Killatha pisze:ta sama ekipa dokonała drugiego przeszczepu nerki
w przypadku Saturna biorca nie przeżył
w tym drugim przypadku "dawczynią" podobno była sunia z tego samego schroniska - pies biorca przeżył, sunia podobno niestety nie
Skad informacja, ze sunia "dawczynia" nie przezyla? Z tego co widac, to chyba zyje, zyskala nowy dom i przyjaciela:
https://www.facebook.com/LancetKlinikaW ... 814077858/ (filmik sprzed 2 tyg, a zabieg odbyl sie w listopadzie)
Na filmiku widze dwa szczesliwe psy. Nigdzie nie znalazlam informacji, ze sunia nie zyje...
Spójrzmy prawdzie w oczy - gdyby nie ten przeszczep, to jeden pies bylby martwy, drugi prawdopodobnie siedzialby dozywotnio w schroniskowym boksie (byc moze tez przedwczesnie zmarlby ze stresu i chorob). Tosia, ktora zostala "dawcą" byla ponoc poldzikim psem, nieufnym w stosunku do ludzi i niedotykalskim, a takie raczej domow szybko nie znajduja (jesli w ogole).
Osobiscie mam mieszane uczucia. Nie fair, ze dawcami sa bezdomne zwierzeta. Na pewno jest to mocno kontrowersyjna sprawa. Nie jestem przeciwna transplantacji nerek u zwierzat, ale uwazam, ze powinno byc to jakos uregulowane prawnie (
nie calkiem zakazane, jak to niektorzy sugerują
). Sama nie wiem, czy nie zdecydowalabym sie na taki sposob leczenia mojego ukochanego zwierzecia (pelnoprawnego czlonka rodziny), gdyby to byla jedyna szansa na uratowanie mu zycia.
Najgorsze i najbardziej oburzajace w tym wszystkim jest potraktowanie "dawcy" jak czesci zamiennych i po przeszczepie pozbycia sie go (tak jak mialo to miejsce w przypadku psa Saturna - dobrze, ze chociaz nie wrocil do schroniska, tylko ostatecznie ma dom, opieke i odpowiedzialną opiekunkę). Nie wyobrazam sobie czegos takiego - ja bylabym takiemu zwierzeciu dozgonnie wdzieczna, kochalabym go nad zycie i zrobila wszystko, zeby mial u mnie jak najlepiej.
Zanim u ludzi zapoczatkowano przeszczepy narzadow, to ile zwierzat stracilo zycie, bo przeciez najpierw eksperymentowano na niewinnych zwierzetach i nikt ich nie pytal o zgode (to bylo ok? Mnie to przeraza i nie godze sie z tym
), a potem dopiero na ludziach i tez z poczatku byly to eksperymenty, ktore nie zawsze sie udawaly.
Niestety, nadal eksperymentuje sie na zwierzetach do roznych celow medycznych, ktorych zycie jest poswiecane dla zycia ludzkiego i nikt nie pyta ich o zgode, a zwierzeta niewiele z tego mają
Nie moge sie z tym pogodzic.
Naprawdę? Myślałam że tylko od zmarłych są pobierane organy do przeszczepu
Od zyjacych tez (mowie o dobrowolnej decyzji, o oddaniu np. nerki bez ktorej mozna zyc), ale czlowiek ma wybor i sam decyduje, czy chce zostac dawcą w przeciwienstwie do zwierzecia.
Chociaz z drugiej strony... czy pytamy nasze zwierzeta, czy np. chca byc poddane eutanazji? Nie, to my podejmujemy za nie decyzje, a moze mimo ciepienia chcialyby zyc? Tak naprawde nie wiemy tego. Rowniez wbrew ich woli wozimy je do weterynarza, dajemy zastrzyki, kroplowki, leki, poddajemy je roznym uporczywym zabiegom i operacjom - wprawdzie ratujacym zycie, ale one inaczej to odbierają.
Albo - pyta ktos np. zwierzeta hodowlane, czy chca byc zabite i pocwiartowane? Niestety nie
Odbywa sie to wbrew ich woli, w dodatku przy pelnej akceptacji spoleczenstwa
----------
Tak sie zastanawiam, czy nie moznaby pobierac narzadow od zmarlych zwierzat, jak to zwykle robi sie u ludzi albo ew. od zwierzat, ktore maja byc poddane eutanazji (tylko obawiam sie, ze w tym przypadku tez mogloby dochodzic do naduzyc)?