Strona 1 z 1

prawie zamarzł...

PostNapisane: Wto lut 17, 2009 10:31
przez Istna
Rozniosłam rano przed pracą żarcie dla ptaków, dla kotów (poza domowymi mam też "przystankowe") i jadąc w autobusie pomyślałam sobie : jeszcze psów brakuje w tej menażerii. Ale nie ma bezdomnych psów, spokojnie. Żyją w obozach koncentracyjnych zwanych schroniskami - ale chociaż żarcie jakieś czasem im dają i jak sie uda to i schować sie przed deszczem/śniegiem czasem można... A otóż nie, nie zawsze - przed drzwiami zakładu pracy znalazłam zwiniętego w kłębek potwornie drżącego czarnego małego psiaka. Zero reakcji na przyjazno-zaczepne słowa, na głaskanie. Nigdy u żadnego stworzenia nie widziałam tak pustych oczu - bez żadnych uczuć. Namacałam obrożę, więc poszłam zapytać portiera czy w środku jest ktoś kto zostawił tego psa na zewnątrz. Choć nie wiem ile ten pies musiałby tam czekać zeby sie aż tak trząść... Zapewne był tam całą noc - brawa dla portiera nocnego któremu zamarzające obok stworzenie jest całkowicie obojętne :twisted:
Zeszłam po chwili jeszcze raz do psa, zdecydowana zabrać go do swojego pokoju zeby sie choć ugrzał - ubiegła mnie sekretarka która według portiera zabrała go do lekarza. Jak znam życie znaczyło to ze pojechał do schroniska - i nie pomyliłam się. Nasza sekretarka też ma psa, więc nie potrafiła przejść koło niego obojętnie - okazało się, ze nie był TYLKO apatyczny - on był tak przemarznięty, że nie był w stanie wstać musiała go zanieść do samochodu. W samochodzie tulił się do ciepła, ewidentnie potrzebuje teraz ciepłego kąta. W schronie zapłaciła im, zeby się nim zajęli - ale gdzie w obozie koncentracyjnym takie zbytki od razu rzucili go na wybieg. To mała czarna psinka, nie jakiś niebezpieczny potwór szlag mnie trafia na tą przeklętą ludzką znieczulicę. Każdy się tłumaczy, ze nie może wziąść bo już ma (psa lub kota) albo ma dzieci - ja też nie mogę i nie mogę się pogodzić z tym, ze umrze tam bez jednego ciepłego słowa. Ludzie zlitujcie się czy znacie kogoś kto by się zajął tą psiną ? Podejmuję się odebrać go ze schronu,, wykąpać i dostarczyć (ale w najbliższą okolicę bo nie mam samochodu) żeby tylko sie domek znalazł... To mały czarny piesek z posiwiałym pyszczkiem, ma nie więcej jak 30 cm wysokości. Proszę, popytajcie znajomych... :?

PostNapisane: Wto lut 17, 2009 11:17
przez ina11
może on komuś zginał? piszesz ,że miał obróżke.......
warto porobić ogłoszenia , najpierw zdjecie i potem porozwieszaj gdzie sie da........
a czy on nie powinien w schronie być na kwarantannie?
może na dogomanii poszukaj wolontariuszy ze swojego schroniska.....

PostNapisane: Wto lut 17, 2009 11:18
przez Istna
Zadzwoniłam do Zwierzecego Telefonu Zaufania tam mnie pani postraszyła, że w schronie takie psy od razu usypiają i obiecała interwencję. Nie zostałby tam, znalazł by sie dla niego dom zastepczy i później byłby zaadoptowany. Za chwilę oddzwoniła - znalazł sie właściciel :D Pod obrożą były jakieś dane, właściciel już zawiadomiony, piesek czeka na odbiór. Nasz ZTZ działa bezbłędnie. A ja od paru lat finansowałam TOZ... Nie zebym stosowała tu jakąś reklamę, ale wolę przeznaczać swoje środki na instytucję, która naprawdę pomaga i to natychmiast. Dla takich pokręconych ludzi którzy staraja sie ratować każde zwierzę w potrzebie taka wymierna pomoc to rzecz bezcenna - zbyt często w życiu sie juz odbijałam od muru "niemożności" i "niemożliwosci" ... :)

PostNapisane: Wto lut 17, 2009 11:20
przez ina11
ufffffffff-kamień z serca!
bardzo sie cieszę!

PostNapisane: Wto lut 17, 2009 11:21
przez Istna
No właśnie Ina miałaś rację - obroża go uratowała :) Nie był bezdomny. Podobno pobiegł za suką - tak mi wytłumaczyła pani z ZTZ jak sie zdziwiłam jakim cudem pies posiadający właściciela prawie zamarzł pod drzwiami instytucji nie mającej nic wspólnego z jego domem. Zgubił się prawie na amen.