TRÓJMIASTO i Pomorze

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Czw lut 16, 2017 9:10 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

Dzięki :)
Obrazek
Obrazek Obrazek

nikagda

 
Posty: 14308
Od: Śro gru 15, 2004 13:27
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon lut 27, 2017 23:13 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

GDAŃSK
Zdecydowanie nie polecam:

Lek. wet. Marcin Czerenielewski
Joachima Lelewela 23
80-442 Gdańsk
czernielewski.com

ANIMAL.MED lek. wet. Mirosław Przeworski
Słowackiego 44
80-257 Gdańsk
animal.med.pl
(przy czym od razu nadmieniam, że ja u dr. Mirka w gabinecie nie byłam, przyjmował mnie w gabinecie dr. Marcina na Lelewela - tym niemniej zrobił to w taki sposób, że jego gabinet będę omijać szerokim łukiem, dlatego pozwalam go sobie odradzać)

Widziałam już tutaj bardzo pozytywne opinie na temat dr. Czernielewskiego i jeszcze nie tak dawno sama bym się podpisywała rękoma i nogami.. Dziś niestety moja kicia najprawdopodobniej ma wyrok śmierci w dość bolesnych okolicznościach dzięki wspólnemu działaniu dr. Marcina i dr. Mirka. Stąd gdzie mogę opisuję moją historię, tak by każdy mógł podjąć własną decyzję, czy warto ryzykować i leczyć zwierzaka u człowieka, którego dobra opinia bierze się z tego, że kiedyś naprawdę był świetnym specjalistą..
Będzie to długi post, ale chcę rzeczowo zapoznać Was z moją historią.
Wszystko zaczęło się ok. maja zeszłego roku. Mojej niespełna pięcioletniej kici (wtedy, dziś ma już ok. 5,5 roku - dorosła przybłęda, więc ocena "na oko" innego weterynarza) wyrosły na brzuszku dwa kuliste guzki, jeden mniej więcej groszek, drugi połowa pierwszego. Wiele nie myśląc wzięłam kota pod pachę i biegusiem do dr. Marcina. Dawno nie miałam okazji korzystać z jego usług, ale nie zapomnę jak z rodzicami siedziało się w kolejkach pod gabinetem i czekało aż przyjmie nasze zwierzaki. Jednak zamiast dr. Marcina przyjął mnie dr Przeworski - w sumie nie miałam nic przeciwko, uznałam, że skoro pomaga w tym gabinecie to musi być świetny i empatyczny specjalista. No cóż..
Dr Mirek podszedł do tematu żartobliwie, pomacał, porównał do ziarnka prosa, nakazał macać i jakby rosło to przyjść. Ale nie panikować, nie popadać w paranoję. Uspokoiły mnie jego żarty, luźne podejście do tematu, uznałam, że to pewnie nic takiego. Dziś bardzo tego żałuję, bo wiem, że gdyby wtedy doktor podszedł do tematu poważnie, wyciął dwa małe, blisko osadzone guzki to nowotwór nie zdążyłby się rozwinąć, przerzucić, praktycznie na pewno dziś już bym nie pamiętała, że kicia miała jakąś operację. Niestety zgodnie z zaleceniami dr. Przeworskiego czekałam. Czekałam aż nowotwór rozwinie się, rozrośnie, przejdzie na inne komórki, organy.. czekałam zgodnie z tym, co zalecił mi lekarz.
No i doczekałam się. W okolicy września, października guzki bardzo szybko i nagle rozrosły się, posiały po całym brzuszku, duże małe, miękkie, twarde, samotne i w skupiskach. Przyleciałam na Lelewela i zastałam dr. Marcina, który po zmacaniu kota uznał, że trzeba operować. I zaznaczam - pytał, co ja tu robię tak późno.. Wtedy też nie pomyślałam, że to trochę dziwne, że w ogóle nie przeprowadza żadnych badań, żeby ocenić stan kota, jego przydatność do operacji, stan zaawansowania choroby, cokolwiek. Umówiłam się na następny tydzień, ale w międzyczasie kicia całkowicie i nagle popsuła się. Przestała jeść, chowała się po kątach, apatyczna, niechętna, do tego temperatura. Znów poszłam, znów zastałam dr. Czernielewskiego. Nawodnił ją trochę, dał jakieś zastrzyki, na moją sugestię (zaznaczam) wykonał badanie krwi. Po tym badaniu wyszło, że parametry nerkowe (kreatynina, mocznik) są w okolicy górnej granicy, więc dr uznał, że to wszystko wina nerek i trzeba je leczyć. Gdy następnego dnia po pobraniu krwi znowu byłam z kicią zastałam obu panów doktorów. Dr Marcin zmacał, dr Mirek miał swojego pacjenta, ale ten pierwszy konsultował z drugim moją kicie. Dopóki nie zwróciłam uwagi dr. Marcina na dziwnie wzdęty, wiszący brzuszek nie zauważał go. Wtedy też dr Przeworski zasugerował, że może to kwestia trzustki, więc na poprzednio pobranej krwi udało się jeszcze zrobić badanie na trzustkę, które oczywiście wyszło nieprawidłowe. Wtedy byłam pewna, że mój kot jest pod opieką specjalistów, wymyślają takie mądre rzeczy.
Zanim dr Marcin postanowił cokolwiek siedział dość długo nad ebookami i czytał, co się robi z kotkami trzustkowymi. W końcu uznał, że może jej podawać tylko przeciwbóle, ale, że kot miał ciągle temperaturę dał jej też inny antybiotyk, ale z takim podejściem - to i tak nic nie da, ale temperatura zejdzie. O dziwo pomogło, kot stanął na nogi, wrócił do siebie. Dr Czernielewski był bardzo dumny, zadowolony, że terapia, w którą nie wierzył pomogła. Nie przeszkadzało mi to, bo cieszyłam się, że jest lepiej.
