Dziki w studni- czyli nietypowa historia z happy endem

Kilka dni temu mój TŻ został wezwany do nietypowej sytuacji. Budujący drogę rowerową przy lesie robotnicy, zostawili niezabezpieczoną 2,5 metrową studnię, by odprowadzała wodę z drogi podczas deszczu (sic!). Studnia ta była elegancko ukryta w trawce. Droga rowerowa została utworzona około miesiąc temu. Jakaś zaniepokojona dziwnymi odgłosami rowerzystka, dochodzącymi jakby się mogło wydawać z trawy, zatrzymała się, zajrzała w trawę a tam ukazał się jej oczom następujący widok

Najprawdopodobniej locha wpadła do studni a za nią jej siedem maluchów
Z taką sytuacją żaden z przybyłych leśników, w tym mój TŻ, jeszcze się nie spotkał, na miejsce została wezwana straż leśna oraz straż łowiecka a także weterynarz, oczywiście jedyny weterynarz w rejonie dysponujący bronią do usypiania zwierząt dzikich, wyjechał na długoweekendowe wakacje, więc uśpienie lochy strzałem było niemożliwe. Trzy godziny trwała próba uśpienia lochy
W końcu się udało (oszczędzę szczegółów, bo niestety było to dość brutalne) i rozpoczęła się akcja wydobywania maluchów a na końcu śpiącej lochy, ogólnie cała akcja trwała od 9 do 16, a wszystko przez głupotę ludzi, którzy nie zabezpieczyli studzienki, zabrakło wyobraźni...Gdy wszystkie dziki zostały wyciągnięte okazało się, że pod nimi jest jeszcze jeden rozkładający się dorosły dzik, który wpadł tam wcześniej i nie wiadomo jak długo umierał tam z głodu, on nie miał tyle szczęścia, nikt go nie usłyszał
Brak słów na ludzką głupotę.

Najprawdopodobniej locha wpadła do studni a za nią jej siedem maluchów

Z taką sytuacją żaden z przybyłych leśników, w tym mój TŻ, jeszcze się nie spotkał, na miejsce została wezwana straż leśna oraz straż łowiecka a także weterynarz, oczywiście jedyny weterynarz w rejonie dysponujący bronią do usypiania zwierząt dzikich, wyjechał na długoweekendowe wakacje, więc uśpienie lochy strzałem było niemożliwe. Trzy godziny trwała próba uśpienia lochy


Brak słów na ludzką głupotę.