Strona 1 z 2
Pruszków-zaginął stary pies-odnaleziony, po wypadku

Napisane:
Śro sty 09, 2008 22:15
przez Anuk
Mojej przyjaciółce zaginął stary, chory pies...
Gdy była w pracy jej bratu nie chciało się wyjść z psem - więc go wypuścił, a do niej zadzwonił po 12 godzinach, że pies nie wrócił!
Dzwoniła do Straży Miejskiej, do pruszkowskiego hycla, do schronisk, zamieściła ogłoszenia, przeszukała okolicę, założyła watek na dogomanii.
CZY JEST JESZCZE COŚ, CO MOŻNA ZROBIĆ???
Pies ma 14 lat, ma bardzo duży guz nowotworowy, jest głuchy.
Albo uległ wypadkowi, albo może ktoś go przygarnął do domu...
Poradźcie!

Napisane:
Śro sty 09, 2008 22:32
przez ef-ka
duże (A4) ogłoszenia ze zdjeciem i obietnicą nagrody powieszone na okolicznych sklepach spozywczych, kioskach ruchu, przystankach komunikacji miejskiej, PKP. Obwiesić wszystkie okoliczne klatkii ogłoszeniami.
Chodzić i szukać, pytać innych ludzi z psami czy nie widzieli???
I mówię - każdemu psu adresówkę do obroży!! Najlepiej pilnowany i grzeczny potrafi zawieruszyć się i tragedia gotowa. Coś wiem o tym na szczęście z dobrym finałem. Czego i psu, i właścicielce zyczę.

Napisane:
Śro sty 09, 2008 22:45
przez Anuk
Zrobiłyśmy duże ogłoszenia A4, kolorowe, z dwoma zdjęciami psa, porozwieszałyśmy. Tylko o nagrodzie nic nie było, bo koleżanki na taką po prostu nie stać. A poza tym wydaje mi się, że o nagrodzie pisze się na wypadek, gdyby pies został skradziony, żeby skusić złodziei.
Tu nie ma mowy o kradzieży - jeśli ktoś tego psa przygarnie, to tylko z dobrego serca...

Napisane:
Czw sty 10, 2008 2:17
przez ef-ka
nagroda jest po to, aby komuś, kto coś wie zachciało się zapisać nr telefonu i zadzwonić - czyli ruszyc swoje cztery litery w ważnej sprawie. Nie musi być specjalnie duża. Za to ogłoszeń musi byc duzo. I pamiętajcie, że doskonałym źródłem informacji sa dzieci i pijaczkowie, czyli ci, którzy mają duzo czasu na dworze. A najrzetelniejsi sa właściciele innych psów.
Do schroniska trzeba jechać osobiście popatrzeć.
Żeby chociaż jakiś ślad chwycić. I nie można zwlekać. Czas jest ważny.
Aaa, oczywiście internet - dogomania obowiązkowo i jakieś lokalne strony, fora, co tam macie aktywnego. Także GAZETY!
Daj znać czy są jakieś odzewy.
Trzymam kciuki. e.

Napisane:
Czw sty 10, 2008 8:55
przez Blue
Biorac pod uwage stan psiaka - koniecznie bym osobiscie pogadala ze wszystkimi wetami w okolicy - bo jesli ktos go przygarnal to na pewno (a przynajmniej - z duza doza prawdopodobienstwa) szybko zjawi sie u lekarza - a jednak osobista rozmowa i pokazanie zdjecia to cos wiecej niz pytanie przez telefon.
I ogloszenia oczywiscie w lecznicach, w ilu sie da.
Trzymam kciuki za biedaka...

Napisane:
Czw sty 10, 2008 9:25
przez bazyla
A dałoby radę jakieś zdjęcie tego psa zobaczyć?
Bo właśnie mieszkam i pracuję w bliskiej okolicy Pruszkowa i mogłabym zacząć się rozglądać za zaginionym.

Napisane:
Czw sty 10, 2008 9:37
przez Anuk
Oto Morus:
Był wtedy młodszy i nie miał tego guza...

Napisane:
Czw sty 10, 2008 9:38
przez Anuk
Aha, on zaginął w Tworkach, na terenie szpitala (tam są mieszkania pracownicze, tam mieszkał), teren niby jest ogrodzony, ale jest pełno dziur, no i otwarta brama...

Napisane:
Czw sty 10, 2008 16:32
przez bazyla
Będę się rozglądać.

Napisane:
Sob sty 12, 2008 16:31
przez Anuk
Pies żyje!
Ktoś odpowiedział na ogłoszenie: pani zadzwoniła dziś rano, zgłaszając, że widziała psa. Ale po kilkunastu minutach od telefonu, już go tam nie było.
Psa widział też dwa dni temu taksówkarz - to na pewno ten pies, bo guz ma bardzo duży i charakterystyczny.
Moja koleżanka i jej chłopak przeczesują od rana Pruszków na rowerach.
Ale to duże miasto
Pies był widziany w parku nad Utratą i koło stacji PKP w Pruszkowie.
Pruszkowianie, rozglądajcie się!

Napisane:
Sob sty 12, 2008 22:57
przez Anuk
Kto pomoże?

Napisane:
Pon sty 14, 2008 11:44
przez Anuk
Pies się odnalazł! Jakaś pani znalazła go potrąconego przez samochód przygarnęła i na szczęście trafiła na ogłoszenie.
Pies nie jest w dobrym stanie, ta pani wzięła go do weta. Ledwie go odratowali, był umierający.
Oczywiście pies był bardzo szczęśliwy widząc swoją panią. Ale marnie wygląda, ledwo chodzi... Nie wiem, ile mu czasu jeszcze zostało, on jest bardzo chory, a wypadek na pewno mu nie pomógł.
Ale najważniejsze, że są już razem.

Napisane:
Pon sty 14, 2008 13:32
przez bazyla
Oj, całe szczęście że się psina znalazł. Żeby teraz tylko prędko do zdrowia wrócił.
Cieszę się, że już Morus u swej Pani.

Napisane:
Pon sty 14, 2008 14:21
przez Ewik
Uff...Szczęśliwe zakończenie....ale brata koleżanki tylko lać i patrzeć jak równo puchnie... przepraszam, ale nie mogłam sie powstrzymać...


Napisane:
Pon sty 14, 2008 14:23
przez ef-ka
Dobrze, że się odnalazł, szczególnie, że to ciężkie dla niego chwile.
A beztroski brat powinien ponieść konsekwencje swojej decyzji o wypuszczeniu psa bez opieki (pies te konsekwencje już poniósł - jest cierpiący, siostra też - kilka dni potężnego stresu, czas, pieniądze, pani, która Morusa przygarnęła - wiadomo). A sprawca tego bólu i cierpienia? Może powinien w całości zapłacić za leczenie psa?
Cieszę się że pies jest w swoim domu.