» Pon wrz 26, 2016 15:08
Re: Jak złapać psa? Warszawa
Moja śliczna różowa córeczka już na świecie. Ma już 2,5 miesiąca, a ja mam wrażenie, że dopiero odkąd ją mam, rozumiem co to znaczy, że czas szybko leci.
W sprawie psa mogłabym właściwie napisać "bez zmian" i tyle, co nie znaczy, że nic się nie działo. Pies przetrwał sezon urlopowy, w czasie kiedy panie dokarmiające były na urlopie, a ja w szpitalu, pomógł ochroniarz, któremu zostawiłyśmy karmę. Pies zawędrował też między bloki za ruchliwą ulicą, tam też ktoś go dokarmiał, ale ostatecznie wrócił na teren szpitala.
Jakiś pracownik szpitala skontaktował się z pewną fundacją w sprawie psa. Nie będę pisała z którą, bo to by było krzywdzące dla dużej fundacji, a nas zawiodła tylko mała jej cząstka. Kobieta z tej fundacji dostała mój numer telefonu, poprosiła o spotkanie. Spotkałam się z nią na terenie szpitala, wtedy tego nie wiedziałam, ale okazało się, że spotkanie odbyło się 4 dni przed porodem. Znowu długie łażenie po terenie, pokazywanie, opowiadanie, nawet udało nam się zobaczyć psa. Uwielbiałam panią z fundacji w tamten dzień, bo była sympatyczna, sensowna, miała pomysły i chęci do łapania, a na dodatek odwiozła mnie do domu (zmęczyłam się, pamiętam). Zgodnie z umową wysłałam jej maila ze zdjęciami psa, kontaktami do osób zaangażowanych, opisami z kim w jakiej sprawie się kontaktować. Teraz dowiedziałam się, że fundacja nigdy się tam nie pojawiła, nic nie robili. Próbowałam się z miłą panią skontaktować, ale się nie udało. Co za dziecinada.
Dokarmiający narzekają na brak pieniędzy, bo pies przychodzi kiedy chce i często zostawianą dla niego karmę jedzą koty. Zbliża się kolejna zima. Wszyscy jacyś zrezygnowani, ale jedzenie pies dostaje.