przychodnia chomiczówka w warszawie - uwaga!!!

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Sob wrz 19, 2015 22:49 przychodnia chomiczówka w warszawie - uwaga!!!

W maju wzięłam kotka z Przychodni Chomiczówka w Warszawie na ul. Conrada 8 http://www.przychodnia-chomiczowka.pl/ . Ogłoszenie na facebooku znalazł mój mężczyzna, a myślałam od jakiegoś czasu o kompanie dla kocura. Akurat jakiś bidulek potrzebował domu. Dzwoniliśmy, pojechaliśmy i miła starsza Pani dała nam rudzielca. Kotek był po amputacji, powiedziano mi, że jest zdrowy. Nie zapisano go na ich fundacje, aczkolwiek nie miało to dla mnie znaczenia.
Po jakimś czasie zaczęłam się martwić zachowaniem Marcela, czasem posikiwał nie do kuwety (psie łózko w którym sam spał, kanapa, kołderka pod którą ze mną spał), dziwnie oddychał i jakby coś odkrztuszał odkasływał. Kupiłam karmę na kłaczki oraz tabletki chociaż pozostałe dwa kociaki które miały o wiele gęstszą sierść i myły Marcela nie kaszlały w zasadzie nigdy z kłaczkami nie miałam problemów ale zapobiegawczo kupowałam im karmę, trawę itd. Był odrobaczony dwa razy. Wróciłam do lecznicy, powiedziano mi, że ma ciężkie zapalenie oskrzeli i dostał unidox i panie lekarki coś nie mogły dojść do tego czy Marcel zanim do mnie trafił miał wystarczająco długą kurację antybiotykową. Stwierdziły, że w sumie nie... Brał antybiotyk, wit C oraz tabletki na wzmocnienie odporności. Nastąpiła poprawa, aczkolwiek dalej dziwnie odkasływał i oddychał inaczej niż pozostałe dwa koty. Pojechałam na kontrole i pani weterynarz go przebadała i powiedziała, że jest zdrów. Poinformowałam panią, że nadal aczkolwiek zmniejszone jest to dziwne oddychanie i odkasływanie. Pani weterynarz powiedziała, że to "kłaczki". Ale miał niesamowity apetyt oraz chęć do zabawy (ćwiczyliśmy łapkę), tulenia się było w zasadzie normalnie aczkolwiek ciągle odkrztuszał. Kupiłam pastę na kłaczki, chociaż no najmniej się mył z całej trójki przez brak łapki, drugi kocur mu pomagał, bawili się razem. Potem do początków września cała trójka źle znosiła upały, głównie spały więc się nie martwiłam ze cała trójka leży wszędzie rozkraczona i czeka aż się ochłodzi żeby po rozrabiać. We wrześniu Marcel nadal miał apetyt ale zaczęła martwić mnie zadyszka i mniejsza ochota na zabawę. Znalazłam lecznicę Boliłapka na ul. Polinezyjskiej na stronie fundacji jokot. Niestety najbliższe przychodnie weterynaryjne koło mnie gdzie byłam bardzo mocno mnie rozczarowały, dlatego też szukałam czegoś konkretnego sprawdzonego. Pojechaliśmy z kociakiem, który bardzo kiepsko znosił podróże (totalny stres, sapanie, z każdym kolejnym razem coraz gorzej, śmierdzące niespodzianki w transporterze, więc chciałam unikać jak się da podróży). Weterynarz dr Mieszko Smulski zlecił rtg, badanie krwi i kału. Powiedziałam mu, że jest lepiej gorzej i trwa to od kiedy go mam, ale nic złego się nie działo, stał się bardziej anemiczny i zaczęło mnie to martwić, aczkolwiek powiedział mi że skoro to tak długo trwa i się nie pogarsza to nie ma super pośpiechu z badaniami. Apetyt kociaka był duży. Zaczęłam zbierać materiał do badań, aczkolwiek pogorszyło się, przestał się całkowicie bawić. Bardzo mnie to zmartwiło, ale myślałam, że to zapewne robaki i stąd kaszel chociaż w kale nigdy robaków nie widziałam. Nie było też wymiotów. Następnego dnia, Marcel leżał przy kuwecie, wydało mi się to dziwne aczkolwiek cała trójka kładzie się wszędzie gdzie się da. Zaczęłam szykować się do wyjścia do pracowni. Nagle Marcel przyszedł do mnie i położył się obok, oddychał bardzo dziwnie, dosłownie ściskało go. Zaczęłam się martwić. Zadzwoniłam do przychodni, żeby jechać na rtg klatki piersiowej. Cały czas go obserwowałam i z minuty na minute było gorzej. Zaczął, oddychać z otwartym pyszczkiem. Pojechaliśmy pędem na rtg. Wchodząc na badanie weterynarz powiedział, że zdjęcia będą