Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Śro kwi 17, 2013 12:27 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

Byliśmy w weekend na wspólnym spacerze, próbował poderwać mojego kastrata :twisted:
Domków niestety nie ma (pomijając jedną propozycję podwórka w Drohiczynie lub innej równie bliskiej okolicy :roll: )

Apsa

 
Posty: 1030
Od: Wto mar 11, 2008 12:20
Lokalizacja: W-wa


Post » Śro kwi 17, 2013 13:07 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

Drohiczyn jest bardzo fajny 8) , mogę się przejechać :mrgreen:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Wto kwi 23, 2013 9:03 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

Alix, a tytuł możesz zmienić? Proooooszę ;)

Co do dowozu, to problemy są dwa. Mniejszy: nie dam głowy, czy to był Drohiczyn, czy jakieś inne miejsce (raczej inne, tylko przy komputerze sobie tej drugiej nazwy nie mogę przypomnieć) :oops:
A większy problem jest przede wszystkim w tym, żeby nowi właściciele najpierw poznali Prezesa, a on ich. Ta nieudana adopcja wyglądała tak, że adopcja była po pierwszym spacerze - a po dwóch tygodniach (?) w nowym "domu" - tzn. w ogrodzie - Prezes stamtąd zwiał.
Teraz jest psem miejsko-mieszkaniowym, przy czym o ile życie w mieszkaniu zupełnie mu nie przeszkadza, to życie w mieście tak. Bez problemu zaaklimatyzował się na kanapie, ale ruch uliczny, obcy ludzie, a zwłaszcza dzieci na rowerkach, to zdecydowanie nie jest to, co tygryski lubią najbardziej.

Za to jak się już zostawi cywilizację za sobą, to jest to całkiem szczęśliwy pies :)
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Apsa

 
Posty: 1030
Od: Wto mar 11, 2008 12:20
Lokalizacja: W-wa

Post » Śro cze 19, 2013 6:44 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

Na przełomie maja i czerwca Prezes był na wakacjach :) :

Prezes jest nieuciążliwy w podroży, wyluzowany w terenie, spokojny w "nowym miejscu", ale "wśród ludzi" nadal boi się niemal wszystkich (w tym spokojnie siedzących pod wiejskim sklepem, czy pojedynczych ludzi mijanych na leśnej ścieżce).Ma tez paskudna tendencje do gonienia zajęcy i saren (w jednym przypadku cienka linka, na której był przypięty "wszorowala" mi się dość głęboko w palec, gdy ruszył z kopyta, a przy kolejnym spotkaniu gdy już nie próbowałam łapać linki szarpnięcia nie wytrzymał karabińczyk smyczy, do której linka była przypięta - w efekcie Prezes pogonił przez las z poszyciem ciągnąc za sobą łącznie około 10m linki i smyczy z kolkami i karabińczykami... na szczęście po 6 minutach był z powrotem, z całym "olinowaniem: reasumując czas od zera do 100km/h ma godny gończego, na szczęście ma "gorsza" wytrwałość, choć niestety i przywołanie tez gorsze niż pies do którego przywykłam :) ).
W domu, wobec znajomych, jest uroczym niekłopotliwym pieszczochem. Nie niszczy, nie hałasuje - jeśli to krotko sygnalizuje coś tuz pod drzwiami (czy za płotem, np. na działce). Na dużej posesji "w chacie za wsią", z ludźmi do których się przekona, byłby psem modelowym.
W mieście żyje w ciągłym napięciu.
Jest doskonale "kocioodoporny", ładnie układa sobie sprawy w niemal każdym psem, nie zdarzyło się, nawet w skrajnym stresie, aby był agresywny w stosunku do jakiegokolwiek człowieka.
I ten świetny pies jest do wzięcia!


