
I mam teraz problem, bo ten koleś postraszył mnie, że jak jeszcze raz zdarzy się, że Dexter szczeka, to on dzwoni po Straż Miejską. Przeczytałam na wortalu psy24.pl coś takiego:
psy24.pl pisze:Głośne szczekanie
Psy już tak mają, że lubią sobie poszczekać w najmniej odpowiednim momencie - szczególnie, gdy za ścianą znajduje się wredny sąsiad. O ile okazjonalne szczekanie psa nie przysporzy właścicielowi żadnych problemów - o tyle nagminne "koncerty" czworonoga mogą już stanowić problem.
Problemy te mogą wynikać zarówno z prawa wykroczeń jak i prawa cywilnego. Jeśli pies upodobał sobie koncertowanie nocą - w grę może wchodzić odpowiedzialność z art. 51 § 1 kodeksu wykroczeń:
Art. 51. § 1. Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Wyrokiem z dnia Sąd Okręgowy w Tarnowie z dnia 21 kwietnia 2004 r. w sprawie II Waz 61/2004 stwierdził, że brak reakcji posiadacza psa na jego uporczywe szczekanie nocą bez szczególnych zewnętrznych powodów może uzasadniać odpowiedzialność właściciela na podstawie art. 51 § 1 kw.
Długotrwałe szczekanie w dzień również może stanowić kłopot w postaci zainteresowania się losem psa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Złe samopoczucie sąsiadów wynikłe z uporczywego szczekania psa może również spowodować odpowiedzialność na gruncie prawa cywilnego. Podstawą roszczeń sąsiadów może być art. 144 kc:
Art. 144. Właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych
Art. 144 ustanawia zakaz tylko takich działań właściciela nieruchomości, które przekraczają granice, poza którymi działania te przestają być uprawnieniem wynikającym z własności, a stają się działaniem bezprawnym, bez względu na winę tego, kto dopuścił się zakłóceń, i na szkodę wyrządzoną na nieruchomości sąsiedniej. Pojedyncze szczekanie psa lub uzasadnione obiektywnymi okolicznościami nie będzie więc mogło stanowić podstaw do interwencji sąsiadów. Nie są bowiem objęte zakazem zakłócenia, z którymi każdy inny właściciel powinien się liczyć w konkretnych warunkach, ponieważ nie jest możliwe wyeliminowanie wszelkich uciążliwości stwarzanych przez życie w określonym środowisku, okolicy i stosunkach. Dopiero przekroczenie miary tych "normalnych" zakłóceń objęte jest hipotezą art.
144 kc.
W razie przekroczenia tej granicy właścicielowi nieruchomości sąsiedniej przysługuje roszczenie negatoryjne o zaniechanie naruszeń i przywrócenie stanu zgodnego z prawem (art. 222 § 2 k.c.), w tym także dokonanie określonych działań pozytywnych, bez których przywrócenie do stanu zgodnego z prawem nie byłoby możliwe. Sąd nie ma jednak możliwości nakazania pozbycia się psa czy uśpienia czworonoga, ale może nakazać właścicielowi stosowne kroki, które wyeliminują nadmierny hałas (np. przeniesienie kojca psa w inne miejsce posesji, nakazanie wyciszenia mieszkania, zobowiązanie do zakupu obroży "antyszczekowej" itp.).
żródło: http://psy24.pl/art.php?art=1100
Czy ów sąsiad ma podstawy prawne, żeby zwracać mi uwagę? Bo nie do końca jest dla mnie jasnych parę pojęć. Takich jak:
- długotrwałe szczekanie w dzień (sąsiad wspomniał o 2 godzinach...)
- uporczywe szczekanie psa (szczekanie codziennie i długo, czy szczekanie raz na jakiś czas ale też długo?)
- zakłócanie korzystania z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę (jaka to jest przeciętna??)
- pojedyncze szczekanie psa (czyli że co: szczeknięcie raz, czy jedna sesja szczekaniowa na tydzień/miesiąc?)
