WARSZAWA - inne dzielnice i okolica

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Pt paź 21, 2011 9:12 Re: WARSZAWA

NIE POLECAM

Przychodnia weterynaryjna przy ul Białobrzeskiej
Jest mi przykro, że muszę to napisać. Chodziłam tam z moimi zwierzętami (mam psy i koty) gdy lekarze z tej przychodni przyjmowali przy ul. Opaczewskiej. Pamietam jak np. do dr Jagielskiego wchodziło sie ot z ulicy.
Z uwagi na ilośc zwierzat które mam byłam częstym klientem.
Szanowałam ich m.in. za pomoc którą wtedy udzielali kotom p. Ireny z Konstancina.
Od jakiegoś czasu juz tam nie chodzę. Dla mnie to juz : zle diagnozy, naciaganie, rutyna.
Nie będę opisywac dlaczego poniewaz tamte odczucia moga być subiektywne.
Miałam wrażenie, ze leczono mi zwierzęta aż do śmierci tylko po to, zeby wyciagnąć pieniądze.
Zwierząt nie mozna było uratowac, ale mozna było zarobić na mojej determinacji. Nie pisałam.

Jednak po tym co mnie spotkała wczoraj mam obowiązek napisać.

Niestety teraz nie tylko nie polecam, ale OSTRZEGAM.
Wczoraj mój kot miał wypadek. Poniewaz na Białobrzeska mam najbliżej tam niestety pojechałam.
Na miejsce dotarłam ok. godz. 21.35 a więc teoretycznie lecznica była jeszcze czynna.
Niestety już w rejestracji spotkała mnie krzywa mina i uwaga, że jest juz późno.
Nie otrzymałam pomocy - ja człowiek bardzo zdenerwowany - chociaż podpowiedź gdzie jechac, chociaz pytanie np. czy zamówić taksówkę, chociaz życzliwy usmiech, a kot nie otrzymał przynajmniej pierwszej pomocy. Ma połamaną miednicę, był w szoku, bardzo cierpiał.

lewka

 
Posty: 1922
Od: Pon lut 11, 2002 7:55
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 03, 2011 0:05 Re: WARSZAWA

NIE POLECAM

Nie mogę przejść do porządku nad tym, jak tym razem zostaliśmy potraktowani na Białobrzeskiej.
Tam leczy swoje koty obecna opiekunka Gringa, tam Gringo miał robiony RTG i byłam wtedy bardzo zadowolona z wizyty.
Tam też się umówiłyśmy z panią, bo zależało jej na jak najszybszym pokazaniu chłopaka i "rejestracji w swojej" lecznicy. Jest to dla mnie zupełnie zrozumiałe. Ucieszyłam się, że "moje dziecko" będzie pod opieką tak świetnej i polecanej lecznicy oraz równie polecanej pani doktor Czubek. A ponieważ to ja się do tej pory opiekowałam Gringiem, to zupełnie naturalne mi się wydawało, że powinnam być przy pierwszej wizycie, bo na temat jego zdrowia i dotychczasowego leczenia mam skądinąd jakąś tam orientację.
Jakże się myliłam :?
Pani dr potraktowała Gringa, jak kociaka przyniesionego wprost z ulicy - bez żadnej historii choroby, z najgorszymi możliwymi podejrzeniami. Ma gorączkę, to przeciwgorączkowy, antybiotyk, kroplówka. Dostał zresztą coś jeszcze, ale nie było kogo spytać co to, bo w tym momencie lekarki nie było w gabinecie, a techniczka (stażystka?) stwierdziła jedynie, że "pani doktor kazała dać" :x Na moje pytanie, czy jemu ta kroplówka potrzebna, tym bardziej przy obniżonych parametrach czerwonokrwinkowych, usłyszałam od tejże techniczki, czy kim tam ona jest, że "przecież to jest kroplówka podskórna, nie dożylna" 8O i "p. dr kazała" :x W dodatku igłę to chyba od czipowania wzięła :?
Mogłam sobie mówić do u... śmierci, że jemu ta gorączka to zazwyczaj samoistnie spada, a nawet jeśli jest zbyt wysoka, to on b. ładnie reaguje na leki przeciwgorączkowe - u niego to kwestia 15-30 minut maks i chłopak gania jak najęty. I naprawdę nie trzeba go dodatkowo katować kroplówką podawaną igłą dla słonia :(
Nieistotny też był brak stanu zapalnego w morfologii czy odwodnienia i jakichkolwiek wskazujących na taki stan objawów w kocie :? Nieistotne, że dzień wcześniej lekarz prowadzący go od półtora miesiąca nie uznał za stosowne wprowadzać znowu antybiotyk na już - a tylko zalecił obserwację, antybiotyk w sytuacji, jak będzie wiadomo na co. Kompletnie nieważne było, że nawet miał oglądane płuca - chłopak mały i na RTG kręgosłupa widać je w całości i bardzo ładnie. I zdrowo!

