Dzisiaj pisało mi się do zeszytu w czasie przemieszczania z miejsca na miejsce
Jeszcze w mieście:
Uwielbiam miasto nocą, może być w deszczu i może być zimno - byle z okien autobusu. Gdy pełno świateł, błyszczy się asfalt i pasy na nim białe; w oddali oświetlone dziesiątkami kolorowych światełek bloki, a w każdym okienku rodzina. Market, MacDonald i stacja benzynowa, drugi market, areszt, wielkie krzyżówki - duże ronda; zielone do jazdy światła, czerwone mijających nas samochodów i białe z naprzeciwka - taka wcześniejsza choinka
ha, ha
Jeszcze w autobusie, ale już na wsi:
Postanowiłam dzisiaj zbawić świat. Dlatego będę teraz medytować codziennie - wzbudzać w sobie ogromną miłość i szczęście i to wszystko hurtem na nasz glob importować! Tylko się nie śmiejcie, taka miłość sprawi że świat będzie lepszy, zniknie głód na świecie, zarazy i wojny. Musimy tylko tak codziennie na dziesięć minut usiąść i o tym pomyśleć
Tak zwany post "odpałowy" he, he
A to jak szłam do domu z autobusu:
Idzie sobie cień przede mną, choć ja trzeźwa taki pijany - gibie się na boki, ciągnie za sobą torbę na kółkach i macha reklamówką. Taki nieuczesany, nieustannie roztargniony, pod lampą przystaje, daje mi iść przodem a później dogania - a jak kiedyś nie dogoni? Ciekawe o czym taki cień myśli - może by chciał być klonem
ha, ha, ha