Przy czym nadmienię, że gdy opisałam mojemu obecnemu, cudownemu weterynarzowi czym kota wyleczono i gdy powiedziałam, że chodzi o trzustkę, to w ramach myśli na głos uznał, że to standardowe leczenie przy zapaleniu trzustki.. dlaczego więc dr Marcin tak się cieszył, że zgadł, a dr Mirek nam nie dowierzał, że to ten lek postawił kota na nogi? No kurczę...
W międzyczasie popsuł się kot koleżanki (na końcu o tym wspomnę, bo również ma znaczenie dla mojej negatywnej opinii), jej historia zmusiła mnie do zastanowienia się nad tym, dlaczego praktycznie każde badanie trzeba samemu wymyślać. Zasugerowałam USG, żeby sprawdzić, co z trzustką. Dostałam skierowanie na Skrajną (dr Wyszyński - z kolei bardzo pozytywne wrażenie zrobił), wróciłam z płytką ze zdjęciami i obszernym opisem wyników. To co zainteresowało dr. Marcina, to jak "ten skubaniec" (czyt. dr Wyszyński) zobaczył na USG, że nerki wyglądają niezbyt dobrze. Opis stanu zdrowia kota był mniej interesujący.
Mniej więcej na początku grudnia robiłam kolejne badanie krwi, wzięłam wtedy przy okazji moją drugą kotkę, staruszkę, żeby ją skontrolować. O wyniki dzwoniłam, odebrał dr Marcin. Opisał mi stan obu kotów, potem skupiliśmy się na młodszej kici. Spytałam go wtedy co z guzkami - dr z USG powiedział, że jego zdaniem powinniśmy jak najszybciej zrobić badanie histopatologiczne żeby ocenić, co to jest. Dr Czernielewski potrzebował czasu żeby przypomnieć sobie o co chodzi, a gdy zaskoczył uznał, że chyba nie ma co, bo narkoza może źle wpłynąć na nerki, które są średnie. Słyszałam jak pytał dr. Mirka - ten zdecydowanie odradził operację guzków. Nie znam się, uznałam, że okej, najpierw nerki.
Gdy przyszłam po leki okazało się, że lekarz zgubił moje wyniki, zarówno jednej jak i drugiej kici. 160 zł. Taa.
Coraz bardziej traciłam cierpliwość. "Pałka się przegła", gdy leczenie dr. Marcina zaczęło szkodzić mojemu kotu. Badań krwi robiłam kilka, w każdych parametry nerkowe były ok. górnej granicy (pal licho jednostki teraz, gdy kreatynina maks wynosiła 2, kicia miała zawsze 2 albo 2,1, mocznik z kolei przy maksie 75, to ok. 80-90). To było stabilne do czasu, jak dr Czernielewski zaczął przepisywać jej leki. Po dwóch tygodniach na tych lekach, w kolejnych badaniach kreatynina wzrosła z 2,1 do 2,6! Kurczę, mogę się nie znać, ale to chyba oczywiste, że to te leki tak wpłynęły.. ale dr uznał, że musi przepisać kolejne zamiast przemyśleć. A po kolejnych kot zaczął się ewidentnie źle czuć. Wtedy stwierdziłam, że moje zaufanie do lekarzy z Lelewela (i poniekąd Słowackiego) wyczerpało się.
Na pomoc przyszła mi siostra, popytała i w końcu fundacja KOTangens poleciła nam cudownego lekarza w Gdyni - dr Paweł Łukuć. Podejście tego pana tak skrajnie różne, zaangażowanie, badania, dotykanie z każdej strony, mnóstwo pytań, rzeczywiste zaangażowanie w analizę wyników krwi, USG, od razu plan na kota, diagnoza (w końcu ktoś nazwał rzeczy po imieniu - nowotwór listwy mlecznej), bez owijania w bawełnę rzeczywiste przedstawienie sytuacji (beznadziejnej jak się okazuje), sugestie co wg doktora należałoby zrobić, ale bez zmuszania tylko merytorycznie, jednoczesne plany na mnóstwo badań, które należałoby zrobić zanim jakakolwiek operacja będzie możliwa... jestem pewna, że gdybym do doktora Łukuć trafiła, gdy kicia miała jeszcze dwa guzki byłoby dziś zupełnie inaczej.
Umówiłam się z doktorem na zabieg - który miał się odbyć pod warunkiem, że obraz RTG wykaże, że płuca są czyste, nie ma przerzutów. Niestety, dziś okazało się, że najprawdopodobniej są (upewnić się można tomografem), pan dr po stopniu zaawansowania nowotworu płata mlecznego wnioskuje, że zmiany widoczne na RTG to przerzuty - za dużo minęło czasu od początku choroby. Operacja byłaby tylko niepotrzebnym narażeniem kota na cierpienie, a na pewno jej nie pomoże, bo to okropieństwo zdążyło się rozwinąć w innych organach..
Nigdy nie wybaczę sobie zaufania jakie miałam do dr. Czernielewskiego i dr. Przeworskiego. Ufając im przyłożyłam rękę do tego, by w mojej kici rozwinęła się okropna choroba która niedługo zacznie powodować jej cierpienie i przez którą będę musiała w końcu podjąć najgorszą dla każdego właściciela zwierzaka decyzję. A świadomość, że skraca się jej cierpienie będzie marnym pocieszeniem, kiedy wie się, że reagowało się od początku, ale zaufało się niewłaściwym ludziom..
Dlatego przestrzegam każdego przed ufaniem tym lekarzom - ja przenigdy do nich nie wrócę. Mam za duży żal do poziomu ignorancji jakim się wykazali, zrobili wszystko byle tylko nie wyleczyć mojego kota.

Pod koniec na krótko historia koleżanki. Jej niespełna dwuletnia kicia miała podobne objawy do mojej, gdy się popsuła. Standard - brak apetytu, chowanie się, apatia. Też poszła do dr. Marcina, też mu ufała, bo kiedyś był świetny. Chodziła codziennie, bądź co drugi dzień przez miesiąc. W tym czasie przyjął ją zarówno dr Marcin Czernielewski, jak Państwo Przeworscy - czyli dr Mirek i jego żona, dr Marta. Koleżanka od początku zwracała uwagę, że kot wykazuje bolesny brzuch. Eksperymenty trwały miesiąc, różne leki, różne metody, w końcu koleżanka zasugerowała USG. Dostała skierowanie na RTG od dr Marty na ul. Potokową w Gdańsku. Panie, które tam przyjmują po zapoznaniu się ze stanem kota i historią choroby uznały, że RTG nie ma sensu, zrobiły USG. Po miesiącu wyszło, że kot ma guza w jamie brzusznej. 4 cm !!! Były w szoku w jak beznadziejnym stanie jest kot, powiedziały wprost, że już tylko się męczy, że to sztuczne podtrzymywanie nie ma sensu, obecnie kicia jest za słaba żeby przeżyć operację. Koleżanka była zdruzgotana. Dr Marcin przez telefon zapewniał ją, że wszystko ok, da się kota uratował. Planowała iść do innego weterynarza, ale nie zdążyła. Kicia tak cierpiała w nocy (nadmienię tylko, że jednoczenie próbowała jeść, gdy z drugiej strony wylewało się pod nią), że następnego dnia dr Marcin przeprowadził eutanazję. Łaskawie nie wziął za nią pieniędzy.
Przez miesiąc nikt z trzech lekarzy nie wyczuł guza w jamie brzusznej, pomimo zgłaszanej bolesności. Przez miesiąc nikt nie wpadł na to żeby zrobić kotu jakiekolwiek badanie poza krwią. Przez miesiąc udawali, że jest w porządku, kotkę się naprawi, "skoro je tzn. że chce żyć, więc będzie dobrze".
I teraz żyj z pytaniem, czy gdyby od razu wykryć nieprawidłowość, to czy kot nie miałby dość sił żeby przeżyć operację.

