KRAKÓW i Małopolska

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Wto cze 02, 2009 13:16

KRAKÓW

Lecznica ZDROWIE CZTEROŁAPA
ul. Grenadierów 7D
pon-pt 9-12 i 15.30-20 sob 9-14
telefony - 728295974 i 6615500

Na podstawie doświadczeń moich i znajomej mogę polecić. Poszłam tam gdy moja Koralina zaczeła kichać i "skrzypieć" przy wydawaniu dźwięków, sympatyczna pani doktor przyjeła nas od razu, nie tylko zdiagnozowała ale i ogólnie obejrzała i zważyła, zaleciła krople na podrażnione gardło, dała zastrzyk na wzmocnienie.

Znajoma była z dziwnymi strupkami u kocurka, dostała zadanie obserwować, nie zmieniać karmy, bo może to być alergia. Przy okazji kocurek został odrobaczony.

Obie za wizytę zapłaciłyśmy symboliczne kwoty za leki, sama konsultacja i obejrzenie kota nie kosztowały nas nic, z wątpliwościami do pań można spokojnie dzwonić.

Na mnie gabinet wywarł pozytywne wrażenie, chętnie posłucham innych opinii.

alinka6 pisze:Również polecam Panie ze Zdrowia Czterołapa, ul Grenadierów. Są to młode wyksztłcone, i kształcące sie na biezaco!, lekarki z powołaniem! Moja kotka jest bardzo chora, mam dluga droge za soba i przed soba, wiec widziałam wielu vetów. Wiedza i milosc do zwierzat. Nie sadze, zebyście sie zwiedli. Naprawde polecam!

02.2011 slowiku pisze:ZDROWIE CZTEROŁAPA
GRENADIERÓW 7D
http://www.czterolap.pl/

Bywałam w różnych lecznicach z różnymi zwierzętami, ale ten gabinet jest najlepszy. Pani Agnieszka fachowo podchodzi do sprawy, widać, że wykonuje zawód z pasją, a nie obowiązkiem.

Konsultacje były darmowe, podobnie jak próbka preparatu na kłaczki, aby zobaczyć, czy się sprawdzi.

Pełne zaufanie uzyskaliśmy po tym, jak fachowo wykonała zabieg sterylizacji na naszej kotce. Lenka już wieczorem czuła się dobrze, a malutkiej ranki w ogóle nie widać.

Polecam z czystym sumieniem!
- Ech, bo te wasze demony są jak koty.
- Niezależne, piękne, drapieżne...?
- Pie***ą wszystko, co nie zdąży uciec i udają, że nic i nikt ich nie obchodzi, a tak naprawdę, to puchate pieszczochy.

Alquana

 
Posty: 2
Od: Wto cze 02, 2009 12:45

Post » Czw cze 04, 2009 21:23

Węgrzce pod Krakowem

Z całego serca polecam panią wet Dominikę Gierlicką-Białek, która ma gabinet w WĘGRZCACH blisko Krakowa.
Panią Dominikę miałam przyjemność poznać, gdy jeszcze współpracowała z gabinetem Agouti na rusznikarskiej.
Nigdy nie spotkałam tak kompetentnej a przy tym przemiłej osoby!
Bardzo nam pomogła przy leczeniu obydwu psów (starszy pies ze stawami, suka po ropomaciczu i sterylce)
A teraz, gdy poszłam do niej z kociakami, które urodziły się u nas w garażu, liczy nam za same leki, za wizyty już nie!
Chciałabym, żeby każdy lekarz weterynarii tak kochał to co robi i był w tym na prawdę super!

Pani Dominika przyjmuje (na zmianę z koleżanką) w gabinecie w Węgrzcach,
Ul. C1 nr 17
pon-pt od 10 do 20
sob. od 10 do 14
03.07.2010 ['] Prezes. Kocham Cię.
26.11.2020 ['] Murziłka
12.05.2022 ['] Tiger
22.03.2024 ['] NW SP Dongalas Glitne DSM


Dom bez kota jest jak człowiek bez duszy... Nie ma w nim życia.

Prawdziwa miłość nie potrzebuje słów. Albo milczy. Albo MRUCZY!

wistra

 
Posty: 9372
Od: Nie paź 08, 2006 17:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 11, 2009 13:17

Oświęcim

- nie polecam chirurga p. Grzebinogi. - Lecznica na Błoniach .Nie miły , arogancki . Zero dyskusji . Mojemu kotu , który wtedy był schroniskowym dwukrotnie robili zabieg amputacji łapki bo za każdym razem wychodził kikut przez skórę. Po tej drugiej operacji ponownie była rana , dopiero w Bielsku na Szarotki zoperowano Czesława jak trzeba. Jest radosnym i pogodnym kotkiem. W lecznicy nie dezynfekuję stołów , nie ubierają rękawiczek do badania !

