Wiem, że nie powinnam patrzeć na opinie, ale trochę się przestraszyłam. Pojechaliśmy jednak, od razu bo przecież nie będę czekać na nie wiadomo co. Fifi zjadł spory kawałek bawełnianej ściereczki kuchennej
Zrobili mu RTG, okazało się że zagazowany brzuszek i jelita, później była lewatywa. Zaplanowano nam ewentualny zabieg jeśli gazy by nie uszły, ale na szczęście po lewatywie Tofi wyrzucił z siebie to co zjadł. Wbrew temu co przeczytałam bardzo mili i wyrozumiali lekarze, ceny wcale nie takie kosmiczne, ja bym powiedziała że jak wszędzie, wczoraj był zastrzyk i kroplówka, dzisiaj kolejny zastrzyk i jutro kontrola.