No i mogę zdać relację. Pierwsza wizyta to było totalne DNO, weterynarz nawet nie podniósł się z krzesła a kota oglądała niewprawnie praktykantka. Uwaga o tym, ze kot bardzo schudł, nie je i może to coś z pyszczkiem została puszczona mimo uszu. Wizyta przeglądowa 14 letniego kota sprowadziła się do pobrania krwi. Do pyska nawet nie zajrzano
Dziś pojechałam tam osobiście i okazało się, ze w pysku kotka ma masakrę, ogromny ropień od zapalenia zęba, w wynikach krwi wyszła białaczka i uszkodzona wątroba. Wet mówi, ze tego nie można operować bo przy takich wynikach kotka może nie przeżyć narkozy. Wyniki nerkowe są idealne wiec chyba jednak można myśleć o zabiegu stomatologicznym, jeszcze to skonsultuję gdzieś indziej. Wetka dała antybiotyk w tabletce gdy kotu nie można pyszczka otworzyć bo tak go boli