dziś albo jutro, wychodząc powiedział że zdjęcia wraz z opisem będą w maksymalnie godzinę. Strasznie dyszał, ale nie wiedziałam czy to stres podróżą i badaniami czy coś gorszego. Poczekaliśmy chwilę, posiedziałam z nim w aucie żeby się troszkę uspokoił. W drodze do Boliłapki przyszedł mail z opisem rtg. Przyjęto nas od razu, ustabilizowano Marcela kroplówki, namiot tlenowy. Powiedziano mi, żebym nie czekała na miejscu zrobią badania i zadzwonią. Dostałam telefon - ropniak opłucnej, przewlekłe zapalenie płuc - najprawdopodobniej od małego, uszkodzone 20-30% płuc, rokowania złe.... Pojechałam do przychodni był dr Maciej Czajka (razem z wet Mieszko zajęli się Marcelem i jeszcze jedna pani weterynarz), powiedział mi jak wygląda sytuacja, jakie są rokowania, że są uszkodzone płuca i nie da się wyleczyć całkowicie Marcela. Powiedział mi jak wygląda leczenie paliatywne i jak może przebiegać... Powiedział o przypadkach w takim stanie z ropniakiem opłucnej które leczył i jak to przebiegało... Oraz że najlepiej dla niego będzie podać mu zastrzyk, gdyż będzie to dla niego męką ze znikomym powodzeniem na tym etapie zaawansowania choroby, w każdym momencie mógł pęknąć kolejny guz na płucach i znów duszności... :cry: :cry: :cry: Bezwzględnie chciałam go zabrać, chociaż na dzień... Dostał antybiotyk o szerokim spektrum i umówiliśmy się za tydzień na kolejną wizytę. Następnego dnia była super poprawa, przybiegł! do mnie do łóżka jak tylko rano się poruszyłam, zaczął się turlać ocierać mruczeć, niesamowita radość. Myślałam, że może jednak nie jest tak źle, damy radę. Na szczęście pracę mogę w dużym stopniu dostosować do moich potrzeb. Cały czas byłam przy nim, kolejnego dnia pogorszyło się, ale nie było bardzo źle, nawet chciał się bawić ale zadyszka go ograniczała. Nie chciał jeść tabletek (wcześniej bez problemu jadł wymieszane z karmą), był "płacz" i "walka". Wymioty po tabletkach... Apetyt na mokrą karmę nadal. Trzeciego dnia po południu pogorszyło się ale jeszcze miałam nadzieje, że się poprawi. Czwartego dnia czyli dziś stan uległ dużemu pogorszeniu, sprawdzałam go do 3.30 i było względnie znośnie. Dziś rano pojechaliśmy na otwarcie lecznicy, było coraz gorzej, mój żarłoczek nie chciał nawet jeść. Podjęliśmy najtrudniejszą decyzję, żeby z nim nie jeździć co 2-3 dni na punkcję płuc, nie zakładać drenażu i nie poddawać kilku miesiecznej kuracji antybiotykowej. Zwłaszcza, że te wszystkie działania miały jedynie przedłużyć mu trochę życie,...Żeby się już nie męczył mój malutki bidulek... Najbardziej się bałam, że duszności, które tak szybko postępują, nastąpią w nocy i będzie się męczyć, a my spać... :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Super, że Przychodnia Chomiczówka miejsce kastruje wolno żyjące koty, że pomaga im. Aczkolwiek myślałam, że przed i po amputacji łapki jednak robi się zdjęcie rtg, że bada sie kociaka, No wypadało by sprawdzić czy poza uszkodzoną łapką nie jest nic przy łapce uszkodzone - żebra, płuca. Był tam dość długo, a do mnie już trafił z "innym oddychaniem". Myślałam że to stres, brak łapki, nowy dom, inne koty (koty go bardzo szybko zaakceptowały, a psiak akceptuje wszystko). Ale uważam, że jeśli pomimo kuracji antybiotykowej zgłaszam objawy to jednak wypada podjąć dalsze badania, a nie mówić mi że jest już zdrowy... Nawet tylko dla pewności, że to nic poważnego, skoro to "kłaczki". Ponad miesiąc kłaczków, zero wymiotów ale ciagłe odkrztuszanie? Sama nie jestem weterynarzem po kilku dobrych latach nauki, do tej pory nie wiedziałam nawet, że dłużej żyjące na dziko kociaki mogą mieć często przewlekłe zapalenie płuc... Dawanie komuś chorych zwierzaków jest... aż brak mi słów... Więc jeśli ktoś decyduje się wziąć od nich kociaka to radzę, z nim jeszcze pojechać do innego weterynarza. I zdecydowanie odradzam jakiekolwiek leczenie w tejże przychodni!!!!!!!!

Przepraszam, za bardzo długi wpis ale jestem zrozpaczona i nie chciałabym żeby ktoś przechodził przez to samo co my, a tym bardziej żeby żaden kociak nie musiał się tak męczyć przez czyjąś niekompetencje/ignorancje? nie wiem jak to inaczej nazwać. Może wtedy jeszcze była szansa dla Marcela na fajne kocie długie życie. :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:


P.S.
Byłam też z moim shar pei'em, cierpiącym na problemy skórne. Weterynarz stwierdziła, że pachnie to jak grzyb, pobrano próbki - zero grzyba, porada zmiana karmy, ok a z sierścią dalej dramat... jednak chciałabym wiedzieć co dolega mojemu zwierzakowi...

kczarna

 
Posty: 7
Od: Sob wrz 19, 2015 20:57

Post » Wto wrz 22, 2015 10:51 Re: przychodnia chomiczówka w warszawie - uwaga!!!

Bardzo mi przykro z powodu Marcela. :cry:

Nie znam przychodni, o której piszesz. . Może to zaniedbanie jednego tylko lekarza. Może nie cały personel tej lecznicy jest mało profesjonalny. Wiem jednak jak Ci przykro. Być może wczesna diagnoza byłaby ratunkiem dla Marcela.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8148
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto wrz 22, 2015 11:57 Re: przychodnia chomiczówka w warszawie - uwaga!!!

kczarna pisze:Byłam też z moim shar pei'em, cierpiącym na problemy skórne. Weterynarz stwierdziła, że pachnie to jak grzyb, pobrano próbki - zero grzyba, porada zmiana karmy, ok a z sierścią dalej dramat... jednak chciałabym wiedzieć co dolega mojemu zwierzakowi...

Trzeba sprawdzić czy piesek nie jest zarobaczony.
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34183
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Wto wrz 22, 2015 23:56 Re: przychodnia chomiczówka w warszawie - uwaga!!!

Grymasa (psa) odrobaczalismy ze wszystkimi zwierzakami w maju, sierść wyleczona nowa dieta i częstymi kąpielami. A za raz kolejne odrobaczanie.



Marcela w tej przychodni badało kilka pań tam pracujących, oraz zanim go wzięliśmy troche czasu tam spędził i nie wiem jakim cudem nikogo nie zainteresowało jego inne oddychanie, kaszel. Jest to dla mnie conajmniej dziwne.
Cały czas myśle ile musiał sie wymęczyć przez czyjaś niekompetencje. Moja mała przylepka :((((

Najgorzej znosi to Narcy, ciagle szuka Marcela po całym domu i płacze. Nigdy nie widziałam tak smutnego kota......
Nie dość ze mi zafundowano ogromny stres to jeszcze im.

kczarna

 
Posty: 7
Od: Sob wrz 19, 2015 20:57

Post » Wto paź 06, 2015 15:31 Re: przychodnia chomiczówka w warszawie - uwaga!!!

Czy poinformowalas lecznice na Conrada?
Powinny wiedzieć, aby unikać w przyszłości podobnych błędów.
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35323
Od: Sob lut 28, 2009 21:24




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości