WARSZAWA - Śródmieście

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Wto maja 07, 2002 22:08 WARSZAWA - Śródmieście

12.2010 mziel52 pisze:Wklejam tu link do portalu, gdzie są wszystkie warszawskie lecznice i opinie o nich
http://www.weterynarze.waw.pl/


---------------------------------------------------------------------------------

10.2009 larwa pisze:Warszawa-Śródmieście

podaje linka do wetów ze Śródmieścia, ucieszyłam sie jak głupia, że na Rozbracie mam weta, ale jak poczytałam komentarze poniżej to mi przeszła radość...

http://www.weterynarze.waw.pl/dzielnica,srodmiescie


---------------------------------------------------------------

Warszawa Wola

Lecznica 4 Łapy
Wola
ul. Jana Olbrachta 26/2
tel. 837 84 70

dr Beata Brzezny - kociara :-)
Specjalizuje sie w leczeniu homeopatycznym psow i kotow oraz w leczeniu alergii (metoda renozansu magnetycznego tez).
Jest bardzo sympatyczna, ze zrozumieniem odnosi sie do tysiecy pytan, namawia na badania i jest otwarta na sugestie. Nie boi sie przyznac, ze potrzebuje konsultacji innego specjalisty albo poszukac czegos w ksiazkach :-)
Pozostale lekarki tez podobno dobre, ale nie stestowane osobiscie :-)
lorraine pisze:Podpisuje sie obiema rekami i wszystkimi 12 kocimi lapami. Wspaniala atmosfera w lecznicy, wspaniale lekarki, bylam juz u kilku, ani razu sie nie zawiodlam. Podchodza z uczuciem do zwierzaka, wyczerpujaco odpowiedza na kazde pytanie wlasciciela. Mam do tej lecznicy absolutne zaufanie.
POLECAM!!!

lorraine pisze:Tutaj tylko uwaga organizacyjna, glupia baba w recepcji. Po wypadku Dalii nie wiedzialam co robic, gdzie jechac zadzwonilam tam i mowie jaka jest sytuacja, ze 7 pietro, ze kiepsko, pytam czy przyjezdzac, czy jest mozliwosc operacji, glupia baba powiedziala ze tak, ze przyjezdzac. Wiec ja narazilam kotke w szoku, z polamanymi lapami, nieprawdopodobnie cierpiaca na wycieczke z mokotowa do 4 lap, tylko po to zeby tam dostala leki bo i tak zostalysmy odeslane, gdzies gdzie jest rentgen. Poza tym tam nie ma chirurgii, nie ma zaplecza, ani anestezjologa, to ja naprawde nie wiem, czemu nie powiedziala mi tego od razu. Na szcze3scie Dalia nie miala obrazen wewnetrznych i jej zycie nie bylo bezposrednio zagrozone, bo w innym wypadku mogla po prostu nie zniesc tylu podrozy.

Sarah777 pisze:Do tej lecznicy jeżdzę ZAWSZE i ZE WSZYSTKIMI swoimi a przede wszystkimi znalezionymi kociakami, którym trzeba naprawdę pomóc.. Swoim zaufaniem obdarzyłam tam przede wszystkim dr Annę KUCHARSKĄ :D Jak dla mnie to najcudowniejszy człowiek na świecie.. Nie tylko z pełnym zaangażowaniem podchodzi do zwierzątek ale z jakże wielką cierpliwością do ich właścicieli!! Zawsze wyczerpująco odpowiada na każde pytanie, uspokaja, wytłumaczy.. W leczenie (nawet tych prawie beznadziejnych przypadków) wkłada całe swoje serduszko.. A jej nadzieja i entuzjazm udzielają się wszystkim wokół :D
Właśnie tutaj chciałam Jej za to serdecznie podziękować..
DZIĘKUJĘ a ze mną dziękują uratowane: Pacynka (najmocniej dziękuję za błyskawiczną decyzję o operacji co uratowało jej życie), Zuzanka, Fredzia (za powrót do normalnego zdrowia psychicznego), Tymon, Narwik, Igiełka, Ciapek, Kajak, Korek, Czapka, Myszka (za najlepszą decyzję na świecie, dzięki której razem z Czapką mogą dalej z nami być), Gwiazda, Filemon.. a z czasem będzie ich jeszcze więcej.. :)
Ps. i oczywiście piesek Kubuś do wszystkiego się tu dołącza (bo tylko w 4ŁAPACH udało się wyczyścić mu ząbki bez narkozy, co w wieku psinki- lat 12- mogłoby być poważnym zagrożeniem życia przy dodatkowej arytmii serca..)[/i]

27.06.2007 Majorka pisze:Pani doktor Beata Rudnicka-Brzezny nie żyje. Dzisiaj o godz. 12 na Cmentarzu Wólka Węglowa było jej pożegnanie :(

catalina pisze:Lecznica "4 łapy ", nie polecam, lekarka zignorowała wyrazne objawy panleukopenii :twisted: , kot kolezanki umarl wczoraj :cry:

05.2010 larwa pisze:Powtórze to co juz ktoś wczesniej napisał i polece lecznicę Cztery Łapy przy ulicy Paca 48 na Grochowie.

