W sobotę przyjechał do nas jeż.
Pomyslałam, że w związku z dużą ilością jeży w miastach w ostatnim czasie (niektórzy mówią nawet o zmasowanym ataku ), opiszę dzień powszedni tego sympatycznego stworka przebywającego, niestety z konieczności, w ludzkim domku. Może komuś się przyda kilka wskazówek, gdyby tak jak i my trafił na takie biedactwo na swojej drodze.
Jeż przyjechał z daleka, bo aż z nad morza. Z tego samego miejsca co moja Królewna Stefcia. Myślę,że następnym razem przywieziemy sobie małego, biednego warchlaka, których tam tez jest duuużo
Jeż leżał na słońcu, w ciągu dnia, zresztą przez następne dwa dni też, w jednym miejscu, nie ruszał się i nie jadł. Dercyzja o zabraniu zapadła
Jeżyk jest mały, ma około 1-1,5 miesiąca (ma już jakiś ząbki), miękki brzusio, ładne igiełki i żywe oczka. Acha, zapomniałabym o najważniejszym. Ma pchły. Dużo pcheł.
To tyle z opisu Zdjęcia też będą. Jutro
Pierwsza noc była ciężka. Posiłkując się informacjami znalezionymi w internecie, przygotowaliśmy jeżynie apartament w kartonie, sianko do zagrzebywania się i butlę z gorącą wodą do ogrzania przemarźniętego ciałka. Jednakże jeżyna nic nie jadła. Leżała i nic. Odmawiał pokarmu, wykręcał ryjek i tyle..
Po jakimś czasie krzyk Jeżyna wzywa ! W apartamencie go nie ma, jedzonko nie ruszone.. Poszukiwania dały rezultat-ukrył się za jakimś domkiem kocim i czekał.. No dobra, skoro sam nie chce jeść, a powinien, to dawaj strzykawkę w wodą. Rozruszamy to pysio ! No i wyobrażcie sobie, że załapał Ciągną jak smok No ale przecież woda to tyle co nic... Dostał podgrzane kozie mleko. Zjadł około pięciu 2,5 ml strzykawek
W nocy poprzestał w połowie siódmej
Od bardzo miłej Pani Wet, dostał smoka z butlą. Teraz karmienie jest dużo prostsze Ale nie myślcie, że aż tak proste. Taka mała jeżyna potrzebuje karmienia co kilka godzin. W nocy też Oczywiście, to tylko na początek, aby nabrał sił na tuptanie, bo narazie zrobi parę kroczków i tyle. Wdrapie sie na butlę i lulu.
Pierwsze samodzielne karmienie odbyło się zadziwiajaco szybko (zresztą wszystkie te wydarzenia rozegrały się w przeciągu dwóch dni). Dostał butlę z mlekiem i spodeczek z musem mięsnym dla kociąt wymieszanym z mlekiem. Raz kozie śmierć, jedziemy z tym koksem w pipetę z dużym otworem wychodzącym nabrałam rozbełtane mięsko i luu do pysia. I wyobraźcie sobie zjadł. Pogryzł i mlasnął o jeszcze
Przez chwilę był karmiony pipetą, później łyżeczką , a następnie sam dopadł do spodeczka. Dopadł to najwłaściwsze słowo.. Wlazł w niego wszystkimi łapkami..
Karmienie opanowane
Oczywiście po karmieniu obowiązkowe masaże brzusia i innych okolic
Żebyście się nie zdziwili. Po mleku kupka jeżyny jest zielona. A dokładnie w radosnym seledynowym kolorku Po mięsku mu ciemnieje. Siusiu robi duuuuże i niestety jak narazie to wszystko robi pod siebie (chyba już wiem czemu jeże tak śmierdzą...).
Poza tym jeż jest słodki. Przy masażu potrafi wszytkie łapki wyciągnąć do góry i przymykać oczka z zadowolenia...
Nio... i tak wygląda weekend z jeżyną. Może ktoś ma podobne doświadczenia z jeżem ?
Dodam tylko, że nasz maluszek to chłopak, nie miałby szans w lesie, bo już padał z zimna i głodu, tak, zostaliśmy uprzedzenie o możliwości wścieklizny i tak, wiemy, że to dzikie zwierzę ale na razie jest tak niesamodzielny, że postanowiliśmy go przetrzymać... chyba aż do wiosny.. Koty nie mają do niego dostępu. Jest w zamnkiętym pokoju. Ztresztą koty mają "swoje" jeże na codzień, na ogródku i nie zwracają na nie wogóle uwagi.
I na koniec bardzo ważne pytanie-czym bezpiecznie odpchlić jeża i czym potraktować pasożyty wewnętrzne ?
Pozdrawiam jeżynowo