A na koniec dodam tylko o dość bezczelnym zachowaniu dr. Przeworskiego. Siostra dodała stosowną opinię o tym panu pod zakładką z jego gabinetem na stronie trojmiasto.pl. Odpowiedzi załączam w formie screena, tak by każdy mógł w zgodzie z własnym sumieniem ocenić poziom polemiki. Żeby było ciekawiej, komentarz siostry zniknął - dr Mirek zadbał o ocenzurowanie niewygodnej dla niego opinii - próżno szukać jakiejkolwiek negatywnej. Dlatego tym bardziej chcę opisać moje przejścia z tym panem - przestrzec innych, zwrócić uwagę na to, że nie można ślepo wierzyć opiniom w Internecie - ot, okazuje się, że nie ma problemu z usuwaniem tych niewygodnych.

Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długi post, ale biorąc pod uwagę popularność tych dwóch gabinetów uznałam, że muszę opisać sprawę szczegółowo - tak by nikt nie miał wątpliwości, czy czasem nie szkaluję opinii tych lekarzy, bo coś mi nie pasuje.
Dr Czernielewski i dr Przeworski zrobili wszystko by mój kot umarł na złośliwego nowotwora. Zresztą jednego z częstszych u kotów. Mi to daje do myślenia, mam nadzieję, że Wam również.

No i rozmowa z dr. Przeworskim:
Obrazek

wilku92

 
Posty: 1
Od: Pon lut 27, 2017 21:11

Post » Wto kwi 25, 2017 19:23 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

Całodobowa Lecznica dla Zwierząt Chylonia lek. wet. Jarosław Andrzej Bandura? Raczej UMIERALNIA!
zdecydowanie nie polecam :!:

Słyszałam dobre opinie o tej lecznicy. Od początku chodzę tam z moim Yraelem i Shar. W grudniu 2015 przygarnęłam anioła - Furtis i też trafiła pod jego opiekę... W maju doszło do tragedii mojego anioła - wypadła z okna... Pojechałam z nią do lecznicy, opisując że dziwnie robi bokami jak oddycha... Podejrzenie przeziębienia - zastrzyki dostawała przez 2 dni... 3 dnia bez poprawy - dr Bandura zgodził się zrobić RTG - tragedia... jedno płuco się praktycznie zapadło, wnętrzności wciskały się w nie. Następnego dnia operacja - od początku nie wiadomo było czy przeżyje. Przeżyła. I odesłali nas do domu... Furtis zmarła w samochodzie - nie zdążyliśmy wrócić.
Wtedy jeszcze uwierzyłam, że nic się dla niej nie dało zrobić więcej.
Teraz wiarę straciłam.

Za moim poleceniem moja mama też chodziła do tej lecznicy ze swoją 3 kotów. Klara to kotka o bardzo ciężkiej przeszłości i w związku z tym ma swoje problemy. Dwa miesiące temu miała czyszczone ząbki - zaczęła jeść lepiej. Ale co dziwne, ostatnio zaczęła tracić na wadze. Mama w końcu przycisnęła lekarzy i wczoraj miała zrobione kompleksowe badania, razem z RTG. W efekcie kotka miała wyrwane 3 całkiem przegniłe ząbki - w związku z czym krwawiła. Mama pojechała z nią do domu... kotka wciąż krwawiła. Wizyta była o 16. O 19 mama pojechała z wciąż krwawiącym kotem lejącym się przez ręce. "To nic dziwnego, Głupi Jaś wciąż działa dlatego jest taka niemrawa. A krwawić przestanie.". Dzwoniła o 21 "Kot może być półprzytomny nawet 24h, spokojnie." Rano pojechała znowu - kotka dostała jakieś witaminy "Faktycznie, trochę niepokojące, że wciąż krwawi - proszę przyjechać o 16 jeśli by się nie poprawiało." Mama musiała pojechać do swojego lekarza, a potem do sądu - wróciła o 14 i dzwoni do mnie, że kotka jakaś taka zimna i wolno oddycha. Kazałam jej dzwonić do weta. Miała pojechać. Kotka dostała jakieś leki, a mama przykaz aby ją dogrzewać i wrócić o 21, gdyby wciąż było nie tak. Od 16 zaczęłam cisnąć mamę aby zadzwoniła ponownie i nalegała na transfuzję - mamy łącznie 4 koty które mogłyby być dawcami dla Klary. Dr Bandura zaczął kręcić o transfuzji, a to że "Na raz od jednego dawcy można wziąć 3-4 ml krwi" ( :?: :!: ) a to, że "dawanie od paru dawców nie jest najlepszym pomysłem" a to, że jednorazowa transfuzja powinna wynosić min. 100 ml na raz." Mama w stresie nawet nie zauważyła jak bardzo te kwestie się wykluczają... Zadzwoniła ponownie - o 17 się dodzwoniła i dostała przykaz aby zmierzyć kotu temperaturę... 33,2*C - kazał przyjechać o 21. Prawie zmusiłam mamę (która nie lubi działać za plecami jednego lekarza), aby zadzwoniła do innej kliniki... Kazali mamie od razu przyjeżdżać - kotka walczy o życie i jest w stanie krytycznym. Dostała ciepłe wlewy, niestety jest problem z krwią...

Tak jak w przypadku Furtis nie wiem i nigdy się nie dowiem czy naprawdę zrobili co w ich mocy, by mojego aniołka uratować tak tu wiem, że konował Bandura dopuścił się rażącego zaniedbania w przypadku Klary i to przez NIEGO ona walczy teraz o życie :!:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Hebi

 
Posty: 541
Od: Wto cze 26, 2012 14:47
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro lip 05, 2017 12:13 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

Witajcie

Czy możecie mi polecić dobrą lecznice całodobową w Trójmieście? Najlepiej byłby Gdańsk
Obrazek
Lara [*] 28.03.2012 Fibi [*] 19.11.2012 Basia [*] 03.02.2013 TRUSIA [*] 24.07.2013 Miłek [*] 01.08.2013 Romisia [*] 24.04.2014 Lidzia [*] 06.05.2015 Gniewko [*] 03.09.2015r. Agat [*] 30.11.2015 Feliks [*] 27.03.2017r. RUDA ['] 07.03.2018r. Kocia ['] 11.07.2019r. LOLA ['] 24.03.2020r. MILKA ['] 03.04.2020r. za dużo Was tu

dilah

Avatar użytkownika
 
Posty: 12478
Od: Wto maja 10, 2011 7:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 22, 2017 15:59 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

http://naszalecznica.pl/
Zdecydowanie bardziej ta niż TKW

kfiatek 1983

 
Posty: 1436
Od: Wto paź 04, 2011 22:15
Lokalizacja: Pruszcz Gdański

Post » Czw lis 30, 2017 14:43 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

http://www.vetgdynia.pl/

https://www.trojmiasto.pl/Przychodnia-w ... 19637.html


Polecam ABSOLUTNIE Pawła i Małgorzatę Łukuć z Gdyni :1luvu: Wspaniali lekarze, z pasją, miłością do zwierząt, profesjonalne, dociekliwe podejście do zwierzaka, normalne ceny, super wyposażony gabinet, umawianie "na godzinę: przez co nie siedzimy ze zwierzakiem w poczekalni. Opinie, które można znaleźć w necie na ich temat to szczera prawda. Podpisujemy się z moim kotem wszystkimi czterema łapami, pod wszystkimi pozytywnymi opiniami na Ich temat. Mój kot uwielbia "wujka Pawła" :201461 i jest wdzięczny za uratowanie życia 8)
Nasza historia w linku poniżej:

viewtopic.php?f=1&t=7808&p=11893083&hilit=FIP#p11893083

Kagavi

Avatar użytkownika
 
Posty: 2
Od: Śro lis 29, 2017 12:50

Post » Śro sty 03, 2018 23:54 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

szukam jak najlepszego miejsca do wykastrowania kotki! Jakie lecznice w tej kwestii polecacie w Trójmiescie (najlepiej Gdynia) ?

Minu

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Śro sty 03, 2018 22:52

Post » Śro sty 10, 2018 20:55 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

SŁUPSK
Ja mogę polecić przychodnię weterynaryjną PARKOWA na ul.Moniuszki. Od 7 lat moja Pusia jest pod ich opieką.
To mój pierwszy przygarnięty kot, w dodatku perski i ze szczątkowymi zębami więc łatwo nie było...wielu rzeczy
byłam nieświadoma, ale mnie nauczyli.
Dobrze się z współpracuje z lekarzami- słabe nerki kotki są dopilnowane, uszy i zęby też, a najważniejsze jest to, że 5
lat temu wycięto tam kici złośliwego guza, później przeprowadzili nas przez rekonwalescencję po operacji i kotka
żyje sobie dalej. Ma już 16 lat i póki co nie uznaje swojej starości...