Pani Agnieszka Kidacka jest po prostu przeswietna, kontaktowa, dziś kastrowałam tam mojego kocurka i o wszystkim byłam informowana, sam zabieg kosztuje tam 70 zł co jak na Warszawę jest raczej tanio, dostałam poza tym kilka próbek jedzenia dla kotka. Telefon do lecznicy: (22) 870 36 90.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84530
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Nie sie 15, 2004 21:21

Warszawa ŚRÓDMIEŚCIE

jak najdalej od kliniki całodobowej na al.solidarnosci rog al jana pawla II

koszmar
dzisiaj przekonałam sie o tym po raz ostatni-musiałam dac zastrzyk puchaczowi i wet nawet nie umiał wbic igły!!! tak wbijał ze puchacz -(mały kotek 4mc) sie wyrwał i igła mu została w ciele!!! a ten zwalil na igłe mówiac ze powinna byc 9 albo10 - taki rozmiar igiel to chyba dla hipopotama
poza tym to nie 1 przypadek
raz prosiłam o recepte na cos, rozmawialam o kocie pol godziny i dostałam recepte z napisem PIES
wszelkie sprawy dodatkowe - jakies wypadki pieskow z okolicy - zero diagnozy i do tego jeszcze brak jakichkolwiek badan
zero umiejetnosci - ogolnie i nawet zero podstawowych rad na jakis temat nawet jezeli to np. pytanie o witaminy, nie mowiac o powazniejszych sprawach o ktorych juz nawet nie chce pisac bo mnie trafia

MaryJRo 5.06.2012 pisze: hej,
ja właśnie tam chodzę, dzisiaj opisałam swój problem na tym portalu, bo nie daję już sobie rady z kociczką.
viewtopic.php?f=1&t=142748


OKI 5.06.2012 pisze:Przez przypadek byłam tam w tę niedzielę - nie mają NIC na odpchlenie dla kota, musiałam kupić psi Fiprex i podzielić, bo mnie miły pan chciał odesłać do Arkadii :?
BTW - kociak zgarnięty praktycznie z ich podwórka :evil: A drugi 2 dni wcześniej :evil:

karunia

 
Posty: 2224
Od: Pon kwi 26, 2004 22:10
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Sob wrz 18, 2004 19:43 Weci

Warszawa ŚRÓDMIEŚCIE

SZCZERZE ODRADZAM :

PRZYCHODNIE NA UL.KSIAZECEJ ( TYCH KTORZY NIE MIESZKAJA W WAWIE, INFORMUJE ZE LECZNIOCA JEST ZROBIONA W ...DAWNYM SZALECIE MIEJSKIM. I TAKI TEZ JEJ POZIOM USLUG.
WYKONCZONO ( Z PELNA SWIADOMOSCIA PISZE WYKONCZONO ) TAM DOGA NIEMIECKIEGO MOJEGO KOLEGI I SPANIELA KOLEZANKI.

biedronka pisze:POPIERAM!!!
Poza tym co wyzej zmarnowali tam dwa koty moich znajomych :(.


tygru pisze:Niniejszym donoszę, iż:
- od 4 lat prowadzam tam kociaki na rutynowe zabiegi (odrobaczanie, antykoncepcja)
- odratowali mi Frutkę po upadku na asfalt i byli bardzo, ale to bardzo kochani i pomocni - została u nich na noc pod obserwacją, gdy zadzwoniłam po kilku godzinach wetka mi zaśpiewała do telefonu "pani kotka obsikała mi całą rękę! to znaczy, że pęcherz cały. proszę się cieszyć", ponadto bardzo fachowo i delikatnie wykonali rtg,
- w tym roku Frutka była tam sterylizowana (piękny szew śródskórny, zero powikłań). Jedyna moja uwaga - mimo moich nalegań, by oddano mi kotkę wybudzoną, Fruteczka doszła do siebie dopiero ponad dobę (!) od momentu, kiedy ją nam wydano.

Ogólnie: na Książęcą chodźcie TYLKO do dr Równego lub dr Stańczaka. Oni mają cudowne podejście i cierpliwie odpowiadają nawet na "najgłupsze" pytania opiekunów zwierzaków.
Jest tam jeszcze jedna lekarka, której nazwiska niestety nie pamiętam. Ona też jest super. I jeden gostek, który się wyrobił. Na początku miał podejście w stylu "a po co pani chce tego królika leczyć? nie sądzi pani, że już na niego czas?" (3-letni król mojej kumpeli). Ale i on się poprawił. I to mocno. Reszta to - mam wrażenie - stażyści. Z - delikatnie mówiąc - średnim podejściem do zwierząt. Jest nadzieja, że się też wyrobią.


