WROCŁAW i dolnośląskie

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Pon sie 28, 2017 13:30 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

morelowa pisze:Lecznica - Wrocław , Strachowskiego 37.
Natomiast pytanie - ktoś coś o tej lecznicy? Bo opinie w necie jak to opinie, a kastracja też bywa różnie przeprowadzana i różnie się kończy.

Zapewne już za późno, ale może innym się przyda moja opinia. Ołtaszyńska na Strachowskiego 37 to "nasza" lecznica. Po wielu przebojach z kotką tam właśnie się przeniosłam. Ceny są delikatnie wyższe, za to nagle leczenie poszło do przodu i ostatecznie wyszło taniej niż w przypadku tańszych usług. Na miejscu kilku wetów specjalizujących się w różnych dziedzinach - sympatyczni, z sercem, słuchają opiekuna i jego sugestii i co najważniejsze sprzęt diagnostyczny na miejscu.

Eugenia Kiesiak pisze:WROCŁAW

Opiekunom kotów z okolicy os. Gaj we Wrocławiu polecam dr Dorotę Strugałę z lecznicy "Fizjowet" przy ul. Borowskiej (koło kliniki Akademii Medycznej). Ma serce do zwierzaków i mimo młodego wieku zna się na swoim fachu. Mój kot jest zadowolony. W marcu można przeprowadzić sterylizację kota z dużą zniżką (zabieg dla koteczki tylko 100 zł + fartuszek jeśli nie ma się własnego). Przed wizytą zadawałam trochę pytań mailem i zawsze otrzymywałam odpowiedź.
04.2010 Sulfuria pisze:Gorąco polecam lecznicę Fizjo-Wet: http://fizjowet.pl/kontakt/
Takiego podejścia do małego pacjenta i cierpliwości dla setek pytań właściciela nie spotkałam nigdzie! Kompetencja, cierpliwość, czas na wyłączność i empatia to określenia, które nasuwają mi się po wizytach z moją kicią.
Panie doktor pokazały, że można być lekarzem i jednocześnie Człowiekiem.
Polecam serdecznie!

04.2011 Niniel pisze:Gorąco polecam "Fizjowet" przy ul. Borowskiej, pani Dorocie Strugała zawdzięczam wyleczenie kota (problemy skórne o podłożu alergicznym), z którym bezskutecznie odwiedzałam wcześniej inne lecznice. Profesjonalizm, troska i odpowiedzialność.


Do Fizjo-wetu zaczęłam chodzić po dobrych opiniach tutaj a w dodatku mam blisko (mieszkam na Gaju). Żałuję. Żeby nie być gołosłowną opiszę swoją sytuację z tamtejszymi wetkami (tak, leczyłam kotkę u obu a one konsultowały się jeszcze między sobą telefonicznie, praktycznie co wizytę). Wszystko miało miejsce w marcu tego roku, nadal mi gniew nie przeszedł.
Kotkę zaniosłam na kastrację. Wcześniej dr. Strugała kastrowała mojego kota, bez komplikacji, ale wiadomo, że w przypadku kocurów są one o wiele rzadsze. Kotka ubrana w kubrak została odebrana z przychodni wybudzona. Po ok. 2-3 dniach zaczęły się komplikacje. Kotka się nie goiła, zupełnie. W dodatku zaczęły rozchodzić się jej szwy i ropieć rana. Zdarza się. Płukanie rany od środka, antybiotyki w zastrzykach + tabletki + syropki. Leczenie trwało jakieś 10 dni bez poprawy. Dopiero po ostrej biegunce otrzymałam jakiś żel na nią, bo osłony kot nie dostał przy takiej ilości leków. Przy iniekcji kolejnej dawki antybiotyku coś poszło nie tak i stworzył się ropień na karku. Czyszczenie, miał się wchłonąć i nie wchłonął, za to po kolejnym zastrzyku dostała kolejny ropień, oba się otworzyły i ziały rany wielkości złotówki. Rana na brzuchy wciąż otwarta i ropiejąca, szwów praktycznie nie było, bo organizm je wypłukał. W międzyczasie zasugerowałam kompletne badania krwi z rozmazem (przez sterylizacją panie doktor uznały, że są niepotrzebne), ale usłyszałam, że nie będzie żadnych badań, bo to alergia na szwy. Okej, wyczyszczono i zaszyto wszystkie trzy rany, kota oddano mi w srebrze i wygolonego w połowie - wyglądał jak po wojnie. Cóż... to nie był koniec. O ile zaszyte ropnie się goiły to rana na brzuchu znów zaczęła ropieć i się rozchodzić, na dole rany zrobiła się dziura, przez którą wypływały płyny. Po trzech tygodniach, podczas których praktycznie codziennie lub co drugi dzień latałam z kotem do weta trochę łapała mnie bezsilność, zażądałam badań krwi jeszcze dwukrotnie i usłyszałam, że ja to już chyba przesadzam i panikuję i żadnych badań nie będzie. Po kilkunastu dniach nadal nie można było zatamować ropienia rany, wetki powiedziały, że antybiotyku już nie dadzą a ja mam... SMAROWAĆ JĄ MIODEM (otwartą ranę ropiejącą) i znów usłyszałam, że badań nie będzie.
Na tym się moja cierpliwość skończyła (a miałam jej morze, bo taki polecany wet) - zaniosłam kota na konsultacje: okazało się, że w ranie jest ogromny wał bakteryjny - kilka dni antybiotyków do rany + w kark, trzy razy dziennie woda utleniona + rivanol i kotka wreszcie zaczęła się goić. Nie zdziwi nikogo, że wet złapał się za głowę na wieść o radzie z miodem na ranę w takim stadium.
Dlatego nie polecam Fizjo-wetu - raz za brak profesjonalizmu, dwa za brak szacunku do właściciela (wyglądam dość młodo jak na swój wiek, więc panie doktor traktowały mnie jak dzieciaka), trzy za lekceważenie zdrowia zwierzaka. Niech panie doktor odprawiają voodoo nad innymi zwierzakami, swoich już tam nie zaniosę nawet na szczepienie.
"Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenionego - zasługuje w ogóle na miano domu?" Mark Twain

MegGrey

Avatar użytkownika
 
Posty: 253
Od: Pon lis 23, 2015 12:54

Post » Pon sie 28, 2017 19:30 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Polecam DJ Vet ul. Damrota 46. Obie panie bardzo fachowe. Duża zaleta: umieją powiedzieć, czego nie wiedzą i wysłać do innych, którzy o konkretnych dolegliwościach wiedzą więcej

MaryLux

 
Posty: 159301
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 20, 2017 10:02 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Witam,
bardzo proszę o informację czy we Wrocławiu znajdę jakiegoś weterynarza, który poradzi sobie z agresywnym w gabinecie kotem. Poprzednia wizyta musiała odbyć się pod narkozą (badania krwi i moczu). A nie chciałabym znów kotki poddawać narkozie. Wyniki moczu wyszły niezbyt dobre (wysoki poziom kreatyniny) i polecono nam przyjść na kolejną wizytę i wykonać dalsze badania, w tym usg. Nie chcę iść do tej samej przychodni, ponieważ pani doktor nie była przyjaźnie nastawiona ani do zwierzęcia ani do mnie. Wściekała się, że nie mogę sobie z kotką poradzić, że nie wyobraża sobie co będzie jeśli ją trzeba będzie leczyć. Nie miała żadnego pomysłu poza narkozą. Wiem na pewno, że ja nie jestem w stanie kotki utrzymać, waży 8 kg i zachowuje się jak wściekły tygrys. Czy jest jakaś szansa, że w którymś gabinecie sobie z nią poradzą? Będę bardzo wdzięczna za namiary.