Żeby było milej i sympatyczniej, nowa pani Gringa została na wejściu (przy mnie!) objechana przez p. dr jak smarkula "czy zdaje sobie pani sprawę z zagrożeń!" i "jak pani koty to zniosą?!", została zalecona 2tygodniowa kwarantanna i najlepsze "jeśli w ciągu 2 tygodni po kwarantannie koty nie zaczną ze sobą spać, to musi się go pani pozbyć!" 8O 8O 8O Z naciskiem na "musi" i "pozbyć". Myślałam, że mi się pani rozpłacze :|
Ja to już w ogóle zostałam potraktowana jak wredna zołza, która wciska bogu ducha winnym ludziom chore koty :? Ale to najmniej istotne :?

Krótko mówiąc - kot został potraktowany rutynowo i bezmyślnie, ludzie kompletnie bezdusznie.
Lecznica Białobrzeska i dr nauk wet. Czubek - NIE POLECAM!

Nie sądzę, żeby Gringowi zaszkodził ten cholerny antybiotyk czy kroplówka.
Nie zrobiłam sceny, nie zabrałam kota - choć mi się serce krajało, bo wymordowany został strasznie :cry:
Poza tym - moje gratulacje w wyjaśnianiu teraz czegokolwiek. A idę o zakład, że tydzień po zakończeniu "leczenia" wrócą mu te wahania temperatury :roll: O regulacji spraw jelitowych też można na razie zapomnieć. Już po samym odrobaczeniu i zmianie domu ma prawo mu się wszystko rozregulować, a co dopiero po antybiotykach. Tylko nie będzie wiadomo, od czego - a już było prawie dobrze.

Ale zastanawiam się bez przerwy... Czy oprócz domów mamy sprawdzać też wetów?! :( I żałuję, że tego nie zrobiłam - bo Gringowa pani na wizycie PA nawet mi proponowała rozmowę z jej wetem :|

Oddanie Gringa do adopcji było dla mnie strasznie trudne - kto go widział na żywo, miał w rękach, spojrzał w te ślepka, ten wie, o czym mówię.
Dodatkowo w momencie oddawania nie był w 100% zdrowy. Miał te dziwne wahania temperatury, o których pisałam .
Z niczym się nie dało tego powiązać, jeśli już to ze stresem, ale też nie było to oczywiste - żadnych innych objawów: kichania, smarkania, kaszlu, jedyne co, to jedno oko lekko zaczerwienione z minimalnym wyciekiem, ale nie ropnym. Krople zresztą dostawał od dłuższego czasu i było widać, że to kwestia jeszcze "pokropienia" przez chwilę. W momencie spadku temperatury Gringo był najzdrowszym, szalejącym kociakiem. Jedyny "problem" jaki był wyraźny poza temperaturą, to nie do końca uregulowane sprawy jelitowe - ale to też już na dobrej drodze, bo kupal raz był bardzo ładny, raz nieco mniej.
Zarówno kwestia wyjaśnienia skoków temperatury, jak i sprawy jelitowe, to wymaga uwagi, obserwacji, ingerencji w razie potrzeby, ale przede wszystkim czasu i uregulowania trybu życia. U mnie o to trudno przy 9 kotach, w tym połowie tymczasów, którym bez przerwy coś tam skądś tam leci.
Dlatego się zdecydowałam oddać go w takim stanie zdrowia. Jakbym wiedziała, że dostanie antybiotykoterapię na dzień dobry, to wolałabym przeprowadzić ją u siebie, gdzie Gringo jednak "na starych śmieciach".

W niedzielę pojechaliśmy jeszcze do naszej lecznicy, gdzie mały został dokładnie zbadany, osłuchany, obmacany i obejrzany ze wszystkich stron oraz zrobiono morfologię. Temp. miał 39,3 (rano 38,1, wieczorem 38,3). Morfologia wykazała minimalny spadek HGB - co było o tyle niepokojące, że w momencie znalezienia miał anemię, która ustąpiła po podaniu żelaza i witamin. Dr zaleciła powtórkę morfologii za ok. tydzień, obserwację temperatury, ale ponieważ innych objawów nie było - dostaliśmy pigułę Milbemaxu do podania i zielone światło na zmianę domu :(

Jest mi z tym wszystkim cholernie źle :cry:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 03, 2011 9:46 Re: WARSZAWA

OKI, ja byłam na Białobrzeskiej dwa razy, zostałam potraktowana dokładnie tak samo, dlatego moja noga tam przenigdy nie postanie :evil:
AnielkaG
 

Post » Sob lis 12, 2011 14:04 Re: WARSZAWA

AnielkaG pisze:OKI, ja byłam na Białobrzeskiej dwa razy, zostałam potraktowana dokładnie tak samo, dlatego moja noga tam przenigdy nie postanie :evil:

Ja tam bywam tylko z okazji operacji u dr Agnieszki Karewicz-Żurańskiej (moim zdaniem b. dobry chirurg), a ostatnio tam leczyłam kota 2 lata temu, niestety nie przeżył :( (biało-rudy Piotruś z mojego podpisu). Do końca nie usłyszałam żadnej diagnozy, ale i przypadek był moim zdaniem trudny, a sposób leczenia przy tym kocie był moim zdaniem bez zarzutu (żadnych niepotrzebnych leków nie dostał, ani też nie zaniedbali zrobienia wszystkich potrzebnych badań dodatkowych). Tylko diagnozy brak - kompletnie wiedzieli co kotu jest, ale moim zdaniem każdy inny dobry weterynarz także by tego nie wiedział, bo objawy teoretycznie wskazywały na jakąś nieokreśloną chorobę wirusową, jednak żadną z tych, które można wykryć i zdiagnozować. Kociak miał niecałe 2 miesiące.