06.2008 Lucynka pisze:Ostrzeżenie przed Książęcą
:arrow: viewtopic.php?t=77368


11.2008 Calza pisze:uważam, że na szczepienie i obcinanie pazurów można od biedy tam pójść. Moja noga w każdym razie tam nie postanie!! Mam kociaka, który był pod opieką wetów przez dwa tygodnie, był leczony na koci katar ale ciągle powiększał się brzuszek. Na moje prośby o sprawdzenie brzuszka weci orzekli zatwardzenie i zalecili olej parafinowy. Po dwóch tygodniach jeden z wetów na moje bdalsze błagania o zbadanie brzuszka stwierdził, że tam jest płyn. Zażądałyśmy natychmiastowego USG - pani, która chyba w życiu tego nie robiła ogoliła kotesiakowi brzuch (ogromny stres), przyłożyła to coś na ok. 10 sekund i orzekła płyn, wbiła igłę wielką jak palec kociakowi w brzuch i orzekła FIP - zero badań dodatkowych - zalecenie - NATYCHMIAST UŚPIĆ KOTA. Żenada, rzeźnictwo, to nie są lekarze - może gdyby wcześniej któryś z wetów zainteresował się wielkim brzuchem u kocia nie byłoby za późno na leczenie... a teraz walczymy z interferonem...


blondynka 5.01.2008 pisze:Warszawa Śródmieście

Na książęcej dr Stańczak leczył mojego kota na wszystkie schorzenia pęcherza mimo, że robiąc morfologię wyraźnie było napisane, że ma niewydolność nerek! A potem (podobno w konsultacji z innymi lekarzami, w tym z chirurgiem) zadecydował o usunięciu kamieni z pęcherza (bo podobno to przeszkadzało kotu w oddawaniu moczu). A następnie nie wiedząc dlaczego on nadal się źle czuje, kazał usunąć cewkę moczową co jest wyrokiem na kota!

Odradzam!!

Ouioui

 
Posty: 444
Od: Pt maja 07, 2004 20:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 25, 2004 13:30

Warszawa ŚRÓDMIEŚCIE
Lecznica weterynaryjna na Zytniej 15, tel. 862 43 53; Klinika czynna całą dobę, na miejscu laboratorium analityczne: dr Jarosław Szatanek, dr Dariusz Mularczyk. Swietni fachowcy, z intuicją i praktyką. Leczą 4MiGi, Kota Hipolita i Miodunkę - z bardzo dobrym skutkiem.

bluemendale pisze:Szczerze odradzam. Pojechałam z którlikiem na zwykłe odrobaczenie, vet przez pomyłkę zadał królikowi za duża dawkę. Wróciliśmy do domu, królika zaczał się dziwnie trząść. Wróciliśmy spowrotem do lecznicy. Zbadali go i dali mu jakiś zastrzyk. Było coraz gorzej - zadzwoniłam do lecznicy z pytaniem co robić, powiedzieli ze to normalne, że królik walczy ale że zaraz będzie lepiej. Królik zdechł w męczarniach :(.

smil pisze:Polecanych przez Majorkę wetów miałam okazję spotkać nieraz, w różnych okolicznościach. Balbina była tam szczepiona, leczona oraz sterylizowana. Poznałam wszytskich pracujących tam lekarzy (no, chyba że pojawił się ktoś nowy w ciągu ostatnich dwóch tygodni). Zarówno dr Mularczyk, jak i dr Szatanek są lekarzami godnymi zaufania. Obaj - podobnie jak dr Owczarek - poza doświadeniem i wrażliwością, nie boją się zwierząt. Podkreślam ten fakt, bo w tej samej lecznicy spotkałam weta, który wyraźnie spękał przed prychającym kotem (co skończyło się przykrym incydentem). To młody człowiek, nie pamiętam nazwiska.

Pewnym minusem jest brak stałych dyżurów lekarzy, ale to lecznica całodobowa, więc jakoś musza ten czas rozparcelować.

No i laboratorium już nie ma :?


