Skąd więc tak dużo złych opinii? Przechodzących z ust do ust, napisanych w internecie? Uwzięli się opiekunowie zwierząt? Korzystam czasem z ich usług, bo to klinika całodobowa przez 7 dni w tygodniu, świątek i piątek, to przewaga nad wieloma małymi gabinetami.
Zaliczyli jednak u mnie kilka wpadek - kilka lat temu okulista kształcony gdzieś na Zachodzie, jak reklamowali,
popsuł oczy, zamiast wyleczyć, oczy popsuł skutecznie i dożywotnio niewłaściwym leczeniem; zdarzało się, że na dyżurze nocnym pracował technik weterynaryjny, bez lekarza (sic!), lekarz był "pod telefonem"; innym razem młoda pani doktor od drzwi zwracała się do mnie w liczbie mnogiej (
), co brzmiało idiotycznie, a jej protekcjonalny stosunek do opiekuna skutecznie utrudniał porozumienie w kwestii przekazania informacji o tym, co futrzakowi dolega, nie wiem, może tak sobie dodawała odwagi, bo bardzo młoda była z wyglądu. Unikam tej kliniki dlatego, że przez lata miała bardzo złą opinię, a kilka razy solidnie mi podpadli w różnych kwestiach, niestety tak to jest, że łatwo traci się zaufanie, a trudno je odzyskać, trzeba się po prostu napracować.
Teraz po remoncie w klinice wisi duża tablica ze zdjęciami personelu, od razu wiem, czy to lekarz, czy technik i nikt mnie w maliny nie wpuści. Pani doktor, która nas ostatnio przyjmowała (bo znowu był dzień wolny i brak "osobistego" weterynarza), była bardzo kontaktowa, miła, odpowiadała na pytania, nie mam zastrzeżeń do podjętych działań. Jednak to za mało żebym z pełnym zaufaniem i bez niepokoju powierzyła im leczenie futrzaka, ciągle będą ostatnią deską ratunku, kiedy nie mam dostępu do swojego lekarza i tak pozostanie, dopóki nie zapracują sobie na zmianę opinii i choć przyznać muszę, że słyszałam opinie o dobrych specjalistach tam leczących, to po zetknięciu się z okulistą o którym napisałam powyżej, nie spróbuję gry w rosyjską ruletkę.