Przychodnia OCELOT, pan Dymerski.
Powinni umiescic informacje, ze przyjmuja WYLACZNIE domowe kociaczki. Dzwonilam tam przed wizyta, zapowiedzialam, ze chce przyjsc z kotem podworkowym. Gdy weszlam do gabinetu to na wstepie uslyszalam pytanie - czy kot gryzie ? No coz, powiedzialam, ze zwierze mozliwie nie bylo nigdy u weterynarza i nieznajoma osobe moze ugryzc. Sadzilam, ze lekarz w zwiazku z tym sie zabezpieczy rekawicami. A tu.. nic. Badanie bylo w wersji "zrob to sam", czyli przystawialam sluchawke do kota, zeby wet go osluchal, dalam mu pierwsza dawke pasty odrobaczajacej... I uslyszalam, ze innych badan nie mam sie co spodziewac, bo jak on ma pobrac kotu krew? Jesli z kotem bedzie cos nie tak, to on mi podesle nazwiska kolegow, ktorych jest wiecej i moga kota w kilka osob okielznac! Jakby to byl jakis krwiozerczy potwor z piecioma kompletami zebiszczy !
Do tego pytanie dnia - ile kot ma lat? No tak, bo na podstawie wygladu pyszczka i futerka z bezpiecznej odleglosci nie da sie tego samemu ocenic... A ja przepraszam jakie mam kwalifikacje, zeby okreslic wiek zwierzecia? Gdy pana oswiecilam, na czym polega zawod weterynarza, odrzekl, ze on zwierzeta lubi, ale pracuje tymi rekoma i mam sie nie obrazac..
Od pana bil strach niesamowity, co mnie wkurzylo, a zwierze zestresowalo. Pan sie mnie spytal, czy sama wloze kota do koszyka? No coz, gdybym odpowiedziala, ze nie, to pewnie trzeba by zwolac straz pozarna i BOR. Jeszcze mnie przestrzegl, bym uwazala, ja zlapalam kota i wlozylam, oczywiscie zdenerwowane zwierze pokazalo zeby, wiec pewnie Pan utwierdzi sie z przekonaniu, ze podworkowe jest zle i jedyne co moze zrobic, to recepte wypisac, najlepiej nawet bez ogladania zwierzecia.
Zawsze mi sie wydawalo, ze weterynarz zdaje sobie sprawe z zagrozen, jakie niesie ten zawod i jest na nie przygotowany. Widac, niektorzy maja podejscie takie jak ja, gdy mialam 6 lat i marzyla mi sie opieka nad slodkimi zwierzaczkami, ktore bede przytulac, kapac i pilowac pazurki...
Jestem bardzo rozzalona i nigdy nie pojde do innego weterynarza poza Maciejem Debisem, bo doskonale pamietam, jaka rozrobe robila domowa kotka mojej babci u weta, na widok igly latala prawie po scianach syczac i drapiac, a on potrafil sie w tej sytuacji zachowac...
Z tego wszystkiego zapomnialam kotu zalozyc ksiazeczke zdrowia, bo juz chcialam jak najszybciej sie stamtad wyniesc. Kot do tego bardzo zle znosi podroz w transporterze, placze niesamowicie i sie kreci, a byk jest ciezki, prawie 5 kilo (tak, wprowadzilam go na wage, bo pan juz chcial zaniechac wazenia kota, skoro moze go drapnac...)
Jedynym plusem jest to, ze zaplacilam tylko za krople Advokat i dawke pasty odrobaczajacej, za recepte chyba zlotowke, za ekm badanie nic.
W trakcie weszla pani Kinga i jej podejscie jest chyba zgola inne. Pogadala do kota i zaczela go glaskac, chociaz nie wiem czy by go zbadala... Ale przynajmniej nie trzymala sie z daleka, jakbym przyprowadzila do gabinetu cerbera i to bez smyczy.
11.2010 biamila pisze:Zgadzam się, to lekarz, który nie lubi zwierząt. Odnoszę wrażenie, że równie dobrze mógłby przeprowadzać testy na zwierzakach jakby mu za to płacili...strasznie zła energia!
11.2010 tygrysek77 pisze:witam ja chodze do doktora dymerskiego z moimi kociakami ,ktore nie zawsze sa spokojne i jest to zrozumiale,ale ja odpowiadam za moje zwierzaki!!nikt nie lubi byc pogryziony badz podrapany nawet weterynarz,a sprawdzenie wieku po buzce nawet po zabkach to smieszne!!troszke mnie ten komentarz rozbawil!!!