Majorka pisze:Smil, czyżbyśmy były sąsiadkami? :)
Nie wiem co to był za wet, o którym pisze bluemendale, może jakiś stażysta? Bardzo mi przykro z powodu jej królika.
To stała lecznica moich kotów, a mama po przeprowadzce na Mokotów do niej jeździ z Mrużką.
Nie wiedziałam, że laboratorium już nie ma - Animal Lab się zlikwidował czy przeprowadził - wiadomo dokąd?


smil pisze:Mam co prawda inną lecznicę pod domem, ale chodzę na Żytnią (nie ukreywam, że dziei Twojej rekomendacji :wink: . Mam tam jakieś 10 minut ostrym spacerem. Chociaż trochę męcząca bywa ta gimnastyka z wpasowaniem się w dyżur akurat tego czy innego weta, ale nic to.
Ten, na któego trafiła Blumendale to może być właśnie ów "młody człowiek" - on tam pracuje na stałe, ale zaufaniem to go nie darzę, chocby po tym, jak niespełna dziesięciomiesięczną kotkę oszacował na 5 kg wagi (sic!) i przeszarżował z dawkami w zastrzykach - skończyło się na wstrząsie anafilaktycznym, którego zresztą konsekwentnie się wypierał i tez twierdził, że to normalne i tak ma być. W efekcie Balbina, która przy szczepieniach zbierała pochwały od Owczarka i Szatanka (że wyjątkowo grzeczna i spokojna) stała się kotem na maxa zestresowanym.
Na szczęście szybko trafiłyśmy na Mularczyka, który Księżniczkę wziął na kolana, żeby zrobić zastrzyk, wygłaskał i uspokajał. Inna rzecz, że on akurat budzi sporo kontrowersji - zauważyłam, że ma albo fanatycznych wielbicieli, albo przeciwników, którzy go unikają (nie wiem, czy to prawidłowośc istotna statystycznie, ale sa to głównie starsze kobiety). To pewnie kwestia osobowości, bo on nie owija w bawełnę i wali po oczach, gdy się głupoty robi. Ale mnie akurat jego styl bycia odpowiada, bo przy tym fajnie opowiada o swoich kotach i w ogóle o kotach różnych i przywiązuje się do swoich pacjentów :)
Szatanek z kolei zaskakująco dużo mówi, bardzo jest kontaktowy, potrafi uspokoić najbardziej histerycznego opiekuna :)

Laboratorium się przeniosło na Powstańców Śląskich, ale Żytnia nie korzysta z ich usług, tylko niestety z labu na Gagarina :? Krzywię się, bo o nich słyszałam akurat dość umiarkowane opinie. Ale tak czy inaczej, materiały do badania można przynosić tak, jak przedtem.


Majorka pisze:Czyli mieszkamy niezbyt daleko od siebie :) - ja mam 3 minuty do kliniki.
Dr Mularczyka uwielbia moja teściowa, starsza pani i darzy go wielkim zaufaniem.
Jeśli nie mam nic pilnego, dzwonię do kliniki i dowiaduję się, kiedy będzie "mój" wet i wtedy idę z wizytą.
Co do laboratorium na Gagarina, słyszałam podobnie opinie, niestety.
Ostatnio edytowano Pon lis 15, 2004 14:33 przez Majorka, łącznie edytowano 1 raz
Kocie wiersze i KociennikObrazek
Obrazek
Holmes & Watson (Brytole)
Gacek[*] Mika[*] Romek[*] Ziutek[*] Norka[*] Miś Major[*] Tymoteusz[*] Miodunka[*]Bambina[*] Felek[*]

Majorka

 
Posty: 1604
Od: Pt lis 29, 2002 10:06
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 02, 2007 12:52

Warszawa Śródmieście, Żoliborz

Kochani, może już ktoś o tym pisał, ale na wszelki wypadek raz jeszcze - polecam lecznicę weterynaryjną OAZA w Wawie na ul. Bellotiego 1/8 i doktora Karola Chłopeckiego. Z wielką troską zajął się naszą rozrabiarą Merivką. Kota też go polubiła, bo przy ostatniej wizycie, po wszystkich zabiegach wymaszerowała sobie z transporterka na zwiad, obeszła bezstresowo wszystkie kąty, władowała się na biurko, potem na półkę i udawała że jest częścią kociej rzeźby z Bali (nawet ładnie wyglądała :lol: )
15.07.2008 ewa74 pisze:Akutalizuję - leczniaca OAZA przeniosła się na ul. Potocką 4. profesjonalizm wetek - bez zmian - czyli na najwyższym poziomie! :D

iskra666 pisze:Również polecam :)
Co prawda lecznica słynie głównie z pomocy gryzoniom, ale polecam za całokształt..za podejście do zwierząt i do klientów..za opiekę i troskę...za całokształt :)

