Witam wszystkich serdecznie,
Jestem na forum "MIAU" pierwszy raz i starałam się przeczytać większość postów,być może to nie jest miejsce na mój post.
Razem z mężem od lat opiekujemy się zwierzakami, które miały "nie przeżyć"
Mamy Kicię od 3lat, która po tzw kocim katarze miała nie przeżyć miesiąca,
Mamy Żabkę - sunia od 9 lat, którą właściciel przyszedł uśpić kiedy miała 3 miesiące "bo sezon działkowy się skończył"...
kiedy właściciel się dowiedział, że Żabka ma "babesiozę" - babesiosis canum... stwierdził, że nie będzie jej usypiał...
-"poczekam, aż samo zdechnie"...
...w tym momencie nasza weterynarz wyrwała mu z ręki smycz z Korą-wtedy Żabka się tak nazywała, zatrzasnęła mu drzwi kliniki przed nosem i zadzwoniła do nas.
Mieliśmy tchórzofretkę z tzw. rójką permanentną, którą wszyscy weterynarze
(i tu jak mnie ktoś zapyta o nazwiska-nie zawaham się ich udostępnić)
chcieli BEZWZGLĘDNIE uśpić...
... zaryzykowaliśmy... dopuściliśmy ją do samca...urodziła 5 ślicznych zdrowych maluszków i żyła z nami jeszcze 6 lat.
Mieliśmy Edka-pies miał 13 lat, kiedy go wzięliśmy(myśleliśmy, że NA GODNY KONIEC) to był amstaff-owaty kundelek...cały poharatany przez życie, cały w bliznach: odgryzione uszy, ślad noża na boku(podejrzewaliśmy, że po walkach psów)- przeżył u nas 6 lat.
Mieliśmy, między wieloma innymi: gawrona, jeżyka(jaskółka), szopa pracza (wcześniej Tośka była trzymana w ciemnej piwnicy, bez wody i jedzenia) była u nas 3 miesiące do czasu kiedy nowi właściciele po nią nie przyjechali-nowi właściciele, którzy wiedzieli, że szop to nie przytulanka, tylko pół-dziki zwierzak, który potrzebuje przestrzeni i odpowiednich warunków BARDZO ODMIENNYCH OD CIEMNEJ PIWNICY!!!
Teraz została z nami wyżej wspomniane: Kicia i Żabka oraz Wojtek-nimfa(miał 5 lat kiedy jego właściciele postanowili się go pozbyć) i Berta-krab, który był za duży do akwarium poprzednich właścicieli.
NASZE ZWIERZAKI ZAWSZE MAJĄ ZAPAS JEDZENIA I MIŁOŚCI, NIC IM NIE BRAKUJE.
ZAWSZE JEDNAK JEST JAKIEŚ ALE...
Do końca miesiąca jesteśmy w finansowych tarapatach i nie jesteśmy w stanie pomóc moim rodzicom, a raczej ich kotce...
Centka od wczoraj kuleje na przednią łapkę, boimy się, że mogła ją złamać...jest agresywna kiedy się do niej podchodzi, nie daje się dotknąć, a to dla mnie znak, że ZWIERZĘ CIERPI, nie jesteśmy w stanie zapewnić jej opieki weterynaryjnej w żadnym stopniu, szukam weterynarza, który zgodzi się ją chociaż zdiagnozować bez opłat, potem ewentualnie na raty wyleczyć.
Będę wdzięczna za każdą dobrą radę.
tel: 505-983-920
e-mail: domips2014@wp.pl
Pozdrawiam wszystkich.
Dominika Piętka