Co ja złego zrobiłam, że jak trwoga to do... harpii?
Wczoraj dostałam cynk od sąsiadki, że w parku dzieciaki bawią się małym króliczkiem, którego pan koszący trawę wygonił spod krzaka, króliczkiem, acha
Chcąc nie chcąc polazłam sprawdzić czy to królik, znalazłam ledwo żywego z przerażenia zajączka, odebrałam dzieciakom i przyniosłam do domu, następny problem do kolekcji
Młody wylądował w kartonie, dostał siana, warzyw i owoców, ale nic nie rusza, widocznie jest na to zbyt młodziutki, sporządziłam mleko zastępcze i zaczęła się walka, dosłownie bo mały to on może ciałkiem jest, ale duchem wojownik, że hohooo, warczy na mnie, prycha, bije łapkami i próbuje uciec, ale łapki jeszcze słabe i nie wychodzi mu za dobrze.
Dopiero dziś rano podjął pierwszy raz mleko, w południe wytrąbił całą strzykawkę więc nadzieja jest, że mi łapek nie wyciągnie.
Mieści się w dłoni i waży całe 140 gram, przedstawiam Tuptusia 2:
http://i42.tinypic.com/aviioy.jpghttp://i39.tinypic.com/317e64g.jpghttp://i39.tinypic.com/33kgiet.jpghttp://i44.tinypic.com/1fakk2.jpgDzwoniłam do oświęcimskiego schroniska to jedna rada jaką otrzymałam - zawieźć do Mikołowa, podziękowałam, nie mam czasu na jazdy, odchowam sama i wypuszczę na łąkach.