Kotecja

Avatar użytkownika
 
Posty: 21
Od: Sob sty 06, 2018 0:05

Post » Sob lut 03, 2018 18:43 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

Witam,

Czy gdzieś w Trójmieście (a najlepiej Gdyni) znajdę weterynarza robiącego badania biorezonansem?

tip999

 
Posty: 2
Od: Sob lut 03, 2018 18:39

Post » Nie lut 04, 2018 13:57 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

tip999 pisze:Witam,

Czy gdzieś w Trójmieście (a najlepiej Gdyni) znajdę weterynarza robiącego badania biorezonansem?


miejmy nadzieję, że nie ma, a jak są, to wypisz, będę wiedzieć kogo omijać szerokim łukiem...

kadziajka

 
Posty: 209
Od: Pon lut 29, 2016 13:31
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Nie lut 04, 2018 19:21 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

kadziajka pisze:
tip999 pisze:Witam,

Czy gdzieś w Trójmieście (a najlepiej Gdyni) znajdę weterynarza robiącego badania biorezonansem?


miejmy nadzieję, że nie ma, a jak są, to wypisz, będę wiedzieć kogo omijać szerokim łukiem...


Dlaczego? Według wielu relacji, zamieszczanych nawet na tym forum, biorezonans pomógł trafnie zdiagnozować alergię u kota. Jakie są przeciwwskazania takiego badania?

tip999

 
Posty: 2
Od: Sob lut 03, 2018 18:39

Post » Śro lut 07, 2018 18:14 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

tip999 pisze:
kadziajka pisze:
tip999 pisze:Witam,

Czy gdzieś w Trójmieście (a najlepiej Gdyni) znajdę weterynarza robiącego badania biorezonansem?


miejmy nadzieję, że nie ma, a jak są, to wypisz, będę wiedzieć kogo omijać szerokim łukiem...


Dlaczego? Według wielu relacji, zamieszczanych nawet na tym forum, biorezonans pomógł trafnie zdiagnozować alergię u kota. Jakie są przeciwwskazania takiego badania?


nie wiem, w jaki sposób, skoro to "badanie" to pic na wodę. dokładnie tak, jak u ludzi.

kadziajka

 
Posty: 209
Od: Pon lut 29, 2016 13:31
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro lut 07, 2018 18:17 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

w ramach wyjaśnień:

Biorezonans, inaczej diagnostyka lub terapia metodą biorezonansu (ang. bioresonance therapy, BRT) – pseudonaukowa metoda mająca rzekomo służyć wykrywaniu i leczeniu różnych problemów zdrowotnych, której wartość diagnostyczna jest niepotwierdzona, a skuteczność jest nie większa niż placebo. Ze względu na jej niezgodność z opartą na dowodach wiedzą medyczną zaliczana jest do metod tzw. medycyny niekonwencjonalnej.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Biorezonans

kadziajka

 
Posty: 209
Od: Pon lut 29, 2016 13:31
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon maja 21, 2018 11:58 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

(Wow, nie logowałam się od lat, a tu mi wszystkie posty wyczyściło...)

Koteł ma duże kłopotów z paszczą, nawracające zapalenia dziąseł, ściąganie kamienia pomaga tylko doraźnie, wetka radzi usunięcie zębów. Niestety, ma też początki problemów z nerkami - na razie ładnie dają się kontrolować dietą, ale wyniki są w górnych granicach normy. Ktoś mógłby podrzucić namiary na dobrego stomatologa weterynaryjnego, który ogarnie narkozę i nie zaszkodzi kotu?

Karya

 
Posty: 1
Od: Śro cze 15, 2011 9:01

Post » Śro cze 06, 2018 15:27 Re: TRÓJMIASTO i Pomorze

nasza poprzednia wetka ( dr Marta Michalska) z Amicis na Elblaskiej zajmuje sie zebami ale dawno mnie tam nie bylo wiec niestety obecnie nie wiem co i jak ale ogarnela sprawe zebową u naszego kocura.
ObrazekObrazek

77renifer

 
Posty: 675
Od: Śro lut 11, 2009 21:09
Lokalizacja: 3 city

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości