Yenna pisze:Ja jestem w ogóle przeciwna "wychodzeniu" kotów, nawet z właścicielem, w szelkach (po tym, jak na moich oczach mojej znajomej kocur z szelek niemal uciekł).
Olek też się zerwał jak zobaczył/usłyszał ptaszysko na drzewie.
Rozindyczyłem się tym zdarzeniem jak stare ptaszysko. Na spokojnie stwierdzam, że to moja wina bo trzeba wychodzić wtedy, kiedy ich nie ma. (godz. 1:00 w nocy + deszcz). Zbyt cenne jest są dla mnie moje futra, żeby je narażać. Na wieśniaków nie ma rady i się z tym, na razie, nie wygra. Może kiedyś sytuacja się poprawi, jak nasze sądy zaczną zasądzać odszkodowania za straty moralne, idące w dziesiątki tysięcy i kilku lekkomyślnych psiarzy, pójdzie z torbami za zagryzienie czyjegoś kota, szczurka czy czegokolwiek, z powodu zaniedbania kontroli. Mieszkam w blokowisku i widziałem sporo wyprowadzanych kotów i gryzoni. Ciekaw jestem co taki psiaż powie dziecku jak jego mały łagodny piesek, chcąc się pobawić, wyśle gryzonia za TM. Z drugiej strony, myślę, że całkowity zakaz spuszczania psów na obszarze miasta to przesada, Moga być wydzielone, mało uczęszczane tereny, gdzie byłoby to dozwolone, (Wrocław - tereny okołorzeczne) ale na terenie osiedli mieszkaniowych zakaz powinien być bezwzględnie egzekwowany. Tylko kto ma to robić?
Ostatnio, wyszedłem z Olem kilka razy no i teraz on co wieczór marudzi, łapkami w drzwi skrobie. No to mu gadam, że psy, że nie da rady, czekamy na deszcz. Wytłumacz kotu, że świat do psów należy.
