Dzisiaj rano, spiesząc się do pracy, w metrze znalazłam piszczącego gołąbka. Nad nim było gniazdo i zdenerwowana matka.
Kilkadziesiąt osób przechodziło obok i nikt go niezauważył. Nikt nie zapytał czy mi pomóc go wstawić do gniazda.
Zapytałam patrol policji w metrze co mam robić. Poradzili żółty telefon i dyżurnego metra.
Zadzwoniłam. Powiedział, że postarają się coś zrobić. Może jakaś drabina się znajdzie.
Poczekałam na pana z obsługi sprzątającej i pokazałam mu dokładnie gdzie jest maluch i gniazdo.
Okazało się, że w metrze ursynów nie ma drabiny. Najbliższa jest na stacji wilanowska.
Zapewnił mnie, że coś spróbuje zrobić, jakoś pomóc. Może jakiś krzesło, stołek, cokolwiek.
Pojechałam do pracy i sumienie mnie gryzie.
Nic nie mogłam chyba więcej zrobić. Nie dosięgałam do gniazda. A ten maleńki taki biedny był.. A wokół tyle osób.
Gdyby ktoś był w okolicach stacji metra ursynów, od strony północnej (tam gdzie piekarnia), od strony przystanku 136, 179 i mógł sprawdzić..
Będę wracać tamtędy. Też sprawdzę. Ale i tak nie miałabym co z nim zrobić.
Czy ktoś miałby ochotę na małego gołąbka ?..