ok. 9:00 rano, Gocław, przystanek
Abrahama przy ul. Bora-Komorowskiego. Miałam jechać do pracy...
W okolicach przystanku kręci się wyraźnie zdezorientowany psiak bez obroży, zagląda ludziom w oczy, podbiega do kolejnych osób... W pewnym momencie ktoś się gwałtownie ruszył pod wiatą, a spłoszony pies wybiegł na ulicę...Nikogo to nie zainteresowało, nikt nie zareagował - zawołałam, przybiegł natychmiast. Zajrzał w oczy, nadstawił się do głaskania i nie odstąpił już na krok...
No to idziemy do domu - prawie kilometr od przystanku, między blokami. Już wiem, że to suczka (siknęła sobie na śniegu
), nigdzie po drodze się nie oddala. Idzie przy nodze, trzyma się blisko - nie mam przecież smyczy
Bała się wejścia do klatki schodowej, za to bez problemu weszła do windy. W przedsionku do mieszkania próbowałam ją przyblokować, żeby zabezpieczyć koty (piątka na stanie
)- nie dała mi szansy, wpakowała się do środka! Koty w szoku, psica ani trochę - zignorowała syczące futra, bez protestu weszła do łazienki i pozwoliła się w niej zamknąć...
Zjadła kocią saszetkę, napiła się wody, pochrupała trochę suchej karmy...Grzecznie ułożyła się na zaimprowizowanym legowisku...I tak ją zostawiłam, bo robota czeka...Szefowi napisałam, że mam w domu awarię i się spóźnię
Awaria wygląda tak:
Mam nadzieję, że jest grzeczna i nie wyje w zamknięciu - do domu wrócę ok. 17:00 i zaprowadzę ją do weta, żeby sprawdzić, czy nie ma czipa...Przygotuję ogłoszenia do rozwieszenia w okolicach przystanku, przy którym się błąkała.
Nie mam doświadczenia w opiece nad psami, poradźcie mi, proszę, na co jeszcze powinnam zwrócić uwagę...
Edit: Wzięłam robotę do domu i wyszłam z biura wcześniej - po drodze wypożyczając smycz i obrożę (dzięki, Piotrze!)
Pod drzwiami żadnej policji, straży ani nawet delegacji wściekłych sąsiadów - zatem można założyć, że Awaria była grzeczna
Dała się
zapakować w obróżkę bez problemów, niespecjalnie chciała wyjść z łazienki, ale po otwarciu drzwi wyjściowych załapała, że idziemy na spacerek
W drodze do weta przez chwilę zwątpiłam w ocenę płci
piesa - bo dwa razy zaznaczyła siuśki innych psów, podnosząc przy tym łapę
.
To oczywiście była zmyłka - panienka zdaniem pani doktor ma ok. 6-7 lat, jest w dobrej formie (sierść trochę matowa, zęby ładne i zdrowe, nic też nie wskazuje na to, żeby była ciężarna albo niedawno rodziła). W gabinecie Awaria zaprezentowała się doskonale - pozwoliła się obejrzeć, wymacać, osłuchać - absolutnie bez agresji - ale też i bez strachu
Czipa oczywiście nie ma!
W drodze powrotnej (trochę się bałam, nie powiem
) spuściłam ją ze smyczy - pobiegała trochę, cały czas trzymając się blisko.
Teraz chodzi po mieszkaniu, popiskuje, próbując się porozumieć z Sierżantem, który jest najbardziej wrogo nastawiony z całej piątki...Luśka siedzi na komodzie w przedpokoju i warczy - ale przestała się stroszyć. Pulpet i Mańka (cholerne czarne kotki
) siedzą obok siebie na biurku i łypią na
wroga - miesiącami walczyły ze sobą, a teraz nagle
koalicja - żebym wcześniej wiedziała, wypożyczyłabym jakiegoś psa dawno temu
Najlepiej wypadło powitanie z Kubusiem - nosek do noska, trochę popiskiwania Awarii, lekkie spłoszenie i wycofanie się Kuby - bez łapoczynów...
No i teraz dochodzimy do sedna - czy szukać właściciela, który nie zadbał o bezpieczeństwo swojego zwierzaka (brak czipa, brak obroży)? Czy w ogóle zakładać, że psica się zgubiła, czy raczej została z rozmysłem wyrzucona z domu? Czy ktoś mógłby jej dać DT bez kotów (albo kotami bardziej przyjaznymi ?
)
Na pewno nie zadzwonię po Eko-patrol - ta sunia nie powinna trafić w żadnym razie do schroniska!