błąd w sztuce lekarza weterynarii

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Czw lut 16, 2012 11:04 błąd w sztuce lekarza weterynarii

Chciałabym uzyskać od Was porady czy mam walczyć czy sobie odpuścić walkę z weterynarzem w sprawie jego błedu w leczeniu co doprowadziło do smierci kota . Obecnie sprawa będzie prowadzona przez Krajowym Rzecznikiem w Warszawie , ponieważ Rzecznik Okręgowy po 11 miesiącach od złożenia skargi umorzył postępowanie twierdząc ogólnie w uizasadnieniu , że lekarz leczył kota właściwie ( objawowo) i przez cały ten okres zbywał mnie jak dzwoniłam by się czegoś dowiedzieć.

poniżej wrzucę kawałek mojej skargi i zażalenia i proszę o poradę czy walczyć czy zapomnieć.
Dziękuje


W dniu 21 lutego 2011 r. udałam się do Przychodzi Weterynaryjnej …….z moim 11-letnim kotem w celu pobrania krwi do badań i zbadaniu kału , gdyż zaniepokoiło mnie jego lekkie schudnięcie . Poza tym kot nie miał żadnych innych objawów klinicznych, co potwierdza karta informacyjna , był ruchliwy , miał apetyt .
Po wykonaniu badania krwi postawiono diagnozę : podejrzenie niewydolności nerek i zalecono 2x dziennie podawanie kroplówek i zakupienie karmy Renal.
22 lutego rano pojechałam więc z kotem do przychodni na podanie kroplówki . Pani dr …. uspokoiła mnie , że wyniki są nieznacznie podwyższone , że szybko zauważyliśmy problem i sama kroplówka wystarczy , nie trzeba podawać żadnych innych leków . Przed podaniem pierwszej kroplówki zważyłam kota w przychodni – ważył 3,8 kg. Przez kolejne dni jeździliśmy z kotem 2x dziennie do przychodni na kroplówki . Codziennie go ważyłam i ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu szybko przybierał na wadze. Jednak w piątek tj. 25 lutego zaniepokoiła mnie jego waga 4,5 kg mimo braku już apetytu i ogólnej apatii kota , lecz mimo moich obaw , nic nie zrobiono i zalecono dalsze podawanie kroplówki. W sobotę 26 lutego rano kot już się przewracał , nic nie jadł , był anemiczny .
Po przybyciu o godz. 9 rano do przychodni i zwróceniu uwagi Pani doktor na objawy kota , zrobiła mu USG i okazało się że ma płyn w jamie brzusznej , narządy mu pływały , zaczął żółknąć . Pani doktor zaleciła podawanie w dalszym ciągu kroplówki , podała mu leki moczopędne i jakiś lek wzmacniający – NIC WIĘCEJ !!!!
Chciałam zaznaczyć ,że żadnego innego leku w sobotę nie dostał , na dodatek sprzedano mi kroplówkę , dano lek moczopędny ( furosemid) , który miałam mu sama wieczorem podać z kroplówką . Wieczorem kot już całkowicie nie chodził , siusiał pod siebie , miał obłęd w oczach. Gdy pojechałam w niedzielę rano z ledwo żyjącym kotem , pani doktor stwierdziła że kot ma zmiany neurologiczne , że nie jest w stanie mu teraz pomóc , podała jakiś antybiotyk, kroplówkę i kazała w poniedziałek przyjechać zrobić wyniki krwi.
Będąc w szoku na postawę i zobojętnienie pani doktor , natychmiast zadzwoniłam do innej kliniki weterynaryjnej w Koninie i wymusiłam wręcz o przyjęcie mojego kota do niej . Przyjęto mnie o godz. 20.00 . Kot był prawie w agonii . Natychmiast wykonano USG i szereg innych badań , stwierdzono powiększoną wątrobę , rozlany w całym organizmie mocznik , nieodwracalne zmiany neurologiczne , bradykardię i wiele innych zmian klinicznych . Niestety mimo wielu starań i 24 -godzinnej opieki w klinice nie udało się już kota uratować. Zmarł 1 marca 2011 r. w niespełna 8 dni po diagnozie o podejrzeniu niewydolności nerek w początkowym stadium choroby.

Nie można zrozumieć postępowania lekarza , który wiedząc że płyny są w jamie brzusznej kota , rozlewa się już mocznik , nie podjął bardziej inwazyjnego leczenia , a tym bardziej czemu nie odstawił kroplówek typu „płyn wieloelektrolitowy” , czemu nie zastosował jak lekarz z innej Kliniki leków osłaniających wątrobę, diuretyków , leków antywstrząsowych itp. , jak można go było leczyć objawowo wiedząc , że mocznik się już rozlał po całym organizmie ?
Jak Pani dr ….. może uważać , że leczyła kota i postępowała właściwie bo utwierdzał ją w tym fakt , że dr …..widział , powtarzam widział a nie badał kota i podłączył może raz mu kroplówkę?!
Nie rozumiem również Rzecznika , który stwierdził , iż zastosowane objawowe leczenie było jedną z możliwych opcji leczenia , że nie zauważył błędów w sztuce lekarskiej , pomimo tego , iż w ciągu niecałego tygodnia leczenia kota przez. Dr …. z diagnozy podejrzenia niewydolności nerek ,w drugiej Klinice stwierdzono oprócz zmian neurologicznych to jeszcze bradykardię , wątrobę ze zmianami obrzękowymi , zmiany odmienniczkowe w obu nerkach , obrzęk części korowej nerek , w jamie brzusznej płyn z elementami włóknia itp.
Czy w takim przypadku wystarczyło leczenie objawowe ?
Przecież leczenie objawowe według definicji to: łagodzące lub usuwające objawy, np.: ból, świąd, nudności itd., nie likwidujące jednak przyczyn choroby.
Ostatnie 24 godziny tj. od soboty rano 26 lutego 2011 r. były decydujące , by kota było można jeszcze uratować , gdyby tylko zmieniono sposób leczenia , jeśli by zastosowano bardziej inwazyjne leczenie , jeśli lekarz nie miał może środków , nie wiem czego jeszcze, wystarczyło by powiedział bym poszła do innej Kliniki , nie zrobił tego , tylko rozłożył ręce i powiedział , że nie może mu już pomóc – to jest właściwe postępowanie?

moona12

 
Posty: 6
Od: Czw lut 16, 2012 10:33

Post » Czw lut 16, 2012 15:30 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

to jest okropne !
Mnie i mojego kotka rowniez spotkalo pewnie nieporozumienie (jednak o wiele mniej powazne od opisanego powyzej) mianowicie, oddalam kotka do pewnej lecznicy z lublinie. Fifi tak jak lekarz nakazal nie jadl nic przez 12 godzin, po tym czasie przyjechal po niego lekarz zabierajac go. Za kilka godzin dostalam telefon, ze Fifi nie mial jeszcze przeprowadzonego zabiegu kastracji, poniewaz nie chce zasnac. Narkoza podobno na niego nie zadzialala. Podali mu jeszcze polowe drugiej (z tego co mi powiedziano) i tez nie pomoglo, a wiecej narkozy podobno nie moznabylo podac bo zagrazaloby to zyciu. Wieczorem przywiezli mi kotka no domu wymeczonego, przewracajacego sie na boki po narkozie. Fifi nie mial sily chodzic.. plakac mi sie chcialo jak na niego patrzylam :cry: I czy wgl jest cos takiego mozliwe ?! Czy moj kot jest naprawde jedynym takim wyjatkiem, ktorego rzekomo nie da sie uśpic ?! . A jak sie z ludźmi ? Np, czlowiek czeka na pilna operacje serca i co, lekarz powie ze sie nie da uspic pacjenta ? to smieszne.. .
Nie wiem co mam teraz robic z Fifim, boje sie go teraz ponownie tak komus oddac :( martwie sie, ze przez ta sytuacje jeszcze gorzej bedzie to znosil :(

eems

 
Posty: 1
Od: Czw lut 16, 2012 15:12

Post » Czw mar 29, 2012 11:31 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

jeżeli możesz to walcz dalej - postaraj się o opinię lekarza który wziął kota w agonii. musisz mieć historię leczenia z przychodni w której zostało przeprowadzone "leczenie". z tymi dokumentami idź do niezależnego lekarza o opinię najlepiej jakiś prof. taką dokumentację złóż (nie wiem czy istnieje jakaś izba lekarzy weterynarii) w jednostce nadzorującej wpisy lekarzy weterynarii do rejestru pozwoleń na wykonywanie zawodu - jeżeli taki jest... nie wiem... napisz skargę na konkretną przychodnię. postaraj się o jakiegoś świadka i może idź do sądu - ustawa o ochronie zwiarząt oraz ustawa o wykonywaniu zawodu lakarza weterynarii - musiałabym sprawdzić czy takie są...

monikal4

 
Posty: 45
Od: Pon sie 08, 2011 15:13

Post » Nie kwi 08, 2012 17:18 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

Chciała bym troszkę pomóc w tej sytuacji, mam nadzieję że moje wyjaśnienia coś pomogą.

eems pisze:to jest okropne !
Mnie i mojego kotka rowniez spotkalo pewnie nieporozumienie (jednak o wiele mniej powazne od opisanego powyzej) mianowicie, oddalam kotka do pewnej lecznicy z lublinie. Fifi tak jak lekarz nakazal nie jadl nic przez 12 godzin, po tym czasie przyjechal po niego lekarz zabierajac go. Za kilka godzin dostalam telefon, ze Fifi nie mial jeszcze przeprowadzonego zabiegu kastracji, poniewaz nie chce zasnac. Narkoza podobno na niego nie zadzialala. Podali mu jeszcze polowe drugiej (z tego co mi powiedziano) i tez nie pomoglo, a wiecej narkozy podobno nie moznabylo podac bo zagrazaloby to zyciu. Wieczorem przywiezli mi kotka no domu wymeczonego, przewracajacego sie na boki po narkozie. Fifi nie mial sily chodzic.. plakac mi sie chcialo jak na niego patrzylam :cry:


Być może narkoza została podana niewłaściwie. I nie chodzi tutaj o błąd w sztuce ale zwykły przypadek. np: założono wenflon, który był drożny i kot pomiędzy podaniem znieczulenia a zakładaniem wenflonu wykuł się. (pękła żyła, pękł wężyk) w związku z czym znieczulenie podano pod skórę. [takie znieczulenie wchłania się bardzo długo i nie można podać kolejnej dawki bo mogą nałożyć się efekty działania a czas działania dla skóry jest nieokreślony]

Być może narkoza miała być podana domięśniowo a kot zwyczajnie się wyszarpnął podczas zastrzyku i lekarz nie był pewien czy narkoza jest pod skórą czy w mięśniach. Dołożono dawkę i kot nie zasnął więc nie dokładano kolejnych.

Być może narkozę podano prawidłowo ale kot na nią nie reagował. Przekroczono normę podania w mg na kg i zrezygnowano z dalszego podawania ze zwykłego strachu że dawka się skumuluje i zaszkodzi kotu a w lecznicy nie ma sprzętu by mu pomóc jak dawka się nałoży.

Kotek po narkozie (za małej dawce) jest otępiały i słania się na nogach. Pewna dawka się wchłonęła, widać jednak zbyt mało by zabieg wykonać. Ostrożności nigdy za wiele. W każdej lecznicy zachodzą takie sytuacje. Lepiej poczekać, aż dawka jaką dostał przestanie działać dla zdrowia kota. Organizm to żywa sprawa, każdy reaguje inaczej.


eems pisze:I czy wgl jest cos takiego mozliwe ?! Czy moj kot jest naprawde jedynym takim wyjatkiem, ktorego rzekomo nie da sie uśpic ?!.


Taka sytuacja jest jak najbardziej możliwa. Lepiej nie dodawać znieczulenia. (ponieważ jak nałożą się efekty działania znieczuleń kot wejdzie w fazę VI -> przestanie oddychać i bez respiratora nie przeżyje.)

eems pisze:A jak sie z ludźmi ? Np, czlowiek czeka na pilna operacje serca i co, lekarz powie ze sie nie da uspic pacjenta ? to smieszne.. .


W przypadku ludzi takie sytuacje wydają się rzeczywiście śmieszne. Ale szpitale są inaczej wyposażone. U ludzi w przypadku operacji serca stosuje się znieczulenie wziewne to troszkę inny typ znieczulenia. Do kastracji nie stosuje się znieczulenia wziewnego (jest bardzo drogie a to mało inwazyjny i krótki zabieg) U człowieka na sali operacyjnej mamy respirator przejmujący funkcje życiowe, człowiek może pod nim leżeć nawet 72h, aż nie zacznie oddychać, w przypadku kota jest to zazwyczaj niemożliwe. Lecznice też często nie mają respiratora na wyposażeniu, dlatego nie mogą dodawać znieczulenia.


Oczywiście istnieje IZBA lekarsko weterynaryjna nadająca prawo wykonywania zawodu i tak skargę można złożyć.

Pancura

 
Posty: 55
Od: Wto sty 17, 2012 21:48

Post » Wto kwi 24, 2012 15:03 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

moona12 pisze:

W dniu 21 lutego 2011 r. udałam się do Przychodzi Weterynaryjnej …….z moim 11-letnim kotem w celu pobrania krwi do badań i zbadaniu kału , gdyż zaniepokoiło mnie jego lekkie schudnięcie . Poza tym kot nie miał żadnych innych objawów klinicznych, co potwierdza karta informacyjna , był ruchliwy , miał apetyt .
Po wykonaniu badania krwi postawiono diagnozę : podejrzenie niewydolności nerek i zalecono 2x dziennie podawanie kroplówek i zakupienie karmy Renal.
22 lutego rano pojechałam więc z kotem do przychodni na podanie kroplówki . Pani dr …. uspokoiła mnie , że wyniki są nieznacznie podwyższone , że szybko zauważyliśmy problem i sama kroplówka wystarczy , nie trzeba podawać żadnych innych leków . Przed podaniem pierwszej kroplówki zważyłam kota w przychodni – ważył 3,8 kg. Przez kolejne dni jeździliśmy z kotem 2x dziennie do przychodni na kroplówki . Codziennie go ważyłam i ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu szybko przybierał na wadze. Jednak w piątek tj. 25 lutego zaniepokoiła mnie jego waga 4,5 kg mimo braku już apetytu i ogólnej apatii kota , lecz mimo moich obaw , nic nie zrobiono i zalecono dalsze podawanie kroplówki. W sobotę 26 lutego rano kot już się przewracał , nic nie jadł , był anemiczny .
Po przybyciu o godz. 9 rano do przychodni i zwróceniu uwagi Pani doktor na objawy kota , zrobiła mu USG i okazało się że ma płyn w jamie brzusznej , narządy mu pływały , zaczął żółknąć . Pani doktor zaleciła podawanie w dalszym ciągu kroplówki , podała mu leki moczopędne i jakiś lek wzmacniający – NIC WIĘCEJ !!!!

czy kot sikał w czasie, kiedy tak przybrał na wadze? Kroplówka to standard przy niewydolności nerek, więc ciężko się do czegoś przyczepić, niby powinno się monitorować, czy kot oddaje mocz i jaki jest jego stan nawodnienia (rozumiem, że te 70dg, któe mu przybyło, to tylko i wyłącznie płyn, który się w nim zbierał :roll: ) ale moim zdaniem lekarka nie zrobiła żadnego oczywistego błędu i ciężko będzie tu coś ugrać. Istnieje Izba Lekarsko- Weterynaryjna, ale to mniej więcej tak samo, jak oczekiwać, że lekarze wydadzą wyrok skazujący na innego lekarza :/ Bardzo mi przykro z powodu kota :(

Ivette

 
Posty: 3716
Od: Sob lis 19, 2005 17:05
Lokalizacja: warszawa

Post » Nie cze 25, 2017 19:13 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

Kochani potrzebuje pomocy, gdzie mogę złożyć skargę na lekarza weterynarii który ewidentnie popełnił błąd doprowadzając do utraty zdrowia mojego kota. Podczas rutynowej wizyty, kotek został zaszczepiony ( po raz kolejny ta sama szczepionka) oraz lekarz wykonał czyszczenie uszu.
Po powrocie do domu wieczorem kot przestał jeść, przestał pić oraz przewracał się na lewą stronę, po wizycie w nocy w klinice całodobowej w nocy lekarz dyżurny stwierdził ze to może być uczulenie na szczepionkę. Rano było jaszcze gorzej , kot dostał temperaturę, miał oczopląs i chował się w ciemne miejsca.
Pojechaliśmy do lecznicy w której wykonana była szczepionka i toaleta uszu , pani doktor stwierdziła zmieszana ze to chyba uczulenie i objawy wstrząsu po szczepionce wpisała to w książeczkę, przeprosiła i tyle.
Pojechaliśmy do lecznicy na Kalinowej w Łodzi, lekarz po zbadaniu kota ( oczy, uszy, obserwacja ze kot przekrzywia główkę na jedna stronę i przewraca się , zbadaniu ucha stwierdził silny obrzęk, oraz przerwanie błony bębenkowej stwierdził zespół przedsionkowy i podjął natychmiastowe leczenie - dzięki czemu kot pomalutku wraca do zdrowia.

Chciałabym złożyć skargę na lekarza wet w łodzi , naraził nasze zwierze na niepotrzebny ból i stres , mam wszystkie dokumenty z lecznicy na Kalinowej -diagnozę oraz przebieg leczenia. Gdzie mogę to zrobić.
pozdrawiam
Ola

dometa

 
Posty: 1
Od: Nie cze 25, 2017 18:55

Post » Nie cze 25, 2017 21:09 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

Łódzka Izba Lekarsko-Weterynaryjna
http://izbalodz.pl/

Trzymam kciuki za kocurka.
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34183
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Śro gru 27, 2023 12:34 Re: błąd w sztuce lekarza weterynarii

Kochani, mogę Wam napisać tylko tyle: Kruk krukowi oka nie wykole. Odnosi się to do ludzkich lekarzy jak i do zwierzęcych. Złożyłam skargę, przesłuchania były i nic. Lekarka miała prawo się pomylic. Nie wynika z tej odpowidzi nic. A w gabinecie gdzie pracuje po dziś dzień ta pani, nie jestem mile widziana. Co powiedział mi w twarz właściciel tego gabinetu. Jest to o tyle problem że mają tam dosyc dobry sprzęt, jedyny taki w Sanoku, więc jestem skazana na leczenie kotów i psów w Rzeszowie. I choć wg prawa, dyskryminacja mnie i moich zwierząt jest nie legalna, to tak właśnie jest. Do tego nasłuchałam się plotek o sobie, które wymieniają między sobą lokalni weterynarze, jak to ja "kabluje" dlatego trzeba na mnie uważać. Przykre to, bo weterynarze to święte krowy, biznesmeni, zachowujący się na ogół jakby mieli do czynienia z mięsem a nie żywym organizmem. Większość jeżeli już wgl coś powie to wymądrza się sypiąc formułkami z książek, ale o podejściu czy rzetelnej wiedzy nie ma mowy. W Sanoku ceny w gabinetach mamy Rzeszowskie. Jest tu ich kilku więc każdy z nich zdążył się już nachapać. Jedynym w miare tanim jest pani dr... na Lipińskiego, ale do niej to ewentualnie ze szczepeniem albo odrobaczeniem. Jeśli dzieje się coś poważnego to absolutnie odradzam. Brak sprzętu, wiedzy i chyba przedewszystkim chęci. Nie można tam nieczegi zasugerować, zapytać czy przyznać sie do konsultacji z innymi. Bo pani dr.... się zapienia. I odsyła z tekstem, żeby pacjent wrócił tam skąd przyszedł. Strach się odezwać. Ogólnie dramat. Choremu na panlukopenię kotu, podawała coo drugi dzień synulox i wsomagacze, kazała karmić na siłę i podawać smecte. Nie dostałam ani kroplówki ani surowicy, żadnych badań poza wyżebranym testem, Leski Kundelek, odesłał mnie z kwitkiem, z tym samym kotem, z kórego się od rana lało, bo nie byłam zarejestrowana. Nikt nie pomógł, leczyłam jak mogłam, niestety bez skutku. Gdyby nie wymiana informacji między kociarami, co kiedy i w jakich dawkach, wymiana leków, bo jedna ma tolfine a inna strydy, zakupiona przez internett surowica, to Marcel nie przeżyłby nawet tych 5 dni. A jednak wiem, że mogłam zrbić więcej. I sumienie nie daje mi żyć...

Aneta R.

 
Posty: 1
Od: Śro gru 27, 2023 11:53




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości