makary pisze:Zawsze za zwierzę odpowiada właściciel, zwierzę nie ma zdolności prawnej, jest to duża odpowiedzialność którą na siebie bierzemy a niestety nie wszyscy mają tego świadomość
Cokolwiek nasz pupil nie zrobi my i tylko my za to odpowiadamy
Więc jeśli Pan od dużego psa nie umiał go złapać, odciągnąć zanim ten zagryzł małego (co podejrzewam nie stało się w sekundzie) to niestety ale ponosi za to odpowiedzialność.
Ważne jest czy Pies był na smyczy oczywiście, ale jeśli był to jakim cudem właściciel pozwolił mu zagryźć drugiego?
Też miałam dużego agresywnego psa, sama jestem małej postury nie wyobrażam sobie takie sytuacji, właściciel musi wiedzieć jak w takiej sytuacji się zachować inaczej nie powinien posiadać tego psa...
To prawda, że zawsze za zwierze odpowiada właściciel.
Odpowiedzialność zależy jednak od sytuacji, indywidualnej oceny każdego zdarzenia.
Nie wiem czy kiedykolwiek byłaś w takiej sytuacji, że zaatakował Ciebie z psem na smyczy mniejszy pies puszczony luzem.
Ja niestety miałam taką przygodę i wierz mi, że właściciel nie jest w stanie ani odciągnąć swojego psa ani często przegonić mniejszego. Nie wolno wchodzić pomiędzy gryzące się psy !
Mój owczarek niemiecki nie był agresywny a tamte atakowały całą paszczą zębów, jeden ugryzł mojego psiaka bardzo boleśnie w łapę (jeden był wielkości ogara, drugi mały).
Ja tupałam, krzyczałam, odpychałam nogą, niestety musiałam jednego uderzyć smyczą. Na szczęście mój pies nie miał kagańca, bo wtedy nie mógłby się już kompletnie bronić. Jednak żadnego nawet nie ugryzł, próbował złapać za kark i przytrzymać przy ziemi. Ten mniejszy miał wyszczerzone zęby jak mały krokodyl i celował w łapy mojego.
Przeżyłam wtedy "mini-zawał", cała się trzęsłam zwłaszcza jak zauważyłam, że mój psiak ma krwawiącą ranę.
Dlaczego moim zdaniem - jeśli idzie ktoś z psem przy nodze na smyczy to żaden inny pies NIE MA PRAWA się zbliżyć. Powinno się karać właścicieli, którzy puszczają psy luzem bez smyczy.
Oczywiście każdy zna swojego psa, są odpowiednie ustawy odnośnie ras szczególnie agresywnych.
Przytoczę jeszcze historię z mojego osiedla sprzed kilku lat. Sąsiad był na spacerze ze swoim dobermanem. Podbiegł agresywny kundelek, przebiegł dobermanowi między nogami i ... uciapał go w jądro.
Pies wył z bólu, natychmiast do weterynarza i niestety jądro było zmasakrowane. Nie miła sprawa bo to był reproduktor.
Reasumując, wszystko zależy od danej sytuacji, tak zresztą wynika z przepisów.
Jednak na pewno byłoby mniej takich incydentów (jeśli w ogóle), gdyby każdy trzymał psa na smyczy.