Oliwia35

 
Posty: 3
Od: Pt paź 20, 2017 9:44
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 20, 2017 15:49 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Mój kot wprawdzie w gabinecie jest już całkiem obsługiwalny, ale dostarczenie go tam wymaga każdorazowo przyćpania. Dostaje małą dawkę sedalinu w domu by go w ogóle wsadzić w transporter. Działa na tyle długo, że można zrobić np. usg itp.
Sedalin dostaję [kupuję] w gabinecie w dawce już odmierzonej w strzykawce [bez igły, do podania dopyszcznie lub na łapkę,lub do żarcia jeśli może jeść].
I jeżdżę tu http://www.weterynarz-muchobor.pl/
nie boją się kotów, cierpliwi ludzie, wszystkie urządzenia 'pomiarowe' i badawcze na miejscu.
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 22903
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 20, 2017 17:34 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Oliwia35 pisze:Witam,
bardzo proszę o informację czy we Wrocławiu znajdę jakiegoś weterynarza, który poradzi sobie z agresywnym w gabinecie kotem. Poprzednia wizyta musiała odbyć się pod narkozą (badania krwi i moczu). A nie chciałabym znów kotki poddawać narkozie. Wyniki moczu wyszły niezbyt dobre (wysoki poziom kreatyniny) i polecono nam przyjść na kolejną wizytę i wykonać dalsze badania, w tym usg. Nie chcę iść do tej samej przychodni, ponieważ pani doktor nie była przyjaźnie nastawiona ani do zwierzęcia ani do mnie. Wściekała się, że nie mogę sobie z kotką poradzić, że nie wyobraża sobie co będzie jeśli ją trzeba będzie leczyć. Nie miała żadnego pomysłu poza narkozą. Wiem na pewno, że ja nie jestem w stanie kotki utrzymać, waży 8 kg i zachowuje się jak wściekły tygrys. Czy jest jakaś szansa, że w którymś gabinecie sobie z nią poradzą? Będę bardzo wdzięczna za namiary.

A gdzie to takie cuda się odprawia?
Ja jeżdżę do weta na Pilczyce, do dr Magdaleny.... MagVet
Super serce do zwierząt i super fachowość.

Dyktatura

 
Posty: 11911
Od: Pon paź 12, 2009 8:40
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 20, 2017 17:48 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Oliwia35 pisze:Wyniki moczu wyszły niezbyt dobre (wysoki poziom kreatyniny)...

Na pewno w moczu ta wysoka kreatynina? Czy jednak we krwi (surowicy)?
Bo jeśli to pomyłka i poziom kreatyniny jest podniesiony we krwi, to faktycznie niezbyt dobrze i trzeba kontrolować.
Ale jeśli to nie pomyłka, to w moczu kreatynina może sobie być dowolnie wysoko...

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 20, 2017 18:17 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Dziękuję za odpowiedzi i porady. Na pewno skorzystam.
Gabinet, do którego nie chcę już wracać to Salamandra na Buraczanej.
Poziom kreatyniny kotka ma bardzo wysoki w moczu, we krwi w normie na szczęście. Lekarz mailowo poinformował, że przyczyn może być dużo, również choroby nerek, i że należałoby dalej diagnozować.
Jeśli jednak faktycznie w moczu to nie jest tak groźne, to chyba dam jakiś czas odpocząć kotce od stresu. Później spróbuję skorzystać z któregoś poleconego lekarza. Może też doradzi mi bardziej szczegółowo w sprawie odchudzenia jej...

Oliwia35

 
Posty: 3
Od: Pt paź 20, 2017 9:44
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 20, 2017 21:16 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Nerki są od tego, żeby wydalać nadmiar kreatyniny - w moczu właśnie.
A przy chorobach nerek jej poziom w moczu spada, a nie rośnie, bo nerki coraz gorzej radzą sobie z jej filtrowaniem (rośnie za to we krwi, bo za mało nerki wydalają w moczu).
Wysoki poziom kreatyniny w moczu (przy normie we krwi) świadczy tylko o tym, że organizm akurat w tym momencie wytworzył nadmiar kreatyniny (np. po zjedzeniu mięsa) i musiał ten nadmiar wydalić, a nerki sobie z tym poradziły, czyli działają prawidłowo.
Nie daj się z tego powodu wkręcić w koszty :? Wet jest albo słaby po prostu, albo z premedytacją naciąga na koszty :?
W moczu ważny jest stosunek białka do kreatyniny, a nie poziom samej kreatyniny, który jest wartością bardzo ruchomą i dość osobniczą. Znane mi laby w ogóle nie określają normy dla kreatyniny z tego powodu.
I stosunek ten również rośnie (i to jest zły objaw), gdy poziom kreatyniny spada.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 30, 2017 11:55 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Szukam lekarza doświadczonego w leczeniu kotów z cukrzycą, we Wrocławiu. Mogłybyście pomoc?
Obrazek

majka2222

 
Posty: 1617
Od: Śro paź 28, 2009 21:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon paź 30, 2017 13:18 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

majka2222 pisze:Szukam lekarza doświadczonego w leczeniu kotów z cukrzycą, we Wrocławiu. Mogłybyście pomoc?

A ja w Jeleniej Górze....

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20587
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Pon paź 30, 2017 13:25 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

majka2222 pisze:Szukam lekarza doświadczonego w leczeniu kotów z cukrzycą, we Wrocławiu. Mogłybyście pomoc?


http://www.weterynarz-muchobor.pl/
Tu jeżdżę i jestem zadowolona . Z moją cukrzycową Morelą jeżdżę ofc.
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 22903
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 01, 2017 14:42 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

OKI pisze:Nerki są od tego, żeby wydalać nadmiar kreatyniny - w moczu właśnie.
A przy chorobach nerek jej poziom w moczu spada, a nie rośnie, bo nerki coraz gorzej radzą sobie z jej filtrowaniem (rośnie za to we krwi, bo za mało nerki wydalają w moczu).
Wysoki poziom kreatyniny w moczu (przy normie we krwi) świadczy tylko o tym, że organizm akurat w tym momencie wytworzył nadmiar kreatyniny (np. po zjedzeniu mięsa) i musiał ten nadmiar wydalić, a nerki sobie z tym poradziły, czyli działają prawidłowo.
Nie daj się z tego powodu wkręcić w koszty :? Wet jest albo słaby po prostu, albo z premedytacją naciąga na koszty :?
W moczu ważny jest stosunek białka do kreatyniny, a nie poziom samej kreatyniny, który jest wartością bardzo ruchomą i dość osobniczą. Znane mi laby w ogóle nie określają normy dla kreatyniny z tego powodu.
I stosunek ten również rośnie (i to jest zły objaw), gdy poziom kreatyniny spada.


OKI, podepnę się, bo akurat ostatnio w tej lecznicy usłyszałam diagnozę: niewydolność nerek.
Do lekarza (chodzę tam w sumie od zawsze, t. j. od 6 lat) poszłam, bo zauważyłam, że kot (dalej: Edek) schudł (niedawno skończył 6 lat) i wydaje mi się, że siedział w pozycji bólowej. Wg lekarza był bardzo odwodniony, dlatego ciężko było pobrać krew i potrzebna była narkoza. Przez tydzień dostawał kroplówki, antybiotyk i inne leki. Od razu zalecono zmianę karmy na "nerkową", na co po spojrzeniu na skład się nie zgodziłam, bo zbyt długo to trwało, żeby Edka przestawić tylko na mokrą karmę i od czasu do czasu mięso (suchą karmę całkowicie udało mi się wyeliminować dopiero 3-4 miesiące temu).
Oczywiście, jak usłyszałam diagnozę, to byłam przerażona, ale zaczęłam czytać o ONN i PNN, m. in. tu na forum (z tego miejsca dziękuję założycielom, bo jest to ogromne kompendium wiedzy), i zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie jest tak tragicznie.
Czy jest możliwe, że kot schudł przez zmianę diety (tylko mokre: głównie Feringa i MAC's)?. Przy suchym ważył 5-5,5 kg, teraz waży 4,5.
Zrobiłam oczywiście badania krwi, moczu, SDMA, USG.

Kreatynina we krwi 193,0 μmol/l przy normie 1,00-168,0
Mocznik 8,64 mmol/l przy normie 5,00-11,3
Glukoza 6,96 mmol/l przy normie 3,05-6,10
Anemii nie stwierdzono.

SDMA 0,640 μmol/l przy normie 0,010-0,750

Stosunek: białko/kreatynina
Białko w moczu 0,510 g/l
Kreatynina w moczu 49758,8 μmol/l przy normie 88,4-16796,0 X
Wynik 0,091 przy normie 0,010-1,00

Wczoraj dostałam opis USG i po sprawdzeniu definicji trudnych słów, jestem trochę zdezorientowana.
Lekarz wykonujący badanie stwierdził, że Edek ma piękne nerki i korę nerek, i nie skłamię, jeśli napiszę, że się nimi zachwycał. Oczywiście czytałam, że uszkodzenie nerek jest widoczne w USG od 75 %, więc nie jest to wyznacznik.
Ale w opisie czytam: stwierdzono podwyższenie echogeniczności warstwy korowej obu nerek, kora nerek izoechogeniczna w stosunku do śledziony.
W śledzionie obecność dwóch hiperechogenicznych ognisk w śledzionie, o czym mnie poinformowano podczas badania.
Dziś pójdę na konsultację z prośbą o wyjaśnienie mi tego wszystkiego, ale chciałabym się poradzić, bo zalecono RTG i kroplówki. Widziałam, że dr Atamaniuk jest tu bardzo polecany, więc w razie konieczności wolałabym pojechać na Kliniki i ew. powtórzyć u niego USG.

Chciałabym być pewna tej diagnozy na 100 % i jeśli taka będzie, to rozważam przejście na BARF, co zostało mi odradzone, bo "rozwalę kotu żołądek".
Jak bardzo powinnam się martwić?

okrms

 
Posty: 1
Od: Pt gru 01, 2017 13:55

Post » Czw lut 22, 2018 11:06 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Ma ktoś doświadczenie, opinie na temat przychodni weterynaryjnej na Stablowicach (Wojciech Bernacki) albo o gabinecie weterynaryjnym na Koziej - na Mślicach (Maciej Szpak) ?

trusiapl

Avatar użytkownika
 
Posty: 11
Od: Śro lut 21, 2018 7:00

Post » Czw lut 22, 2018 11:10 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

trusiapl pisze:Ma ktoś doświadczenie, opinie na temat przychodni weterynaryjnej na Stablowicach (Wojciech Bernacki) albo o gabinecie weterynaryjnym na Koziej - na Mślicach (Maciej Szpak) ?

Niestety własnego doświadczenia nie mam ale jeśli chodzi o Kozią to nasz bardzo dobry kolega, hodowca, od kilku lat leczy i sterylizuje u doktora Szpaka swoje koty i bardzo go poleca.
Obrazek

wtenczas

 
Posty: 1056
Od: Pon wrz 07, 2015 19:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lut 22, 2018 11:29 Re: WROCŁAW i dolnośląskie

Dzięki :) moja kicia miała polip w pyszczku, trzy razy był usuwany chirurgicznie, badania krwi nie wykazały żadnych nieprawidłowości , po wycięciu i przebadaniu okazało się , że „wynik dobry, brak komórek nowotworowych, polip wynikiem wrzodziejącego zapalenia śluzówki jamy ustnej”
Pomimo antybiotykoterapii i podawaniu sterydu polip powraca jak bumerang, za każdym razem w odrobine innym miejscu, raz bardziej na prawo, innym razem na lewo od poprzedniego ustytuowania. Czy ktoś miał podobny problem i mógłby mi polecić weterynarza, który zdoła wyleczyć moje maleństwo?
Polip bardzo przeszkadza kici w jedzeniu, je coraz mniej a polip pojawia coraz szybciej, od ostatniego zabiegu minął zaledwie tydzień.
Niektóre przychylnie opisane tutaj przychodnie niestety według mojego doświadczenia unikam szerokim łukiem.
Kicia ma juz alergię na weterynarzy, nie chcę szukać w ciemno.

trusiapl

Avatar użytkownika
 
Posty: 11
Od: Śro lut 21, 2018 7:00

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości