyliśmy równo miesiąc z zapewnieniem, że pies nie cierpi. Poświęcenie dr Micor oraz jej rady (a także wsparcie czystoludzkie) sprawiło, ze będę jej wdzięczna do końca życia. Podarowała mi miesiąc z moim najukochańszym psiakiem (nadmienię, że był to dobry miesiąc, pies też walczył i choć wiedzieliśmy, że to pożegnanie dostaliśmy trochę czasu). W tym czasie, w lecznicy zajmowali się nami także inni lekarze- dr Korczak, dr Magda, dr Ania (przepraszam, ale nie pamiętam nazwisk) i wszyscy okazywali wiele serca i zaangażowania.
Przez te kilkanascie lat leczyłam tam też swoje króliki, koty ( w tym kastracje) i nie mogę powiedzieć złego słowa. Ostatnio spotykam tam młodych (nieznanych mi) lekarzy, ale nie mam żadnych przykrych doświadczeń.

Ostatnio po raz pierwszy miałam do czynienia z Gabinetem TROP na Strażackiej- 6 sterylek z UMŁ matki i 5 znalezionych kociaków. Bardzo miło i sympatycznie, również złego słowa nie powiem i chyba będę tam częstszym gościem.

Z doświadczenia znajomych- nie polecam dr. Jachmana- jednych wystawił przy skomplikowanym porodzie, choć prowadził całą ciążę i obiecał pomoc przy porodzie, to nie wywiązał się. Drudzy znajomi byli mamieni obietnicami i naciągani na kolejne wizyty i leki choć pies nie miał szans.

kas1986

 
Posty: 57
Od: Nie paź 30, 2011 13:04

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 52 gości

cron