- szczekanie uzasadnione obiektywnymi okolicznościami (czyli np. hałasem na klatce schodowej? chorobą psa? nie jest mi łatwo zdefiniować w tym wypadku "obiektywne okoliczności"... dziś np. wyadoptowałam kota, z którym Dexter się trochę zżył - nie wykluczam, że rzeczywiście Dexter mógł płakać z tęsknoty, choć wydaje mi się mocno wątpliwe, że wył 2 godziny! Tym bardziej, że przed moim wyjściem z domu był cicho; a sąsiad był właśnie dzisiaj zgłosić pretensje)
Nie chcę problemów z sąsiadami. Nawet z tym jednym.
Chętnie byłabym z Dexterem cały czas, ale muszę chodzić do pracy. Pracuję w szkole, więc nie ma możliwości zabierania go ze sobą... Dodam, że nigdy go nie zostawiam samego w nocy, więc ciszy nocnej nie zakłóca na 100%.
Sąsiad polecił mi, abym zapoznała się lepiej z regulaminem spółdzielni mieszkaniowej, bo nawyraźniej jestem z nim na bakier. Zapoznałam się.
REGULAMIN PORZĄDKU DOMOWEGO I WSPÓŁŻYCIA MIESZKANCÓW ORAZ ZASAD UŻYWANIA LOKALI FORDOŃSKIEJ SPÓŁDZIELNI MIESZKANIOWEJ W BYDGOSZCZY
VI. Przepisy w zakresie współżycia mieszkańców
§ 32
1. W domach mieszkalnych wolno trzymac psy, koty i inne zwierzeta pod warunkiem, ze zwierzeta te nie zagrazaja zdrowiu i życiu mieszkanców oraz nie zakłócaja spokoju, a ich posiadacze przestrzegaja wymogi sanitarno-porzadkowe.
2. Psy nalezy wyprowadzac poza obreb lokalu na smyczy i w kagancu, a wszelkie nieczystosci po nich nalezy niezwłocznie uprzatnac.
3. Psy nalezy zarejestrowac w Spółdzielni i opłacic podatek.
4. Psów i kotów nie wolno wyprowadzac na place zabaw dla dzieci.
Niewiele mi to rozjaśniło. Zakłócanie spokoju nie jest chyba jednoznacznie zdefiniowane przez prawo. Bo przecież dla jednego będzie już zakłócaniem pojedyncze szczeknięcie, a dla innego 2godzinne wycie nie będzie stanowiło problemu. Pojęcie zakłócania spokoju jest wg mnie dość subiektywne.
Co nie zmienia faktu, że mam problem. Problem tym bardziej denerwujący, że jeśli ktoś zechce, będzie mógł doczepić się również innych spraw związanych z użytkowaniem lokalu przez moją osobę:
- nieświadoma, że należy to zgłosić, zdecydowałam się na wyburzenie jednej ścianki działowej w mieszkaniu (mieszkam w kawalerce, chciałam, żeby było więcej miejsca)
- nie ma mnie nigdy w domu, kiedy przychodzą pracownicy spółdzielni, aby spisywać stan liczników na wodę (gdyż w godzinach ich urzędowanie jestem w pracy)
- mam koty tymczasowe, które zanim do mnie trafiły, były oficjalnie chyba zwierzętami bezdomnymi, a te mogą wyłapywać wyłącznie osoby do wyłapywania uprawnione; nie jestem też pewna, czy wolno mi trzymać takie wyłapane zwierzęta bezdomne w mieszkaniu (Zasady i warunki wyłapywania bezdomnych zwierząt)
Najgorsze jest to, że trochę mało dyplomatycznie wdałam się w dyskusję z tym sąsiadem, zamiast uprzejmie i grzecznie przeprosić i się zwyczajnie wycofać. Ale mnie wkurzył ogólną swoją postawą i mało kulturalnym sposobem rozmowy.
Dodam, że nie jestem jedyną osobą w naszej klatce, której on zwracał uwagę w tej kwestii i straszył wezwaniem policji/straży miejskiej. Jako ciekawostkę podam, że mieszkająca z tym facetem jego teściowa, powiedziała mi niedawno, że Dexter wcale nie jest uciążliwy, że przecież każdy pies ma prawo czasem szczeknąć, a Dexter robi to naprawdę sporadycznie i nie zakłóca tym spokoju.
Nie twierdzę, że sąsiad kłamie, oczywiście. Pewnie Dexter zakłócił w jakimś stopniu jego spokój. Ale przecież nie robi tego nagminnie (tak wynika z relacji sąsiadów).
Nie wiem, co robić i jak się do tego wszystkiego ustosunkować.