gołąb zwany Gerardem

Gerard jest u nas od około miesiąca. Siedział sobie pod apteką, gdzie właśnie przyszłam wykupić leki no i zobaczyłam kupkę nieszczęścia w postaci Gerarda. Chciał nie chciał zabraliśmy do domu w kocim kontenerze. Nie było co robić - Gerard zamieszkał w brodziku ku uciesze całej ekipy kociej i ku zdumieniu samego zainteresowanego. Był tak zziębniety, ze aż sztywny. Właściwie to myśleliśmy, ze po prostu umrze w cieple, bo zimny był jak sopel. Rano jednak okazało się, że gołąb umierać nie zamierza a wręcz przeciwnie.
Gerard zamieszkał więc na naszym balkonie, bo jeden taki kociasty zdobył umiejętność otwierania brodzika, a drugi wypatrzył drogę do gołębia od góry.
Zrobiliśmy mu "kocią budkę" i siedzi. Nigdy już nie odleci, ale czuje się świetnie, już drepcze codziennie po kocich pieńkach i zdaje sobie robić coraz mniej z poprzyklejanych do szyby kocich nosów.
W poszukiwaniu mu miejsca na ziemi ( bo na naszym balkonie może mieszkać do czasu, kiedy jest zimno, potem sezon kociego balkonu niestety) trafiliśmy na różne fora ptasie i niestety wiemy już, że znalezienie domu dla gołąbka nierasowego nie jest takie proste. Ale szukamy, bo mimo, ze to zwykły gołąbek miejski, to być może gdzieś czeka na niego kawałek gołębnika?
mieszkanko Gerarda

Gerard zamieszkał więc na naszym balkonie, bo jeden taki kociasty zdobył umiejętność otwierania brodzika, a drugi wypatrzył drogę do gołębia od góry.
Zrobiliśmy mu "kocią budkę" i siedzi. Nigdy już nie odleci, ale czuje się świetnie, już drepcze codziennie po kocich pieńkach i zdaje sobie robić coraz mniej z poprzyklejanych do szyby kocich nosów.
W poszukiwaniu mu miejsca na ziemi ( bo na naszym balkonie może mieszkać do czasu, kiedy jest zimno, potem sezon kociego balkonu niestety) trafiliśmy na różne fora ptasie i niestety wiemy już, że znalezienie domu dla gołąbka nierasowego nie jest takie proste. Ale szukamy, bo mimo, ze to zwykły gołąbek miejski, to być może gdzieś czeka na niego kawałek gołębnika?




mieszkanko Gerarda
