Strona 1 z 2

Vesper.....śpij kochany dobry piesku [']

PostNapisane: Nie lut 22, 2009 19:47
przez berni
Psa znalazła moja kolezanka Alis, osoba o wielkim sercu. Pomagająca każdej istocie jaka tej pomocy potrzebuje. Teraz na jej drodze stanął Vesper....

Alis pisze o nim tak:

""Był mroźny, lutowy poranek, śnieg prószył bajecznie, drogi pełne były
brudnych, rozjeżdżonych kolein, a pobocza posklejanych zasp. Zbliżając
się do przystanku autobusowego, w jednej z nich zauważyłam znacznych
rozmiarów psiaka – wąchał śnieg, ślady innych psów…Początkowo
pomyślałam, że to jedna z wiejskich powsinóg, które spacerują całymi dniami po okolicach, by wieczorem wrócić w domowe zacisze. Ale nie – jego zainteresowanie idącą kilkanaście metrów przede mną panią zaniepokoiło mnie.
Byłam coraz bliżej, gdy mnie zawołał, a w zasadzie to ja jego – zaczepiony zwykłym „piesku” podniósł głowę i stanął w miejscu. Stanął i
patrzył na mnie, oczami tak łagodnymi i zmęczonymi, że już wiedziałam, co będzie dalej. Podeszłam bliżej, on zrobił to samo. Wtedy zauważyłam
nim to zrezygnowanie i nadzieje jednocześnie – że ktoś zwrócił na niego
uwagę, że ktoś jest obok…

Przejście przez las do mojego domu (co normalnie zajmuje mi – szybkim
krokiem – góra 5 minut) zajęło nam blisko pół godziny. Psisko, z pozoru
wyglądające jak owczarek niemiecki, było przeraźliwie chude i ledwo
trzymało się na nogach; bardzo powoli stawiał łapę za łapą, niemalże
słaniając tylnymi…Nie był pewny co ma zrobić i musiałam zadać sobie trochę trudu by przekonać go, że zabieram go w suche i ciepłe miejsce. Mama
wyszła nam naprzeciw, ze smyczką, potem maszerował już raźniej, a gdy
zobaczył, jak otwiera furtkę, nawet troszke przyspieszył.

Rzucił się na jedzenie, to normalne. Równie normalnym jest to, że
chwilę później to jedzenie zwymiotował – jego wychudzenie nie wygląda na wynik ostatnich kilu dni, raczej na długotrwały brak dostępu do pożywienia, przynajmniej jakiegokolwiek wartościowego…Takiego głodu nie da się zaspokoić jednym posiłkiem, taki powoduje wymioty jakiejkolwiek dawki jedzenia…

Próbowałam go karmić różnymi rzeczami i w różnych porcjach, nawet
ładując mu do pyszczka karmę na łyżeczce. Nie chciał jeść, a gdy już
chciał, to znowu wymiotował prawie wszystko…Za pierwszym razem zwymiotował tez parówkę - ? A więc tak…To była już czyjaś próba udzielenia mu pomocy. Pytanie tylko jak ta, zwymiotowana zresztą, parówka miała odmienić życie ledwo poruszającego się, wychudzonego, zmarzniętego psa? Czy rzucenie takiej istocie kawałka jedzenia jest wyżyną naszych empatycznych zdolności?

Słaby i wycieńczony. I cholernie smutny. Vesper – było rano, lecz
nazwałam go w ten sposób. W sumie teraz wiem już dlaczego - bo jest wieczór jego smutnego, psiego życia…Gdy tylko mój kochany chłopak, Marcin, skończył pracę, zabraliśmy go do weterynarza – i to on, po obejrzeniu ząbków, orzekł: „osiem, może dziewięć lat”.

Zatem Vesper pasuje –poranek i po południe ma już za sobą…

Smutny…Wielka, ciężka głowa trzyma się jedynie na cienkiej szyi, a
cztery zmęczone łapki trzymają póki co te niecałe 25kg psiego
ciałka…OCZY…Przepełnione smutkiem, zmęczone. Patrzą w człowieka i wymuszają:
„Kto Ci to zrobił???”
Nie odpowiada. Nie chce, a może nie chce pamiętać.
A może po prostu nie ma siły odpowiedzieć. Tylko patrzy, ledwo unosząc
swoją ciężką, kochaną głowę, którą wkrótce kładzie na swoich
wychudzonych łapkach…

Kość na kości i skóra, brudna sierść zaniedbanego i prawdopodobnie
zaniedbywanego przez całe życie zwierzaka. Sunąc ręką wzdłuż jego ciała
palce potykają się kolejno o kości szczęki, potem szyjne, potem każdy
kręg kręgosłupa, w końcu o miednicę i kość ogonową. „Gdzieś Ty był,
Vesper?” pytał weterynarz, czyszcząc mu uszy, z którymi ja walczyłam
już wcześniej w domu. Znowu brak odpowiedzi. Nie chce się przyznać, albo może mu wstyd. „Byłem wszędzie, ale nie u weterynarza” – nasuwa się odpowiedź, bo jego zachowanie nie wskazuje na nic innego. Przerażony wszystkim, co próbowaliśmy mu zrobić, przez chwilę przeszło mi przez myśl, że mógł pomyśleć, że chcemy go zabić…

Vesper…Gdzie byłeś, psiaku, gdzie będziesz…?

Teraz na obserwacji u weterynarza, już z wynikami badań krwi, RTG i USG jamy brzusznej. Więc anemia i stan zapalny, bardziej nie sprecyzowany. Badanie RTG wykazało anomalie w rozmieszczeniu organów wewnętrznych, zwłaszczajelit, które są dziwnie zepchnięte do przodu. Po wczorajszym badaniu USGokazało się, że to prawdopodobnie z powodu guza. Nie wiadomo póki co nicwięcej, bo obraz jest bardzo niejasny. Wiadomo jedynie, że Vesper będzie musiał być zoperowany i wtedy okaże się czy jest to nowotwór i w jakim stadium się znajduje…

Nie można teraz. Jest zbyt słaby i narkoza mogłaby okazać się dla niego
zbyt silna…Więc trzeba poczekać, odżywić go, polepszyć jego stan, a
potem spróbować. Więc jeszcze długa droga…Długa i kosztowna, pod
niemalże każdym względem.

Vesper…Gdzie byłeś, psiaku, gdzie będziesz…?

Dziś znajdzie schronienie u kochanego kolegi, Krzysia, który zapewni mu
ciepły kąt na jakiś czas, ale potem…?

To nie jest pytanie dla tego zabiedzonego, potłuczonego przez życie
psiaka, bo on nie odpowiada na pytania. To pytanie dla wszystkich wrażliwych osób, które są w stanie i przede wszystkim chcą pomóc. A to, co w tym momencie pomogłoby najbardziej, to ludzka dobroć, która zostałaby z Vesperkiem do końca jego dni. Nie wiadomo jak długo, bo jest w bardzo kiepskim stanie, nawet weterynarze są zaskoczeni…Ale tego potrzebuje najbardziej – i wiem, że jeśli tylko zaaplikowano by mu porządną dawkę miłości i najtroskliwszej pod słońcem opieki, dałby radę podnieść się z tego tragicznego stanu, zamerdać ogonkiem, postawić uszka i uśmiechnąć się ze swoją bezcenną, psią wdzięcznością.

Pomyśl…Nie zmienisz świata, ale możesz zmienić świat dla tego jednego
istnienia.""

PostNapisane: Nie lut 22, 2009 20:00
przez berni
slowa slowami.....
a oto Vesper...

Obrazek Obrazek Obrazek

PostNapisane: Pon lut 23, 2009 11:52
przez carmella
o Boże :(
Biedactwo :(

Mam nadzieje, że uda mu się. Chudzinka tak jak kiedyś Twój Scooby, a teraz jakie ma życie.
Vesper :ok:

PostNapisane: Pon lut 23, 2009 14:06
przez mahob
Biedny psiak :(

PostNapisane: Czw lut 26, 2009 13:29
przez Adrianapl
biedactwo :(

PostNapisane: Pt lut 27, 2009 12:17
przez berni
vesperek czuje się lepiej.
Na usg widać jakiś guz w brzuchu, ponieważ pies jest wnetrem jest podejrzanie ze to własnie jest to jądro.


Nie wiem co ten pies zrobiłby gdyby nie Alis. Znalazła go blisko lasu...to nasuwa pewne starsznie przypuszczenia że ktoś go po prostu wywalił w lesie....a on jakos przezył i udalo się mu wrócić bliżej siedzib ludzkich.

PostNapisane: Pt lut 27, 2009 22:28
przez mahob
Mogę tylko trzymać kciuki za pieska.
Smutny to los...

PostNapisane: Pt lut 27, 2009 23:32
przez Aga_
To okropne....okropna jest tez bezradność, bo takie historie wciąż się powtarzają.....
Oby znalazł dobry domek...

PostNapisane: Sob lut 28, 2009 10:47
przez carmella
:cry:

PostNapisane: Wto mar 10, 2009 12:18
przez berni
nie tak miało byc...

Juz było lepiej, Vesper pod opieką Alis i Krzysia zaczął jeść.

Wczoraj nastapił jakis kryzys...

Vesper zasnął spokojnie przy ludziach dla których stał sie bardzo ważny. Pomogli mu przejść bez bólu na drugą stronę.
Chociaz na koniec miał dobre zycie. Otoczony prawdziwą miłością.

Vesper [']

PostNapisane: Wto mar 10, 2009 12:21
przez Adrianapl
[']

:( dobrze, ze na koniec mogl poczuc sie kochany...

PostNapisane: Wto mar 10, 2009 12:24
przez carmella
:cry:
[']

PostNapisane: Wto mar 10, 2009 14:29
przez mary2004
:( :( :(

PostNapisane: Wto mar 10, 2009 16:39
przez dorcia44
['] :cry:

PostNapisane: Wto mar 10, 2009 17:24
przez catawba
['] :cry: