Dowiedziałam się czegoś takiego:
W niedzielę jacyś ludzie bili psa (z relacji wynika, że byli gotowi utłuc na śmierć). Na dyżurze był pan i pani ochroniarz. Pan wyszedł, stłukł imbecyli, zabrał psa. Nie był u weterynarza, bo nie bardzo wie, co z psem zrobić, jego żona nie zgadza się na czworonoga. Cały dzień chodził na spacery, bo nie miał gdzie trzymać. Uprosił jeden nocleg, z niedzieli na poniedziałek. Dziś już pies nie ma załatwionego noclegu. Co będzie dalej, nie wiem. Czekam na numer telefonu pani ochroniarz, która opowiedziała komuś, kto opowiedział mi.
Suczka wygląda na młodziutką, może około roku.
Potrzebny zarówno dom stały, jak i tymczasowy!