Jednak także usłyszałam raz w recepcji, gdy z prawie umierającym (od tygodnia) kociakiem (powyższym Piotrusiem) dotarłam do lecznicy w dzień świąteczny dokładnie GODZINĘ przed zamknięciem (czyli oficjalnie w takiej godzinie, w której jeszcze normalnie mnie by przyjęli) "a czy pani nie może jutro przyjść?", "a dlaczego tak późno pani przyszła??? my już zamykamy!!!". Oczywiście postawiłam na swoim, a wizyta była umówiona i ustalona z weterynarzem prowadzącym na poprzedniej wizycie, czyli dokładnie dzień wcześniej. Pana z recepcji powinni moim zdaniem zwolnić :roll: :evil:

Jeśli chodzi o opiekę po kastracjach moich dwóch kotek - jedna 21 marca 2006r., druga 1 kwietnia 2011r. - to w 2006 było ciut lepiej :roll: bo w roku 2011 dostałam kotkę nie ubraną w kubraczek, mimo, że wyraźnie o to prosiłam i zostawiłam ubranko wcześniej kupione, żeby jej założyli tuż po zakończeniu operacji (wiem jak kotki wybudzające się już znoszą takie manewry - raz byłam przy próbie założenia kubraczka kotce kilka godzin po kastracji, darła się jakby ją żywcem palili...). Żadnych komplikacji po operacjach nie było, rozcięcie na 1cm, bardzo ładnie się goiło.

Jednak po tym co przeczytałam powyżej, jedynym powodem do odwiedzenia tej lecznicy będzie chęć zoperowania tam kota tylko przez tą jedną panią doktor (Karewicz), bo niestety lepszych chirurgów od niej nie znam.
♪♫♬ ♪

*anika*

 
Posty: 13244
Od: Pon mar 28, 2005 20:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 12, 2011 14:05 Re: WARSZAWA

*anika* pisze:
AnielkaG pisze:OKI, ja byłam na Białobrzeskiej dwa razy, zostałam potraktowana dokładnie tak samo, dlatego moja noga tam przenigdy nie postanie :evil:

Ja tam bywam tylko z okazji operacji u dr Agnieszki Karewicz-Żurańskiej (moim zdaniem b. dobry chirurg), a ostatnio tam leczyłam kota 2 lata temu, niestety nie przeżył :( (biało-rudy Piotruś z mojego podpisu). Do końca nie usłyszałam żadnej diagnozy, ale i przypadek był moim zdaniem trudny, a sposób leczenia przy tym kocie był moim zdaniem bez zarzutu (żadnych niepotrzebnych leków nie dostał, ani też nie zaniedbali zrobienia wszystkich potrzebnych badań dodatkowych). Tylko diagnozy brak - kompletnie nie wiedzieli co kotu jest, ale moim zdaniem każdy inny dobry weterynarz także by tego nie wiedział, bo objawy teoretycznie wskazywały na jakąś nieokreśloną chorobę wirusową, jednak żadną z tych, które można wykryć i zdiagnozować. Kociak miał niecałe 2 miesiące.

Jednak także usłyszałam raz w recepcji, gdy z prawie umierającym (od tygodnia) kociakiem (powyższym Piotrusiem) dotarłam do lecznicy w dzień świąteczny dokładnie GODZINĘ przed zamknięciem (czyli oficjalnie w takiej godzinie, w której jeszcze normalnie mnie by przyjęli) "a czy pani nie może jutro przyjść?", "a dlaczego tak późno pani przyszła??? my już zamykamy!!!". Oczywiście postawiłam na swoim, a wizyta była umówiona i ustalona z weterynarzem prowadzącym na poprzedniej wizycie, czyli dokładnie dzień wcześniej. Pana z recepcji powinni moim zdaniem zwolnić :roll: :evil:

Jeśli chodzi o opiekę po kastracjach moich dwóch kotek - jedna 21 marca 2006r., druga 1 kwietnia 2011r. - to w 2006 było ciut lepiej :roll: bo w roku 2011 dostałam kotkę nie ubraną w kubraczek, mimo, że wyraźnie o to prosiłam i zostawiłam ubranko wcześniej kupione, żeby jej założyli tuż po zakończeniu operacji (wiem jak kotki wybudzające się już znoszą takie manewry - raz byłam przy próbie założenia kubraczka kotce kilka godzin po kastracji, darła się jakby ją żywcem palili...). Żadnych komplikacji po operacjach nie było, rozcięcie na 1cm, bardzo ładnie się goiło.