harpia pisze:Podpisuję się pod majencją, miałam nie miłą przyjemność poznania wetów z kliniki na Błoniach.
Pierwszy raz byłam tam skierowana przez mojego weta z fretką, która miała mieć robione RTG pod kątem dysplazji, pierwsze co rzuca się w oczy to kompletny chaos, nie ma czegoś takiego jak kolejka, trzech wetów przyjmuje równolegle, psy skaczą sobie do gardeł, jakaś kocica w kącie wymiotowała (jak się później okazało, kocicę bez badania kontrolnego wzięli na kastrację, po otwarciu okazało się, że jest dość wysoko w ciąży, nie wykastrowali, zaszyli i oddali do domu)
Mojej freci głupiego jasia chcieli podać bez jakiejkolwiek informacji ode mnie, ile waży, w jakim wieku, co się dzieje, NIC, dobrze, że trochę w lekach siedzę bo taką dawką jaką by mi Isie chcieli ogłupić to by uśpili permanentnie. RTG zrobione debilnie, mój wet się załamała jak zobaczył, nic nie dało się wyczytać, musiałam jechać do Krzeszowic i tam robić.

Drugą okazją było robienie RTG przedniej łapki u mojej suczki, tu nas przyjął dr. Grzebinoga, gość nie miły, arogancki, do zwierząt podchodzi machinalnie. Najgorsze było na końcu, moja sunia jest schorowaną babcią, dostałam zjebkę na całą klinikę, że jestem mordercą bo nie chcę poddać jej operacji usunięcia obu listw mlecznych, że dopuściłam do tego, że ona ma guzy... Po pytaniu czy on by taką operację TERAZ wykonał dostałam odpowiedź, że oczywiście bez problemu, 700zł. za jedną listwę, 1400zł. za obie...
Nie interesowało go, że pies jest sercowcem i prawdopodobnie narkoza ją zabije, już mów wet przy kastracji (4 lata temu) mówił, że najgorszym wyjściem jest poddać ją usuwaniu listw, to zbyt inwazyjna operacja jak dla takiej babci, która ledwo już chodzi.
Widać, liczy się tam tylko kasa, dobro zwierzaka nie ma prawa bytu, to nie łączy się w tym biznesie z zarabianiem, ODRADZAM.

10.2009 gekkon pisze:A ja wręcz przeciwnie! Zupełnie nie zgadzam się z opiniami powyższymi.
Od lat leczę nasze zwierzęta - a mam ich trochę - w lecznicy na Błoniach i niezmiennie zadowolona jestem z pracy zatrudnionych w niej Weterynarzy (przez duże W) z panem Grzebinogą na czele. Nasze zwierzęta kilkakrotnie były operowane przez tegoż chirurga i za każdym razem wracały do zdrowia. Żeby nie było niedomówień - operowane były na różne schorzenia (takie chorowite nam się trafiły). Za każdym razem otrzymywałam kompetentne informacje i wyjaśnienia - dlaczego należy wykonać zabieg, w jaki sposób będzie przeprowadzony i jak postępować ze zwierzakiem po wszystkim, żeby doszedł do zdrowia.
Tak że z czystym sercem mogę polecić zarówno lecznicę, jak i doktora Grzebinogę.
Obrazek

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Śro lip 15, 2009 23:41

Kraków-Mistrzejowice

Niech Was ręka Boska broni przed centrum weterynryjnym CHIRON przy ul. Kuczkowskiego w Mistrzejowicach doktorem WOJNAREM. Chodzilam tam od ponad roku i nie byl w stanie zdiagnozowac postepujacej niewydolnosci nrerek u mojej koteczki, chociaz sama to sugerowalam. Zamiast tego leczyl ja na nieistniejacego polipa w pecherzu, ktory zdiagnozowal na swoim usg. Polipa nie ma, tak jak i 75% nerek u mojej koteczki!

miszelina pisze:No specjalistą od nerek to on nie jest, mój biedny Rufin odszedł po 4 dniach leczenia bez diagnozy na ostrą niewydolność nerek. Teraz wiem, że leczenie było całkowicie chybione.


alinka6 pisze:Miszelina, diagnozowal na oko, badan nie chcial robic, a jak robil, to nic z nich nie wynikalo. Ma opinie lekarza, ktory za zwierzetami nie przepada, o czym wiedzialam, ale dopoki nic sie nie dzialo - a niewydolnosc nerek u kotow jest bardzo podstepna - nie wyczulam problemu. W kazdym razie lekarz (doktor wet., ale doktoryzowal sie ukladzie nerwowym mlodych szynszyli, wiec pewnie musial je usmiercac), ktory nie rozpoznaje najpopularniejszej kociej choroby do nieczego sie nie nadaje! Szacunek do zwierzecia,i do jego wlsciciela, ktory rowniez cierpi, wymaga, zeby od czasu do czasu przejrzec podrecznik jesli sa az takie luki w edukacji.
Jak sie skarzylam, ze moja kotunia caly czas pije, to mowil, zeto dobrze, a jak podsikuje, to ze moze ma zla kuwete, a jak sika krwia, to dawal leki przeciw krwotoczne. Ostatnim jego wskazaniem bylo leczenie polipa pecherza zastrzykiem z leku homeopatycznego przy pelnym obrazie klinicznym przewleklej niewydolnosci nerek, wiec Lucia nastepnego dnia wyladowala na ostrym dyzuze w srodku nocy z wynikiami 7 krotnie przekraczajacymi norme.
Teraz mam w domu szpital i zyc mi sie odechciewa, a kot byl przez rok pod stala kontrola Pana Doktora WOJNARA!