03.2010 ewa74 pisze:I kolejna aktualizacja - z marca br. - pełne info na stronie http://www.lecznica-oaza.strefa.pl/o%20 ... storia.htm

ewa74

 
Posty: 3570
Od: Pt paź 06, 2006 10:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 05, 2008 1:15 Re: Weci

blondynka

 
Posty: 1
Od: Sob sty 05, 2008 1:06

Post » Czw lut 28, 2008 0:36

Warszawa Śródmieście

Chcialam ostrzec przed lecznica na Dobrej, kolo poczty (Nickita pytala o wetow na Solcu, a to tuz obok). Bardzo sie tam sparzylam. Moja kotka byla przeziebiona i zaczelam tam kuracje w zastrzykach. Po drugim zastrzyku zrobil sie guz i zaczela wychodzic siersc w promieniu 5 cm. Kiedy poszlam po raz trzeci lekarka jak gdyby nigdy nic chciala sie wkluc w to chore miejsce :evil: Nie pozwolilam i pojechalam na Gagarina. Okazalo sie, ze kotka byla uczulona na ten konkretny antybiotyk (juz nie pamietam jaki). Podobno podany doustnie nie uczula (albo b. rzadko), natomiast w zastrzyku uczula czesto (jakas tlusta konsystencja czy cos takiego). Gruszka miala lysy placek jeszcze przez pol roku. Nie chodzi mi o zle dobrany lek, bo to sie zawsze moze zdarzyc, ale o postawe lekarki (poza tym wg mnie byla niesympatyczna, ale to juz subiektywna sprawa).

Henia pisze:Mi to samo się stało z kotką w najlepszej przychodni na Białobrzeskiej i Wetka powiedziała że to się zdarza .Gdybym nie pokazała dokładnie miejsca pewnie by nie zobaczyła łysego guza z ropą.


XAgaX pisze:chodzę tam ze swoimi zwierzętami od zawsze- najtaniej może nie jest (choć pod tym względem się ostatnio poprawili), natomiast NIGDY nie miałam najmniejszych powodów do narzekań. Lekarze są sympatyczni, kompetentni i z sercem dla zwierząt. Niczego więcej nie oczekuję.


olga nik pisze:Również nie polecam tej lecznicy. Jest koszmarna
Zarazili mi tam kocięta panleukopenią . Trzy z czwórki odeszły .Nie poczuwali sie odpowiedzialni, nawet nie przeprosili .Nie zrobili odkażenia
lecznicy .Za dwa tygodnie po tym zdarzeniu przyjęli na szpitalik 20 bezdomnych kociąt.Udało sie wyadoptować 14 ,jak znowu zaczęła sie epidemia.Przeżyło tylko parę kociąt. Dzwonię do nich tydzień później ,a oni przyjeli następne kocięta.Po tym jak stwierdzono u nich panleukopenię,przy której kwarantanna jest minimum pół roku.
Wcześniej dałam im kota po sterylizacji ,który był w dobrej formie.Zadzwonili do mnie za parę dni,że z kotem jest kiepsko,po paru dniach odszedł .Moim skromnym zdaniem lekarze nie są kompetentni ,a sprawa z panleukopenią pokazała,że zależy im tylko na zysku

besz

 
Posty: 42
Od: Wto paź 04, 2005 10:43
Lokalizacja: warszawa

Post » Czw lip 17, 2008 14:56

Warszawa Śródmieście

Nie polecam małej lecznicy na Rakowieckiej (Kami) w budynku "Korab". Lekarz miły, ale:
- zaserwował mi na początek informację, że kocię (moje pierwsze w życiu, więc wyobraźcie sobie nerwy), ledwo odebrane z przyzwoitej hodowli, szczepione jak nalezy, książeczka zdrowia etc., zapadło na koci katar, oczywiście było to lekkie przeziębienie, stres związany z nowym miejscem (potwierdzone przez jego współpracownicę), został przez tegoż lekarza sprawnie wyleczony, ale dlaczego takie rzeczy opowiadać ?
- jest zwolennikiem zastrzyków w okolice barków - u mojej kociny niestety skóra źle zareagowała na zastrzyk - wyłysiała okolica wkłócia, wiem, że takie sytuacje się zdarzają, ale on to zignorował, wmawiał, że kot musiał się zadrapać
- brak wagi w gabinecie
- krew w kupce, co się u małych czasem zdarza, była leczona w ciemno - nie mnie oceniać czy leki były właściwe, ale w innej lecznicy (Gagarina), gdzie znalazłam świetnych vetów zalecono badania kupki i się wyjaśniło, w czym był problem.
Może to nie są wielkie grzechy, ale ta kataralna diagnoza i brak ucciwej informacji w sprawie wyłysienia definitywnie mnie zraziły.

johanna11

 
Posty: 9
Od: Czw lis 09, 2006 10:43

Post » Śro sie 20, 2008 12:48

Warszawa Śródmieście

polecam całodobową lecznice na ŻYTNIEJ w warszawie.
Choc ostatnio pojawilo sie dwoch nowych lekarzy nt których nie mogę się wypowiedzieć to "stary zespół" jest jak najbardziej sprawdzony :)
Zarówno do psa jak i kota.
Dr Gajo, Szatanek, Mularczyk i (troche opryskliwy ;) ) dr Owczarek.

za to raz (juz z 9 lat temu) przezylam weterynaryjny koszmar gdzies we WLOCHACH!
Zostalam tam oddelegowana z psem, z jakieis lecznicy w warszawie, na sterylizacje suczki golden-retriever. Suczka duza, ciezka, z ostrym ropomaciczem.
Zostalysmy potraktowane niemal jak intruzy, sala operacyjna graniczyla drzwiami od salonu pana domu-weterynarza (gruuuby duuzy chlop) i lataly tam z dwa amstafy..
Bella dostala brak zainteresowania, operacja trwala wieki, w koncu pan doktor WYNIOSL miske ZAKRWAWIONYCH "narzadow wewnetrznych" ktore wycial z mojego psa i oznajmil ze jednego jajnika sie nie dalo, bo za blisko kregoslupa. I sobie poszedl.
I ja, z mama, same, musialysmy sie zajac zdejmowaniem 40+ kilowego uspionego psa z wysokiego stolu operacyjnego i targaniem go po schodach do samochodu. bo weterynarz zniknac w zakamarkach swojego living roomu.

Nie wiem jak sie nazywal, ale zostalam tak skierowana z lecznicy na STAWKACH. (gdzie wczesniej byla b dobra obsluga, ale to wydarzenie nas do nich skutecznie zniechecilo)

za to zytnia rulez :)

Jana pisze:Mam mieszane uczucia jeżeli chodzi o Żytnią.

Jako lecznica, która podpisała umowę z gminą, nie spisują się najlepiej w kastracjach dzikich kotów, np. notorycznie wydają niezaszczepione, bo nie mają klatki uciskowej i weci boją się szczepić dziczki :roll:

Ponadto dowiedziałam się, że do ogólnego szpitalika przyjmowane są koty z panleukopenią. Weci nie widzą w tym specjalnego problemu ani zagrożenia dla pozostałych zwierząt (nie tylko tych w szpitaliku, wszystkich pacjentów).

Jedna z koteczek, którą wyadoptowałam ze dwa lata temu zachorowała i była leczona na Żytniej. Weci nie wiedzieli co jest, kociaczek zaczął już odchodzić, wtedy wymyślili FIPa. Skierowałam opiekunów do innej lecznicy i kociak został błyskawicznie wyleczony - okazało się, że to niedobory związane z nieprawidłowym żywieniem.

slifkowa

 
Posty: 661
Od: Śro kwi 16, 2008 15:24
Lokalizacja: Warszawa Wola Muranów Śródmieście

Post » Wto maja 12, 2009 20:08

Warszawa Śródmieście, Bemowo
NIE POLECAM

Do Przychodni Weterynaryjnej „24VET” przy ul. Racławickiej 29b w Warszawie w dniu 23 kwietnia 2009 r., po uprzednim umówieniu, przyniosłam o godz. 6.30 rano kotkę (2-letnią) do sterylizacji. Miała być sterylizowana rano ok. 7.00 i liczyłam, że będzie do odebrania z lecznicy we wczesnych godzinach popołudniowych. Już na samym wstępie od lekarki przyjmującej rano kotkę dowiedziałam się, że będzie operowana jako druga, bo wcześniej jest zaplanowany do zabiegu inny kot.Pierwszy raz zadzwoniłam do lecznicy ok. godz. 11.30, aby dowiedzieć się, kiedy będę mogła odebrać kotkę. Z informacji uzyskanych od lekarza dowiedziałam się, że kotka była operowana dopiero ok. godz. 10.00 i było wiadomo, że jest za wcześnie, aby po kotkę przyjeżdżać. Dowiedziałam się tylko, że wszystko jest w porządku i kotka powoli się wybudza.

Następny telefon wykonałam ok. godz. 14.00. Z informacji uzyskanych od lekarza operującego Tomasza Jabłońskiego dowiedziałam się, że kotka jeszcze nie nadaje się do odebrania. Lekarz ten prosił o telefon za ok. 2 godz. Jeszcze wtedy się nie niepokoiłam, bo wiem, że czasami koty dosyć długo dochodzą do siebie po narkozie.Przed godz. 16.00, wychodząc z pracy, zadzwoniłam kolejny raz do lecznicy. Tym razem lekarz, który operował moją kotkę, dr Tomasz Jabłoński, zrobił mi wykład na temat profesjonalizmu lecznicy, który nie pozwala na wydanie „niecałkowicie wybudzonego kota”. Na moją uwagę, że od zabiegu minęło już kilka godzin, usłyszałam, że kot jeszcze nie nadaje się do wydania i gdyby mimo to wydali kota z lecznicy, byłoby to działanie nieprofesjonalne. Lekarz prosił o telefon za kolejne 2 godziny, czyli o godz. 18.00. Jedynie fakt, że między godz. 16.00 a 18.00 w Warszawie się nie jeździ, tylko stoi w korkach, sprawił, że nie pojechałam do lecznicy zaraz po 16.00., tylko posłuchałam lekarza.Zadzwoniłam ponownie przed godz. 18.00, kiedy to od lekarki dowiedziałam się, że kotka jest reanimowana. Natychmiast wyruszyłam do lecznicy, ale w międzyczasie po ok. 10 minutach miałam telefon od lekarza operującego, że reanimacja nie powiodła się i kotka zakończyła życie. Gdyby to była moja pierwsza sterylizowana kotka, może bym uwierzyła lekarzowi, że zrobił wszystko, co w jego mocy, ale tyle godzin od podania narkozy i brak wspomagania w wybudzaniu stawiają profesjonalizm lekarza pod znakiem zapytania. W lecznicy ”24VET” przy ul. Racławickej 29b w Warszawie nikt mojej kotce nie pomógł. Kotka przez 7 godzin próbowała się sama wybudzić, ale z za dużą dawką narkozy (mam prawo tak przypuszczać) nie dała sobie sama rady. Lekarzom z tej lecznicy nic nie dało do myślenia tak długie wybudzanie się kotki. Gdzie tu jest profesjonalizm i empatia, o których podczas rozmów z doktorem Tomaszem Jabłońskim tak dużo słyszałam? Gdybym o tym wiedziała (byłam zapewniana przy każdym telefonie, że wszystko jest w porządku), na pewno natychmiast przyjechałabym do lecznicy.Po 7 godzinach podjęta reanimacja (jaka?) nie przyniosła rezultatu, bo było za późno. Kotka najprawdopodobniej dostała obrzęku płuc i nastąpił zgon. Nie chcę nawet myśleć, jak cierpiała, dusząc się. Między moim ostatnim telefonem o godz. 18.00 a moim pojawieniem się w lecznicy upłynęło nie więcej niż 25-30 minut. Lekarka wydała mi kotkę (operującego lekarza Tomasza Jabłońskiego już nie było) sztywną.Mam prawo przypuszczać, sądząc po objawach, że kotka nie żyła już od co najmniej 2,5-3 godz. Jak to się ma do rozmowy z lekarzem operującym Tomaszem Jabłońskim o godz. 16.00, który wtedy nic nie sugerował, że z kotką mogą być jakieś kłopoty? Lekarz mówił o swoim profesjonalizmie, natomiast ja po swoich wieloletnich doświadczeniach z kotami nie rozumiem, jak mogło się zdarzyć, że o 16.00 wszystko jest w jak najlepszym porządku, a za 2,5 godziny odbieram kota ze znacznie posuniętym stężeniem pośmiertnym.W przypadku mojej kotki żadnemu lekarzowi z tej lecznicy nic nie dało do myślenia tak długie wybudzanie kotki. Nie chcę dopuszczać takiej myśli, że w tej lecznicy tak jak moją kotkę traktuje się inne zwierzęta operowane i leczone na talony z Gminy, wychodząc z założenia, że to istoty gorszej kategorii, bo bezdomne.

Regata pisze:jeśli jest to ten sam Tomasz Jabłoński, który przyjmuje także w Marcelu 2 na Bemowie, to nie dziwię się, że kotka nie przeżyła :-(
Ten facet prawie zabił mojego kotka przy próbie pobrania krwi!
Po wbiciu igły w łapkę Gucio wył z bólu. Krew nie leciała - nie wiem, w co on tę igłę wbił :-( Nie mogliśmy z mężem kotka utrzymać.
Po wyjęciu igły z kotem zaczęło się coś dziwnego dziać - rozszerzone źrenice, pokładanie się, jęczenie 8O
Jabłoński poszedł po pomoc w trzymaniu, po koleżankę, i chwała Bogu, bo ona tylko spojrzała na kota i od razu stwierdziła wstrząs.
Potem maluch dostał zastrzyki przeciwstrząsowe i godzinę leżał w inkubatorze... .
TJ w rozmowie nie dawał kotu dużych szans na przeżycie... ale... wysłał nas do domu i kazał przyjść jutro po południu...
"Jutro" (przed południem) to my pojechaliśmy na Białobrzeską. Tam udało się i pobrać krew, i zrobić rentgen bez narkozy. Do popołudnia to kocurek miał już zrobione mnóstwo badań, wstępną diagnozę i przetoczoną krew.
Jest na lekach, ale żyje!
Ostatnio edytowano Pt maja 29, 2009 12:59 przez Estraven, łącznie edytowano 3 razy

onuferka

 
Posty: 6
Od: Pon maja 11, 2009 21:02

Post » Wto cze 02, 2009 14:13

WARSZAWA Śródmieście

Ulica Piękna

Nie polecam. Jeden z tamtejszych wetów, pan Fogel, strasznie stary i na moje oko ślepy i głuchy powiedział, że moje kociątka mają biegunkę bo źle je karmię, tzn nie daję im Whiskasa. Koty według weta powinny jeść tylko Whiskas. Definitywnie! Moja noga więcej tam nie stanęła, mimo że tam mamy teraz najbliżej. Od tamtej pamiętnej wizyty moje malce zasze jeżdzą na Białobrzeską - polecamy.

gosiar pisze:Pan Fogel przyjmuje również przy ul. Rozbrat. Jest również ślepy, trafienie kotu termometrem do pupy go przerosło. No więc nie polecamy.

06.2010 nuwa_dragon pisze:Lecznica Weterynaryjna
Warszawa, Piękna 64 a

Byłam raz w tej lecznicy przed kastracją kocura, niestety lekarz na którego trafiłam był starszym dziadkiem, nie dosłyszał, był roztrzepany parę razy pytał o to samo. Na dodatek kazał przynieść kota na następny dzień bez żadnego wywiadu, bez leków na odrobaczenie zrobił na mnie złe wrażenie dlatego odwołałam zabieg. Niby prosty zabieg ale wolałam nie ryzykować. Widziałam, że tam są też inni weterynarze jednak tego starszego Pana nie polecam. Mój mąż był parę dni później u tego samego lekarza chciałam krople na skórę odrobaczające dla kotów, to ten sam lekarz usilnie chciał mu wcisnąć tabletki odrobaczające dla psów bo nie miał kropli ! Nie polecam

01.2011 serotoninka pisze:Na szczęście P.Fogiel juz nie pracuje na Pięknej .Zostało 3 lekarzy ,z których polecam Trzcińskiego .

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Wto wrz 01, 2009 9:34 Re: WARSZAWA

WARSZAWA Śródmieście
Czuj Włodzimierz Gabinet Weterynaryjny
ul. Prosta 2 /14, Warszawa
tel. 022 652 32 88
Jestem BARDZO zadowolona z wizyt w tej przychodni. Niestety, nie jest całodobowa, ale to jedyny minus. Pan dr. Czuj jest bardzo kompetentny a przy tym ciepły dla zwierząt i cierpliwy dla opiekunów. Moje Czarne Diabły Tasmańskie są pod jego opieką, w tym Bandido, który w wieku 8 miesiecy wyhodował sobie kryształki w moczu - badanie i wywiad z opiekunem są zawsze szczegółowe, infromacje i zalecenia przejrzyste, duży nacisk na profilaktykę. Ceny bardzo przytępne, zwłaszcza przy dłuższej kuracji, nie ma zwyczaju drenowania kieszeni i ani generowania zbędnych wizyt - co przy mojej histerii byłoby łatwe (rzeczowa infromacja, czego się spodziewać przy danej kuracji i CO jest dopiero niepokojące).
W przychodni przyjmują jeszcze dwie PRZEMIŁE panie vet, niestety, nie pamiętam nazwisk :oops: , ale też polecam. Co ważne, dr na popłudniowym dyżurze WIE, z jakim pytaniem dzwoniłam rano!

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Sob maja 29, 2010 15:38 Re: WARSZAWA

Warszawa- Śródmieście
Z czystym sumieniem mogę polecić malutką lecznicę przy ulicy Granicznej 4 (niedaleko metra Świętokrzyska), szczególnie jej kierownika który bardzo dobrze zna się na kotach. Leczymy tam tymczasy i rezydentów z różnymi przypadłościami w przyzwoitych cenach. Ostatnio też kastrowaliśmy 4 miesięcznego kocurka i drobną kotkę. Zabiegi były przeprowadzone bardzo starannie, koty się po nich szybko goją :)
ul. Graniczna 4 lok.4
00-130 Warszawa
tel: (22) 624-18-18
Obrazek

15pietro

 
Posty: 2379
Od: Śro kwi 23, 2008 20:51
Lokalizacja: NYC

Post » Nie kwi 08, 2012 20:08 Re: WARSZAWA

Wątek zostanie niebawem rozbity na poszczególne dzielnice Warszawy i przy okazji wyczyszczę go z wszystkich niemerytorycznych postów.

Ewentualną dyskusję na temat sterylek aborcyjnych bardzo proszę prowadzić w innych wątkach, niż podwieszone na tym podforum. Stąd będą usuwane.



Edit - Wątek Warszawa został podzielony na wątki: Śródmieście, Mokotów, Żoliborz, Praga, Ochota, Ursynów, Inne dzielnice i okolica. Bądą one jeszcze dokładniej porządkowane.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 05, 2012 13:58 Re:

MaryJRo

 
Posty: 7
Od: Wto cze 05, 2012 8:59

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości