» Pon sty 11, 2016 9:58
Re: Jak złapać psa? Warszawa
Prawda. Nie udało się. Ja byłam rano, żeby poznać organizatorkę akcji. Możliwe, że pies dostał gdzieś jedzenie, a potem się schował. W znanych nam kryjówkach suni nie było. Kontaktowałyśmy się telefonicznie do wieczora i okazało się, że pies w ogóle się nie pokazał. Teren jest ogromny, pies pewnie ma dwa razy więcej kryjówek niż wiemy.
Historia tego psa jest jeszcze bardziej pogmatwana niż myślałam. Na pewno od dawna jest bezdomny. Organizatorka akcji raz już go złapała, a było to rok temu na Mokotowie. Wzięła go do siebie, ma doświadczenie z psami, ale wypadki chodzą po ludziach i pies jej uciekł. Szukała go do momentu aż ktoś "pomocny inaczej" powiedział jej, że psa zabrał jeden z robotników remontujących szpital. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Gdyby pojawiło się choć jedno ogłoszenie bez zdjęcia z prośba o informację, czy ktoś widział psa, to pewnie z 20 osób dziennie by dzwoniło. Jeśli szukacie jakiegoś zwierzaka, błagam, obklejajcie wszystko, co się da ogłoszeniami. Ja już mam ochotę gryźć ściany z tej cholernej frustracji.
Będziemy robić prowizoryczne budki do karmienia, żeby pies przyzwyczaił się do czegoś wchodzić, żeby zjeść, co ma zwiększyć prawdopodobieństwo wejścia do klatki. Poprosimy pana, do którego dzwonił Urząd Miasta, o przyjazd. Postaramy się pożyczyć dwie klatki i ustawić na cały dzień w dwóch różnych miejscach. Wszystko to zrobimy, ale nie wiem, czy zdążymy pomóc temu psu. On nie korzysta z budek do spania zrobionych przez ludzi, śpi w różnych krzakach, zawsze na gołej ziemi. Wczoraj dowiedziałam się, że ochroniarz wyrzucił jakiś kocyk, na który ta sunia nasikała i że tam była krew. Dobiła mnie na informacja. Optymista może sobie wytłumaczy, że to nie musiała być jej krew, może to wcale nie była krew itd., ale mnie można oskarżyć o wiele rzeczy, tylko nie o optymizm. Może siadają jej nerki, może ma ropomacicze, może coś innego. Gdyby znalazł się ktoś, kto potrafi złapać na chwytak, podbierak, gołymi rękami czy czym tam chce, to pies od razu pojechałby do weterynarza. Nie wiem, czy ma czas na to wszystko, co my planujemy. Przepraszam za depresyjny post, ale jakoś strasznie mnie załamał ten wczorajszy dzień i informacje, które przyniósł.