Strona 1 z 1

przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 12:48
przez Killatha
przypadkowo dowiedziałam sie o dokonaniu przeszczepu nerki, a później znalazłam ten wpis http://www.lancet.waw.pl/zespol-kliniki ... rki-u-psa/
nigdzie nie napisali jak się czuje dawca nerki
z innego źródła wiem, że został adoptowany, a po dokonaniu zabiegu pobrania nerki oddany
ma problemy zdrowotne
na imie ma Saturn

takie działanie kliniki dla zwierząt (a także włascicielki psa-biorcy) uważam za niemoralne
Saturna nikt sie o zdanie nie pytał

a tutaj są nazwiska wszystkich odpowiedzialnych .... hm "lekarzy" https://magwet.pl/mw/25744,transplantac ... -przypadku

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 13:39
przez Ewa.KM

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 13:45
przez Killatha
ta sama ekipa dokonała drugiego przeszczepu nerki
w przypadku Saturna biorca nie przeżył
w tym drugim przypadku "dawczynią" podobno była sunia z tego samego schroniska - pies biorca przeżył, sunia podobno niestety nie

na dogomanii znalazłam kilka wpisów z pytaniem gdzie można przeszczep zrobić bo jest to jedyny ratunek
ratunek dla biorcy ale jakim kosztem
miłość do swojego zwierzaka przesłania krzywdę (śmierć) innego, porzucanego po pobraniu narządu

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 15:02
przez Ewa.KM
Dlatego weci nie powinni byc hyclami ani włascicielami schronisk, ale zobaczcie jaki jazgot sie podniósł gdy Argos napisał w tej sprawie do Izby weterynaryjnej https://www.facebook.com/permalink.php? ... &ref=notif
sam Fedaczyński prosi o pmoc https://www.facebook.com/radoslaw.fedac ... 7910220428

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 16:11
przez Irlandzka Myszka
Ja bym do końca nie obwiniała wetów - oferują usługi bo takie są wymogi rynku.
Decyzja zależy od opiekuna zwierzaka.
Kilka lat temu miałam ten sam dylemat. Jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że nasz ukochany Kicuś ma pnn. Wprawdzie w Irlandii nie wykonuje się takich zabiegów ale wetka skontaktowała nas z kliniką w Wielkiej Brytanii, która wykonuje przeszczepy nerek. Byliśmy zdecydowani zrobić wszystko aby ratować nasze kochanie. Po otrzymaniu szczegółowych informacji jak wygląda procedura przeszczepu podjęliśmy decyzję, że ta cena - cena życia innego kota, jest za wysokai nie moglibyśmy żyć z myślą, że zabiliśmy jakieś zwierzątko. W Wielkiej Brytanii nerkę pobiera się od kota ze schroniska. Warunkiem przeprowadzenia przeszczepu jest adoptowanie dawcy. Przeszczepiona nerka pracuje max do dwóch lat. A potem? A potem można zrobić następny przeszczep.

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 19:11
przez Ewa.KM
To jeszcze lepiej adoptowac kotkę niewykastrowaną i ja rozmnazac i mieć swoich dawców pod ręką. Masakra. Rozstawac sie z ukochanymi tez trzeba umieć.

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 21:04
przez Irlandzka Myszka
Ewa K.M. masz rację to jest masakra ale oburzamy się na takie praktyki w stosunku do zwierząt a prawie oficjalnie funkcjonuje to w stosunku do ludzi. Cały świat korzysta z usług klinik zajmujących się przeszczepami organów w Chinach. Niskie ceny i zero czasu oczekiwania na dawcę. Różnica polega na tym, że dawca nie przeżywa operacji więc nie trzeba go adoptować.

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 22:09
przez Ewa.KM
Naprawdę? Myślałam że tylko od zmarłych są pobierane organy do przeszczepu

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Pon mar 12, 2018 23:36
przez Irlandzka Myszka
Niestety to prawda. Przestępcy, opozycjoniści i wszelki element wywrotowy jest zamykany w specjalnych obozach. Oczywiście idealnie zdrowi są zamykani bo mający problemy zdrowotne są rozwalani od razu. Zamknięci w tych specjalnych obozach to dawcy organów.

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Wto mar 13, 2018 0:38
przez Kate23
Killatha pisze:ta sama ekipa dokonała drugiego przeszczepu nerki
w przypadku Saturna biorca nie przeżył
w tym drugim przypadku "dawczynią" podobno była sunia z tego samego schroniska - pies biorca przeżył, sunia podobno niestety nie

Skad informacja, ze sunia "dawczynia" nie przezyla? Z tego co widac, to chyba zyje, zyskala nowy dom i przyjaciela:
https://www.facebook.com/LancetKlinikaW ... 814077858/ (filmik sprzed 2 tyg, a zabieg odbyl sie w listopadzie)
Na filmiku widze dwa szczesliwe psy. Nigdzie nie znalazlam informacji, ze sunia nie zyje...

Spójrzmy prawdzie w oczy - gdyby nie ten przeszczep, to jeden pies bylby martwy, drugi prawdopodobnie siedzialby dozywotnio w schroniskowym boksie (byc moze tez przedwczesnie zmarlby ze stresu i chorob). Tosia, ktora zostala "dawcą" byla ponoc poldzikim psem, nieufnym w stosunku do ludzi i niedotykalskim, a takie raczej domow szybko nie znajduja (jesli w ogole).

Osobiscie mam mieszane uczucia. Nie fair, ze dawcami sa bezdomne zwierzeta. Na pewno jest to mocno kontrowersyjna sprawa. Nie jestem przeciwna transplantacji nerek u zwierzat, ale uwazam, ze powinno byc to jakos uregulowane prawnie (nie calkiem zakazane, jak to niektorzy sugerują :?). Sama nie wiem, czy nie zdecydowalabym sie na taki sposob leczenia mojego ukochanego zwierzecia (pelnoprawnego czlonka rodziny), gdyby to byla jedyna szansa na uratowanie mu zycia.

Najgorsze i najbardziej oburzajace w tym wszystkim jest potraktowanie "dawcy" jak czesci zamiennych i po przeszczepie pozbycia sie go (tak jak mialo to miejsce w przypadku psa Saturna - dobrze, ze chociaz nie wrocil do schroniska, tylko ostatecznie ma dom, opieke i odpowiedzialną opiekunkę). Nie wyobrazam sobie czegos takiego - ja bylabym takiemu zwierzeciu dozgonnie wdzieczna, kochalabym go nad zycie i zrobila wszystko, zeby mial u mnie jak najlepiej.

Zanim u ludzi zapoczatkowano przeszczepy narzadow, to ile zwierzat stracilo zycie, bo przeciez najpierw eksperymentowano na niewinnych zwierzetach i nikt ich nie pytal o zgode (to bylo ok? Mnie to przeraza i nie godze sie z tym :(), a potem dopiero na ludziach i tez z poczatku byly to eksperymenty, ktore nie zawsze sie udawaly.
Niestety, nadal eksperymentuje sie na zwierzetach do roznych celow medycznych, ktorych zycie jest poswiecane dla zycia ludzkiego i nikt nie pyta ich o zgode, a zwierzeta niewiele z tego mają :( Nie moge sie z tym pogodzic.

Naprawdę? Myślałam że tylko od zmarłych są pobierane organy do przeszczepu

Od zyjacych tez (mowie o dobrowolnej decyzji, o oddaniu np. nerki bez ktorej mozna zyc), ale czlowiek ma wybor i sam decyduje, czy chce zostac dawcą w przeciwienstwie do zwierzecia.

Chociaz z drugiej strony... czy pytamy nasze zwierzeta, czy np. chca byc poddane eutanazji? Nie, to my podejmujemy za nie decyzje, a moze mimo ciepienia chcialyby zyc? Tak naprawde nie wiemy tego. Rowniez wbrew ich woli wozimy je do weterynarza, dajemy zastrzyki, kroplowki, leki, poddajemy je roznym uporczywym zabiegom i operacjom - wprawdzie ratujacym zycie, ale one inaczej to odbierają.
Albo - pyta ktos np. zwierzeta hodowlane, czy chca byc zabite i pocwiartowane? Niestety nie :( Odbywa sie to wbrew ich woli, w dodatku przy pelnej akceptacji spoleczenstwa :(

----------
Tak sie zastanawiam, czy nie moznaby pobierac narzadow od zmarlych zwierzat, jak to zwykle robi sie u ludzi albo ew. od zwierzat, ktore maja byc poddane eutanazji (tylko obawiam sie, ze w tym przypadku tez mogloby dochodzic do naduzyc)?

Re: przeszczep nerki

PostNapisane: Wto mar 13, 2018 11:45
przez Kate23
Killatha pisze:tak na początek
http://nt.interia.pl/raporty/raport-med ... Id,1060289

to, że nielegalne przeszczepy sie robi, to nie znaczy, że muszę się na to godzić
może w ogóle zacznijmy hodować ludzi i zwierzęta na częsci zamienne[...]

Idac tym tokiem myslenia, to powinno zakazac sie rowniez przeszczepow u ludzi - zastanowmy sie, czy naprawde tego chcemy :roll:

Killatha pisze:wiem, że były dwie operacje wykonywane w klinice LANCET, bo tym się chwalą
w jednym przypadku biorcą był jakiś owczarek (ta nieudana) i drugi - len pies z podlinkowanej informacji (nie jestem w stanie tego zweryfikować)

...ano pewnie podmienili psa, albo jakis fotomontaz zrobili :roll:
Nikt nie jest w stanie niczego zweryfikowac na 100%, ale wiele wskazuje na to, ze sunia jednak zyje i znalazla opieke w domu biorcy. Moze sie myle, ale chce wierzyc, ze tak wlasnie jest.

Killatha pisze:żaden z dawców nie znalazł domu i dobrej opieki w domu biorcy

Znowu - skad masz taka informacje? Tak samo jak o tym, ze Tosia nie zyje? Nie odpowiedzialas... teraz twierdzisz, ze nie znalazla opieki w domu biorcy. Skad to wiesz? Skad ta pewnosc? Masz jakies potwierdzone info? To w koncu zyje czy nie zyje? Gdzie wg Ciebie jest Tosia?

Owszem, w pierwszym przypadku - Saturn nie znalazl opieki w domu biorcy, oddano go komus innemu. Koniec koncow na szczescie trafil w dobre i odpowiedzialne rece. To okrutne, ze dom biorcy w ten sposob postapil i pozbyl sie psa po pobraniu nerki :evil: Nigdy tego nie zrozumiem :evil:
Natomiast w drugim przypadku, jesli chodzi o Tosie, to na razie wszystko wskazuje na to, ze dom biorcy zaopiekowal sie "dawczynią". Poki co, nie mam powodu, by myslec, ze jest inaczej. Nie znam tych ludzi i nie chce ich oceniac czy podejrzewac o najgorsze tylko na podstawie domyslow.

W styczniu pojawily sie pierwsze 2 zdjecia Tosi - na podworku w zimie i stad wziely sie domysly, ze sunia pewnie mieszka w mrozie na dworzu. Oczywiscie, nikt nie byl, nie widzial. W dodatku odezwala sie wolontariuszka, ktora wczesniej opiekowala sie Tosią jak jeszcze byla w schronisku i podsycila plotki, ze ona nie sądzi, zeby sunia mieszkala w domu, bo wg niej ludzie by do domu nie wzieli poldzikiego psa (dala do zrozumienia, choc wprost tego nie napisala, ze Tosia sie do domu nie nadaje). To jeszcze bardziej wzbudzilo emocje i spekulacje, ze pies dawca w zamian za nerke dostal tylko kawalek podworka i nawet jak ucieknie (bo to dziki pies), to nikt tego nie zauwazy. Troche w tym temacie ucichlo, gdy udostepniono wiecej zdjec Tosi i Bubu (biorcy), tym razem w domowych pieleszach (choc tez nie kazdy uwierzyl, bo pewnie tylko na potrzeby zdjec wpuszczono psa do domu), na ktorych Tosia wcale na takiego dzikiego psa nie wyglada...

Wspolne zdjecia Tosi i Bubu (Tosia to ten owczarkowaty piesek):
https://www.facebook.com/pg/LancetKlini ... 5343514072
Czy te zdjecia to nie jakas nadzieja, ze jednak opekunowie Bubu zaopiekowali sie Tosią? Jak widac na filmiku i zdjeciach, psy swietnie sie ze sobą dogadują.

Edit: Widze, ze jak pisalam post, to w miedzyczasie Killatha usunela swoj.