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Apsa

 
Posty: 1030
Od: Wto mar 11, 2008 12:20
Lokalizacja: W-wa


Post » Śro sty 29, 2014 13:58 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

Już ponad rok minął odkąd Prezes się wyadoptował, uciekł i trafił do DT. Tak DT o nim pisze:

Pod koniec grudnia stuknął rok, od kiedy odnalazł się Prezes. Spędziliśmy ten rok razem – i chcąc nie chcąc, trochę się do siebie przywiązaliśmy. Nie mieliśmy zresztą innego wyjścia: od pół roku nikt się o niego nawet nie dowiadywał…

Prezes to bardzo fajny, pogodny, umiejący zająć się sobą, ale z natury ostrożny pies. W domu nie niszczy, nie hałasuje, nie nalega na włażenie na meble. Ostatnio zaczął żebrać, ale to już efekt uboczny mojej pracy nad jego oswajaniem z „obcymi przy stole” J. W terenie pięknie „trzyma się” kierunku spaceru, bez kłopotu melduje od czasu do czasu, gdy jest wyjątkowo zadowolony wyraża to całym sobą – lubi cieszyć się „z kimś”. W mieście nadal jest psem lękliwym, bojącym się gwałtownych dźwięków i obcych ludzi: w sytuacji, którą uznaje za krytyczną podejmuje próbę „salwowania się ucieczką”, przy czym ucieka przed tym czymś strasznym, a nie szuka ratunku u opiekuna (w kryzysie stosuje zasadę „umiesz liczyć, licz na siebie”). Na plus należy mu zaliczyć, że wraca, gdy ochłonie, w ciągu około 3 do 5 minut – zjawisko mimowolnie przetestowane przy okazji niespodziewanych fajerwerków w pozornie bezludnej okolicy oraz pogoni za zwierzyną (dwa przypadki- w tym raz na skutek zerwania smyczy).

Od połowy października chodzimy w soboty na zajęcia dla nieśmiałych psów – zajęcia odbywają się w Sali gimnastycznej a współuczestnikami są pozostałe psy wawerskie: Tosia, Misio (dawniej Rysio) i Fuks. Prezes radzi sobie lepiej niż się spodziewałam – w tym trochę „sztucznym”, tzn. izolowanym od bodźców zewnętrznych i „zaludnionym” znajomymi środowisku jest wylewny, chętny do współpracy, często nakręcony do tego stopnia, że wokalizuje emocje (rzecz na co dzień nie tak częsta, a przynajmniej – i na szczęście J - nie w takich dawkach). W sensie stricte szkoleniowym nie zrobił postępów, a nawet trochę się uwstecznił (wszystkie psy wawerskie w Konstancinie przychodziły na wołanie i to „wykończone siadem” oraz siadały na polecenie – Prezes po roku często siada i w odpowiednich okolicznościach przychodzi J), nie udało mi się też nauczyć go nowych komend czy np. „wyjść na dwór” z tymi etc.:, ale tez i nie „wyszkolenie” było celem spotkań, no i ze względu na aurę zajęcia były w sali. Bardzo skorzystaliśmy na „zewnętrznym oku fachowca” – zebraliśmy podpowiedzi, co do tego, co robię nie tak (i aż dziw, że tyle tego J), zobaczyliśmy jak robią to inni etc. Prezes chce pracować, wymuszona zajęciami regularność doskonale mu zrobiła, „załapał”, że warto, „rozkręcił się” na tyle, że pracuje już za nagrody, na które kiedyś by nie spojrzał (jest niełakomy, a zawsze dotychczas pracowałam z psami „żartymi”). Poznaliśmy tez w praktyce metodę BAT, znaną dotychczas tylko z teorii – bardzo mi się podoba i Prezesowi chyba też J. Nadal nie do końca ma przekonanie, że da się ją konsekwentnie stosować, gdy mieszka się w bloku i gdy pies boi się tylu rzeczy w świecie zewnętrznym (nie zawsze jest jak i gdzie zawrócić, gdy z naprzeciwka jedzie chłopiec na deskorolce, za nami idzie kobieta stukająca obcasami i ciągnąca walizkę na kółkach, z boku jedzie autobus i robi „pssssst”, a ja przyjechałam do domu po to by wyjść z psem i mam na to nie więcej niż 30 minut….), ale przynajmniej wiem już co mogę próbować. Ostatnio zdecydowanie mniej ciągnie na smyczy (od kilku miesięcy ani razu mnie – odpukać J - nie przewrócił). Troszkę też z nim klikam – ucząc się po Zuli psa, który pracuje inaczej, ostrożniej, więc mniej moich błędów wybacza. Gdy „rozkładam kramik” i biorę kliker pies się cieszy i „chce” – i to jest w tym wszystkim najfajniejsze.

