Nocne dyżury w Wila-vet w Warszawie - dyskusja

Informacje i opinie o lekarzach weterynarii, klinikach i gabinetach.

Moderator: Moderatorzy

Post » Pon lis 01, 2010 5:14 Nocne dyżury w Wila-vet w Warszawie - dyskusja

Wątek wydrębniony z tematu warszawskiego viewtopic.php?f=22&t=78209&start=120
Tytuł dodany przez moderatora.
E.


Uwaga! Przestrzegam przed nocnym dyżurem w Wila-vet w Warszawie!!!
Wczoraj wieczorem pojawił nam się problem z podłączeniem kroplówki do wenflonu,
wenflon był do wymiany.

Ponieważ na Gagarina nie mogli przyjąć z powodu za dużej ilości pacjentów,
pojechałam do Wila-vet na wymianę wenflonu, bo miałam stosunko blisko.

Przyjęła mnie jakaś młoda dziewczyna na oko 24-27lat, która z trudem zdjęła
wenflon i zaczęły się schody. Ogoliła kotkowi sporą część łapki i próbowała wkłuć,
przymierzała się do tego około 10minut, wkuła, to się okazało że coś nie tak,
później spróbowała w inne miejsce, jeszcze bardziej zgoliła łapkę kotkowi,
przymierzała się 100razy, namyślała jak to zrobić, gdzie ta żyła, o co w tym chodzi.
Jeszcze się zastanawiała w międzyczasie, czy jednak nie spróbować do tamtej łapki...
Kot chory na pp przeżył szok, biedny na zimnej tafli siedział, trzęsł się.
Siedział 20minut, w końcu nie założyliśmy wenflonu, zrezygnowaliśmy, na co
Pani się zgodziła (byłam w szoku - weterynarz bez sprzeciwu przytakuje, że
dobrze, nie założymy wenflonu bo coś jej się nie udaje).

No tragedia... Nie znam nazwiska osoby, która pełniła dyżur w tejże klinice w nocy
z 31.10/1.11, ale to nie był żaden weterynarz! Ta kobieta po prostu nie umiała tego
zrobić.

Jeszcze zażądała 20zł za to że przyjęła... SZOK!

:arrow: viewtopic.php?f=1&t=119402&p=6601445
11.2010 Marcelibu pisze:Tu inna wersja zdarzeń:

Ze względu na to, że właściciele lecznicy Wila-Vet są poruszeni całą sytuacją i bardzo zależy im na wyjaśnieniu, poniżej wklejam to, jak przedstawia pani doktor wet., która przyjmowała pacjenta, o którym mowa w pierwszym poście:

Witam,

W odpowiedzi na zarzuty jakie się pojawiły w internecie, postanowiłam zabrać głos w tej sprawie. Jestem lekarzem weterynarii, który przyjmował z nocy 31.10 na 01.11 kota z panleukopenią. Właścicielka zadzwoniła do lecznicy ok. 2.00 i spytała się czy można u nas założyć wenflon kociakowi choremu na panleukopenie i przedstawiła historię choroby, zapytała o koszta i powiedziała że się zastanowi. Pół godzinny później ponownie zadzwoniła i powiedziała że wybiera się z kotem do lecznicy. Pani przyjechała ok. godz 3.00 do lecznicy, powiedziała ze kotek leczony jest od kilku dni, ma zalecenia od innego lekarza, a pani podaje mu sama leki i poprosiła mnie tylko i wyłącznie o zmianę wenflonu. Na stół położyłam ligninę i założyłam rękawiczki, a pani podłożyła kocyk, więc zarzuty że kot leżał na zimnym stole są bezpodstawne. Najpierw sprawdziłam czy stary wenflon działa, był niedrożny, wiec zdjęłam go i wcale nie nieudolnie jak opisuje to właścicielka, tylko ostrożnie żeby nie sprawiać bólu zwierzęciu. Łapkę wygoliłam, bo takie są zasady przy zakładaniu wenflonu, żeby lepiej widzieć żyłę, jak również ze względu na antyseptykę. Pani poprosiła o fioletowy wenflon, który zrolował się przy zakładaniu, wzięłam więc drugi- większy, żółty i próbowałam założyć. W międzyczasie właścicielka cały czas mówiła że to strasznie musi boleć kota, ze to bolesne, chociaż kotek był spokojny i założenie venflonu nie jest bolesnym procesem i wie to każdy, kto miał zakładane dojście dożylne, może tylko nieprzyjemne. Właścicielka powiedziała że jej słabo, nie chciała współpracować, a na prośbę jej męża że on przytrzyma kota nie chciała się zgodzić. Pani stwierdziła, że kot i tak ma innego lekarza i wybiera się do niego rano, że nie chce żebym zakładała venflon i wyszła nie uiszczając nawet zapłaty. Mąż właścicielki kotka przeprosił mnie za zachowanie żony i zapłacił równowartość 2 wenflonów, czyli 20 zł. Po wizycie odkaziłam stół virkonem, a cały zabieg przeprowadzałam w rękawiczkach, tak żeby nie mógł się zakazić żaden inny pacjent.
W odpowiedzi na zarzuty właścicielki kota, chcę powiedzieć, ze nie sprawiałam krzywdy zwierzęciu, chciałam pomóc i założyłabym venflon gdyby dała mi dokończyć. Każdy lekarz wie, ze zakładanie wenflonu u małego, chorego kociaka może być trudne i nie zawsze się udaje za pierwszym razem i nie świadczy to koniecznie o doświadczeniu. Medycyna to nie matematyka. Co do zarzutu o niedoświadczenie moje jako lekarza, to pracuję w zawodzie od 3 lat, zakładałam już wenflony wiele razy, również 3 tygodniowym kociakom chorym właśnie na panleukopenie. Tym razem też bym założyła przy odrobinie wspólpracy własciciela, bo to w naszym zawodzie jest bardzo ważne. Co do zarzutu, ze nie zajęłam się kociakiem chorym na panleukopenie, to pani na wstepie zaznaczyła ze chodzi tylko o venflon, że nie oczekuje ode mnie nic więcej, że kot jest już leczony w innej lecznicy.
Na koniec mam prośbę do właścicielki kota, ponieważ wyszła nie zostawiając danych proszę o kontakt z naszą lecznicą, żebyśmy mieli okazje na wyjaśnienie tej sytuacji, ponieważ oskarżać kogoś w internecie jest bardzo łatwo. Ja chętnie porozmawiam z tą panią i wyjaśnię wszystko, ponieważ te oskarżenia są bezpodstawne, godzą w dobre imię lecznicy jak i moje, a jeśli ktoś oskarża bezpodstawnie to musi się liczyć z konsekwencjami.


Lek wet Aleksandra Emanowicz


Nadmieniam, że lecznica robi naprawdę duże wysiłki celem skontaktowania się z forumowiczką Sacilla - podane zostały na wątku numery telefonów z gorącą prośbą o kontakt.

Sacilla

 
Posty: 77
Od: Pt paź 29, 2010 23:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 06, 2010 13:11 AMATORSKI WILAWET?

Witam.
Postanowiłam zabrać głos, choć zwykle unikam takich forów, jednak zbulwersowała mnie sytuacja związana z Wila-vetem. Mianowicie - nie mieści mi się w głowie, jak można tak oczernić lekarza, na podstawie jednej sytuacji, stwierdzić, że ktoś jest "żadnym weterynarzem", ponieważ jedna rzecz mu nie wyszła, podać nazwę kliniki, zniechęcić paru potencjalnych pacjentów i siedzieć sobie cicho i anonimowo za swoim monitorkiem.
Sama jestem młodą lekarką weterynarii (choć mam już kilkuletnie doświadczenie). Też wyglądam młodo (tak jak Ola) i też niejednokrotnie jestem oceniana przez pryzmat wieku i wyglądu, zwłaszcza jeżeli coś mi się nie uda. Doskonale znam ten typ klientki, na którą trafiła moja koleżanka po fachu. Jest to na ogół kobieta w średnim wieku, niedojrzała emocjonalnie, nienawidząca młodych (a zwłaszcza młodych i ładnych) kobiet. Jednocześnie uważa, że pozjadała wszystkie rozumy i jest mądrzejsza od lekarzy, bo sobie poczytała o kocich chorobach w internecie.
Ponieważ w swoim poście ta Pani zwraca uwagę na wiek lekarki, widać że ma z tym jakiś problem i pewnie już od początku jej się nie podobało, że trafiła na młodą dziewczynę. Jestem pewna, że gdyby przyjmował ją mężczyzna, zachowywałaby się zupełnie inaczej.
Droga Pani Sacillo - proponuję, żeby sama Pani spróbowała kiedyś założyć wenflon. Zobaczy Pani jakie to "łatwe" i może następnym razem się Pani zastanowi, zanim zacznie kogoś oceniać. Krytykować jest bardzo łatwo, ale proszę spróbować postawić sie w sytuacji lekarza, który ma do wykonania trudną i precyzyjną czynność, a jednocześnie ma nad głową jazgoczącego, histeryzującego i niewspółpracującego właściciela, który w dodatku dyktuje mu co ma robić!!!
Poza tym, jeżeli jest Pani na tyle odważna, żeby "objechać" kogoś na forum, czemu nie podpisze się Pani pod tym imieniem i nazwiskiem?
Droga Olu - nie przejmuj się i rób swoje. Na pewno jesteś świetnym lekarzem, pamiętam, że na studiach radziłaś sobie bardzo dobrze, więc podejrzewam, że w pracy jest podobnie.
Postanowiłam zabrać głos, ponieważ sama miałam kilka razy podobną sytuację i wiem jak się wówczas czuje taki młody lekarz. Niestety łaska naszych klientów jeździ na bardzo pstrym koniu - jedna pani doktor jest świetna, bo wyleczyła kota jakimiś kuleczkami (chociaż pewnie i tak by sam wyzdrowiał - sorry, ale w czary to ja nie wierzę), a druga jest beznadziejna, tylko dlatego że nie udało jej się założyć wenflonu. Jak widać, mamy bardzo niewdzięczny zawód i często nie od nas samych zależy, jak jesteśmy oceniani.

Pozdrawiam wszystkich Forumowiczów i proszę o więcej obiektywizmu i wyrozumiałości w ocenie lekarzy. My też jesteśmy tylko ludźmi i czasami popełniamy błędy, miewamy gorsze i lepsze dni, bywamy zmęczeni albo czymś zdenerwowani. Proszę o tym nie zapominać.

MlodaWetka

 
Posty: 1
Od: Sob lis 06, 2010 12:22

Post » Sob lis 06, 2010 13:45 Re: Nocne dyżury w Wila-vet w Warszawie - dyskusja

Ponieważ wątek dotyczący "Wetów polecanych" jest z założenia informacyjny, ewentualną dalszą dyskuję na temat lecznicy Wila-vet proszę prowadzić tutaj. Wątek został podlinkowany w temacie warszawskim (w cytowanym tutaj poście).

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lis 18, 2010 12:25 Re: Nocne dyżury w Wila-vet w Warszawie - dyskusja

każdy by chciał, żeby przyjmujący go weterynarz wszystko umiał, ale nikt nie chce, zeby się uczył na jego zwierzaku :roll: nie da się nauczyć zakładania wenflonów na zwłokach - to taka refleksja studentki.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich właścicieli zwierząt, którzy pozwolili mi się uczyć na ich zwierzakach :ok:

Ivette

 
Posty: 3716
Od: Sob lis 19, 2005 17:05
Lokalizacja: warszawa




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości