KRAKÓW
polecam doktora Sławomira Szpeyera, przyjmuje w gabinecie przy ul. ul. Bobrowskiego 11, tel. 012 4121989
poszłam tam z rekomendacji koleżanki, z kotem znalezionym w lesie. wet ma niesamowite podejscie do kota, zwierzak spokojnie sie zachowuje, znosi cierpliwie wiekszosc dzialan (oprocz zasrzykow ktorych nie znosi ale tu go akurat rozumiem
), wszystkie moje watpliwosci sa zawsze rozwiane, mozna chwile milo porozmawiac.
jako ze Felek dosc wczesnie zostal odstawiony od matki, pan doktor dal mu zastrzyki wzmacniajace, wytlumaczyl mi wszystko, zwrocil uwage na wzmocnienie odpornosci kota i wyleczenie infekcji (reszta kociego kataru). poniewaz nigdy nie mialam kota zadawalam mu tysiace pytan na ktore odpowiedzial z wielka cierpliwoscia i zrozumieniem.
u niego mozna tez wszczepic czipa i zrobic kotu paszport.
widac ze pan Sławomir zajmuje sie kotami z powolania - pyta o tryb zycia kota, interesuje sie postepami w jedzeniu, zachowaniu, chetnie rozmawia i doradza. mozna zadac mu tysiac pytan i nie zostanie sie potraktowanym jak natręt.
o jego starannosci i odpowiedzialnosci swiadczy tez fakt ze gdy raz przyszlam z wizyta na przeglad przed szczepieniem, uprzedzil mnie natychmiast po wejsciu do gabinetu ze przede mna byl z wizyta kot z kocim tyfusem, a on doskonale pamietal ze Felek ma niska odpornosc (!) w zwiazku z tym prosil o trzymanie kota na rekach, nie na stole ktory dezynfekowal przy mnie kilka razy. zaznaczyl przy tym ze dezynfekcja na pewno pomoze ale on i tak nie chce narazac mojego kota na nieprzyjemnosci...
a Felek uwielbia jak mowi do niego Misiu Pysiu
Natomiast mam bardzo mieszane uczucia co do weterynarza ktory przyjmuje przy ul. Lwowskiej nazywa sie Waldemar Wilkołaski. Niedawno (w sierpniu) otworzyl swoj wlasny gabinet, przedtem przyjmowal w innej lecznicy (chyba na Kordiana). Bylam u niego szczepic psa na wscieklizne.
Pan doktor sprawil na mnie wrazenie osoby wyksztalconej, moze az za bardzo, caly czas operowal fachowymi terminami, na moje proste pytania odpowiadal calym elaboratem. Na zachowanie psa nie zwracal zbytniej uwagi, byl dosc zaskoczony ze warknal na niego. Zapewne jest specjalista, ale jak na mnie zrobil wrazenie zbyt pewnego siebie. Bardzo instrumentalnie podszedl do badania psa - obserwowalam reakcje zwierzaka i stwierdzam ze nigdy dotad nie widzialam zeby warczal na sam widok reki zblizajacej sie ze sluchawkami. Nie pozwolil sie dotknac, mimo ze lekarz byl spokojny i usiadl z termometrem w tylku
Byl spiety, nieufny i niechetny.
Porownujac zachowanie psa z ostatnia wizyta u innej wetki doszlam do wniosku ze wiecej tam nie przyjde. W koncu tak naprawde chodzi o mojego zwierzaka. To jego zdrowie i zycie jest najwazniejsze.
pozdrawiam
ij pisze:Nie obraź się, ale te uwagi dot. p. Wilkołaskiego to wyłącznie Twoje subiektywne odczucia z badania psa. Nie wynika z nich nigdzie, jakim jest weterynarzem. A jest świetny. I mówię to z pełną odpowiedzialnością, bo z moim kotem przeszłam już chyba wszystkie polecane gabinety w Krakowie. Wszyscy weci go "leczyli", ale jakoś kotu cały czas się pogarszało. I tak co pół roku trzeba było szukać innego specjalisty, który wreszcie pomoże. Tak naprawdę żaden z tych weterynarzy nie wpadł na pomysł, żeby zrobić zwierzęciu pełne, miarodajne badania i pomyśleć niesztampowo. Dopiero Wilkołaski zbadał kota kompleksowo i ruszył głową zamiast, jak inni, walnąć sterydy czy stosować przez kolejny miesiąc lek, który nie pomaga, a przy okazji szkodzi na zdrowe organy. W efekcie kot nie jest może okazem zdrowia (już pewnie nigdy nie będzie), ale jest stale w dobrej formie. I wiem, że to właśnie dzięki temu, że Wilkołaski, jak twierdzisz, jest "przeuczony". Póki co, to jedyny spośród znanych mi lekarzy, któremu ufam. I mam nadzieję, że to się nie zmieni
Kinya pisze:Potwierdzam, kiedy mieszkałam na Dąbiu byłam częstym gościem tego gabinetu i nie miałam żadnych zastrzeżeń. Dr Szpeyer jest przesympatyczny, mnóstwo czasu przegadywaliśmy analizując różne kwestie dot. moich zwierzaków i nigdy nie lekceważył najdrobniejszych nawet wątpliwości. Czasem ciężko było wyjść
Kiedy mój kocur paskudnie złamał łapę (w środku wakacji, pełni sezonu urlopowego), doktor wziął komórkę i z własnej inicjatywy wydzwaniał po chyba wszystkich wetach, lecznicach, kocich ortopedach w okolicy tak długo, aż dorwał doktora Orła. Podobnie było w przypadku kiedy znalazłam półżywy koci miot - tak długo wydzwaniał do róznych osób i miejsc aż jedna z fundacji znalazła dla nich awaryjnie dt (pomijam, że za odpchlenie i wzmocnienie biedaków nie chciał wziąć pieniędzy). Tym bardziej to cenię, że najpierw pobiegłam z maluchami do lecznicy na Bajeczną (było najbliżej), gdzie potraktowano mnie jak intruza. Doktora Szpeyera natomiast jak najbardziej - warto nawet nadłożyć pareset metrów i trafić do niego zamiast do tego drugiego miejsca. Ja niestety mieszkam już poza Krakowem i tylko dlatego w gabinecie na Bobrowskiego bywam już rzadko.
RatuS pisze:Niemam nic do dr Szpeyera, na pewno też dobry lekarz.
solangelica pisze:Jeszcze jesli chodzi o dr Wilkolaskiego...
Wrzucam taka informacje jaka dostalam od znajomych. Mieszkaja na Podgorzu i zadzwonili do niego zeby spytac o szczepienie kotki. Pan doktor poinformowal ich co i jak, usilnie namawiajac zeby przyszli jeszcze tego samego dnia bo ma promocje - ze zeby bylo taniej
proponuje zaszczepic od razu na choroby zakazne i wscieklizne.
Zaoszczedza wowczas cale 10 zl. Ani slowa na temat tego, ze szczepienia musza byc przeprowadzone w odstepie czasu, ze nie mozna kota szczepic dwoma zestawami szczepionek (na zakazne 4 plus wscieklizna) w tym samym dniu. Znajomi nie mieli nigdy kota i nie znaja sie na szczepieniach.
Jak dla mnie to przyklad braku profesjonalizmu, rozumiem ze trzeba sie jakos reklamowac, marketing i promocje - ok, nie mam nic przeciwko, ale nie kosztem zdrowia zwierzakow.
Pozostawiam do waszej oceny.