» Pt lut 06, 2009 1:37
Lecznica "na górce" - górczewska
nie piszę tego, żeby zemścić się na weterynarzu, to zrobie osobiście, bo nie odpuszcze typowi tego, ze moj synek prawie zszedl. Piszę to, żeby ustrzeć Wasze Koty przed pewnym debilem, przez którego o mały włos nie miałbym teraz mojego kochanego Robala. Rzecz miała miejsce w Warszawie, na Górczewskiej w lecznycy "na Górce".
Robal miał problem z oddawaniem moczu, nie wiadomo czy był to SUK czy coś innego. Trafił w ręce pana "doktora", który się nim "zajął". Lekarz nie zrobił żadnych badan, postanowił kota cewnikować. Podał narkozę, nie mogłem byc wtedy osobiście z Robalem. Kot przez 5 godzin był pod narkozą, a "weterynarz" w przerwie na przyjmowanie innych pacjentów, zastanawiał sie co z nim zrobić. Probowal kota cewnikowac, ale bez skutku, ponieważ kot byl tak zapchany, ze nie dalo rady. Gdy dowiedzialem się o tym, ze moj kot lezy pod narkozą od 5 h i nikt nic nie robi, to zadzwonilem i powiedzialem panu "doktorowi", ze ma pol godziny na ogarniecie się, bo w przeciwnym czasie wychodze z pracy i wpadam porozmawiać... troche go to ogarnęło, sciagnał zaległy mocz strzykawka przez powloki brzuszne. Kota oddal do domu nie wybudzonego z narkozy!!!!!!!!!!! Następnego dnia Robal trafil na Bialobrzeska, do specjalistów, a nie szamanów. Z miejsca mial zrobione usg, morfologie i badanie moczu (wyniki byly zaklamane, ale cos tam mozna bylo z tego wywnioskować). Złapali sie za głowy, gdy dowiedzieli sie, co "pan doktor" wyprawial z kotem. Nie dal mu nawet kroplowki, pomijajac fakt, ze przez ponad 5 h nie robil nic i premedykowal kota. Lekarze uprzedzili mnie, ze byc moze bedzie konieczne cewnikowanie lub operacja. Codziennie dostawalismy kroplowki i zastrzyki, wszystko szlo w dobra strone i wydawalo się, ze jestesmy uratowani. Niesty dzis po kroplowce Robal znowu sie zablokowal i nie mogl sie wysikac. Podjelismy decyzje o wszysciu cewnika. Cewnik nie chcial wejsc, wiec jedynym wyjsciem byla operacja. Dzis kotu amputowalismy fiutka, ma wyszyta cewke moczowa i generalnie stal sie dziewczynka. Podczas operacji wyszlo na jaw, ze pan "doktor" przebil cewke moczowa podczas proby cewnikowania.... gdyby nie to, gdyby mi o tym powiedzial chociaz, to kot nie meczylby sie tyle czasu. Lekarze z Białobrzeskiej nie zostawili suchej nitki na swoim kolegu po fachu, gdyby nie on moglibysmy uniknac operacji. Gdyby nie jego zaklamanie (wiedzial, ze uszkodzil cewke i nie powiedzial o tym) to kot bylby leczony w inny sposob. Pan "doktor" nastepnego dnia zadzownil do mnie i powiedzial, ze martwi sie o kota i chcialby sie nim dalej zajac. Powiedzialem, ze nie ma takiej opcji. Teraz wiem, ze chcial sie zajac kotem dlatego, zeby nie wyszlo na jaw, ze dal dupy... W lecznicy "na gorce" sa jeszcze 2 lekarki, bardzo dobre i godne polecenia, nie chce, zeby ktoś z Was pomyslal, ze ta lecznica jest zla. Te pozostale osoby to lekarze z powolania, dwie bardzo sympatyczne Panie (jedna jest specjalistka od chorob psów i kotów) tylko trafil sie im taki palant-rzeznik, jako wspolpracownik, a Robal miał nieszczeście przyjsc na jego dyżur. Dlatego ostrzegam, nie korzystajcie z uslug pana "doktora" w lecznicy na gorce...
P.S. Robal jest po operacji. Dostaje leki przeciwbolowe, czuje sie dobrze, operacje mial kilka godzin temu, ale pojawia sie juz zainteresowanie zabawkami, mruczenie i domaganie sie zainteresowania:)