Kinya pisze:No to ja też dorzucę swoje trzy grosze, niestety.
Ze względu na duży "koci ruch" w fundacji ostatnio bywałam w Chironie niemalże codziennie przez okres około 2-3 tygodni. Podczas jednej z wizyt doktor wyszedł z gabinetu, bo pojawiła się pani, która chciała kupić karmę (akurat żony doktora prowadzącej sklep nie było). Trwało to dłuższą chwilę, podczas której miałam okazję przyjrzeć się dokładnie temu gabinetowi. I zatkało mnie. Syf i malaria, myślałam że mnie zemdli, jak sobie uświadomiłam czym może grozić pojawianie się w tym miejscu.

Kompletny bałagan na blacie z lekami można jeszcze wytłumaczyć, widocznie doktor się w nim odnajduje, ale nie do przyjęcia są pootwierane liczne buteleczki, walające się bez ładu i składu (także po podłodze) oblepione sierścią zakrętki od nich, pootwierane tubki, z których wystają zaschnięte pasty :x Śmiem twierdzić, że nie są w ogóle zamykane, o schowaniu do lodówki już nie mówiąc (niektóre przez wiele dni leżały dokładnie w tym samym miejscu, w tej samej pozycji). Równie „artystyczny” bałagan panuje w niedomkniętych, poklejonych od brudu szufladach. Ale szczytem wszystkiego jest dla mnie szafka, którą chyba od wielu tygodni (jeśli nie miesięcy) zdobi piękna długa smuga zaschniętej krwi :strach: Myślałam, że akurat trafiłam na taki dzień, duży ruch, brak czasu, zamieszanie - bywa. Ale tak jak pisałam wcześniej: jeździłam tam wiele dni pod rząd i NIC nie zostało uprzątnięte. Rosła tylko warstwa kurzu i fruwających kłębów po podłodze :evil: Równocześnie nie zauważyłam – a to mój bardzo sprawdzony test na lecznice! - żeby znacząco obniżył się poziom hipermarketowego (sic!) mydła w płynie stojącego na umywalce oraz zwój ręcznika papierowego.

Jest jednak coś co przebiło wszystko. Stół. Nie ze stali nierdzewnej, gładkiej, łatwej do dezynfekcji. Z ośmiu (z tego co pamiętam) fliz, kafelków; jak zwał, tak zwał. W wypukłe wzory. A jak fuga łapie brud chyba nie muszę przekonywać nikogo kto ma łazienkę. W środku dziura, średnicy może 1,5 cm. Zajrzałam do niej i szlag mnie trafił. Upchnięte kłęby kłaków, w nich zużyta igła, oraz kilka patyczków higienicznych, którymi najwidoczniej czyszczono uszy zwierzakowi (zwierzakom?) ze świerzbem. Idąc tropem schyliłam się i zajrzałam na półkę, która znajduje się bezpośrednio po stołem – i wyżej wspomnianą dziurą. Tego co tam zobaczyłam nigdy nie zapomnę. Powinno się bezwzględnie znajdować w pojemniku na odpady medyczne grożące zakażeniem. Wypełniłyby niejeden :evil:

A że podczas jednej z wizyt na stole, na którym postawiłam kontener i miałam zaraz na polecenie doktora wyjąć kota naliczyłam sierść z czterech przynajmniej zwierzaków (w tym na 100% jedną z psa) to niestety prawie chironowa norma :roll:

Z moich obserwacji wynika jednak, że doktor jeszcze bardziej niż zwierząt nie lubi ludzi :lol: Pocieszające? :wink:


solangelica pisze:Jeśli chodzi o pana dr Wojnara.... To ja tez dorzuce swoje trzy grosze...
-> http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=97932

alinka6

 
Posty: 234
Od: Czw lip 09, 2009 21:50
Lokalizacja: kraków

Post » Nie lip 26, 2009 21:04

Kraków

Ja chodzę do Pani Niny Przystaś na ulicy Spółdzielców. Moje kocice mają już po trzynascie lat. Z różnych opresji je ratowała. Ma zdrowe, wyważone podejście do leczenia, umie operować, lubi zwierzaki, można pogadać. Ja mam jak najlepsze zdanie.
Na Chłopskiej w Arce... zaproponowano mi założenie koronek kotce, która miała ropę pod zębem. Wolę nie mówić, za ile... Moja Pani wet ząb wyrwała i kotka kolejne 10 lat ma się świetnie.
08.2010 sanna-ho pisze:a to nie jest pani Janina Przystaś? ;)
chodziłam do niej przez 2 lata z podręcznymi, drobnymi sprawami: doleczyć katarek, zaszczepić, odrobaczyć. Zawsze bardzo miła, ma dobre podejście do zwierzaków, ostrożnie dawkuje leki, można pogadać, dopytać. Widać, że lubi zwierzęta.
Natomiast nie diagnozowałabym u niej kota z poważniejszą chorobą - na miejscu nie ma możliwości zrobienia prawie żadnych badań, a pani wet też do nich nie zachęca [mam wrażenie, że moje prośby - uzasadnione, jak się okazało - o morfologię i podstawową biochemię krwi uznała trochę za fanaberie]. Dlatego u niej nie próbuję diagnozować, za to szczerze polecam do drobniejszych usterek w kocim zdrowiu ;)

01.2011 Paluszek pisze:Tak, to ta. Przestałam chodzić, ponieważ zniknęła z gabinetu - jako frontman przyjmuje młoda dziewczyna, niestety trzy wizyty z kotami i trzy pudła w diagnozie. Pani dr Przystaś nie widać, może operuje na zapleczu, ale żadnej informacji kiedy kto przyjmuje, co więcej, wydaje się że przyjmuje tylko ta nowa osoba. Szkoda, chodziłam 13 lat z kotami, uważam że klientowi należy się przynajmniej informacja. A tu wywieszka wisi, że gabinet dr Przystaś, a przyjmuje kto inny i żadnej informacji nie ma. Nowa Pani dr jest niedoświadczona. Aczkolwiek miła, ale opowiada głównie o sobie....
Paluszek
 

Post » Nie sie 02, 2009 16:44

KRAKÓW

NIE!!!!

Gabinet Seydou Zan Diarra na Gdyńskiej.
Moja kotka miała ropnia zęba (lewy dolny kieł). Usunął go a przy okazji usunął prawy górny - bo się ruszał. Po narkozie kotka nie chciała jeść wiec dał jej pastę wzmacniającą - która okazała się pastą na kłaki - nie iwem jak to mu się udało - na pudełku napisy też są po angielsku - wiec mógłby doczytać. Kotka żyłką chyba miała zszytą wargę a nie dziąsło.
Po trzech dniach kotka tylko piła wodę, nie jadła - dostała antybiotyk i przeciwbólowy za które wziął 40zł. Kolejne dwa dni, kotka słabła, nie jadła, odwodniona - dał jej tylko antybiotyk a na zapytanie o kroplówkę bo odwodniona stwierdził że skoro pije to nie potrzeba. Znów zainkasował 40 zł z głupim uśmiechem, że jak nie będzie chciała jeść to napewno nie przez ząb, ze zobaczy się moze to białaczka.

W innej lecznicy zrobiła jej Pani doktor badanie krwi i wyszło, ze nerki jej wysiadły. Miała kreatyninę powyzej 2000!!! Dostała kroplówki, vitaminy, antybiotyki.
Przez tydzień w lecznicy na Centralnej próbowano zrobić cuda. Dwa razy dziennie kroplówki do żylnie, zastrzyki, convalescent. Niestety kotka nie poradziła sobie - odeszła dwa tygodnie po rwaniu zęba. Klinikę na Centralnej POLECAM.
A przez podejście tego kogoś z Gdyńskiej ... nie wiem czy to nwet lekarz. Co on tu robi, tego nie wiem.

Cammi

 
Posty: 3117
Od: Sob lip 21, 2007 23:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 25, 2009 13:18

Kraków

POLECAM pana weterynarza Tomasza Kutrzabę (al.29 listopada 32 D, tel.0123575985). spokojny, rzeczowy pan, w moim odczuciu ma podejście do zwierzaków i "powołanie", ponadto polecił mi dobrą i tanią karmę (kotka wreszcie ma na nią apetyt!). moją koteczkę odrobaczył szybko i bezstresowo, nie bała się bardzo i nawet dała się panu głaskać, brać na ręce, badać itd. (mimo że dzień wcześniej przeżyła przeprowadzkę, a później męczącą podróż tramwajem). okolica przychodni może trochę odstraszać (stary pasaż przy drodze, obok sklep monopolowy) ale w środku jest naprawdę bardzo czysto...ogólnie nie mam żadnych zastrzeżeń, poza tym jest niedrogo. polecam!

bahou

 
Posty: 1
Od: Wto sie 25, 2009 12:51
Lokalizacja: kraków

Post » Pt wrz 04, 2009 12:41 GABINET WET. HYRAX, KRAKÓW, RUCZAJ

Kraków

Gabinet Weterynaryjny Hyrax
ul. Drukarska 9 lok 9, Kraków ( wjazd od Bobrzynskiego na przeciwko Kampusu UJ)
tel: 608 383 672


Polecam Gabinet Wet. Hyrax przy ul. Drukarskiej 9 ( gabinet w przyziemiu) otwarty niedawno bo jakoś w lipcu. Przyjmuje tam młoda Lek. Wet. GRAŻYNA DUDA. Wiem, że wczesniej pracowała w schronisku, a teraz przyjmuje jeszcze w jednym gabinecie na Klinach. Mimo młodego wieku bardzo dobre podejście do zwierzaków. Byłem z moimi kotami i naprawde byłem pod wrażeniem podejścia tej Pani do pacjentów. Tak samo zachowania samych zwierzaków. Za mną przyszła Pani z buldożkiem franc, a ten aż sie rwał żeby wejść do gabinetu. Dla mnie wyjątkowe bo często zwierzaki nie przepadają za przychodzeniem do lekarzea wet. Pani doktor profesjonalnie podchodzi do każdego pacjenta, zero lekcewazenia czy naciągania, a i ceny całkiem przystępne.

Polecam wszystkim, sam przekonuję znajomych

aha jest też strona www, na razie chyba w fazie tworzenia, ale najważniejsze informacje są

http://www.hyrax.pl
09.2011 Nirris pisze:Polecam obie panie doktor z hyrax'u na Drukarskiej 9. Bardzo kompetentne kobiety,pełna diagnostyka na miejscu. Mają fajne podejście do zwierzów,odpowiadają nawet na "głupie" pytania i znoszą rozhisteryzowanych klientów :) No i nie jest drogo :)

szwagrowski

 
Posty: 2
Od: Pt wrz 04, 2009 12:21

Post » Pt paź 02, 2009 1:13 Re: KRAKÓW i Małopolska

Kraków

Mam mieszane uczucia odnośnie filii lecznicy z Żabińca, która mieści się na ul. Miłkowskiego (skrzyżowanie z ul. Kobierzyńską). Zauważyłam ostatnio, że z moim kotem coś jest nie tak, okazało się że ma przeciętą skórę na łapce. Udałam się do tej lecznicy bo blisko i myślałam, że to nic wielkiego i dadzą mu tylko opatrunek etc. Okazało się jednak, że kotuch ma dwie długie rany, które trzeba zszyć. Dostał osiem szwów pod narkozą i antybiotyk (60zł). Młoda lekarka, która wykonywała zabieg była miła i wydawała się kompetentna, kazała przyjść za 10 dni na zdjęcie szwów. Po dwóch dniach znowu tam poszłam bo kot wyrwał sobie dwa szwy. Lekarka była zupełnie inna i na dodatek miała kompletnie odmienną wizję leczenia kota. Ja nie jestem "obyta" jeśli chodzi o kocie leczenie (to mój pierwszy kot) więc dałam sobie wcisnąć kolejny antybiotyk (20zł). Wprawdzie mówiłam, że wcześniej były inne zalecenia ale druga lekarka podważyła opinię pierwszej (skąd mam wiedzieć, która ma rację?). Gdy przyszedł czas na zdjęcie szwów przyjmował tam jeszcze inny lekarz. :-/ W lecznicy nie ma żadnej informacji kiedy jaki lekarz przyjmuje. Osobiście coś takiego bardzo mi nie odpowiadało.

gotycka

 
Posty: 111
Od: Wto wrz 08, 2009 22:28
Lokalizacja: Kraków/Mielec

Post » Pon lut 01, 2010 18:17 Re: KRAKÓW i Małopolska

Kraków

POLECAM
dr Mirosław Małys, specjalista chirurg,
Kobierzyńska 112
przyjmuje pn-pt 9-13 i 16-19, w sob i nd chyba 9-12 (albo teraz do 13)
012 2642439

Leczymy tam psy i koty od 12 lat. Uratował życie psa zatrutego ibupromem, mojego biedaczka z ciezka niewydolnoscia nerek, jest bardzo dobrym chirurgiem a jesli czegos nie umie- mowi to po prostu. Na pewno warto o nim pomyslec, zwlaszcza, jesli zwierze moze miec klopoty z narkoza.
Merytorycznie - pelne zaufanie.
osobowosciowo despota i specyficzny, potrafi opieprzyc, ale tak naprawde ma zlote serce- powie, ze trzeba psy ze schronu brac, a nie rasowe, ale widac ze je wszystkie bardzo lubi. Nie lubi, jesli klient sie rozkleja :oops: bo sam chyba kiepsko sobie radzi emocjonalnie, jak zwierze cierpi.W chwilach naprawde ciezkich odbieral tel w nocy, odpowiadal na sms - mial mase zrozumienia i cierpiliwosci.
sam przygarnal psa z pecherzyca i dlugo leczyl.
krotko mowiac: jest swietnym fachowcem, czasem trudnym z obejsciu.
Jestem mu ogromnie wdzieczna za cala pomoc, kazdy opieprz w przyszlosci przyjme z pokora.
niech was nie zniecheci skromny budyneczek- baraczek, w tym baraczku zlote rece.
02.2010 annette88 pisze:Dodam swoje trzy grosze odnośnie dr Małysa. Długo nie wiedziełam jak go odbierać, bo tak jak pisze Masza, jest specyficzny. Ale wyrozumiały i cierpliwy. Długo mi tłumaczył kwestię, co do której miałam wątpliwości. Biurko ma obłożone książkami medycznymi i chyba dokształca się w wolnych chwilach :lol: Dba o czystość bardzo, więc niech ten baraczek nie zniechęca :) Polecam

Masza

 
Posty: 364
Od: Pt lut 28, 2003 0:26
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lut 03, 2010 9:45 Re: KRAKÓW i Małopolska

Kraków

Gorąco POLECAM Panią dr Dianę Tarabułę, której gabinet mieści się w Krakowie, przy ul.Sokołowskiego 23.
Godziny pracy od pon-pt 15.00 - 20.00 , link do strony : http://www.wetdiana.pl/.
Pani dr Diana jest znakomitym lekarzem, do każdego zwierzaka podchodzi z wielkim sercem i zaangażowaniem,
ponadto jest znakomitym chirurgiem. Operowała moją sunię ,nie było żadnych problemów i wszystko przebiegło bezbłędnie. Wyciągnęła mojego kocura z choroby nerek i wątroby, a teraz z sukcesem udało się nam wyrównać cukrzycę u niego, co dla każdego weta jest nie lada wyzwaniem.
Dowodem na to ,że Pani dr Diana jest dobrym lekarzem są nieustające kolejki...
Pozdrawiam
02.2010 Kinya pisze:Tutaj bardzo bym uważała. Przypadkowo dowiedziałam się niedawno, że omal nie załatwiła kilkuletniego psa mojej koleżanki z pracy. Zwierzak miał problemy z nerkami i pęcherzem, pani doktor przeprowadziła zabieg, po którym kamienie zbierały się w konkretnym miejscu, a kilka razy do roku pies poddawany był oczyszczaniu z nich (wiem, że mało fachowo to brzmi, ale chcę zobrazować sytuację). Kiedy zaczynały się konkretne objawy (pies był niespokojny, sikał często i niedużo) koleżanka ładowała psa do samochodu i jechała do lecznicy na kolejny zabieg, bo wiedziała, że to "ten czas". Kiedyś "zaczęło się" w sobotę po południu czy inny dzień kiedy lecznica była zamknięta. Pani doktor po kwadransie pokazała się zdenerwowanej koleżance w oknie swojego domu (lecznica mieści się w jego podziemiach) tylko po to, żeby powiedzieć, że nie przyjmie psa, bo przecież teraz nie pracuje, i odeszła :evil: A psa znała i prowadziła od kilku lat! Koleżanka nie dała za wygraną, zaczęła dzwonić i dobijać się do drzwi wołając o pomoc, bo pies zaczynał piszczeć i zwijać się z bólu. Na to wyszedł mąż pani doktor i w niezbyt przyjemny i parlamentarny sposób poradził jej, żeby jak najszybciej się wynosiła, bo inaczej wezwie policję i będzie miała kłopoty.
Koleżance mimo silnego zdenerwowania udało się dodzwonić do kogoś ze znajomych, kto pokierował ją do bieżanowskiej Arki. Pies trafił tam już mocno przytruty, bardzo cierpiący. Ściągnięto specjalnie do niego doktora Derkowskiego, który nie mógł się nadziwić, że ktoś tak poprowadził leczenie i "ustawił" psa po operacji. Przeprowadził kolejną, bardzo skomplikowaną (podobno m.in. rozszerzono cewkę) po której pies funkcjonował w 100% normalnie, nie było już potrzeby usuwania kamieni i nigdy nic mu już pod tym względem nie dolegało. Pies odszedł ostatnio, ale na serce, padł podczas intensywnego biegu podczas spaceru. Układ moczowy, nerki i wyniki badań do końca miał w normie (koleżanka była tak wyczulona, że robiła mu je co pół roku).

Koleżanka czuje się do dziś bardzo oszukiwana, nie chodzi jej o niemałe (pani doktor ma dość wysokie ceny) pieniądze wydane na liczne zabiegi, ale o to, że pies tak naprawdę niepotrzebnie je przechodził. A zachowanie pani doktor i jej męża w chwili gdy zwierzak pilnie potrzebował pomocy - o czym przecież doskonale wiedziała - chyba trzeba zostawić bez komentarza.

05.2011 Agulas74 pisze:Ja mam mieszane odczucia wobec tej lecznicy - na tyle mieszane, że przestałam tam chodzić, choc to bardzo blisko.
Najpierw plusy: wetki wydają się faktycznie kompetentne i bardzo zaangażowane w swoja pracę, każdemu pacjentowi poświęcają mnóstwo czasu, nawet nieproszone wykonują podstawowe badania (np. profilaktycznie osłuchują serce u kotów, przy czym mają przygotowanie z kardiologii), są u nich dostępne najnowsze metody leczenia. No i z tego, co ludzie opowiadali w nagłych przypadkach przyjmują także w dni wolne. Aha i świetnie robią sterylki u kotek metodą małego cięcia (sprawdzone przez znajomych).

A minusy... Po pierwsze bardzo wysokie ceny (np. za tę samą szczepionkę w innym gabinecie można zapłacić znacznie mniej). No i przede wszystkim organizacja pracy, która u zwierzaków wywołuje ogromny stres (przynajmniej u moich). Malutka poczekalnia i baaaardzo długi czas oczekiwania (każdy pacjent siedzi zazwyczaj przynajmniej 45 minut a bywa i półtorej godziny) oraz jeden duży gabinet w którym jednocześnie przyjmuje kilka wetek. Mam np. kotkę, która panicznie boi się psów, a była badana w obecności psów. Do tego kocur - rezydent w gabinecie, który zaczepia przychodzące koty a np. moje dziewczyny tego nie lubią. Przy moim kocie obok dokonano eutanazji goldenki, przy rozpaczających właścicielkach. Kocur wrócił wtedy z wizyty ledwo żywy i to była jego ostatnia wizyta tam, choć chciałabym zrobić mu echo serca nie zafunduję mu więcej takiego stresu. Obeszliśmy trochę gabinetów w Krakowie i nigdzie zwierzaki nie denerwowały się tak jak tam.
Eśkowe mruczanki: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... 0#p8422130
Borysowe mruczanki: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=167143

Esiu [*]15.07.1995 - 02.01.2014r.... byłeś mi wschodem słońca i zachodem...
Borys [*] 2009 - 28.02.2019r. .. byłeś mi Najdroższym Towarzyszem ...

feniks32

 
Posty: 1506
Od: Pt gru 04, 2009 21:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 19, 2010 8:14 Re: KRAKÓW i Małopolska

Kraków

Polecam lecznice Cztery Łapy oś, Handlowe
od trzech lat prowadzą moje koty i psa leczą również moje koty z
działek których stan nieraz jest tragiczny
co do sposobu leczenia nie mam żadnych zastrzeżeń
Panie są przyjazne mają podejście do zwierzaków przy leczeniu
cięższych przypadków konsultują się jeśli widzą że jakaś choroba
wymaga specjalisty kierująco niego nie leczą w ciemno
na miejscu wykonują niektóre badania krwi ,moczu i kału
kolejki umiarkowane ceny niewysokie
Obrazek
Obrazek Obrazek
MRUCZUŚ ,JULKA (*)

markopolo00

 
Posty: 1682
Od: Pt cze 27, 2008 19:02
Lokalizacja: kraków

Post » Wto sie 24, 2010 11:28 Re: KRAKÓW i Małopolska

Kraków

Nie polecam lecznicy przy ul. Odrzańskiej 9 i przyjmującej tam pani Ewy Adamczyk.
Wczoraj po raz pierwszy (i ostatni) udałam się z moją kotką do pani Adamczyk. Kotka jest po przejściach, choruje i rzeczywiście nie wygląda zbyt dobrze, ale uważam, że nie jest to powód, żeby witać mnie zdaniem: "A co ta kotka taka sflaczała?" (jeżeli to jest poczucie humoru, to niestety nie zrozumiałam żartu :/). Pani Adamczyk zamiast zaproponować jakieś rozwiązanie i leczenie, po bardzo pobieżnym obejrzeniu kotki i historii jej choroby uznała, że nie ma sensu jej ratować i należy ją uśpić. Kiedy powiedziałam, że nie chcę jej usypiać, usłyszałam, że ew. mogę dla spokojnego sumienia zrobić jeszcze badania, ale pani Adamczyk jest na tyle doświadczoną lekarką, że nawet bez tych badań widzi, że kotki nie da się uratować... No i dodała, że lepiej to zrobić "Zanim zdążę się do niej przywiązać" (kotka jest u mnie dopiero od dwóch tygodni)...
W gabinecie były oprócz pani Adamczyk jeszcze 2 osoby - pan i pani (asystenci? praktykanci? bo chyba nie lekarze...). Aby np. obejrzeć oczy i pyszczek kotki, musieli we 3 osoby ją trzymać, bo tak się wyrywała. Robili to nieumiejętnie i niedelikatnie.
Nie mówiąc już o takich rzeczach, jak to, że nie umieli założyć kotce kaftanika ("W którą stronę to się zakłada?"), a kiedy poprosiłam, żeby zapisali mi nazwy badań, jakie powinnam zrobić, pani Adamczyk zapomniała nazwy jednego z nich.
W związku z tym, uważam, że w gabinecie przy ul. Odrzańskiej 9 pracują osoby niekompetentne i niemające podejścia do zwierząt.
07.2011 struskawka pisze:Potwierdzam,
Pani Adamczyk wraz z mężem? (którego również nie polecam - przyjmuje obecnie na os. Zielonym) prowadzili lecznice na os. Szklane Domy w Nowej Hucie, wykończyli mi psice, która miała ropomacicze i we wczesnym stadium choroby można było ją uratować przez sterylizacje, a oni ciągnęli kasę lecząc ją na ZAPALENIE GÓRNYCH DRÓG ODDECHOWYCH! Interes zwinęli kilka lat temu, bo nie mieli już żadnych klientów. Teraz mają osobne gabinety, ona na Odrzańskiej, on na os. Zielonym.

grzanka.ch

 
Posty: 1491
Od: Pt sie 06, 2010 21:44
Lokalizacja: Czeladź

Post » Śro paź 06, 2010 18:15 Re: KRAKÓW i Małopolska

Kraków

Ja chciałam polecić lecznicę OAZA na ulicy Zamojskiego.

Za jedną wizytę w ARCE zapłaciłam 230 złotych (wizyta + badanie krwi + wystrzyżenie 2 kołtunów). A w OAZIE za jedną z wizyt...nie zapłaciłam nic.! Tylko dlatego, że był duży poślizg i czekaliśmy półtorej godziny.
Lekarki są rzeczowe, sympatyczne.
Kiedy jest szansa - ratują. Kiedy nie ma - powiedzą to wprost.

Co do pani doktor Przystaś na ulicy Spółdzielców - można u niej przyciąć pazurki, kupić karmę. Ale mam wrażenie, że niespecjalnie się dokształca i nie do końca jest na bieżąco ze wszystkimi nowościami w medycynie. Generalnie ma takie podejście trochę olewające i mam wrażenie, że boi się poważniejszych "interwencji".

*brukselka*

 
Posty: 1
Od: Pon paź 04, 2010 20:12

Post » Nie lis 21, 2010 20:46 Re: KRAKÓW i Małopolska

Może ja się dołożę z moimi doświadczeniami.
W swoim życiu miała do czynienia z kilkoma co najmniej lecznicami.

Brodowicza - wkropienie maleńkiemu kociakowi wszystkich możliwych szczepień na raz , plus wścieklizna (kot niewychodzący). Efekt - kocie się pochorowało, dostało wysokiej temperatury, leciało przez ręce. Lekarz skomentował coś w stylu (nie skojarzył tego nawet ze szczepieniem, a raczej odrzucił stanowczo taką sugestię), że z kociętami to tak już jest, że chorują, i jak ma przeżyć, to przeżyje. Całe leczenie sprowadziło się do nawodnienia kota zastrzykiem podskórnym (kocie na szczęście doszło do siebie).

Amawet na Centralnej - po Brodowicza objawienie, ale objawienie trwało krótko. Tam można jechać z czymś prostym i banalnym, nie wymagającym dalszej diagnostyki, do szczepienia kota (a i to nie wiem czy, bo brud i syf, tudzież totalny chaos powala). Fakt, są sympatyczni i na luzie. Takie podejście "no problem". Owszem, leczyłyśmy tam jakieś banalne zapalenia oka, powierzchowną kontuzję łapki itd.

Arka na Chłopskiej - kolejne objawienie po Amavecie. Bardzo profesjonalne podejście, nawet aż za, bo chłód i dystans. Ale ok. Inne kocie z gorączką zatrzymali w szpitalu, leczyli (już nie pomnę) jakimiś lekami antywirusowymi. Kocie ozdrowiało bardzo szybko. Fakt, sprawa była raczej banalna (raczej ludzki wirus niż która z kocich plag), ale jednak co za różnica wobec podejścia "jak ma przeżyć, to przeżyje". Laboratorium na miejscu, pełna diagnostyka. Tyle, ze wiedza o SUK raczej żadna. Royal Canin oczywiście suchy dostępny w ich sklepie, że istnieją inne karmy, także mokre dowiedziałam się dopiero dzięki własnym poszukiwaniom. Plus glukozamina w ramach ich prywatnych eksperymentów. Owszem, są na bieżąco, tyle że bardziej ich interesują naukowe dane niż dobro zwierzęcia; mój kot tej glukozaminy nie chciał i pan dr Baran stracił zainteresowanie leczeniem. W ogóle dr Baran to jest jakieś nieporozumienie. Młody bubek, który pozawala sobie na arogancję, pogardę i szydzącą ironię wobec klienta. Wkurzył mnie kiedyś tak, że więcej do Arki nie poszłam. Po drodze był jeszcze tłuszczak zdiagnozowany koniecznie jako nowotwór, seria badań, trochę leukocytów w moczu (czego się spodziewać, kot z SUK) i twierdzenie że kot jest w takim stanie, ze nie nadaje się do operacji. Nie dziękuję, kosztowało mnie to sporo, że pieniędzy - drobiazg, ale nerwów i stresu.

Krakvet na Sanockiej - kota operował ostatecznie dr Orzeł (tłuszczak, zabieg bezproblemowy). Dr Orzeł to jest w ogóle legenda, w kolejce nasłuchałam się opowieści o cudownych ocaleniach, do niego są nieziemskie kolejki i ludzie chodzą do niego latami z kolejnym zwierzakiem. Jest charyzmatyczny, ciepły, ma wiedzę i intuicję - wybił mi z głowy kolejny nowotwór, zgrubienie na ogonku kotki okazało się zwyrodnieniem kręgu. Tyle, że do niego trudno się dostać, więc zwykle lądujemy u kogoś innego. Leczenie SUK - nowe horyzonty. Trafiłam na przemiłą młodą panią dr, która długo ze mną rozmawiała i poszerzyła moją wiedzę. Nowe pomysły na leczenie (pan dr Baran kończył na wykrzywieniu się, że ostatecznie można podać antybiotyk tylko po co, skoro to striwity a bakterie jak były tak będą). Druga kota nie chciała jeść - trafna diagnoza zapalenia dziąsełek, problem zniknął po jednej wizycie. Niestety, kotka z SUK przy kolejnej wizycie dostała (od kogo innego) - moim zdaniem całkowicie niepotrzebnie - zastrzyk ze sterydów. Pamiętam jeszcze moje rozsądne pytanie, co to jest i odpowiedź "coś przeciwzapalnego". Że to był steryd, dowiedziałam się, jak zadałam to pytanie przy kolejnej wizycie, kiedy diagnozowałyśmy już posterydową cukrzycę... Coś z czym nie mogę się pogodzić, bo powodu naprawdę nie było żadnego, żeby walić ten steryd. Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że veci generalnie nadużywają sterydów i mogło to się stać wszędzie i przy każdej innej okazji. Cukrzycę leczymy się tam dalej (pani dr Adamska od cukrzycy, bardzo miła i komunikatywna, tyle mogę powiedzieć), bo lepszych pomysłów na razie brak.

sheridan

 
Posty: 1036
Od: Śro wrz 02, 2009 12:58
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości