Strona 1 z 2
chory pies, co robić? :( ll Atos za TM <*>

Napisane:
Pon cze 08, 2009 18:26
przez Madie
Witajcie mam dość smutną sprawę i potrzebuję Waszej rady...
Od 1996 roku mam psa, teraz odkąd mieszkam w Warszawie, opiekuje się nim moja rodzina.
Atos od jakiś 4 lat, ma chorobę reumatyczną stawów, dostaje na to leki ale już niewiele pomagają. Za chorobą stawów poszło zwyrodnienie kręgosłupa , jakieś 2 miesiące temu 4 dni nie mógl się podnieść i dopiero silne zastrzyki postawiły go na nogi.
Od czasu problemów ze stawami pies nie chce wychodzić na dwór. Mieszkałam na 4 pietrze bez windy, od tamtej pory znosi go i wnosi moja mama lub brat, ale najczesciej tak go boli ze woli byc niedotykanym...
Już normą stał się fakt że na łóżku jest jego kupa albo siki, a jak chce się go brać na dwór to gryzie...
Wczoraj usłyszałam od mamy , że weterynarz powiedział ze pies jest całkowicie już głuchy i slepy. Rozpaczamy nad tym, i własciwe nie wiadomo co robic...
W domu chyba się czuje całkiem dobrze, duzo spi, macha ogonem jak wyczuje zapach kogos domownikow, ale widac ze z dnia na dzien coraz czesciej sie meczy. Ze wstaniem, jedzeniem, załatwianiem...
Weterynarz zasugerował uśpienie póki jest "dobrze", my nie chcemy o tym słyszeć, w planie są pieluchy, leki itd...
Ale przeczytałam dziś post "gdzie kończy się granica pomocy" czy jakoś tak. Czy zostawiając go tak, nie robimy mu większej krzywdy???
bardzo proszę o pomoc

edit: zdjęcie Atosa:(


Napisane:
Pon cze 08, 2009 19:08
przez ulvhedinn
Pomocniczo- Atrhroflex, naprawde pomaga, jeśli macie sporo zaparcia i kasy, to kwas hialuronowy (Bonharen) w zastrzykach dostawowych, a doraźnie Rimadyl (lek p/bólowy). Można tez spróbować homeopatycznego Traumeelu.
Co to jest z tymi wetami, że bronią sie łapami przed stosowaniem środków p/bólowych, a na ból mają jedną radę- uśpić


Napisane:
Pon cze 08, 2009 19:15
przez Emilka
Tez byl probowala z srodkami przeciwbolowymi.
Jezeli chodzi o uspienie to jest to sprawa bardzo indywidualna. Nikt Ci tu niestety nie pomoze

Sama musisz wiedziec,czy piesek bardzo cierpi. Ja o mojego psa walczylam z calych sil. Zdecydowalam sie go uspic dopiero jak nie umial sam sie podniesc i robil pod siebie bez zadnej kontroli.....

Wczesniej,mimo slabosci wykazywal oznaki checi zycia typu merdanie ogonem na widok czlowieka. Moj kochany Gucio....

[`]
Zycze duzo wytrwalosci,sil dla pieska i madrych decyzji.
Pozdrawiam

Napisane:
Pon cze 08, 2009 19:22
przez Madie
ulvhedinn, Atrhrolex dostaje, jeszcze cos procz tego ale nazwy nie pamietam. Z Atosem jest tego typu problem, że nie da mu sie juz podac bezposednio zadnej tabletki. Gryzie jak popadnie. Może zastrzyki rzeczywiscie byłyby rozwiazaniem. Zapytam weta.
Emilka, Atos robi pod siebie własciwie non stop. Nie ma czucia wlasciwie w tylnej czesci ciała, kupa zawsze przykleja mu się to futra wiec co tydzien jest kapany.
Wiem, ze to moja decyzja, tzn nasza z rodzina. Sęk w tym ze widzimy jak sie meczy, ale z drugiej strony wszystkie narzady wewnetrzne ma zuplenie sprawe. Wet był w szoku, serce, watroba, nerki , wszystko mało zużyte. Tylko ten układ motoryczny i zmysły wzroku i słuchu...No jeszcze przerost prostaty...
dziekuje za rady

Napisane:
Pon cze 08, 2009 19:42
przez Ikotipies
Hm, tak się zastanawiam - jako reumatyk - czy u zwierząt nie stosuje się czasem takiego leczenia, jak u ludzi? Ja biorę sterydy i metotreksat podczas zaostrzeń

Pomaga.
Może coś znajdę na ten temat.

Napisane:
Pon cze 08, 2009 19:56
przez Basia_G
Rimadyl jest w dwoch wersjach, zwykle tabletki i tabletki smakowe - po minie Axla widac bylo, ze sa pyszzznnee

Napisane:
Pon cze 08, 2009 20:02
przez Basia_G
Rimadyl jest w dwoch wersjach, zwykle tabletki i tabletki smakowe - po minie Axla widac bylo, ze sa pyszzznnee

Napisane:
Pon cze 08, 2009 20:20
przez Ikotipies
Znalazłam, owszem - stosuje się podobne leczenie jak u ludzi.
Tylko trzeba by znaleźć znającego się na rzeczy weta.

Napisane:
Pon cze 08, 2009 20:42
przez karunia
jest sliczny
niestety starość nie radość ale uśpienie to ostateczność
załatwianie się poza miejscem to niekoniecznie powód do uśpienia
zmieńcie weterynarza - poszuj kogoś może jeszcze, poczytaj wątki polecane
on ma dopiero 13 lat i ma jeszcze trochę życia przed sobą
być może te leki też miały jakieś skutki uboczne
z kolei na jakiej podstawie wet twierdzi ze jest ślepy czy głuchy? nawet takie psy radzą sobie
walcz o niego do czasu aż nie bedzie innego wyjścia
tak myślę - owszem czasami nie ma już innego wyjścia i to przedłużanie agoni ale to chyba jeszcze nie jest ten stan..

Napisane:
Pon cze 08, 2009 22:48
przez dorobella
Podjęłam decyzję o uśpieniu mojej Belli po dwóch miesiącach nierównej walki. Potem żałowałam, że przedłużyłam jej cierpienie o dwa miesiące..... że mogłam wcześniej....
Sukę od znajomej , która była po wylewie i starsza pani nie miała jak ją zawieźć do lecznicy - zawiozłyśmy z siostrą - miała problem z tylnymi łapami.... Chciałyśmy leczyć

Weterynarze stwierdzili, że suka bardzo cierpi, że odczuwa silny ból i wcale nie musi wyć, żeby okazać jak ją boli, że dla niej jedynym wyjściem jest TM.... i tak się stało.
Zawsze sobie powtarzałam schowaj własny egoizm do kieszeni, chęć przytrzymania przy sobie ukochanego zwierzaka jeszcze chwilę.... i podejmij słuszną decyzję. To nie są łatwe decyzje, ale podejmowałam je świadomie, czułam, że już czas....

Napisane:
Wto cze 09, 2009 7:25
przez Isiak
W takiej sytuacji podjęlabym decyzję o uśpieniu. Pies ma już swoje lata i chorobę, która się nie cofnie, tylko będzie się pogłębiać mimo leczenia. Trzymanie go na siłę przy życiu jest wg mnie męczarnią zwierzęcia.
Miałam sukę chorą na raka, kilka lat po operacji nastapiły przerzuty. Serduszko miała silne i zdrowe, ale znikała w oczach, w ostatnich dniach straciła nawet głos, mimo tego poza osłabieniem i niechęcią do ruchu nie pokazywała, że ją boli. Byłam umówiona na kolejną operację. Uśpiono ją na stole operacyjnym, bo rak zaatakował już prawie wszystkie wnętrzności. Straszliwie musiało ją boleć, i nie miała szans na wyleczenie, do dziś żałuję, że nie zdecydowałam się skrócenie cierpień wcześniej. Ale faktem też jest, że dopiero na stole operacyjnym lekarze tak naprawdę stwierdzili, co jest grane. W tamtych czasach diagnoza przeważnie polegała na "zgadywaniu", co psu jest, przynajmniej w naszej okolicy.
Druga sunia miała chorowała na osteoartritis, lata była na Rimadylu. Ale też kiedyś w końcu ta bolesna decyzja musiała zapaść.

Napisane:
Wto cze 09, 2009 7:30
przez Isiak
Acha, jeszcze jedno. Gdzieś czytałam, że cierpiące zwierzę stara się nie okazywać bólu. Jest to podobno instynktowne - zwierzę ranne lub chore jest w naturze narażone na atak innych zwierzaków, jako słabsze, jest łatwą ofiarą. Dlatego czasem trudno dostrzec, że zwierzakowi coś dolega, szczególnie, jeśli nie zna się dobrze jego zachowań na codzień.
Jeśli zwierzę już bardzo okazuje ból, cierpienie, to musi go NAPRAWDĘ BARDZO, BARDZO boleć.

Napisane:
Wto cze 09, 2009 8:21
przez lolak
Stoisz przedtrudną decyzją i tylko Ty pożesz ją podjąć.
Dwa lata temu podjęliśmy decyzję o uśpieniu naszej jamniczki.
Tina miała 11 lat, była po 2 skopanych operacjach na przepuklinę.
Zrobił jej się guz przy śliniance. W okolicy nie mogłam znaleźć żadnego weta, który chciałby się podjąć operacji (gdybym znała wtedy naszego Doc...). Jeden jedyny weterynarz, który się jej podjął dawał 50% szans, że Tina przeżyje. Przeżyła, brykała z nami dłużej o pół roku. Jednak guz powrócił, tym razem wrastając do wewnątrz i dając przerzuty na organy wewnętrzne. Walczyliśmy przez tydzień. Tego dnia, kiedy została uśpiona nie było mnie przy niej. I to jest jedyna rzecz, której sobie nie wybaczę.
Zanim musiałam wyjść z domu moja Kruszynka przyszła się pożegnać, jak zawsze przed wyjściem - doczłapała się na obolałych łapeńkach, wtuliła w szyję, spojrzała mądrze w oczy i wróciła na swoje posłanko.
Podjęłam dobrą decyzję. Teraz to wiem. Ale kiedy miałam zabrać życie wesołemu, radosnemu psu przed operacją, nie wahałam się ani chwili. Była szczęśliwa, jedynym problemem był guz utrudniający jej zabawę. Po operacji i nawrocie nie miałam już aż takich wątpliwości. Gasła w oczach.
Mam nadzieję, że podejmiesz słuszną decyzję. Jesteś jedyną osobą, która zna swojego psa na tyle, aby wiedzieć, kiedy odpuścić.
Trzymam bardzo mocne kciuki.

Napisane:
Wto cze 09, 2009 8:23
przez Ikotipies
Wczoraj pomyłkowo przeczytalam, że on ma 4 lata, teraz przeczytałam uważniej i widzę, że 13...
To nieco zmienia postać rzeczy jeśli chodzi o możliwość bardziej intensywnego leczenia.
Mimo to spróbowałabym zasiegnąć opinii przynajmniej dwóch jeszcze wetów co do możliwości skuteczniejszego leczenia i uśmierzania bólu.
I podjęłabym jeszcze zaproponowaną próbę leczenia, gdyby wet taką zaproponował (pod warunkiem, że nie byłoby to zbyt duże obciążenie dla psa).

Napisane:
Wto cze 09, 2009 11:26
przez etulka
Tak jak wszyscy pisza to tylko twoja decyzja tylko ty wiesz jak w pelni wyglada sytuacja,ale ja kiedys czekalam za dlugo. Bylam dzieckiem zwierzak byl moj wiec rodzice pwiedzieli ze oni zostawiaja decyzje w pelni mi. Czekalam za dlugo bo wydwalo mi sie ze w nim jest za duzo radosci , ze za bardzo cieszy sie tak na moj widok. Dopiero teraz po latach zalapalam ze on tak reagowal tylko na mnie jak bylam w szkole to chowal sie w najciemniejszych miejscach i po prostu sie caly czas meczyl. Umarl sam bez pomocy ale dzis wiem ze czekalam za dlugo i tylko go skrzywdzilam. Do dzis mam o to do siebie zal