Dzisiaj była kolejna łapanka. Nieudana. Nie trwała długo, bo pies robi obchód za jedzeniem w określonych porach i jak wtedy się nie złapie, to nie ma sensu czekać i marznąć, bo pies się gdzieś chowa i nie wychodzi. Było bardzo blisko, wąchała klatkę, wskoczyła na nią, kręciła się blisko. Odchodziła kilka razy i wracała, aż w końcu poszła i długo jej nie było. Wtedy sprawdziliśmy i okazało się, że ktoś ją nakarmił przy drugim instytucie. Wszyscy, o których wiemy, że interesują się sprawą psa, byli poinformowani, żeby nie karmić, ale znalazł się ktoś, kto nakarmił - albo niezwiązany z całą akcją i niepoinformowany, albo cichy przeciwnik łapania i głodzenia przed łapaniem.
Pan, który przyjechał z klatką, bardzo fajny, konkretny, wie, co robi. Za tydzień próbujemy znowu i to na dwie klatki.
Powiedział, że na tym terenie nie możemy łapać psa, strzelając środkiem usypiającym. Duża dawka to ryzyko, że pies się nie wybudzi (mały, chudy, może chory). Na normalną dawkę reakcje są różne, pies może być "na chodzie" nawet do 15 minut, więc na tak dużym terenie nie można ryzykować, że go nie znajdziemy, że padnie na środku ulicy/parkingu itp.
Pies wyraźnie nie chce jeść suchej karmy, a wszystko inne błyskawicznie zamarza, chudzina straszna