RTG było zrobione, histopatologia była zrobiona, cytologia była zrobiona, test na białaczkę i badania krwi też.
Posiew miał robiony z 5 razy za każdym razem wychodzą bakterie inne niż wcześniej, na początku były gronkowce których już nie ma ale cały czas są paciorkowce (obecnie bardzo mało ale są) i jakieś inne bakterie (nie mam teraz przed sobą ostatniego posiewu więc nie pamiętam co tam wyszło). Wet. podejrzewa że to wszystko przez beztlenowce, obecnie jest na doksycyklinie, efektu zero.
Nigdy nie był ranny w tą nogę, jest kotem wychodzącym pod kontrolą (na szelkach), zauważylibyśmy, pewnego dnia zorientowaliśmy się że ma trochę większą łapę niż drugą, kiedy zaczęła rosnąć zgłosiliśmy się do lekarza, od lipca do października zwiedziłam 6 lekarzy w mojej miejscowości, zaliczyłam Dębicę i Kraków. Dopiero w październiku jeden normalny wet. zrobił mu posiew i wyszło, a wcześniej się prosiłam to mnie inni pseudo lekarze zbywali mówiąc że tu nie ma żadnego stanu zapalnego (szkoda że kot miał 40 stopni gorączki i gorącą łapę - no ale pewnie na kaloryferze ją zagrzał
). Doszło nawet do tego że z tej łapy (z pod paznokci) lała mu się krew, 3/4 razy dziennie. Do dziś nie wiem skąd mu się to wzięło, być może stanął na jakiś drut/kolec tak że nie lała się krew a zakażenie poszło.
Na dzień dzisiejszy krew się już nie leje, czasem jest kilka kropel ale takiego lekko różowego płynu, no i nie ma stanów zapalnych, nie dostaje gorączki a łapa jest normalnej temperatury. Jednak ciągle te bakterie są a on ciągle jest na antybiotykach i kiedy bakterie się uodparniają/skądś się biorą nowe (ok. 2 tygodnie to zajmuje) to łapa od nowa zaczyna puchnąć, choć nawet kiedy antybiotyk działa i tak nie jest normalnych rozmiarów, paluszki mają bardzo naciągniętą skórę (co to wszystko w 3 paluszkach tylnej nogi siedzi).