
nominalnie ul. Bora Komorowskiego 18a
ale łatwiej trafić od ul.Fieldorfa z tyłu za blokami 12 i 14
Michał Pańczyk - kociarz 100% owy

tel. 673-82-10
pon - pt czynne 10 - 20
sobota - do 18
niedziela - tylko wizyty umawiane
naprawdę polecamy z Kirą

Moderator: Moderatorzy
Anna i Kicia pisze:OSTRZEGAM KOCIARZY PRZED LEKARZAMI NA IGAŃSKIEJ 2 ONI NIE MAJĄ POJĘCIA O KOTACH !!!
Jednego kota mi zabili a drugi walczy o życie. Na Igańskiej jest ostry dyżur, pojechałam tam z kotką bo miał silne zatrucie. Kotka bardzo cierpiała i była słaba po dwóch dniach zakazno mi ją uśpić bo "tylko się męczy". Prosiłam o znieczulenie przez zastrzykiem usypiającym bo podobno ten jest bardzo bolesny. Niestety lekarz nie zdążył go dać ale zapłacić kazał !!! Jak mozna tak? dlaczego pomylił kolejność zastrzyków dla włąsnego zysku pieniężnego ? Z drugim kotem pojechałam tam na pobranie krwi. Młoda lekarz nie umiała tego zrobić, nie zatamowała krwi i wysłała nas do domu. Wiedzialam ,że jest coś nie tak więc pojechałam do "swojej" weterynarz. Zanim tam dotarłam kotka dostała w samochodzie ataku padaczki po stresowej i wykrwawiła by się, miałam całe kolana we krwi !!! Dopiero u jej weterynarz Kicie odratowano i podano prawidłowe leki na zatamowanie krwi. Mówiła przy pobraniu, że mój kot ma niską krzepliwosć krwie ale to zaignorowano !!! Kotka do dziś nie chodzi prawidłowo, popadła w depresje i mało je. Na dodatek ma problemy z żyłą w nodze !!! Nie wiem czy wygra tę walkę. Na dodatek nie Igańskiej powiedziedziano mi, na podstawie wyników badań, że kot jest bardzo chory, będzie to kosztowne i długie leczenie, choć nie wiadomo na co. W 3 niezależych weterynariach lekarze byli przerażeni brakiem fachowości tych lekarzy. Kotka jest jak na swój wiek ma nadzwyczaj dobre badania. Stwierdzono także ,że kotka która została uśpiona była do odratowania i tanim kosztem leków. Jednak uśpienie było droższe więc lekarz na Idańskiej zdecydował się zarobić a nie leczyć.
Morela80 pisze:Jakoś nie chcę mi się wierzyć w ten powyższy opis. Zawsze chodzę z kotami właśnie na Igańską i zawsze było ok. Mój kot też miał pobieraną krew i młody lekarz zrobił to bardzo szybko i fachowo, że kot nawet nie pisnął. Wyniki badań również pokazywałam innemu lekarzowi w innej lecznicy (Multivecie) i specjalista od chorób przyzębia postawił taką samą diagnozę i zalecił identyczne lecznie jak weterynarz z Igańskiej.
Nie wspominam, że często wychodziłam z lecznicy płacąc 0 zł albo tylko za same lekarstwa, kiedy oba koty chorowały mi na zmianę. Koty przed zabiegiem zostają zawsze wygłaskane i uspokojone, co się chyba opłaca, bo moje jeszcze nigdy tamtejszego lekarza nie podrapały;)
Jakiekolwiek zastrzezenia mogłabym mieć tylko do weterynarza, który przyjmował w poniedziałki (pan w średnim wieku, nie wiem zresztą czy jeszcze tam pracuje), ale też w niczym strasznym kotu nie uchybił.
Anna i Kicia, czy lekarka która was podobno tak potraktowała ma inicjały M.J? Na mnie zawsze robiła dobre wrażenie...
[/quote]03.2009 ksiezna_kluska pisze:IGAŃSKA 2 - od tej lecznicy radzę trzymać się z daleka. kiedyś (ok 10lat temu) skład lekarzy był stały i byli w porządku. teraz makabra! oddałam tam do badania mocz i WYNIKI DOSTAŁAM SPISANE RĘCZNIE NA KARTCE I NIEKOMPLETNE. na Belgradzkiej ręce lekarzom opadły jak to zobaczyli.
06.2009 człowiek.mego.kota pisze:Natomiast chciałam zdecydowanie odradzić pogotowie na Krypskiej i lecznicę na Igańskiej 2, nasza przejściowa kotka była kilka lat temu sterylizowana na Igańskiej. Nie jestem pewna co jej się stało, ale podejrzewam zakażenie w obrębie jamy brzusznej, dostawała później antybiotyk. Dość, że kotka zakończyła życie w niedzielę rano jak biegaliśmy z nią od jednej lecznicy do drugiej, obydwie były zamknięte. Pan konował z Krypskiej pojawił się wkrótce, ale zadzwoniła żona i tak się zagadał, że nie zauważył kiedy z Kitą wyszliśmy po angielsku. Przelecieliśmy na Igańską, gdzie znowu pocałowaliśmy klamkę, doczekaliśmy się pani konował ale kotka już była w agonii.
dorot pisze:też polecam, mojej Diabliczce uratował oczko
jest życzliwy i kocha moje łobuzy
poza tym mam tam bardzo blisko
graszka_gn pisze:Ja jeszce raz polecam dr Czerwieckiego z lecznicy na pl. Hallera 6A w Warszawie.
tel. 022.618.51.51
Znam go od kilkunastu lat. Do mojej piątki przyjeżdżał nawet do domu bez dodatkowych opłat, w miarę możliwości jeździłam za nim po całej W-wie. Teraz leczę koty bliżej siebie - u jego adepta (też "zaklinacz" kotów i psów). Mój mąż niedawno spotkał go przypadkiem na Gagarina i "Wujek Wojtek" natychmiast sobie nas przypomniał - to też jest miarą lekarza z prawdziwego zdarzenia, wierzcie mi.
Ale dodatkowo chciałabym zamieścić informację z pisemka Cztery-łapy:
Pytania do dr Wojciecha Czerwieckiego prosimy kierować pod adresem redakcji: "Cztery Łapy", ul. Sielecka 52/28 00-738 Warszawa.
e-mail: cztery-lapy@aster.pl , cztery-lapy@acn.waw.pl
Adres z pisemka: http://www.cztery-lapy.pl/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=7
gagucia pisze:Dr Czerwiecki to dla mnie taka oczywistość, że nawet nie pisałam. Absolutne góru weterynarii, pierwszy specjalista chorób psów i kotów.
Noi przy tym mam podejżenia że Panie do niego chodzą poflirtować:)
Polecam. Teraz otworzył klinikę LUX - WET Z dr MArcińskim. Jeszcze nie byłam.
04.2010 ovejita pisze:03-464 Warszawa,
Plac Hallera 6A [wjazd pod lecznicę od ul. Brechta 3-5]
Telefon: 22/ 618-51-51
Dr. Wojciech Czerwiecki
Serdecznie polecam tego weterynarza, moja kicia miała chorobę skórną, którą poprzednia pan wet leczyła metodą prób i błędów, pan dr. Czerwiecki od razu zarządził badania zeskrobiny, po otrzymaniu wyników rozpoczęłam leczenie kotki wg bardzo dokładnych wskazówek doktora i po kilku dniach choroba, która trwała około 2 miesięcy, minęła. Pan doktor ma świetnie podejście do zwierząt i jest prawdziwym profesjonalistą, w poczekalni zawsze ustawiają się kolejki. Ceny, w porównaniu z moim poprzednim wetem są naprawdę niskie.
07.2011 kokaon pisze:dla mnie ten Pan to KOZAK - kiedyś byłem u niego z moją 50kg sunią - poprostu to co robi i to co wie ten "kolo" to kosmos - pierwszy raz widziałęm kogoś takiego - poprostu jak dla mnie brak słow - oczywiscie wszystkie te moje wypociny napisałem w pozytywnym znaczeniu - inaczej ujmując - czapki z głów przed panem Czerwieckim
Dodane później:
Ja byłem u pana dr "czerwca" wczoraj z nową/młodą sunią na Hellera i napisze raz jeszcze ze "gościu" jest jak dla mnie najlepszym weterynarzem jakiego spotkałem.
biedronka pisze:o ile jest to klinika, gdzie przyjmuje Dr Przemysław Blog to polecam gorąco!!!
Chwalili go inni znajomi, wiec i ja go parę razy wezwałam do Gattusia.
Akacja pisze:Niech Was Bóg broni przed oddawaniem swoich zwierzątek w ręce tych konowałów z FIOLKI!!!!!!!!!!! Skrzywdzili już niejedno zwierzę tak więc niech nikt mi nie mówi że poleca tą klinikę komuś!!!!!!!!
Oto jedna z ich OFIAR![]()
http://hodowlakoncept.republika.pl/treg ... /wstep.htm
To zadziwiające jak wiele osób wypowiada się w superlatywach o tej klinice... może po przeczytaniu historii Felka to się zmieni.....
Czarna Agula pisze:Witajcie,
Przeczytałam o tragedii teriera i mało mnie nie strzeliło.Ten sam "doktór" Wiśniewski ratował 2 lata temu moją sunię labradorkę po wbiciu się w podniebienie patyka.. a teraz pracuje w lecznicy Multivet na Gagarina. Sunia padłabo podobno pouszkadzane miała naczynia włosowate i żyły odłamkami z patyka. Psa nie ożywię ale czytając to co przeżyła właścicielka będę chyba lecznicę na Gagarina omijać szerooookim łukiem.... i to nie z powodu własnych doświadczeń....
03.2009 ksiezna_kluska pisze: FIOLKA jest sympatycznie i tanio, jednak to bardzo młodzi lekarze (czasem jeszcze studenci na praktykach), bez doświadczenia. jeżdżę tam tylko robić badania (bo mam blisko) potem z wynikami do dr Formińskiego. uważam, że w Fiolce są uczciwi - kilka razy stwierdzili, że dla nich to zbyt poważne.
01.2011 Ewa JANCZUK pisze:Lecznica "Fiolka"-
dwa fakty:
1.
Po operacji, którą wykonał dr Wiśniewski /rak sutka u kotki/, poprosiłam o badanie histopatologiczne. Zaproponowano mi, że badanie zostanie wykonane w Niemczech, za odpowiednio wyższą opłatą. Miało być szybko, z dokładnym opisem i propozycją dalszego leczenia oraz w terminie do tygodnia. Wyraziłam zgodę.
Po 10-ciu dniach zadzwoniłam do Fiolki, z pytaniem, czy jest już wynik badania. Okazało się, że nie ma i nikt nie wie co się z tym dzieje. Po ostrej wymianie zdań przez telefon okazało się, że wynik jest, ale nie przetłumaczony. Zabrało nam to kolejne 3 dni.
W końcu dostałam wynik do ręki i wtedy okazało się, że opis badania jest jednozdaniowy, nie ma proponowanego leczenia, a wszystko to trwało ok. 15 dni.
Zażądałam wykonania ponownego badania w polskiej placówce.
Po 2-ch tygodniach dostałam wyczerpujący opis próbki /na całą stronę kartki A-4/.
Zażądałam zwrotu pieniędzy /różnicy/.
Badanie w Niemczech kosztowało 3x więcej niż w W-wie.
2.
Ostatnio, w święta /25.12.2010/ miałam kłopot z kotem. Trafiliśmy na Gagarina. Tam Pani doktor uratowała życie naszemu Dudusiowi i zleciła wykonanie rtg płuc na CITO!
Poszliśmy znowu do Fiolki, wierząc, że po wielu latach coś się jednak tam zmieniło.
Niestety!!!
Wykonano zdjęcie RTG. Pani doktor nie bardzo umiała odczytać je, poprosiłam o opisanie tego zdjęcia przez radiologa.
Samo rtg - 30zł
Rtg z opisem - 65zł
Miało być na środę lub czwartek rano. Zadzwoniłam ok. 12-tej we czwartek/30.12/, okazało się, że opisu nie ma i nie wiadomo czy będzie.
Myślałam,że mnie coś trafi.
Zareagowałam ostro i po 4-5 godzinach dostałam telefon, że wynik badania mogę odebrać na Gagarina /tam pracuje p. dr radiolog/.
OSŁUPIAŁAM!!!!!!
Nigdy więcej nie skorzystam z tej lecznicy. Ci ludzie są niesłowni, wyciągają tylko pieniądze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że p. dr Wiśniewski, który zlecił badanie hist-pat.,
nawet o nie nie zapytał, gdy zadzwoniłam do niego jak czuje się kotka.
Kotką po operacji w ogóle nie interesował się.
Dalsze leczenie nasza Zuzia kontynuowała u dr Jaworskiego /jeśli dobrze pamiętam nazwisko, ale łatwo ustalić/ na SGGW.
Cudowny, ciepły człowiek.
01.2011 veteranka13 pisze:Witam,
Jestem lekarzem weterynarii którego dotyczy "fakt drugi" listu p. Janczuk.
To ja przyjmowałam państwa z kotem i wykonywałam zdjęcie, które następnie wysłałam do opisu.
Zdecydowałam się napisać, ponieważ w opowieść p. Janczuk wdało się kilka nieścisłości, które pragnę skorygować.
Rzeczywiście, państwo trafili do mnie z prośbą wykonania zdjęcia RTG u swojego kota. Tu wkrada się pierwsza nieścisłość - nie jest prawdą, że pani poprosiła o opisanie zdjęcia przez radiologa bo ja "nie bardzo umiałam odczytać je". To ja na samym początku zapytałam klientów, czy życzą sobie, by zdjęcie zostało opisane przez radiologa, czy też wystarczy mój nieformalny opis. Zaznaczyłam, że na taki opis czeka się kilka dni, ponieważ trzeba zdjęcia wysłać do lecznicy, gdzie pracuje osoba o specjalizacji radiolog, w tym przypadku wyznaczyłam termin na środę/czwartek. Wspomniałam też, że wówczas cena całej usługi jest wyższa, gdyż radiolog pobiera za opis kwotę 20zł. Natomiast, i tu wkrada się nieścisłość nr 2, nigdy nie padły z moich ust słowa, iż samo zdjęcie bez opisu kosztuje 30zł. Byłoby to niemożliwe nawet gdybym wykonała zdjęcie w jednej projekcji, a ja zdecydowałam się na dwa "ujęcia" - tradycyjne, tzw. "boczne", kiedy to kot leży na boku, oraz dodatkowe, tzw. "ap" - czyli strzałkowe (w projekcji grzbietowo - brzusznej lub brzuszno - grzbietowej), kiedy kot leży na brzuszku lub grzbiecie, co pozwala ocenić dodatkowe parametry, chociażby to, czy płyn w opłucnej zbiera się symetrycznie.
Zatem rozmowa o cenie odbyła się na samym początku, jak też na początku pozwoliłam państwu zdecydować, czy chcą opis specjalisty,czy odbierają zdjęcia jako takie i zabierają do swojego lekarza prowadzącego, aby sam je w swoim zakresie obejrzał i wyciągnął odpowiednie wnioski.
Pani Janczuk w trakcie naszej rzeczywiście burzliwej rozmowy telefonicznej w czwartek (nota bene, burzliwość rozmowy polegała na tym, że pani J. przekrzykiwała mnie, nie pozwalając mi dojść do słowa, z przykrością poczułam się, jakbym brała udział w debacie polityków) stwierdziła, że powinniśmy usunąć nasz adres z list placówek wykonujących rentgen, jeśli nie jesteśmy w stanie wydać profesjonalnej opinii. Otóż w wielu, wielu lecznicach obecnie jest rentgen, i lekarze odczytują zdjęcia tak, jak potrafią - niektórzy wspaniale, inni poprawnie, jeszcze inni pewnie średnio dobrze. Pozwala nam to na szybka ocenę czy jest złamanie kości, obrzęk płuc, ciało obce w przewodzie pokarmowym. Jednak naprawdę w większości tych placówek nie ma zatrudnionej osoby o specjalizacji radiolog. A tam, gdzie jest, z pewnością nie przebywa ona codziennie, tylko w wybrane dni.
Natomiast jeśli p. Janczuk sięgnie pamięcią, to ocena, którą przekazałam jej po wykonaniu badania, nie różniła się od wydanej przez panią radiolog z Gagarina.
Wiedza i umiejętności z zakresu radiologii nie są powszechne w medycznym świecie, w przeciwnym razie nikt nie prosiłby mnie o opis. Nic nie stało na przeszkodzie,by dać państwu zdjęcia do ręki (kwestia wysuszenia bo były mokre po obróbce - 5min.) aby lekarz prowadzący samodzielnie przejrzałby je i ocenił. Zwłaszcza, że na Gagarina akurat jest wysokiej jakości aparat rentgenowski cyfrowy, na SGGW również, czyli każdy lekarz stamtąd powinien sobie poradzić.
Kolejna, trzecia nieścisłość: kiedy rozmawiałyśmy przez telefon w czwartek, z całą pewnością nie powiedziałam, że "opisu nie ma i nie będzie". W Czwartek ok 11 rano dzwoniłam do kliniki na Gagarina i dowiedziałam się, że dr radiolog właśnie opisuje i rzecz będzie gotowa na 12 lub 13 - nie pamiętam. Tak też się stało. Opis możemy w każdej chwili uzyskać przez faks, a więc czwarta nieścisłość,to nie opis, a klisze były do odebrania na Gagarina. Oryginały zdjęć pozostały na Gagarina, jako że dopiero co były tam oceniane.
Na temat "faktu 1" nie mogę się wypowiadać, gdyż nie pracowałam we Fiolce gdy miał on miejsce.
Katarzyna Popielczyk,
lekarz weterynarii.
01.2011 Ewa JANCZUK pisze:Witam,
ze zdziwieniem przeczytałam wyjaśnienia p. doktor K. Popielczyk.
Nie będę odnosiła się do całego wywodu p. doktor.
Przypomnę jedynie p. doktor, że kiedy zadzwoniłam do lecznicy po raz pierwszy, z pytaniem o wynik-opis RTG, usłyszałam na to odpowiedź, że dopiero jeden z lekarzy lecznicy /nie wiem który, zabrał klisze do p. radiolog/. Niestety nie ma z Nim kontaktu, ponieważ lekarz ten nie ma komórki. Powiedziała Pani także , że spróbuje skontaktować się z żoną p. doktora i w ten sposób złapać z Nim kontakt.
Dopiero miała Pani dzwonić do kolegi, czy zawiózł klisze do opisu. Było to w dniu kiedy miałam odebrać wyniki.
A liczyła się każda chwila, i Pani o tym wiedziała.
I to tyle, a może aż tyle.
Co do ceny, to oczywiście rozmowa była przed zrobieniem zdjęć.
Tylko ja nie o to mam pretensje, że we Fiolce RTG w 2-ch pozycjach kosztuje 65zł. Na to wyraziłam zgodę.
Mnie chodzi o niesolidność w Państwa lecznicy.
Znając stan mojego kota w dniu badania /a był on wtedy na granicy życia i śmierci/, takie bagatelizowanie sprawy wydaje mi się delikatnie mówiąc nie na miejscu.
Oczekiwałabym w takim trudnym okresie jakiejś współpracy, zainteresowania. Choćby telefonu z informacją, kiedy będą wyniki.
Przypomnę także, że nie byłam osobą dla Państwa anonimową.
Od kilku lat leczyłam w Pani lecznicy 3 koty i psa.
Przepraszam za zbyt długie wyjaśnienia, ale wydają mi się one zasadne.
Jeszcze raz napiszę:
wg mnie gabinet, który oferuje usługi z zakresu zdjęć RTG powinien mieć osobę, która umie czytać zdjęcia. To tak jakby ktoś zrobił np. USG jamy brzusznej kota i oddał tylko zdjęcia, bez opisu.
Pozdrawiam
EJ
Macda pisze:Moj znajomy leczył tam kotkę z ropomacicza i kastrował kocura.
Wiem tylko, że zadowolony, ale detali nie znam.
burmanka pisze:Nie polecam, a wręcz odstraszam od TYGRYSKA na Grenadierów.. Przez tą lecznice mój kot jest przygłuchy, mógł umrzeć.. Kot mojej przyjaciółki (młody kociak syberyjski) został uśpiony przez to że nie przeczytano dobrze wyników testów!! Od Tygryska daleko.......!
ksiezna_kluska pisze:- OSTRZEGAM!! GRENADIERÓW 13, DR DOBRZAŃSKI tylko naciągactwo. młodemu psu z 1 dniem biegunki dawał przez 4 dni kroplówki. niedoświadczeni właścicele (moi sąsiedzi) zostali wprowadzeni w panikę, wydoił z nich mnóstwo kasy. więcej historii nie pamiętam, ale wszystkie były b. negatywne. z moją sunią poszłam tam raz na obcinanie pazurków. spokojnemu, niedużemu 10letniemu pieskowi 'doktor' do obcięcia pazurków zawiązał pysk bandażem! mój pies nigdy nikogo ne ugryzł, nigdy nie chodził w kagańcu i po takim zabiegu wpadł w histerię. na co facet stwierdził, że miał rację co do agresjiciekawe, że do innych lekarzy sunia wchodzi zadowolona, nie robi żadnych problemów...
*anika* pisze:tutaj to zależy na którego weterynarza się trafi...![]()
ale tak ogólnie to nienajgorsza lecznica
(co do leczenia tam gryzoni i innych mniejszych zwierzątek, to bym uważała... kilka zwierzątek moich znajomych miały podane najprawdopodobniej za dużą dawkę leku... nie przeżyły...)
chociaż potrafią czasami wyciągać niepotrzebnie pieniądze...![]()
ale tak jak pisałam - zależy od weterynarza
11.2010 mama-san pisze:Trafiliśmy na pierwszą wizytę, rutynowy "przegląd" kota którego przygarnęliśmy, do dr Jasinskiego z tej lecznicy, polecanego na którejś ze stron internetowych jako kontaktowy i kompetentny- wizyta wydała się bardzo krótka, doktor wyraźnie się śpieszył, ledwie obejrzał kota, pomacał go może przez 3 sekundy, zajrzał do pyszczka, sprawdził patyczkiem czystość uszek, nie zlecił ŻADNYCH badań, zrobił jednocześnie szczepienie i odrobaczenie (oczywiście nie zadając mi żadnych pytań na ten temat, ani nic nie tłumacząc), zainkasował 140 zł i odesłał nas do domu z zaleceniem powrotu za rok. Chciałam jak najwięcej dowiedzieć się o kocie którego wzięłam pod swój dach, dowiedziałam sie tylko że jest kastratem, ma jakieś 4-5 lat i waży też jakieś 4-5kg (na oko). na pytanie czy nie wartoby mu zrobić badania krwi etc. doktor powiedział że nie ma potrzeby bo kocur jest dobrze utrzymany i zdrowo wygląda, a profilaktycznie się takich badań nie robi. Nie oceniam pana doktora bo była to pierwsza w moim życiu wizyta u weterynarza więc nie mam skali porównawczej. Nie chciałabym sie czepiac bo może faktycznie fachowiec tej klasy na oko odróżni kota zdrowego od chorego. Niemniej liczy się też podejście do pacjenta- my poczuliśmy sie lekko spławieni- za taką kasę myślę że mogliśmy oczekiwać chwili rzeczowej rozmowy. Nawiasem mówiąc odrobaczenie okazało się mało skuteczne bo po dwóch miesiącach z kota wychodzą robale- nikt nam nie powiedział że odrobaczenie należy powtórzyć (u koto niewychodzącego).
03.2009 ksiezna_kluska pisze:WSPÓLNA DROGA - bardzo dobrze wspominam tą lecznicę i baaardzo miłe panie wet. leczyłyśmy tam uszy, jeździłyśmy na kąpanie, usuwałyśmy kamień nazębny, drobna chirurgia (wycinanie guza na nodze) i wszystko zawsze było ok.
03.2009 ksiezna_kluska pisze:- FILOMATÓW - chodziłam tam jak sunia była szczeniakiem. było miło i sympatycznie, jednak bardzo drogo. za szczeniactwa nie było żadnych problemów zdrowotnych, dlatego nie wiem jak wygląda u nich sprawa diagnozy i leczenia. ze względu na ceny szybko uciekłam gdzie indziej.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości