Piszę tu bo mam tu konto choć problem dotyczy psa, ale z tego co wiem, to i psiarzy tu sporo, może coś podpowiedzą.
Oprócz dwóch kotów w domu (dlatego tu jestem zarejestrowany.. ) mam też na podwórku dwa wolno biegające psy. Przy czym było to tak, że jednego - samca - wzięliśmy ze schroniska, a ubiegłego lata przybłąkała się jeszcze suczka, dwumiesięczny może szczeniak, i została już z nami.
Mieliśmy ja zawieźć na sterylizację, ale nie chcieliśmy robić tego zimą... i nie zdążyliśmy. Wczoraj zauważyliśmy pierwsze objawy cieczki...
No i jesteśmy w kropce.
Dzwoniłem do dwóch weterynarzy, mówią że nic się nie da zrobić. Rozdzielić psy. Przeczekać cieczkę, po 3 tygodniach sterylizować Ale jak??? Na razie trzymamy suczkę w domu, tyle, że przecież trzeba ją wyprowadzić, żeby się załatwiła. Nawet jak się uda nie dopuścić do niej naszego pss, to zlezie się nam na podwórko wataha z całej wsi przyciągnięta zapachem. Naprawdę nie ma innej rady?
Sąsiadka ma podobną sytuację, daje swojej suce zastrzyki, ale tych zastrzyków z księżyca nie wezmę przecież... Jej wypisał je weterynarz. Naszej dać nie chce, bo "nie podejmuje się przerwać pierwszej cieczki". Wkurzony trochę jestem i obawiam się, że wiejska wataha wlezie nam na podwórko i zagryzie nam psa. Jednego już nam zagryzły... choć wtedy to on uciekł nam (najprawdopodobniej) do suki. Zginął 100 metrów od płotu zagryziony przez watahę wałęsających się po wsi psów. Psy były niby sąsiada - podaliśmy faceta do sądu, zapłacił grzywnę, psy wałęsają się dalej.
Co robić??