A wiec temat znajdki- tydzień temu
na podwórzu w okolica Radzymina Warszawskiego słychać było śmiech dzieci- swietnie się bawili. Mieli dwa prawie czarne kociaki. Sadzali je na huśtawkę, wkładali patyczek do ucha. To było naprawdę smutne.
Zabrane kociątka od razu trafily do najbliższego weterynarza. Okazało się ze najbardziej były brudne, zapchlone, miały brudne uszy. uszka oczyszczono- nie były chore, wysmarowane preparatem na pchełki. Zaczął wydobywać się kolorek, jednego bury, drugiego rudy.dostały do pyszczka preparat na odrobaczenie.
no i coz miałam począć z kociakami..... Spodobał mi się rudy. Pomyslałam niech zostanie, a tamten drugi, może jakies ogłoszenie.
W domku moja coreczka zakochala się w burym. Nie chciał się z nia bawic i był mocno wystraszony. Wiec rudego nazwała Miluś. kociaki zaczęły się bawic na drugi dzien.
Były tak smieszne, że pomyślałam ze niech zostaną, tymbardziej, ze wystraszony burasek wzięty na rece zaczal mruczeć.
I taak zostały dwa. Filonek i Miluś