CK Roki - cudu nie będzie. Roki nie żyje.

"Roki to piękny, dziesięcioletni, średniej wielkości (59 cm w kłębie)śnieżnobiały psiak.W schronisku przebywa od 8 lat. W ciągu tych wielu lat w Azylu Roki przeżył już dwie nieudane adopcje. Pierwszym razem z powodów rodzinnych, po 2 latach adopcji, musiał wrócić do schroniska, drugim razem, po kilku dniach adopcji wrócił z powodu niszczenia sprzętów w mieszkaniu pod nieobecność właścicieli. Pomimo swego pecha Roki jest bardzo wesołym, pełnym energii psem – w boksie robi wszystko by zwrócić na siebie uwagę. Nie obawia się obcych, na każdego odwiedzającego Azyl patrzy błagalnym wzrokiem, piszczy, szczeka. To łagodny, pełen uroku pies. Roki uwielbia chodzić na spacery, dobrze dogaduje się z suczkami. Roki jest zaszczepiony, nie jest wykastrowany. Potrafi chodzić na smyczy. Bardzo potrzebuje człowieka, który go przygarnie, pokocha i już nigdy nie zawiedzie."
Fotki Rokiego:
Tak sytuacja Rokiego przedstawiała się na początku stycznia.
Roki 31.01.2008 przeszedł skomplikowaną operację amputacji tylnej łapki, okazało się, że miał nowotwór. Na szczęście nie było przerzutów, więc Roki żyje, tylko trudniej mu się poruszać.
Od wczoraj jest w DT. Jest bardzo grzeczny, o gryzieniu sprzętów nie ma mowy. Uwielbia przebywać w towarzystwie ludzi i śledzi w mieszkaniu każdy ich krok. Chodzi na krótkie spacerki, żeby nie przesilać drugiej tylniej łapy i po załatwieniu swoich potrzeb ciągnie prosto do domu. Byłoby dobrze, żeby to był już dom stały, ale nie jest i bardzo się martwię, że psiak się znowu przyzwyczaji, a to jeszcze nie to. Pozatym w tym domku może zostać tylko miesiąc - nie wyobrażam sobie jego powrotu do schronu, szczególnie, że teraz bardzo trzeba dbać o drugą łapkę. Nie może marznąć, leżeć na betonie, czy być narażonym na zmienne warunki atmosferyczne. Może na tym forum uśmiechnie się do niego los, bo szczęścia to on nigdy nie miał
.
__________________
Fotki Rokiego:



Tak sytuacja Rokiego przedstawiała się na początku stycznia.
Roki 31.01.2008 przeszedł skomplikowaną operację amputacji tylnej łapki, okazało się, że miał nowotwór. Na szczęście nie było przerzutów, więc Roki żyje, tylko trudniej mu się poruszać.

Od wczoraj jest w DT. Jest bardzo grzeczny, o gryzieniu sprzętów nie ma mowy. Uwielbia przebywać w towarzystwie ludzi i śledzi w mieszkaniu każdy ich krok. Chodzi na krótkie spacerki, żeby nie przesilać drugiej tylniej łapy i po załatwieniu swoich potrzeb ciągnie prosto do domu. Byłoby dobrze, żeby to był już dom stały, ale nie jest i bardzo się martwię, że psiak się znowu przyzwyczaji, a to jeszcze nie to. Pozatym w tym domku może zostać tylko miesiąc - nie wyobrażam sobie jego powrotu do schronu, szczególnie, że teraz bardzo trzeba dbać o drugą łapkę. Nie może marznąć, leżeć na betonie, czy być narażonym na zmienne warunki atmosferyczne. Może na tym forum uśmiechnie się do niego los, bo szczęścia to on nigdy nie miał

__________________