Ja ze swojej strony
polecam zdecydowanie
Adama Spocińskiego w Sowie, leczę u Niego swoje dwa futra i jestem bardzo zadowolona. Kolejki do Niego ogromne, co też świadczy o profesjonalizmie.
Niestety w Sowie tylko do Niego,
A.Pawłowska doprowadziła błędnymi diagnozami do tego, że musiałam uśpić swojego futrzaka, co gorsza jeśli objawy są "niespecyficzne" dr Pawłowska od razu wyskoczyła z FIP, bo najwyraźniej nie miała pomysłu, a FIP nie ma możliwości w pełni zdiagnozować, więc jeśli czegoś nie wiadomo, to na pewno jest FIP.
Uważam, że gdyby nie błędne diagnozy, to kot by żył i miałby się całkiem dobrze.
Reasumując - tylko dr Adam Spociński, wizyty miały miejsce też w lecznicy
Wierzbowa - weterynarz miły, natomiast diagnozy nie postawił, bo stwierdził, że futro trzeba obserwować, jakoś do odsyłania przez wetów nie jestem przekonana - jeśli przychodzę bo coś mi się nie podoba, tzn. że obserwuję zwierzę i jest jakiś powód przyjścia. Mam wrócić do domu i patrzeć jak to dalej wygląda? Chyba nie za bardzo. Szukamy przyczyn a nie obserwujemy skutki.
Panda na Piotrkowskiej - jedna wielka pomyłka, przychodzę z kotem miauczącym z bólu - odsyłają do domu, każą obserwować i dają próbkę karmy Royal Canin -
TOTALNA PORAŻKA!
Jeśli chce kupić karmę, idę do sklepu i nie zabieram tam ze sobą kota.
Lecznica na Gdańskiej- kot z kamieniami na pęcherzu, a weterynarz robi zastrzyk przeciwzapalny - bo kota boli kręgosłup - diagnoza na podstawie tego jak przejechała kotu palcem po kręgach - sama bym się ugięła!
Kolejna wielka pomyłka.W poczekalni w Sowie (do dr Spocińskiego nie raz można czekać 2h) można dowiedzieć się różnych smaczków dot.innych lecznic, wszyscy finalnie trafiają do Sowy w poszukiwaniu dobrego diagnosty i kogoś kto przejmie się losem naszych futer -
dr Spociński pomimo tego, że małomówny wydaje mi się bardzo sympatyczny - poza tym, patrząc na ludzi, nie dziwi mnie, że bardziej ludzki jest dla zwierząt!Pozdrawiam wszystkich futrzastolubnych