Nadal uważam, że byłby szczęśliwszy w „innych okolicznościach” – np. mieszkając poza miastem, z liczniejszą rodziną, gdy częściej ktoś jest w domu. Ja zaś zdecydowanie wolałabym mieć psa, który nie ma problemów lękowych, a tak naprawdę chcę gończego polskiego, a nie owczarka, nawet wawerskiego J. Niestety na Prezesa nie ma chętnych – a też i po poprzedniej próbie adopcji zakończonej ucieczką konieczne jest, aby potencjalni nowi ludzi byli dla Prezesa znajomymi:. Niestety jest mało realne wobec podaży psów do adopcji, aby znaleźć kogoś, kto na tyle będzie chciał mieć akurat tego psa (dorosłego, urody jakiej jest, z problemem lękowym), aby zadać sobie trud wizytowania go i „zaskarbiania go sobie”. Zresztą na razie nikt nawet się o warunki nie dowiaduje...

Nad lękowością możemy pracować i się staramy – choć w tym tempie zabierze to jeszcze hohohoho, a może i dłużej. Gończego z niego nie będzie, pozostaje mi wiec tęsknić cichutko. Na drugiego psa, przy psie problemowym, jakim jest Prezes ze względu na lęki, nie mam niestety czasu (konieczne by były np. osobne spacery, żeby gończemu zapewnić spokojny kontakt z tym wszystkimi rzeczami, których obawia się Prezes, nie wyobrażam sobie Prezesa, jako „psa towarzyszącego” na konkursie etc.).

Oczywiście na co dzień jest to zawsze „futro w domu” i ciepłe ucho, któremu można opowiedzieć o tym co się wydarzyło, i zimny nos wsuwany do ucha na dzień dobry. Jest też „łatwiejszy” na co dzień niż rok temu (tuż po Sylwestrze zeszłego roku był w najgorszym dołku, problemem było przejście na światłach przez ulicę, „darł pazurami asfalt” i w ciągu dnia nie chciał w ogóle wyjść dalej niż do pierwszego trawnika, na dwór trzeba go było wyciągać „siłą”, bo po jakiś 30, 40 minutach na pokonanie schodów kończył się mi i czas i cierpliwość), w czym duża zasługa i szkolenia, i Ani od Zorki, która zabrała go wraz z Zorką na działkę na samą Sylwestrową noc, oszczędzając mu największej kanonady.

W marzeniach mam wyadoptowanie Prezesa, ale w planach: dalsza praca nad panowaniem nad lękiem, może kolejny kurs, lub nawet indywidualne szkolenie, regularne spotkania z pozostałymi wawerczakami i ich ludźmi (coś w rodzaju „wawerskiej grupy wsparcia” J). Chciałabym móc jeździć z nim komunikacją publiczną, pójść na spacer do parku (jako przyjemność dla psa), zyskać jego zaufanie także w „sytuacji zagrożenia”. No i jeszcze żebyśmy wszyscy zdrowi byli :). Czego we wciąż jeszcze Nowym roku i Wam życzę


I kilka obrazków z noworocznego spaceru, na ostatnich dwóch zdjęciach jest też Tosia :)
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Apsa

 
Posty: 1030
Od: Wto mar 11, 2008 12:20
Lokalizacja: W-wa


Post » Czw sty 30, 2014 14:00 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

a owszem...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 14, 2014 13:50 Re: Osierocone psy z Wawra - mają DOMY!

Po 18 miesiącach tymczasowania Prezes zmienił status na rezydenta :)

Pozwólcie, że Wam przedstawię mojego psa - Prezesa :)

Dla większości z Was nie będzie zaskoczeniem, że po 18 miesiącach „tymczasu” nie byłabym już w stanie się z nim rozstać. Przy ostatniej próbie adopcji (w czerwcu), gdy potencjalny dom zrezygnował odczułam niemal ulgę, i przemyślawszy sprawę wolę go wyadoptować sobie samej – to nie jest dla niego najlepszy dom, ale za to jest mu już znany.

Przez te półtora roku Prezes poczynił naprawdę widoczne postępy – jest (i pewnie zawsze pozostanie) nieśmiałym psem, ale coraz więcej rzeczy znosi ze „spokojnym zdenerwowaniem” – tzn. panuje nad emocjami, nie panikuje, nie „drze asfaltu” pazurami. Uświadomiłam sobie to w zeszłą sobotę, na ostatnich zajęciach kursu „Nieśmiały pies” w szkole Alto. Nasze psy pracowały w miarę spokojnie, także w trakcie „dydaktycznego” spaceru na luźnej smyczy wzdłuż parkowej ścieżki, a gdy na koniec stanęliśmy sobie w kółeczku na ostatnie kursowe plotki, położyły się przy nas. Prezes, jako pies delikatny i przyjazny psom, został nawet poproszony o podejście do nowej kursantki z bardzo bojaźliwą w stosunku do psów sunią – i nie miał problemu, żeby w publicznym parku poemablować nieśmiałą koleżankę – mimo, że na końcu jej smyczy była obca mu osoba. Spuszczony ze smyczy po wymianie psich uprzejmości siadł sobie troszkę z boku (tak z metr od nas) i czekał: no psi ideał po prostu :). Po zajęciach poszłyśmy z Anią i Zorką oraz Martą i Tosią na spacer po mniej uczęszczanej części, ale jednak Pól Mokotowskich. Prezes był puszczony luzem z linką (dla mojego spokoju). Gdy zaległyśmy na trochę w odległości jakiś 12m od jednej z uczęszczanych alejek, obie suczki oczywiście trzymały się przy swoich człowiekach, ale i Prezes trzymał się nie dalej niż kolejne 10m od nas, przy czym stopniowo zmniejszał dystans. Z podejściem do niego i zapięciem (a potem odpięciem) na smycz nie było kłopotu, w drodze powrotnej pełen luzik i spokojne babranko w kałużach, obwąchiwanie, podsikiwanie – jednym słowem nie była to trauma.

Ja poczyniłam mniejsze postępy niż Prezes, ale też trochę się nauczyłam tego, jak skuteczniej z nim postępować. Wiem już, że w sytuacjach „krytycznych” przywołanie jest dla niego wciąż za trudne, ale za to niemal zawsze sprawdza się „poczekaj”. Tryb pracy ma inny niż znane mi wcześniej psy – nie jest ani żywiołowy, ani łakomy. Za to manipuluje mną z dużą inteligencją :), więc może kiedyś uda mi się to lepiej niż dotychczas wykorzystać. Coraz lepiej wychodzi mi też „nie manie” pretensji o to, że nie jest gończym :).

Na pewno wytnie mi jeszcze nie jeden numer (jak onegdaj, gdy spuściłam go na osiedlu o północy i niespodziewanie zdecydował się maszerować środkiem na szczęście pustej ulicy), na pewno i ja wiele razy go jeszcze zawiodę – ale od teraz postanie to już w rodzinie :). Trzymajcie za nas kciuki i dołączajcie do naszych spacerów.
Urszula (i Prezes)

Apsa

 
Posty: 1030
Od: Wto mar 11, 2008 12:20
Lokalizacja: W-wa


[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 61 gości