Jednak po tym co przeczytałam powyżej, jedynym powodem do odwiedzenia tej lecznicy będzie chęć zoperowania tam kota tylko przez tą jedną panią doktor (Karewicz), bo niestety lepszych chirurgów od niej nie znam.
♪♫♬ ♪

*anika*

 
Posty: 13244
Od: Pon mar 28, 2005 20:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 12, 2011 15:49 Re: WARSZAWA

Warszawa Wawer

Gorąco polecam Gabinet Weterynaryjny "Radość"


Strona internetowa gabinetu http://www.weterynariaradosc.waw.pl

Paniom dr Marii Chmielewskiej i Annie Jaworskiej moja Lili czterokrotnie zawdzięcza życie. Malutka, schorowana koteńka nie tylko żyje, ale też cieszy się życiem. W tej lecznicy każdy pacjent traktowany jest z uwagą, badany delikatnie, leczony kompetentnie i skutecznie. O cierpliwości do dociekliwych opiekunów zwierzaczków świadczy fakt, że jeszcze nie pojawiła się na drzwiach lecznicy moja fotka z podpisem: "Tej pani nie wpuszczamy". Przeciwnie - na każde pytanie otrzymuję obszerne wyjaśnienie. Życzliwa atmosfera i kompetentne leczenie - to atuty tej lecznicy.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Sob lis 12, 2011 15:51 Re: WARSZAWA

vega013 pisze:Warszawa Wawer

Gorąco polecam Gabinet Weterynaryjny "Radość"


Strona internetowa gabinetu http://www.weterynariaradosc.waw.pl

Paniom dr Marii Chmielewskiej i Annie Jaworskiej moja Lili czterokrotnie zawdzięcza życie. Malutka, schorowana koteńka nie tylko żyje, ale też cieszy się życiem. W tej lecznicy każdy pacjent traktowany jest z uwagą, badany delikatnie, leczony kompetentnie i skutecznie. O cierpliwości do dociekliwych opiekunów zwierzaczków świadczy fakt, że jeszcze nie pojawiła się na drzwiach lecznicy moja fotka z podpisem: "Tej pani nie wpuszczamy". Przeciwnie - na każde pytanie otrzymuję obszerne wyjaśnienie. Życzliwa atmosfera i kompetentne leczenie - to atuty tej lecznicy.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Sob lis 12, 2011 16:32 Re: WARSZAWA

AnielkaG pisze:OKI, ja byłam na Białobrzeskiej dwa razy, zostałam potraktowana dokładnie tak samo, dlatego moja noga tam przenigdy nie postanie :evil:

Ja również byłam na Białobrzeskiej dwukrotnie.

Pierwszy raz, kiedy Bokirka (ozdrowieniec po PP) była dawcą krwi dla chorego koteczka. Jedna z pań zakładała Bokirce wenflon, a w tym samym czasie przyszedł lekarz i szukał czegoś, trzaskając metalowymi szufladami. Za każdym razem, i tak zestresowana kotunia, aż podskakiwała. Na jedną łapkę, z powodu hałasów, nie udało się założyć wenflonu, więc kłuta była druga łapka i po wyjściu lekarza wenflon został założony. Po transfuzji nikt nie zainteresował się, jak Bokirka się czuje.

Drugi raz pojechałam na konsultacje do dr Jagielskiego, również z Bokirką, kiedy zdiagnozowano u niej chłoniaka. Czekałam z kotką, która była w tragicznym stanie (3 dni później umarła) prawie 4 godziny, ale i tak byłam wdzięczna, że zostanie przyjęta poza zapisami (najbliższy wolny termin był za 2 tygodnie). Najgorsze, że nie miałam jak podmyć kotunię i zmienić jej pampersa. Pan doktor przyjął nas, zbadał, w recepcji miałam otrzymać kartę wizyty i zalecenia. Dostałam kartę, ale w związku z zaleceniami, miałam kilka pytań. No i wtedy pojawiły się schody. Między recepcją a gabinetami lekarzy są drzwi, które okazały się przeszkodą nie do sforsowania. Po wyjściu z badania trudniej skontaktować się i porozmawiać z lekarzem niż dostać na anglistykę.

Z tego, co zauważyłam, na Białobrzeskiej odchodzi taśmowa robota, tak jakby lecznica nastawiona była wyłącznie na przerób. O jakości leczenia nie mogę nic powiedzieć, natomiast stosunek do czworonożnych pacjentów, a szczególnie do ich opiekunów, pozostawia wiele do życzenia.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Sob lis 12, 2011 18:01 Re: WARSZAWA

Marcelibu pisze:Warszawa

Rinoskopia
Polecam dra Pawła Kowalczyka, właściciela kliniki 24-godzinnej na Bemowie (http://www.bemowo-wet.com.pl , tel. 22/638 39 14) , który wykonuje to badanie (jako jeden z niewielu w Warszawie). Zrobił mojemu staremu Meonikowi rhinoskopię: bardzo sprawnie, bez pogłębionej narkozy, przy popsutych żyłach Meonika - udało się bez weflonu. Mam nagranie z kamery z badania, wszystko pokazane, wytłumaczone. Dr Kowalczyk wjechał kamerą za krtań, głęboko, aż do rozwidlenia w tchawicy.

Jestem również pod niesamowitym wrażeniem części szpitalnej tej lecznicy: czyściusieńko, duże przestronne klatki, ŻADNEGO, ALE TO ŻADNEGO zapachu wskazującego, że mogą tam w ogóle być zwierzęta :!: . Jasne światło, zwierzaki dogrzewane lampami, te po zabiegach szczelnie poprzykrywane, bez przerwy działający inkubator. Dwoje wspaniale zajmujących się lekarzy zwierzętami w samym szpitalu (słyszałam, jak czule przemawiali do szpitalnych zwierzaków podczas zabiegów). Po tym, gdy widziałam różne szpitale wet (śmierdziało jeszcze przed wejściem) - jestem w bardzo, bardzo pozytywnym szoku, naprawdę.

Ja również zetknęłam się z doktorem Kowalczykiem przy okazji endoskopii forumowego Williska i miałam dokładnie takie same wrażenia. Zarówno na temat samego pana doktora, jak i warunków w szpitaliku. Tam też przyjmuje dr Maria Chmielewska, do której chodzę ze swoim kociarstwem w Radości http://www.weterynariaradosc.waw.pl/ Pani doktor wyciągnęła Gabi z panleukopenii, czterokrotnie uratowała Lili, wyciągając kotunię za sam czubeczek ogonka zza Tęczowego Mostu. Jestem pod wrażeniem jej fachowości, empatii i delikatności.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pon lis 14, 2011 0:20 Re: WARSZAWA

Z całego serca polecam dr Dominikę Gutkowską z Natolińskiej Lecznicy Weterynaryjnej przy Balgradzkiej 1A w Warszawie na Kabatach, moje małe kociątko zawdzięcza jej życie. Bardzo fachowa, rozważna i oddana pacjentom lekarka. Z resztą wszyscy lekarze z tej kliniki z którymi miałam styczność byli znakomici. Sama klinika jest świetnie wyposażona. Dla zainteresowanych podaję stronę internetową http://www.natwet.pl/

Jouluatto

 
Posty: 525
Od: Wto mar 03, 2009 14:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lis 14, 2011 0:57 Re: WARSZAWA

vega013 pisze:
Marcelibu pisze:Warszawa

Rinoskopia
Polecam dra Pawła Kowalczyka, właściciela kliniki 24-godzinnej na Bemowie (http://www.bemowo-wet.com.pl , tel. 22/638 39 14) , który wykonuje to badanie (jako jeden z niewielu w Warszawie). Zrobił mojemu staremu Meonikowi rhinoskopię: bardzo sprawnie, bez pogłębionej narkozy, przy popsutych żyłach Meonika - udało się bez weflonu. Mam nagranie z kamery z badania, wszystko pokazane, wytłumaczone. Dr Kowalczyk wjechał kamerą za krtań, głęboko, aż do rozwidlenia w tchawicy.

Jestem również pod niesamowitym wrażeniem części szpitalnej tej lecznicy: czyściusieńko, duże przestronne klatki, ŻADNEGO, ALE TO ŻADNEGO zapachu wskazującego, że mogą tam w ogóle być zwierzęta :!: . Jasne światło, zwierzaki dogrzewane lampami, te po zabiegach szczelnie poprzykrywane, bez przerwy działający inkubator. Dwoje wspaniale zajmujących się lekarzy zwierzętami w samym szpitalu (słyszałam, jak czule przemawiali do szpitalnych zwierzaków podczas zabiegów). Po tym, gdy widziałam różne szpitale wet (śmierdziało jeszcze przed wejściem) - jestem w bardzo, bardzo pozytywnym szoku, naprawdę.

Ja również zetknęłam się z doktorem Kowalczykiem przy okazji endoskopii forumowego Williska i miałam dokładnie takie same wrażenia. Zarówno na temat samego pana doktora, jak i warunków w szpitaliku. Tam też przyjmuje dr Maria Chmielewska, do której chodzę ze swoim kociarstwem w Radości http://www.weterynariaradosc.waw.pl/ Pani doktor wyciągnęła Gabi z panleukopenii, czterokrotnie uratowała Lili, wyciągając kotunię za sam czubeczek ogonka zza Tęczowego Mostu. Jestem pod wrażeniem jej fachowości, empatii i delikatności.

A propos szpitalika - lecznica ta nie przyjmuje do niego kotów z ulicy. W szpitalu są tylko zwierzęta całkowicie domowe. Kiedy w lecznicy na Powstańców musiałam zostawić dziczka z raną na głowie (złapał się tak późno, że trzeba go było zawieźć do całodobówki), zgodzono się zostawić go w dużym transporterze postawionym w pomieszczeniu gospodarczym.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon lis 14, 2011 0:59 Re: WARSZAWA

Warszawa
Polecam lecznicę City Vet na Litewskiej 12 dr Myśliwiec. Nie jest nastawiona na przerób, likwidują przyczyny a nie objawy, dokładnie badają pacjentów. Przypadki trudne do zdiagnozowania, beznadziejne, tam mogą szukać ratunku. Doświadczył tego mój Burak, uratowany w ostatniej chwili, dzięki intuicji i wiedzy pani wet. Oraz szybkości działania. Tam się przekonałam, że leczenie jest nie tylko mechanicznym stosowaniem procedur, ale sztuką, umiejętnością łączenia rożnych faktów, pozornie nieistotnych, w celu postawienia diagnozy. Weci są tu oddani pacjentom i widać, że lubią swoją pracę.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14756
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto sty 03, 2012 16:14 Re: Re:

Dulka pisze:
Maski Avalonu*PL pisze:WARSZAWA - BRÓDNO

Nie widziałem żadnej lecznicy na Bródnie, a przede wszystkim tej, dlatego też polecam:
Lek. wet. Ewa JANOWSKA
Przychodnia weterynaryjna
ul. Łojewska 12 a
03-388 Warszawa
wcześniej mieściła się na ul. Kondratowicza...
Inni tamtejsi weci też są w porządku, ale p. Ewę zdecydowanie polecam kociarzom, jest bardzo kompetentna i sama ma koty (3 sybiraki) :D


Tak, również polecam.
Bardzo miła i kompetentna jest też pani doktor Agnieszka Klepacka.

Odkryłam jednak niedawno dużo bliżej mojego domu gabinet:
Bródnowskie Centrum Weterynaryjne
Wyszogrodzka 1

Godziny otwarcia nawet do 22-iej, w weekendy do 20-tej.
Bardzo czysto, schludnie i w miarę nowocześnie.
Troskliwi lekarze i moim zdaniem bardzo konkurencyjne ceny.
Za szczepienie kota od wirusów + wścieklizna zapłaciłam 60 zł.[/quote

PRZYCHODNIA WETERYNARYJNA ŁOJEWSKA 12 - ZDECYDOWANIE NIE POLECAM!!!

Witam,
Postanowiłam zamieścić mój wpis ku przestrodze dla każdego posiadacza Kotka...Z wielkim bólem serca odkopuję wspomnienia tych tragicznych kilku dni kiedy moja kochana Koteczka cierpiała potworne katusze począwszy od pierwszej wizyty w tej przychodni:( Stan Koteczki w dniu dostarczenia był wskazujący na jakis problem - zamglone oczy, zmniejszona aktywność... jednak jeszcze chodziła !!! niepewny swojej diagnozy lekarz osłuchał ją, zmierzył temperaturę i zajrzał w gardło, niestety oczy nie zostały przebadane (czy nie powinny być to podstawowe badania internistyczne??!!).. Kotka dostała zastrzyk z antybiotykiem i zalecenie przyjścia na następny dzień. Tak tez zrobiłam, następnego dnia pojawiłam sie w przychodni; była juz inna Pani Doktor. Z większym uczuciem podeszła do Koci, jednak miłe podejscie nie jest równoznaczne z fachowością i doświadczeniem. Po zajrzeniu Kotce w oczy rozłożyła ręce i podała mi namiary na weterynarza okulistę...Po moim szczegółowym opisaniu zachowania obserwowanego u Kotki (po wzięciu na ręce Zwierzątko usztywniało mocno tyle łapki i dostawało jakby lekkiego przykurczu + występowało lekkie drżenie główki, nasilone od dnia poprzedniego) Pani Doktor dokonała podstawowego badania neurologicznego i stwierdziła , ze jest "dziwne" zjawisko w lewej łapce tylnej.. W ciałko Koteczki zaaplikowała całą serie zastrzyków: steryd + antybiotyk + witaminy z grupy B + wypisała na kartce namiary na okulistę..Stwierdziła, że może być to białaczka i należy pobrać krew w tym celu, ale niestety niemożliwym jest pobranie w tym samym dniu tylko na następnej wizycie..!!! Kolejna wizyta za dwa dni. Pojawiłam się z samego rana w poniedziałek 26 grudnia... Kotek nie był w stanie utrzymać się na własnych łapkach (w domu problem ten pojawił się już na następny dzień po podaniu sterydu - Maleństwo nie było w stanie dojść do kuwety czy miseczki z wodą o własnych siłach bez silnego chwiania zakończonego upadkami na prawo i lewo!!!). Podczas poniedziałkowej wizyty Pani Doktor próbowała pobrac krew, jednak Kocię było tak odwodnione, że upuściła jedynie kilka kropelek. Na zimnym stole odbyła się seria zastrzyków : z antybiotykiem (silniejszym niż podczas poprzednich wizyt) + witaminami z gr B + szczepionka odpornościową + kroplówką... Ustaliłyśmy, że zostanie wysłana próba na test jedynie białaczkowy, bo wg Pani doktor płynu było zbyt mało by dokonać testu na inne schorzenia. Miałam przyjść z "nawodnionym kotem" (dzięki kroplówce rzecz jasna) następnego dnia w celu pobrania właściwej ilości krwi!!! Po powrocie do domu Kotek już nie wstawał z posłania swojego.. pojawiły się wymioty, dreszcze i utrata przytomności na ok. 10-15 minut (oczy otwarte, brak reakcji na światło, źrenice bez zmian). Po tym ataku Kot "powrócił" do świata, jednak nie była w stanie w oóle się podnieść, doniesiona do kuwety nie była w stanie w niej stac i mocz oddała na leżąco:((( We wtorek rano Kotkiem "zajęła się " ponownie Pani Doktor, która widziała ją podczas pierwszej wizyty sprzed kilku dni... Kot słaniał się na nogach i wybałuszał oczka... Pani Doktor ze spokojem stwierdziła, ze jest lepiej!!! JAK MOŻNA STWIERDZIĆ, ZE JEST LEPIEJ Z KOTEM SKORO PODCZAS TEJ WIZYTY ZWIERZĄTKO NIE CHODZI PRAKTYCZNIE W OGÓLE I MA NIEMAL CAŁKOWITY NIEDOWŁAD A PODCZAS OSTATNIEJ WIZYTY GDY TA WŁASNIE PANI DOKTOR WIDZIAŁA KOTA ÓW KOT NORMALNIE CHODZIŁ??!!! CZYŻBY POMYLIŁA FAKTY????!!! Wyniki krwi pobranej za pierwszym razem były negatywne, zatem postawiła kolejna nieudolną, niczym nie popartą diagnozę, że to może być zapalenie mózgu. Lecz aby leczyc na to schorzenie musi byc pobrana krew by mieć pewność!!!zaznaczam, ze krew, pomimo konieczności, nie została ponownie pobrana, bo Kot się jeszcze nie nawodnił wg tej szanownej pani:((([b][/b] ta wizyta była moją ostatnią w tej niedoświadczonej przychodni:((( tego samego wieczoru Kotka doznała kilku wstrząsów niestety jeszcze gorszych w objawach aniżeli ten opisany powyżej:((( Byłam świadkiem czegoś tak strasznego i okrutnego, że nie mogę wymazać tego obrazu z pamięci:(( Pojechałam do innej przychodni, gdzie doświadczony i leciwy doktor Kruszyński nie dowierzał, ze Kot został doprowadzony do takiego stanu!! Niestety musiałam uśpić moją Kicię:(((

Nie polecam tego miejsca.. prawdopodobnie Panie Doktor mają doświadczenie w podstawowej opiece,odrobaczaniu etc czego absolutnie nie neguję!! ale to nie jest wszystko!!:((( bo w momencie, gdy Zwierzak cierpi i ma poważny problem zdrowotny to nie potrafią postawić diagnozy i udzielić fachowej i szybkiej pomocy... i przeprowadzają testy trafienia leków:((( Nie życzę żadnej z tych Pań takiego widoku i cierpienia ich Zwierzaczków :(

mrauuu1

 
Posty: 2
Od: Wto sty 03, 2012 14:46

Post » Wto sty 03, 2012 23:08 Re: WARSZAWA

Nasz wet to właśnie dr Kruszyńki ( z Gdańskiej ) lub młody dr z tej samej kliniki czyli dr Jaczewski ( nie wiem czy dokładnie pamiętam nazwisko).
Od dłuższego czasu leczę moje zwierzaki właśnie tam i prócz dwóch pomyłek np stwierdzenie grzybicy u psa co się potem okazało tylko zapaleniem skóry) diagnoza dr Dembele) to zawsze dr Kruszyński stawał na wysokości zadania i między innymi, wyratował mojego psa z babeszjozy a kota z zatrucia draceną :):).
Nie znam z kolei dr Jagielskiego ale na Białobrzeskiej byłam 3 -razy u dr Dembele i powiem wam że dr dobry ale co wizyta to było gorzej tzn płaci się nie małe pieniądze za konsultację u dr Dembele a tak naprawdę tylko za 1-wszym razem wizyta przebiegła ok a te dwie następne wyglądały tak że przyjmowała nas jakaś studentka/asystentka a dr wpadał na minutkę obejrzeć psa i wydał polecenia i wychodził do następnego pacjenta a my nawet nie mieliśmy możliwości porozmawiania bo się spieszył a zadając pytanie studentce/asystentce ta nie umiała odpowiedzieć a stwierdziła że teraz dr zajęty i nie za bardzo może przeszkadzać.
Dlatego obawiam się że wizyta u dr Jagielskiego ( najlepszy wg opinii w necie onkolog)może wyglądać tak jak u dr Dembele( najlepszy wg opinii dermatolog).
To chyba zaufam jednak moim weterynarzom bo widzę i tu że opinie są dobre o nich .

Diegula

 
Posty: 103
Od: Czw lip 24, 2008 9:20
Lokalizacja: WAWA

Post » Śro sty 04, 2012 9:46 BRÓDNO - PRZYCHODNIA WETERYNARYJNA ŁOJEWSKA 12

PRZYCHODNIA WETERYNARYJNA ŁOJEWSKA 12 - ZDECYDOWANIE NIE POLECAM!!!
Witam,
Postanowiłam zamieścić mój wpis ku przestrodze dla każdego posiadacza Kotka...Z wielkim bólem serca odkopuję wspomnienia tych tragicznych kilku dni kiedy moja kochana Koteczka cierpiała potworne katusze począwszy od pierwszej wizyty w tej przychodni:( Stan Koteczki w dniu dostarczenia był wskazujący na jakis problem - zamglone oczy, zmniejszona aktywność... jednak jeszcze chodziła !!! niepewny swojej diagnozy lekarz osłuchał ją, zmierzył temperaturę i zajrzał w gardło, niestety oczy nie zostały przebadane (czy nie powinny być to podstawowe badania internistyczne??!!).. Kotka dostała zastrzyk z antybiotykiem i zalecenie przyjścia na następny dzień. Tak tez zrobiłam, następnego dnia pojawiłam sie w przychodni; była juz inna Pani Doktor. Z większym uczuciem podeszła do Koci, jednak miłe podejscie nie jest równoznaczne z fachowością i doświadczeniem. Po zajrzeniu Kotce w oczy rozłożyła ręce i podała mi namiary na weterynarza okulistę...Po moim szczegółowym opisaniu zachowania obserwowanego u Kotki (po wzięciu na ręce Zwierzątko usztywniało mocno tyle łapki i dostawało jakby lekkiego przykurczu + występowało lekkie drżenie główki, nasilone od dnia poprzedniego) Pani Doktor dokonała podstawowego badania neurologicznego i stwierdziła , ze jest "dziwne" zjawisko w lewej łapce tylnej.. W ciałko Koteczki zaaplikowała całą serie zastrzyków: steryd + antybiotyk + witaminy z grupy B + wypisała na kartce namiary na okulistę..Stwierdziła, że może być to białaczka i należy pobrać krew w tym celu, ale niestety niemożliwym jest pobranie w tym samym dniu tylko na następnej wizycie..!!! Kolejna wizyta za dwa dni. Pojawiłam się z samego rana w poniedziałek 26 grudnia... Kotek nie był w stanie utrzymać się na własnych łapkach (w domu problem ten pojawił się już na następny dzień po podaniu sterydu - Maleństwo nie było w stanie dojść do kuwety czy miseczki z wodą o własnych siłach bez silnego chwiania zakończonego upadkami na prawo i lewo!!!). Podczas poniedziałkowej wizyty Pani Doktor próbowała pobrac krew, jednak Kocię było tak odwodnione, że upuściła jedynie kilka kropelek. Na zimnym stole odbyła się seria zastrzyków : z antybiotykiem (silniejszym niż podczas poprzednich wizyt) + witaminami z gr B + szczepionka odpornościową + kroplówką... Ustaliłyśmy, że zostanie wysłana próba na test jedynie białaczkowy, bo wg Pani doktor płynu było zbyt mało by dokonać testu na inne schorzenia. Miałam przyjść z "nawodnionym kotem" (dzięki kroplówce rzecz jasna) następnego dnia w celu pobrania właściwej ilości krwi!!! Po powrocie do domu Kotek już nie wstawał z posłania swojego.. pojawiły się wymioty, dreszcze i utrata przytomności na ok. 10-15 minut (oczy otwarte, brak reakcji na światło, źrenice bez zmian). Po tym ataku Kot "powrócił" do świata, jednak nie była w stanie w oóle się podnieść, doniesiona do kuwety nie była w stanie w niej stac i mocz oddała na leżąco:((( We wtorek rano Kotkiem "zajęła się " ponownie Pani Doktor, która widziała ją podczas pierwszej wizyty sprzed kilku dni... Kot słaniał się na nogach i wybałuszał oczka... Pani Doktor ze spokojem stwierdziła, ze jest lepiej!!! JAK MOŻNA STWIERDZIĆ, ZE JEST LEPIEJ Z KOTEM SKORO PODCZAS TEJ WIZYTY ZWIERZĄTKO NIE CHODZI PRAKTYCZNIE W OGÓLE I MA NIEMAL CAŁKOWITY NIEDOWŁAD A PODCZAS OSTATNIEJ WIZYTY GDY TA WŁASNIE PANI DOKTOR WIDZIAŁA KOTA ÓW KOT NORMALNIE CHODZIŁ??!!! CZYŻBY POMYLIŁA FAKTY????!!! Wyniki krwi pobranej za pierwszym razem były negatywne, zatem postawiła kolejna nieudolną, niczym nie popartą diagnozę, że to może być zapalenie mózgu. Lecz aby leczyc na to schorzenie musi byc pobrana krew by mieć pewność!!![u]zaznaczam, ze krew, pomimo konieczności, nie została ponownie pobrana, bo Kot się jeszcze nie nawodnił wg tej szanownej pani:(( ta wizyta była moją ostatnią w tej niedoświadczonej przychodni:((( tego samego wieczoru Kotka doznała kilku wstrząsów niestety jeszcze gorszych w objawach aniżeli ten opisany powyżej:((( Byłam świadkiem czegoś tak strasznego i okrutnego, że nie mogę wymazać tego obrazu z pamięci:(( Pojechałam do innej przychodni, gdzie doświadczony i leciwy doktor Kruszyński nie dowierzał, ze Kot został doprowadzony do takiego stanu!!Niestety musiałam uśpić moją Kicię:(((

Nie polecam tego miejsca.. prawdopodobnie Panie Doktor mają doświadczenie w podstawowej opiece,odrobaczaniu etc czego absolutnie nie neguję!! ale to nie jest wszystko!!:((( bo w momencie, gdy Zwierzak cierpi i ma poważny problem zdrowotny to nie potrafią postawić diagnozy i udzielić fachowej i szybkiej pomocy... i przeprowadzają testy trafienia leków:((( Nie życzę żadnej z tych Pań takiego widoku i cierpienia ich Zwierzaczków:((((

mrauuu1

 
Posty: 2
Od: Wto sty 03, 2012 14:46

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości